Wspomnienia gracza
Przychodzi taki czas, gdy każdy gracz zastanawia się, czy to co robi ma sens. U mnie było tak samo. Czasem nachodzi mnie zwątpienie i zadaję sobie pytanie: czy warto było? Warto. Nie żal mi tych wszystkich pieniędzy wydanych na gry i czasopisma. Teraz już jestem większym dzieckiem i nie wydałbym tyle co wcześniej. Nie zmienia to faktu, że wciąż gry mnie bawią i pozwalają się oderwać od problemów świata realnego. Gdy przeliczę ile to kasy wydałem na gry, to dochodzę do wniosku, że miałbym za to prawo jazdy i fajny samochodzik. Ale co z tego? Jestem graczem i jestem z tego dumny.
Moja przygoda zaczęła się od dnia gdy dostałem od ciotki Pegasusa. Był to rok bodaj 1996 lub 1997. Miałem wtedy jedną dyskietkę. Był tam Mario, wyścigi F1 i Tanki, jak również sporo innych gierek, których nie pamiętam.
Obecnie zostało mi tylko kilka kartridżów. Niektóre pożyczyłem lub wydałem.
Z Pegasusem kojarzy mi się większość dzieciństwa. Całe dnie przed telewizorem, nie łączący od czasu do czasu jakiś kabel, krzycząca mamuśka na swoją pociechę marnującą wzrok i prąd... To były czasy. Moją ulubioną grą był Capitan America, Spiderman oraz Contra. Miałem jako jeden z nielicznych w okolicy tak pokaźną kolekcję gier. W sumie byłem jako jedyny. Nikt nie miał tej maszynki w mojej wiosce. Byłem kimś Nie raz, nie dwa przed moimi drzwiami ustawiali się koledzy spragnieni gry.
Prawdziwą traumę przeżyłem gdy pierwszy raz moja maszynka nawaliła. Łaziłem za tatą prawie tydzień z łzami w oczach, aby ten raczył przylutować jakąś część. Od tego czasu co najmniej raz w miesiącu coś się psuło, ale mały Łukaszek się nie poddawał i wciąż ściskał swój joystic (bez skojarzeń).
Tak było do wakacji 2002 roku.
23 lipca 2002 Łukaszek dostał komputer. Kasę miałem z komunii i książeczki SKO. Zebrałem w sumie ponad 1800 zł. Komputer został kupiony za 2129 zł. Pamiętam jak dziś
Maszyna byłą wyposażona w procesor Duron 1GHz, kartę GeForce 2 MX 400, 128 MB RAM'u, dysk 37,5 GB oraz zasilacz znanej i "uznanej" marki Codegen.
Już pierwszego dnia komputer zawiesił się w notatniku. Mama oczywiście w lament, bo trzeba było wcisnąć reset i możliwe, że komputer przestanie przez to działać. Od tego czasu grałem tylko i wyłącznie przy mamie u boku. Pierwszą grą był Tarzan. Grałem w niego całymi dniami ku "uciesze" matuli.
Gdy rodzicielce znudziło się pilnować synusia, mogłem już grać sam, ale za pozwoleniem. Do dziś pamiętam jak latałem za mamą prosząc jeszcze o kilka minut gry.
Po dwóch latach użerania się z przeszkodą w postaci rodzicielki, mogłem grać kiedy chciałem. Już w wieku dziecięcym grałem w Carmagrddona II, który urzekł mnie świetnym podkładem muzycznym oraz wielką wolnością. Grałem do upadłego. Moment, w którym doszedłem do wniosku, że jestem prawdziwym graczem nadszedł wraz z instalacją NFS Most Wanted. Ta gra tak na mnie zadziałała, że grałem w nią 17 godzin z małymi przerwami. Potem trafił się fenomenalny Far Cry. Wielki świat urzekał w każdym calu. Grafika do dziś może się podobać. Była to pierwsze gra, której z czystym sercem wystawiłbym 10/10.
Wcześniej komputer został podrasowany przez kupno za 150 zł 512 MB pamięci, bo stara przy wsadzeniu nagrywarki padła. Tak oto do dziś blaszak jest na chodzie.
Ten komputer był świadkiem wielu pięknych, dramatycznych i zwariowanych historii opowiadanych w grach. Kupowałem gry, które jak się okazywało nie odpalały na tym sprzęcie.
Byłem zmuszony zacząć ciułać na nowy komputer i kupować czasopisma ze starszymi grami. Tutaj zaczął się bieg nowej historii.
Po raz pierwszy CD-Action kupiłem w maju 2006 roku. Pierwszy raz w ciągu dwóch dni przeczytałem coś tak grubego. Najpierw interesowałem się wyłącznie grami. Pamiętałem wszelkie daty premier i wymagania poszczególnych pozycji. Po niedługim czasie zacząłem się interesować sprzętem komputerowym. Zauroczył mnie testowany w CDA Intel Pentium D-805 o ile się nie mylę. Zacząłem składać sobie na kartce pierwsze zestawy komputerowe. Miałem swój wymarzony konfig za... 27 tysięcy
Od tego dnia zacząłem na serio interesować się informatyką. Zacząłem zbierać na swój następny komputer. Udało mi się uzbierać nieco ponad 1800 zł. Resztę, bo 800 zł dołożyła mama. Zestaw był wyposażony w procesor Intela Q6600, 2 GB RAM, kartę GeForce 8800 GT, dysk WD Caviar 500 GB oraz zasilacz... Codegen. Po roku komputer zaczął nawalać przez ów zasilacz. Po długich bojach został on wymieniony na równie "dobrego" Xilence, nowy dysk oraz kartę GeForce 9800 GT. Gdy znów zaczął nawalać znalazłem pomoc właśnie wśród Was. Komputer otrzymał kolejne 2 GB pamięci i do dziś gram na nim przez długie godziny.
Pierwszą grą odpaloną na tym kompie był Gears of War. Pierwsze wrażenie? Co za dźwięk Potem opad szczęki na widok grafiki. Zacząłem grać do późnego wieczora. Kolejny przełom nastąpił po instalacji Crysisa. Do jasnej anileki, jak można zrobić taką grafikę? Grałem aż przeszedłem. Dalej kolejną wielką grą było GTA IV. Fabuła wciągnęła mnie do reszty. Grałem i grałem, aż przeszedłem.
Do dziś gram w tytuły, które przechodziłem dobre kilka lat temu. Taki Carmageddon wciąż daje masę radochy. Obecnie gry zostały leciutko wyparte przez sprzęt komputerowy. To on jest u mnie teraz Number One.
Tak patrząc na ten wpis i przypominając sobie te "zmarnowane" lata spędzone przy grach czuję się dumny tym kim jestem. Jestem graczem i nie boję się tego głośno powiedzieć.
Niech moc będzie z Wami.
8 komentarzy
Rekomendowane komentarze