Old-school rap - (prawie) ranking
Przy okazji niedawnej przeprowadzki zabrałem się za porządkowanie moich płyt CD, z których większość, to rapowe krążki z lat 1993-2000. Naprawdę nie sądziłem, że mam tyle skarbów w kolekcji. I to takich, których od baaaaardzo dawna nie słuchałem. Kanye West, Lil Wayne, Kid Cudi, Kyle Lucas, Izza Kizza i K'Naan poszli w odstawkę, a ich miejsce zajęły albumy z lat 93-97, dla mnie najlepszych w hip-hopie. Oczywiście wiem, że "Old-school rap" to tak naprawdę rap jeszcze wcześniejszy, ale ja wkręciłem się w hip-hop właśnie za sprawą pierwszych albumów Black Moon, Mobb Deep, Nasa itd. Słuchanie tych albumów przypomniało mi pierwsze rapowe imprezy (we wrocławskim klubie Skalpel), pierwsze dziewczyny i inne pierwsze rzeczy, o których na tym forum nie powinienem pisać (bo jeszcze wejdzie na ten wpis jakiś młodociany czytelnik). Zainspirowany tym postanowiłem na szybko zrobić ranking (wiem, że nie odkrywczy) najlepszych rapowych płyt z połowy lat 90-tych.
1. Snoop Doggy Dogg - "Doggystyle"
Absolutny klasyk. Młody Snoop Doggy Dogg z najbardziej płynnym "flow" w swojej karierze i album, na którym nie ma ani jednego słabego utworu.
2. Nas - "illmatic"
One love dla wschodniego wybrzeża. Krótki, ale konkretny krążek, który objawił światu młodego Nasira Jonesa. To był - wtedy - prawdziwy "hardkor rap". Dziś, to świetny, bardzo muzykalny album, który ani trochę się nie zestarzał.
3. Wu-Tang Clan - "Enter the Wu-Tang"
Wu-Tang Clan ain't nuthin to fuck wit'. 9 raperów z Nowego Jorku, szalone nawiązania do filmów kung-fu i co najmniej kilka utworów, które przeszły do klasyki hip-hopu. W 94 roku słuchała tego cała rapowa Polska.
4. Tribe Called Quest - "Midnight Marauders"
Geeez, uwielbiałem ten album i nadal go uwielbiam. Co prawda nie należy do najcięższych albumów hip-hopowych, ale to właśnie ATCQ nauczyło mnie, że w tej muzyce może być dużo jazzu.
5. Black Moon - "Enta da Stage"
Najbardziej zadymiony album połowy lat 90-tych. Fajnie, że Buckshot rapuje do dziś, ale nigdy nie podobał mi się tak bardzo, jak na tym krążku.
6. Mobb Deep - "The Infamous"
Najbardziej kultowy (no, może obok "6 Feet Deep" Gravediggaz) krążek tamtych lat. Mocny obraz nowojorskiej ulicy w mrocznych rymach Prodigy i Havoca.
7. Bone Thugs'n'Harmony - "E.1999 Eternal"
East ninetin'-ninety-nine my niggaz.... To był styl, którego do dziś nikt nie podrobił. Członkowie Bone śpiewali i rapowali jednocześnie i brzmiało to równie świeżo wtedy, co i dzisiaj.
8. Jay-Z - "Reasonable Doubt"
Dla mnie Jay-Z to absolutny król rapu (przynajmniej dziś), a jego pierwszy krążek zapowiadał fantastyczną karierę. Jay połączył "komerchę" z "hardkorem" tak, jak nikt przed nim - nagrywał świetne kawałki dla hip-hopowców, które miały szanse spodobać się każdemu.
9. The Roots - "Do you want more?!!!??"
Granie na żywo i niesamowite teksty Black Thoughta. Do dziś uwielbiam The Roots, ale cały czas marzę, że wrócą do swojego pierwszego brzmienia - tego z tej płyty (i poprzedniej, "Organix")
10. Pete Rock & CL Smooth - "The Main Ingredient"
Ten krążek odkryłem dużo później, ale jak już na niego wpadłem, od razu zawędrował w moim rankingu wysoko. Pete Rock to producent, którego muzyka się nie starzeje, a Cl Smooth ma to coś... i rzeczywiście jest "smooth".
No więc proszę, oto ona. Już mi się nie podoba - bo nie napisałem o Smif'n'Wessun, solówkach ODB, Ghostface'a, Method Mana, Raekwona, o EPMD, o Commonie, o Biggiem, o... Połowa lat 90-tych to była prawdziwa "złota era".
A na koniec, tradycyjnie, "chick". Ta pani rapowała na jednym z wymienionych wyżej albumów. Kto wie, na którym?
20 Comments
Recommended Comments