Detektyw do zadań niespecjalnych cz.1
I znów (po krótkiej przerwie w transmisji- piątek koncert chóru, w którym śpiewam, sobota- Toy Story 3- w kinie z kumplami) wracam ze swoim opowiadaniem na łamy bloga. Tym razem jednak ma ono tytuł- tak, taki jak w nagłówku wpisu "Detektyw do zadań niespecjalnych" i jest dłuższe od tamtego kawałka tekstu, który zaserwowałem ostatnio. Nie przedłużając, smacznego!
Poprzednio (wstęp):
http://forum.cdaction.pl/index.php?autocom...showentry=15786
Część 1.
Wyłoniła się z kurzu i siwych obłoków niczym wodna nimfa z mglistego jeziora. Miała piękne, długie nogi zwieńczone kształtnymi pośladkami. Jej talia wyglądała jak żywcem wyjęta z reklam traktujących o odchudzających płatkach śniadaniowych, była po prostu idealna. Widoków rozciągających się ponad jej talią nikt jeszcze nie zdołał opisać. Po prostu zapierały dech w piersiach. Jednak na jej gładkiej twarzy malowały się smutek i troska, każące zapomnieć o tym co widziało się ździebko niżej.
Usiadła na krześle znajdującym się przed biurkiem elegancko zakładając nogę na nogę.
Mężczyźnie przypomniało się, że swoje śmierdziele nadal trzyma na blacie, zdjął więc je pospiesznie jak nakazywał odwieczny rytuał.
- Pan Michael Curtson?- kobieta przerwała w końcu niezręczną ciszę.
- emmm...- zaczął nie mogąc oderwać wzroku od swojej Afrodyty ? ...taaa... to znaczy tak, we własnej osobie...
- Bardzo mi miło, Barbara Remington- przedstawiła się wyciągając dłoń w stronę mężczyzny, który mając już we krwi dobre maniery zareagował instynktownie całując ją. Dłoń, nie jej właścicielkę, choć miał na to szalenie wielką ochotę.
- Co sprowadza tak piękną i młodą kobietę w te strony, panno Remington?- Zapytał nieśmiało i w tej samej chwili pomyślał ? Jezu, co ja do diabła robię?! Nie mogę... Przecież nie...?
- Pani Remington- poprawiła go szybko, a do jej oczu napłynęły łzy.
Mężczyźnie zrobiło się niesamowicie głupio. Zaczerwienił się lekko.
- To znaczy... jeszcze pani, ale chyba już niedługo... ahhh... to wszystko przez niego!
Złapał się na tym, że mu ulżyło, gdy słyszał jej ostatnie słowa, ale nie chciał przerywać więc powstrzymał się od jakichkolwiek komentarzy. ?Jeszcze pani? Remington kontynuowała swoją minutę szczerości:
- Sądzę, sądzę, że...- wyciągnęła koronkową chusteczkę ze swojej czarnej torebki, której mężczyzna jakoś wcześniej nie zauważył i osuszyła lekko kąciki oczu- ... że mój mąż mnie zdradza i dlatego przychodzę z tym właśnie tutaj. Słyszałam, że jest pan jednym z najlepszych prywatnych detektywów w tym mieście... Szczerze mówiąc spodziewałam się kogoś starszego na tym stanowisku.
Mężczyzna pobladł nieco na twarzy, co Barbara musiała zauważyć, bo od razu dodała:
- Ale jestem mile zaskoczona, bo najwyraźniej mam do czynienia z bardzo utalentowanym człowiekiem. W końcu tytuł dobrego detektywa w tym wieku zapewne nie przychodzi łatwo, a już zapewne nie puka sam do drzwi.
Zbladł jeszcze bardziej, jak gdyby cała krew z twarzy spłynęła mu w zupełnie inne miejsce, ale mniejsza o to.
Jakieś sugestie? Coś poprawić? Jest dobrze? Mam wrzucać tekst większymi partiami, czy tak czyta się dobrze? A może w ogóle dać sobie spokój z tym opowiadaniem? Komentujcie
PS: Myszoskoczki wrócą, jak się porządnie wyśpię
3 komentarze
Rekomendowane komentarze