40. Mass Effect 2 ukończone... Co?! Już?!
Niestety. Myślałem, że będzie trochę dłużej, ale może oczekuję za dużo od gry za stówę? Na liczniku miałem 28 godzin i 30 minut. To trochę za mało. Krótkie podsumowanie:
Grałem po ciemnej stronie, maksimum punktów renegat (czy jak to się w tej części nazywa).
Zwerbowane wszystie postacie (można inaczej?), wszyscy lojalni.
Iryd, pallad i platyna na liczbach sześciocyfrowych, pierwiastek zero nieco mniej. Dużo opracowanych technologii.
Questy z anomaliami zrobione (chyba wszystkie).
Większość planet odwiedzona i zbadana. Kilku mi się nie chciało, bo to za nudne
Towarzysze:
Legion - fajna postać. Oryginalny i ciekawy. Przeżył ostatnią misję.
Tali - znana z jedynki, nie przeżyła, ale to nie zależało ode mnie.
Garrus - znany z jedynki, przeżył. Z nim wykonywałem ostatnią misję. Jedna z ulubionych postaci.
Jack - przeżyła. Miła i sympatyczna osóbka, z którą najczęściej rozmawiałem.
Morinth - nigdzie jej nie brałem, postać jak dla mnie do bani. Ciekawy w niej był tylko jeden element Przeżyła. Szkoda.
Miranda - przeżyła. Niezła postać, która nieźle strzela. Ciekawa osobowość.
Grunt - sympatia do Wreksa (co on taki potulny?!) przeniosła się na Grunta. Brałem go praktycznie wszędzie Całe szczęście - przeżył.
Jacob - bezpłciowa postać, której pomogłem z ojcem tylko ze względu na doświadczenie. Umrzył.
Thane - "zabójca z sumieniem", jak to było gdzieś napisane. Nieźle wykreowana postać. Lubiłem go, ale niestety - nie przeżył.
Mordin - doktorek, którego nigdzie nie brałem. Nie żałuję jego śmierci. W ogóle niczego nie żałuję
Zapomniałem o kimś? Jeśli tak, to go nie lubię Aha, Joker jest świetny
Co jeszcze mogę powiedzieć? Być może napiszę recenzję, jak będzie mi się chciało Druga część Mass Effecta to fajna gra, miło spędzony czas i - jak poprzednio - zakończenie jest... Do bani. Nie mogę się doczekać co będzie dalej!
1 komentarz
Rekomendowane komentarze