Okrągła piłka, dwie bramki i ja
Raz na cztery (albo i dwa) lata przychodzi czas straszny. Czas lamentów żon, matek, kochanek i córek. Jednocześnie czas dzikich swawoli, niezdrowych emocji oraz dziwnych krzyków do telewizora w wykonaniu części płci owłosionej (bardziej). Nadchodzi czas Mundialu, Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej. Piłka nożna źródłem jest wielkich emocji, wielkiego niezrozumienia, wielkiej kasy, a czasem i wielkich burd. Taki ludzki sport. Nie czas tu jednak debatować nad sensownością sportu czy też zagrożenia wynikającego z kosmicznych zarobków zawodników. Czas na wspomnienia-skojarzenia!
They've seen it all before
They just know
They're so sure
Zapaleńcy (ale i... zapalonki?!) piłki nożnej są nimi pewnie od lat wczesnych, a może i nawet niemowlęcych. Za tym idzie spora ilość wspomnień związanych z piłką, jej odmianami, meczami i radościami. A jako, że ostatnio sentymentalno-wspominkowe wpisy mi leżą, to odbędę sobie małą podróż w przeszłość... Duchu Mundialu, przybywaj!
Throw it away
Gonna blow it away
But I know they can play
Cos' I remember
Three lions on the shirt
Jules Rimet still gleaming
30 Years of hurt
Never stoppped me dreaming
Jednym z pierwszych wspomnień związanych w piłką nożną było granie z kuzynami, tatą i dziadkiem na bydgoskiej Wyspie Młyńskiej. Było to chyba kawałek 'wolnej trawy' najbliższy mego domu, więc chodziło się tam grać. Jednak jak sama nazwa miejsca wskazuje - do wody było blisko. Pewnego dnia graliśmy bardzo niedaleko brzegu i tata mój kopnął tak niefortunnie (i mocno), że piłka poszybował i wplumała do Brdy. Ponaglany głosami zdesperowanego młodego pokolenia tata musiał bardzo okrężną drogą biec po piłkę, którą (jak się później okazało) po drugiej stronie wyłowili rybacy. Cóż to był za dramatyzm!
Co ciekawe - ta sama piłka przetrwała ze mną jeszcze ładnych parę lat...
Czyli pierwsze MŚ w pełnej świadomości. Oglądałem co prawda turniej w 1990 roku, ale mimo tego, że miałem już 6 lat, to pamiętam go jak przez mgłę. Za to rok 1994 pamiętam dość dobrze. Na dodatek na końcówkę Mundialu wypadł mój wakacyjny wypad do kuzyna, więc miałem towarzystwo w oglądaniu. A same wspomnienia? Romario, Bebeto, Stoiczkow, Hagi, Baggio... Ech, trochę tego było. Wielką niespodzianką były Rumunia (w 1/8 wygrana z Argentyną) i Bułgaria (w 1/4 wyeliminowali Niemcy). Rumunią grała tak ładnie, że aż zacząłem im kibicować - zresztą po takiej bramce:
W sumie to wolałbym oglądać ich w finale zamiast Włochów. Ale tak ostatnim wspomnieniem z tego turnieju było nocne oglądanie finału. Jako małolatom rzadko pozwalano nam siedzieć po północy, więc było to podwójnie wielki wydarzenie. Biedny Roberto...
Czasy podstawówkowe były czasem pełnym piłki podwórkowej, meczowej i ogólnie kopanej. Była 'piętnacha' i KRÓL. Były mecze 1 na 1 i konkursy karnych. Były też rozgrywki międzyklasowe, czyli wisienka na tym torcie. Na piaszczystym boisku w godzinach poszkolnych dochodziło do spotkań iście monumentalnych. Moja klasa najlepsza nigdy nie była, ale mieliśmy paru niezłych grajków - ja należałem raczej do lepszych średniaków. Jednak i ja miałem swój moment chwały w tych rozgrywkach. W jednym ze spotkań kolega utknął gdzieś z przodu otoczony przez wrażych obrońców, udało mu się wycofać piłkę do mnie. Piłka 'weszła' mi pięknie na nogę, lutnąłem bez zastanowienia i przymierzyłem prosto pod poprzeczkę. Piłka odbiła się od poprzeczki i wpadła do bramki. Stadiony świata, mówię Wam! Czy też 'world class', jak by to rzekł Leo.
To natomiast jest wspomnienie wspólne chyba dla wielu z forumowiczów. 1999 AD - w finale Ligi Mistrzów spotykają się dwie zasłużone drużyny - Bayern Monachium i Manchester United. Po strzale Basslera Anglicy do ostatnich minut walczą o remis - zdaje się, ze beznadziejenie. Każdy pamięta jak to się skończyło...
Gdy Sheringam strzelił pierwszą bramkę, powiedziałe do taty: To zaraz będzie druga...
Mógłbym jeszcze tu dodać taneczno-Dudkowy finał Liverpoolu, ale jakoś Manchester-Bayern to dla mnie większe emocje.
Ostatnim wspomnieniem jest mariaż komputera i piłki nożnej, czyli pojedynki z kuzynami, siostrami i sztucznymi inteligencjami. Zaczęło się od C64 i International Soccer, potem doszedł Microprose Soccer, w który grało się trudno, a na dodatek znajomy dobrze grał. Z czasem przyszedł czas PC i nadeszła FIFA. Rozpocząłem od edycji 98 World Cupowej. Z czasem bez problemów wygrywałem na World Class po 5:0 z najlepszymi. Potem nagle przesiadłem się na następną wersję i zacząłem dostawać po tyłku. I tu pojawia się furia. Rzadko zdarza mi się kląć przy komputerze, ale pewna sytuacja... Grałem mecz - pierwszy raz udało mi się wypracować przewagę, wygrałem już 3:0... By na koniec przegrać 3:4. Gdy komputer strzelił mi czwartego gola... Uderzyłem wysuwaną podstawką od klawiatury tak mocno, że aż wyłamałem ograniczniki. Ups.
Jules rimet still gleaming
30 Years of hurt
Never stopped me dreaming
I know that was then
But it could be again
It's coming home
It's coming home
It's coming
Football's coming home
_____________
I to by było na tyle. A o czym Wy myślicie i co wspominacie przed tym świętem piłki kopanej? No i pamiętajcie - nie tylko Panowie w piłkę grają!
Bill Shankly
17 komentarzy
Rekomendowane komentarze