Skocz do zawartości

The True Srotry

  • wpisy
    6
  • komentarze
    2
  • wyświetleń
    5365

Chapter One - Wolfs


Hirow

200 wyświetleń

Jest wiele światów, wielu zamieszkujących je ludzi,wielu broniących ich

bohaterów...

Lecz nie ma dwóch takich samych istnień, dwóch takich samych żyć...

Każdy z nas jest oryginalny, jest jedyny,lecz nie jest sam...

Ale ja... Jestem odmieńcem, jestem... Inny, ani dobry, ani zły, ani lepszy,

ani gorszy... Po prostu inny...

Jestem marzycielem, to prawda że jest wielu takich jak ja,lecz żaden z nich

nie jest taki sam, jak ja... Bo dla mnie marzenia to nie tylko słowa, to

moja dusza, moja rodzina, moje życie...

Czy chcecie wiedzieć kim jestem?...

Jestem Hirow... A to... Moja historia

***

Chapter One - Wolf's

***

Poprzez szparę w zasłonach do pokoju wpadał samotny promyk światła, nagle,

powiew wiatru rozchylił zasłony i pokój został oświetlony w całości, był to

mały, podłużny lecz przytulny pokoik, wytapetowany na niebiesko, po lewej

stronie przy oknie stało biurko a na nim komputer i parę innych drobiazgów.

Z drugiej strony stały meble, a na środku duże, dwuosobowe łóżko. Coś się

na nim poruszyło. Wiatr zawiał jeszcze raz i światło ukazało owe "coś". Był

to chłopiec, na oko w wieku 19 - 20 lat, który poruszał się niespokojnie,

najwyraźniej coś mu się śniło. Coś co miało zmienić cale jego życie.

- Co? Kto? Gdzie ja jestem? - Rozejrzał się do okola, ale wszędzie widział

tylko ciemność.

- Hir...

- Hmm? Zdawało mi się ze coś słyszę.

- Hirow...

- Ktoś... Mnie wola?

- Hirow !

- Co? Gdzie je... - I urwał w połowie zdania , gdyż nagle ujrzał zbliżającą się

do niego postać, która w blasku światła zbliżała się do niego coraz bliżej i

bliżej. Coraz lepiej ją widział. Kontury tajemniczej postaci stawały się coraz

wyraźniejsze, widział już jej sylwetkę, była zgrabna i powabna, miała

jakieś 170 cm wzrostu. Wtedy ujrzał jej twarz.

-Ale... Jak... Jak to możliwe ?...

Nie była to twarz człowieka, lecz wilka. A raczej wilczycy. Dojrzał także

ogon merdający przy jej nogach. Miała białe jak śnieg futro, niebieskie

szkliste oczy, nie miał pojęcia skąd, ale wiedział że jest młoda, i było w niej

coś... Tajemniczego. Coś co bardzo go ekscytowało.

- Hirow... - Przemówiła nieludzkim głosem, od którego po plecach przeszły mu

ciarki.

- ... - Nie mógł wydobyć z siebie słowa.

- Hirow. - Powtórzyła wilczyca, z mocą w głosie.

- K-kim jesteś? - Wymamrotał.

- Nareszcie. Nareszcie po tylu latach, jesteś w stanie usłyszeć moje

wołanie - odpowiedziała już normalnie, a w jej glosie dało się czuć radość.

- Twoje wołanie? N-nie rozumiem.

- Hirow, posłuchaj mnie uważnie, nie mam zbyt wiele czasu...

- Ale...

- Posłuchaj ! Musisz odnaleźć moja świątynie, która znajduje się na mroźnym

szczycie świata. Ale musisz się pospieszyć, moje dzieci cie potrzebują.

Wszyscy cie potrzebują ! Jesteś jedynym, który może ocalić ten świat i wiele

innych... - Przerwała na chwile, a jej sylwetka zaczęła zanikać

- Musisz znaleźć moja świątynie. Proszę cie, nie martw się, znajdę cie. Pospiesz się...

Oślepiający blask zalał naglę pomieszczenie, w którym się znajdował, a on

sam zerwał się ze snu jak porażony prądem. Ciężko dysząc, rozejrzał się po

swoim pokoju.

- Sen? To był tylko sen... Ale... Był taki... Realny - jego wzrok zatrzymał

się na budziku, była 7:50 - O [beeep]! Zaraz sie spóźnię!

Po czym wstał i najszybciej jak tylko mógł ubrał się i wybiegł z domu bez

śniadania, a w jego głowie krzątała się jedna myśl: "mroźny szczyt świata..."

***

Rok 2009, 12 czerwca, godzina 8.15 - Szkoła

- ... I właśnie dzięki temu nasi klienci są zadowoleni w stu procę. .. -

Urwał swoje przemówienie kontrahent handlowy, który odwiedzał szkole w

ramach projektu w którym uczestniczyła klasa naszego spóźnialskiego

bohatera. Urwał, ponieważ właśnie w tym momencie do klasy wkroczył Hirow

- No proszę jest i nasza czarna owca, pan Hirow jak mniemam.

Hirow staną w drzwiach gdy usłyszał "czarna owca", i zmierzył kontrahenta

wzrokiem

- Co żeś powiedział? - Zapytał z lekka irytacja w glosie.

- Zapytalem czy pan Hirow.

- nie,nie,nie,nie, to wcześniej

- Aaa. Czarna owca. Taki żarcik dla rozluźnienia atmosfery.

- Po pierwsze to my nie jesteśmy na "Ty", ok? Po drugie, żarty to ty sobie

stroisz jak śpiewasz pod prysznicem, a po trzecie czarna owce to ty se,

[beeep] możesz w domu obstrzyc rozumiesz? Wyskocz z czymś takim jeszcze raz

to tak ci wyjebie, że przez tydzień będziesz tańczył bez muzyki - Powiedział

Hirow, gestykulując przy tym lekko.

Po jego słowach w klasie zapadła cisza, a osobnik, do którego były one

skierowane zrobił minę, jak by chciał ustanowić rekord w rozciąganiu dolnej

szczeki. Cisza unosiła się w klasie jeszcze przez chwile, gdy ktoś szepnął

"beton" i wszyscy wybuchnęli śmiechem.

Z lekkim uśmiechem, chłopak usiadł w ławce, ale zdenerwowanie nie opuściło

go do końca.

- A co ty taki podkurwiony z samego rana, co? - Zapytał Mateusz, zwany

też Pornusem, czyli klasowy błazen.

- A bo musieli nam dojebać te zasrane zajęcia, i to tydzień przez wakacjami,

jak by nie mogli nam da spokój.

- Owszem to trochę denerwujące, ale nie musiałeś od razu jechać mu po gaciach,

jeszcze sie chłopak załamie i co? - Powiedział siedzący lawie dalej Maciek,

zastępca przewodniczącego klasy.

- Taa, jasne. Żałuję tylko, że to nie Górka - Wychowawczynie klasy, której

Hirow nienawiedzi ze względu na to, że od kiedy została Vice-dyrektor,

nadużywa władzy, zwłaszcza wobec swojej klasy

- Heh, chętnie bym jej wygarnął to i owo... - Chciał powiedzieć coś jeszcze, ale zagłuszył

go trzask drzwi i do klasy wpadła przewodnicząca samorządu szkolnego, która była także

przewodnicząca klasy.

- Ludzie mam niusa - Powiedziała głośno, lecz starając się nie krzyknąć, ale tylko

popatrzyli na nią jak na wariatkę i wrócili do tego czym się przed chwila zajmowali.

- E no, mówię do was! - Powtórzyła już głośniej ale i to nic nie dało.

Wyraźnie zdenerwowana tym ze wszyscy ja lekceważą, trzasnęła drzwiami ponownie

- SŁUCHAĆ MNIE [beeep] JAK MOWIE

kasa jak jeden mąż odwróciła się w jej stronę, wbijając w nią wzrok i

nadstawiając uszu. Zachowanie dziewczyny po raz drugi wstrząsnęło

kontrahentem, który poczuł się nie chciany w tej klasie.

- To ja może już pójdę...

- SIADAJ NA DUPIE I NIE ODZYWAJ SIĘ NIE PYTANY!! - Wydarła sie do niego

dziewczyna stojąca przy drzwiach.

- T-tak jest! - Zająkał się i usiadł na dupie, jak mu kazano.

Dziewczyna dysząc lekko, czekała aż w klasie zapadnie całkowita cisza, po

czym poprawiła włosy, które roztrzepał jej wiatr gdy trzasnęła drzwiami, po

czym oznajmiła:

- Mam dla was wspaniale wieści!! - Mówiła już spokojniej.

- No i zaczyna się - Zaczął marudzić jeden z chłopaków siedzących niedaleko

Hirowa - Zaraz zacznie gadać jak to dzięki jej wspanialej intuicji i

umiejętnościach mówczych osiągnęła "bla bla bla".

- Dzięki mej wspaniałej i nieocenionej intuicji i umiejętnościach mówczych,

wytargowałam dla nas, uwaga uwaga. WYCIECZKĘ SZKOLNA, SPONSOROWANA

CAŁKOWICIE PRZEZ SZKOLE!! - Tu rozłożyła ręce nad głową tworząc literę "V" i

uśmiechnęła się szeroko oczekując braw i gwizdom, ale zastała tylko zdziwione miny.

- Jak to ? - Zapytała jakaś dziewczyna - Że niby gdzie ma byś ta wycieczka?

- Do Himalajów!, czyli do...

- ...Zamorzonych szczytów świata - Dokończył za nią Hirow, zdziwiony tym, że

się w ogóle odezwał, a dziewczyna popatrzyła na niego, jak by ukradł jej

moment chwały.

- No cóż za głęboka konkluzja panie "poeto" - Zaśmiał się Pornus, a parę

osób wybuchło śmiechem.

Hirow nic nie odpowiedział, nie słyszał śmiechów. W głowie miał tylko obraz

białej wilczycy. "Czy to możliwe?" powiedział do siebie w myślach. "Czy to

tylko moja wyobraźnia?". Ze snu na jawie wyrwał go czyjś krzyk.

- Cisza, jeszcze nie skończyłam! Więc ta wycieczka jest jak już mówiłam,

sponsorowana w całości przez szkołę, wiec może na nią jechać kto chce, nie

tylko nasza klasa. Limit miejsc wynosi 180 osób, więc decydujcie sie szybko

bo wyjeżdż

trzy dni. Zgody rodziców macie przynosić do mnie. No a

teraz wracajcie do lekcji, do widzenia - I wyszła, pozostawiając klasę w

lekkim szoku.

"Trzy dni, hę?" Szepną pod nosem Hirow. Wziął głęboki oddech. "Heeeeeee, no

cóż, wykończy mnie to psychicznie jeżeli tego nie sprawdzę" i uśmiechną się

do siebie, po czym opuścił klasę nie zdając sobie sprawy, że była to dopiero połowa

lekcji, i skierował się od razu do domu.

***

Trzy dni ciągnęły się niemiłosiernie, a przez ten cały czas nasz "poeta"

oddawał się treningowi "Way Of Destruction", wymyślonej przez niego sztuki

walki łączącej w sobie elementy Karate, Capoeiry, Kung-Fu i paru innych

sztuk walki, które uprawiał od 4 lat, starając się nauczyć czego tylko może

nowego w tak krótkim czasie.

"Dlaczego to robisz idioto?" - Mówił do siebie, uderzając w worek . - "Jak

to dlaczego? Przecież zawsze po szkole trenuje" -. Wyskoczył w powietrze,

wykonał obrót, starając się ułożyć w pozycji poziomej do worka, po czym

kopnął go jedną, a potem drugą noga. Wylądował lewa ręką na ziemi, a gdy jego

nogi były jeszcze w powietrzu, zamachnął się prawą do tylu chcąc nabrać

rotacji. Gdy zrobił około 270 stopni, podciągną lewa nogę i chciał uderzyć

w worek jeszcze raz, ale ręką nagle zgięła mu się pod naciskiem, i upadł na

podlone, przeturlał się, po czy uderzył twarzą w ścianę - "Dobrze

wiesz o czym mowię! Poza tym w szkole nie było cie od chwili, gdy

usłyszałeś o tej wycieczce" - Podniósł się, otrzepał i powrócił do

naparzania wora - "Skoro wiesz, to dlaczego się pytasz?" - Rraz, dwa, trzy,

kop, obrót... - "Przecież to był tylko sen!" - Skok, wykop, kucnięcie i

wykop... - "Hehe, może tak..."- Odskok do tylu, rozpęd, naskok, odbicie,

salto do tylu - "...A może nie!" - Po czym, niesiony siłą rozpędu w stronę

worka, wykonał, jak on to nazywał "wierze bólu", uderzenie z prawej nogi,

polegające na uniesieniu wyprostowanej kończyny nad głowę tak aby kolano

znajdowało się

klatce piersiowej, i z jak największą siłą popychając nogę,

dodatkowo ręką uderzyć w cel, czego efektem jest zwykle knockout.

Siła uderzenia była tak wielka, że zerwała worek z haka razem z kawałkiem

sufitu, i rozpruła go w paru miejscach wysypując jego zawartość po domowej

roboty siłowni, w której zwykle ćwiczył Hirow

- Nooooo i [beeep] babki strzelił choinki nieeee będzie - Powiedział dysząc,

po czym wytarł pot z twarzy i poszedł się umyć, a potem spakować. Nie

wiedział, że nadchodzące dni miały odmienić cale jego życie... Diametralnie.

***

Następnego dnia Hirow wstał dość wcześnie. Gdy podnosił się z łóżka, spojrzał

kontem oka na zegarek aby zorientować się jaka jest godzina, była 6:30.

- "Spędzasz 3 dni bez komputera, trenujesz jak szalony, a teraz wstajesz wcześnie

rano! Bogowie miejcie nas w swej opiece" - Mamrotał do siebie podczas drogi

pod prysznic. Gdy już się umył, ubrał się, zjadł śniadanie, umył zęby i...

popadł w rozmyślenia.

- "Załóżmy, że to nie był sen tylko wizja, i ta świątynia istnieje. Co zamierzasz

zrobić? Gdy znajdziecie się już w hotelu, to po prostu wyruszysz przed

siebie, a zapytany dokąd idziesz odpowiesz; 'idę szukać zaginionej świątyni

,o której we śnie powiedziała mi człekopodobna wilczyca. Nie, nie zmyślam

prawdę mówię?' Po czymś takim trafia się do czubków. A nawet gdyby udało ci się

jakimś cudem niepostrzeżenie oddzielić od waszej grupy, to co? Zamierzasz błądzić po

omacku po górach mając nadzieje ze jakimś dziwnym trafem odnajdziesz ową

świątynie? Przemyśl to dobrze, spójrz, na co się porywasz, zastanów się

zanim zniszczysz sobie życie" - Próbował sam siebie przywołać do rozsądku.

Hirow po tych słowach zapadła cisza, która trwała dość długa chwilę. Spojrzał na

zegarek, była 7:20. Autokary miały zabrać ich spod szkoły za 2 godziny,

więc było jeszcze sporo czasu zanim odjadą. Nasz bohater trwał w tej ciszy

jeszcze przez pól godziny. - "Nie" - Powiedział w końcu - "Nie zamierzam

zniszczyć sobie życia" - Wstał, zarzucił sobie torbę na ramie - "Po prostu

idę pod górkę" - I z lekkim uśmiechem na twarzy ruszył do szkoły,

aby tam zmarnować resztę czasu, jaki pozostał mu do odjazdu. Pogoda

odzwierciedlała jego humor, chodź było pochmurnie, to miejscami słońce

przedzierało się przez chmury tworząc smugi światła, co tworzyło iście

Hollywoodzki efekt. Podczas drogi do szkoły Hirow miał pustkę w głowie.

Nie miał żadnych wątpliwości ani nadziei co do niedalekiej przyszłości,

wolał wsłuchać się w muzykę lecąca z Odtwarzacza mp3, który zabierał ze sobą

praktycznie wszędzie, kiedy wychodził z domu. W tym momencie leciał akurat utwór

'TobyMac Ignition', który był jednym z jego "hymnów walki", czyli utworów, jak on sam

twierdził, poprawiających jego skuteczność podczas bijatyk. Kiedy dotarł na miejsce

było kolo 8:15. Z daleka widział, że ktoś już tu siedzi, ale nie był pewien czy to ktoś

z wycieczkowiczów. Okazało się, że to jego dwaj koledzy; Maciek i Tomek, nierozłączne duo.

Byli oni jak bracia, mimo że pochodzili z różnych rodzin w ogóle ze sobą nie

spokrewnionych. Na jego widok dosłownie oniemieli.

-Ttyyyyyz zoba kto przyszedł! Dzwon po telewizje, [beeep] cuda się dzieją! - przeżywał Sawoniak .

(Maciek). Przeżywał, ponieważ Hirow był znany ze swojego spóźnialstwa, i nigdy nie

zjawiał się punktualnie na lekcje, różne uroczystości, a na wycieczki wolał jeździć sam.

- Co ciebie pojebało, że tak wcześnie przychodzisz? - Zapytał Kaczmar (Tomek).

- No cóż, cuda się zdarzają, nic na to nie poradzę - Odpowiedział Hirow trochę żartobliwym

tonem, i widząc uśmiech na twarzach kolegów, poprawił mu się trochę nastrój.

- A wy co tu robicie? Sami tez nie jesteście najpunktualniejszymi ludźmi w naszej klasie.

- Woleliśmy przyjechać wcześniejszym autobusem. Gdybyśmy przyjechali późniejszym

kursem, mielibyśmy jakieś 15 minut na dotarcie tutaj, a od przystanku mamy niemały

kawałek. - Mówił maciek. Maciek i tomek byli dojeżdż

Jak zresztą większość ich klasy.

- Poza tym chcieliśmy kupić trochę zaopatrzenia, jeśli łapcież o co mi chodzi.

Dodał Tomek i szturchną w plecak, z którego dobiegły dźwięki uderzającego o siebie szkła.

- A wy tylko o jednym. Ehh.

- Samą wodą człowiek nie żyje.

- Bo woda jest, jak to stwierdził nasz ksiądz proboszcz jak sex... - mówił Tomek, ale Hirow mu przerwał.

- Że 3 dni bez i zdychasz? - I wszyscy trzej wybuchnęli śmiechem, który trwał jakieś 10 minut,

po czym usiedli, i zaczęli rozmawiać o czym popadnie.

W ciągu następnych 40 minut, pod szkołę zawitała reszta klasy, a później

inne osoby, które chciały jechać na wycieczkę. Łącznie było jakieś 150 osób,

a zgłaszało się jak zwykle z 500, jak to bywa podczas takich Eventow.

Potem zjawili się nauczyciele-opiekunowie, i po godzinie oczekiwań

pojawiły się autokary. Kiedy wszystko było już gotowe do odjazdu, w końcu

wyruszyli w [beeep]iście długą, 17 dniową drogę do Himalajów. O tak, mieli przejebane.

Po tygodniu meczącej jazdy, większość owego zaopatrzenia o którym wspomniał

wcześniej Kaczmar, zniknęła w nieokreślonych okolicznościach, a chłopakom z

tylu autokaru wydawało się chyba, że jada w autobusie pełnym talibów, bo już

od godziny pytali się jednej z dziewczyn siedzących najbliżej nich po

ile mają te latające dywany i lornetki. Zbieg okoliczności nieprawdaż?

W ciągu następnych paru dni nie wydarzyło sie nic szczególnego, a panujące w

koło napięcie było dosłownie namacalne. Wszyscy pasażerowie byli zmęczeni,

zirytowani i wkurwieni swoim towarzystwem, marzyli o tym aby w końcu

dojechać do tego przeklętego hotelu, gdzie mieli dostać osobne pokoje i domki

letniskowe.

- ...Wiedziałem. Po prostu, [beeep] wiedziałem, że w tym wszystkim jest jakiś

haczyk. Darmowa wycieczka? Phi! Już mi się rzygać chce tą pierdoloną wycieczką - mówił

jeden z chłopaków siedzących z tyłu autobusy.

- Chodź raz się z tobą zgodzę Pornus. Kiedy dojedziemy do tego hotelu, to

jebnę się

nie wstanę przez następne 2 dni, ughhhh - Mówił Maciek,

przeciągając się i rozmasowując obolałe plecy. Nie tylko on z reszta miał

takie problemy. 2 dni temu musieli zatrzymać się w najbliższym mieście, aby

zawieść parę dziewczyn na pogotowie z powodu nadmiernych wymiotów i paru

innych komplikacji. Ta wycieczka dawała im nieźle w kość, ale naszemu bohaterowi

to nie przeszkadzało. Lubił długie podróże, a że względu na to, że jechał w ostatnim

autokarze, który był do połowy pusty, jego nerwy były nienaruszone. Lecz nawet gdyby

jechał w przeładowanym autobusie, to by go to nie ruszyło, gdyż miał nerwy ze stali i znany był ze swojego

spokojnego podejścia do życia i opanowania. Od kiedy 6 lat temu umarł jego ulubiony wujek,

co bardzo go bolało, przestał okazywać panikę, bul, strach, czy smutek.

Niektórzy przez to mówili. że nie ma serca, ponieważ nawet na pogrzebie

dziadka, którego szanował i kochał najbardziej z całej rodziny, nie uronił

nawet łzy. Lecz tu nie chodziło o brak serca, tu chodziło o cos więcej. Hirow

nie chciał być sentymentalnym kłębkiem nerwów jak zwykle każdy członek

rodziny na pogrzebach. Gdy ludzie w kolo płakali i szlochali, on stał

niczym posag, z pogodną miną, pocieszając każdego, stając się ramieniem do

którego można się wyplatać, o które można się oprzeć. Pogodnym duchem, który zawsze

czuwał tam gdzie ktoś go potrzebował. Kiedy tak to wspominał; pogrzeb dziadka;

dziesiątki krewnych dziękujących mu za słowa otuchy, zrobił się lekko senny,

i po raz kolejny zasnął, rozłożywszy się na siedzeniach z tylu autobusu.

Stał po kolana w śniegu, przemarznięty, głodny i zmęczony. Śnieżyca całkowicie ograniczała

widoczność, a porywisty wiatr utrudniał marsz, lecz on szedł dalej pchany niewidzialna siłą.

Parł przed siebie. W pewnym momencie stracił równowagę i padł twarzą w śnieg.

Dyszał ciężko, - "Nie" - Pomyślał. -"Nie poddam się. Zzaszedłem już zbyt daleko" -. Próbował się podnieść,

ale tylko głębiej zapadł się w śniegu. Zamknął oczy. Wiatr szumiał coraz ciszej i ciszej, aż słyszał tylko swój oddech.

Miarowy, spokojny ale wyczuwalnie ciężki. Nagle usłyszał dziwny dźwięk. *Trrrapp, trrrapp, trrrapp, trrrapp*

Ktoś się zbliżał. Podniósł głowę, a jego oczom ukazał się widok, który odebrał mu dech w piersiach. Stal nad nim wielki,

potężny, śnieżnobiały wilk, który wlepiał w niego swoje błękitne ślepia. Schylił się do Hirowa,

spojrzał mu prosto w oczy i liznął po czole Usłyszał znajomy głos -"Nie martw się, jestem przy tobie"-. Ale kiedy chłopak

chciał coś powiedzieć, wokół znowu rozszalała się zamieć, a uderzenie lodowatego wiatru było tak silne,

że zerwał się na równe nogi i uderzył o coś twardego. Zamulonym wzrokiem ogarniał okolice.

Dopiero po chwili zorientował się, że siedział w autokarze, a to w co walnął to otwarte okno,

zza którego wydobywał się chłodny wiatr. Hirow przetarł oczy, przeciągną sie i wyjrzał przez szybę.

'Hotel Wilcza Jama Wita Gości!' - Ujrzał na bilbordzie stojącym przed pensjonatem.

Byli na miejscu.

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...