Magiczne gry sv3na: Deus Ex
Dzisiaj kolejny odcinek sztandarowej serii wpisów na moim blogu. Dotyczyć będzie on Deus Ex, wspaniałej gry akcji z elementami RPG. O wielkości tej gry niech świadczy fakt, że nie tak dawno wygrała w rankingu gier wszech czasów znanego PC Zone. Czy wpis powinien dotyczyć całej serii czy tylko jedynki, o tym za chwilkę.
Dawno, dawno temu...
Grę stworzyło studio Ion Storm przy współpracy znanej ikony - Warrena Spectora. Gra trafiła nakładem Eidosu do spoconych łap wygłodniałych graczy 23 czerwca 2000 roku, a 23 września za sprawą Cenegi - do Polski. Z miejsca zdobyła duże uznanie zarówno recenzentów jak i krytyków.
Gracz wcielał się w JC Dentona, agenta UNATCO (organizacji anty-terrorystycznej) wyposażonego w nanowszczepy, ostatni hit mody sprzedawany w Biedronce. No dobra, konkretne nanowszczepy pozwalały udoskonalać jego organizm i zdolności. Od niewidzialności, przez nadludzką siłę, kończąc na wysyłaniu sond. Uniwersum gry to nasz świat podany na cyber punkowym talerzu. W roku 2052, kiedy dzieje się gra na ulicach panuje wirus Szarej Śmierci, słyszy się o kolejnych zamachach terrorystycznych, a na dokładkę widzi się pierwszych ludzi z nanowszczepami tak jak twój Denton - nie wyglądają oni całkiem normalnie, toteż ludzie nieszczególnie się do nich garną.
Świat otwarty niczym nogi kurtyzany
Przede wszystkim za co Deus Ex gracze wielbią i chwalą? Za ogromną, ogromną nieliniowość. To nie były dzisiejsze czasy, a mimo to w grze robiłeś co chciałeś. Każdą misję można było przejść jak chciał gracz. Mógł włamać się do komputera i otworzyć sobie odpowiednie drzwi, mógł przebijać się przez tabuny wrogów lub przemknąć się za nimi. Z agentką UNATCO dotarłeś do rzekomo groźnego terrorysty - okazuje się, że twój brat z nim pracuje, a "przestępca" oskarża twoją organizację o Szarą Śmierć. Mogłeś pozwolić swojej koleżance załatwić gościa, samemu go sprzątnąć albo wykorzystując brak innych osób w pomieszczeniu - zabić agentkę i ocalić dotychczasowy cel. Zakończenia były trzy - w tamtych czasach naprawdę rzadko która gra miała ich aż tyle. A poszczególne mapy - ogromne.
O świecie już powiedziałem - tkwi on aż po uszy w cyber punku, futurystyczne miasta, problemy z terroryzmem, wirusem, a rzeczywiste rządy zdają się sprawować tajemnicze organizacje. Myślę, że dla ludzi lubiących teorię spiskowe fabuła to sam miód - znajdą się i Iluminaci.
To w jakim stylu grałeś - czy wolałeś unikać wroga, brutalnie pozbywać się żołnierzy po cichu albo i z fajerwerkami, czy brzydziłeś się zabijaniem, czy niszczyłeś systemy obronne - zależało od elementów RPG zawartych w grze, czyli wspomnianych już nanowszczepów. Cżesto JC musiał decydować czy w nogę zainstalować sobie implant pozwalający na szybsze bieganie, czy ciche stąpanie po ziemi. Gdy wybrałeś to pierwsze, twój agent poruszał się z gracją Ryszarda Kalisza. Znakomite wymieszanie elementów różnych gatunków gier też jest znaną cechą Deusa.
Jest to jedyna gra, której wad osobiście nie umiem jasno określić. Jasne, mogę narzekać, że podczas gry dwa razy Denton wypadł mi gdzieś poza mapę. Że inteligencja wrogów nie była doskonała - ale z drugiej strony mogę spokojnie wyliczać dzisiejsze gry, w których SI jest jeszcze głupsze. Dubbing jest nieco sztywny, a animacje nie zachwycają. A sam fakt, że nadrobiłem zaległości z tą grą dopiero w zeszłe wakacje i ona zdołała mnie tak oczarować, to już coś. Grafika jak na tamte czasy też stoi na wysokim poziomie, a wedle dzisiejszych czasów - nie straszy rozmazanym pikselem. Muzyka ze szczególnym okrucieństwem motywu z menu jest godna polecenia. Ale przypominam, to nie był rok 2004, gdy Vampire The Masquerade zachwycał emocjami NPC podczas rozmów. To dopiero 2000 rok.
Nawet Denton [beeep], gdy sequel to jest kupa.
Taaa, rymowanka prymitywna, takoż i język, ale w pełnej krasie oddaje to co się stało. Kontynuacja nadeszła w 2003 roku. To samo studio, ten sam wydawca, ale poziom gry, nawet nie podobny. Fabuła dalej była intrygująca, kręciła się tym razem wokół problemu templariuszy, organizacji, której rewolucja technologiczna... nie przypadła do gustu, więc wysadzili Seattle. Ja miałem nieprzyjemność przejść tą grę jako pierwszą, a dopiero później jedynkę. Powiem tak. Deus Ex: Invisible War nie był zły. Był po prostu średni, a szczególnie boleśnie średni przez przeszłość serii. Lokacje były klaustrofobicznie małe, elementy RPG wyraźnie mniej wyraźne, a nieliniowość była mniejsza. Gra została spłycona na rzecz wydania jej na konsolach. Nie jestem człowiekiem, który widząc kontynuację ukochanej gry, w której zmieniono interfejs, myśli sobie jak by to było odciąć jaja szefowi Ion Storm. Ale zepsuli przepis na dobrego Deus Ex. Po prostu dwójka już nie porywała. O spin-offie Project Snowblind nic nie powiem - nie grałem, chociaż jest załączona w Antologii.
Ale herbatka była dobra!
Nowa Nadzieja, Episode 3
Cieszę się, że marka została wznowiona i cieszę się, że zajął się nią Eidos. Z dotychczasowych wiadomości jasno wynika, że PC jest dla nich najważniejszy i chcą zatrzeć złe wspomnienia po Invisible War. Ba, los konsolowego Deus Ex: Human Revolution (wcześniej Deus Ex 3) nie jest do końca potwierdzony. Optymistycznie napawa mnie bardzo klimatyczny trailer. O warstwę fabularną już się nie martwię jest korporacja, zmodyfikowany agent na jej usługach, targające nim dylematy i zszargany konfliktem rządowym świat, pogrążony w chaosie i rewolucji naukowej - typowo deusowskie klimaty. Widać też na filmie sprawdzone wszczepy - i dobrze. Bądźmy dobrej myśli.
http://www.youtube.com/watch?v=Nro0YT6Xw68&feature=player_embedded
Dwie małe ciekawostki. W jedynce, zauważyliście może brak World Trade Center? Teraz, spójrzmy sobie na czas akcji gry - 2052. Data wydania gry - 2000. Pamiętacie agentkę UNATCO, Anna Navarre? Jedną z głównych bohaterek książki Roberta Ludluma, Protokół Sigmy jest Anna Navarro.
Fanom polecam The Nameless Mod - obszerną kampanię do Deus Ex robioną przez wiele lat, parodiującą problemy forów społecznościowych. Fanie Deus Ex, wyrusz na poszukiwania moderatora, http://www.thenamelessmod.com/real/
14 komentarzy
Rekomendowane komentarze