Skocz do zawartości

wiadro żółci

  • wpisy
    10
  • komentarzy
    19
  • wyświetleń
    13757

wiadro żółci część druga, czyli przegląd chamów drogowych


exkudlaty

189 wyświetleń

Przemierzając ulice stolicy można spotkać wszelkiej maści buractwo, chamstwo, oraz całą rzeszę debili poruszających na dwóch lub czterech kółkach.

Osłów mających gdzieś wszystkich dookoła, baranów, dla których liczy się tylko to aby szybko dojechać na miejsce, a jak to zrobią to kwestia drugorzędna.

Jedni są bardziej, drudzy mniej wpieniający, większość stwarza zagrożenie (również mniejsze lub większe). Wszystkich należałoby tępić, zabierać prawo jazdy i odsyłać na ponowne kursy lub/i badania psychiatryczne.

Kandydatów do odstrzału jest całe mnóstwo.

Kobiety sunące dostojnie w swoich wielkich SUVach lub terenówkach (taki wóz buduje poczucie bezpieczeństwa, bo przecież można nim przejechać po "śpiącym policjancie", wertepie lub SMARCIE i nawet tego nie zauważyć). Często zajmujące dwa pasy ruchu wozy, tarasujące przejazd wszystkim innym, powodują u mnie plugawe wysławianie się. A jeszcze jak damulka wisi na mobilnym telefonie to mamy stuprocentową gwarancję, że rozmowa z psiapsiółką o nowych tipsach "Joli spod czwórki" zajmuje ją bardziej niźli kierowanie, nie mówiąc o tym, że jest bardziej skoncentrowana na gadce-szmatce niż na tym to się dzieje wokół niej.

Jeśli się odpowiednio szybko zorientujemy z kim mamy do czynienia, można dać dyla i się nią nie przejmować.

Ciężko natomiast uciekać przed ogolonymi na łyso, odzianymi w stroje sportowe matołami poruszającymi się autem z czterem kółkami, celownikiem lub biało-niebieską szachownicą na masce. Styl jazdy "mistrzów prostej" woła o pomstę do nieba. Większość skrzyżowań wprawia ich niewielkie mózgi ukierunkowane na [beeep], imprezy, siłkę i solarium w zakłopotanie graniczące z bezradnością. Nie wiem czemu spora grupa tych troglodytów upodobała sobie tępienie rowerzystów. Wiele razy spotkałem się z zajeżdżaniem drogi, stawaniem tak blisko krawężnika, że nawet szosowy rower się nie przeciśnie. Jeden z tych jełopów spowodował wypadek, dociskając osobę mi bliską prawie do muru tunelu w którym mijał ją kiedy jechała na rowerze. Na szczęście skończyło się na kilku otarciach i niegroźnym upadku. Na szczęście, bo jestem pewien, że sukinsyn zrobił to celowo w ramach zemsty za wymijanie go kiedy pleśniał na światłach skupiając na na gwałcącym uszy bicie elektronicznej sieczki.

Moimi kolejnymi ulubieńcami są, niestety, bracia dwukołowi, zarabiający na życie dostarczaniem paczek. Kurierzy rowerowi pojawiają się jak piorun - szybko, gwałtownie i niespodziewanie. Powodują zamieszanie, po czym wsiąkają jak kamfora w ruch miejski. Ich jazda jest agresywna, niebezpieczna i przede wszystkim bezmyślna. Szkoda, bo mogli by propagować rowery. Zamiast powodować podziw, budzą niechęć.

Skuterzyści. Moi prawie ulubieńcy. Skuter można dziś kupić za cenę dobrego roweru. Uprawnień na niego mieć nie trzeba. Śmiga 60 km/h, wszędzie się wciśnie - pojazd idealny. Jednak kierującym tego typu pojazdami młodzieńcom sporo brakuje do ideału. Kodeks drogowy widzieli raz - jak oblali egzamin na kartę rowerową. Skręty w prawo z lewego pasa też nie stanowią bariery nie do przeskoczenia. Nigdy nie wiadomo skąd wyskoczą, gdzie się wcisną, i dlaczego jest ich tak wielu.

Po tych wszystkich kilometrach, które zrobiłem po mieście od kiedy na nowo odkryłem rower doszedłem do wniosku, że największymi chamami i burakami dopuszczonymi do poruszania się własnymi czterema kółkami są... cierpy. W niektórych kręgach zwani też złotówami. Taksówkarze. Chyba większość z nich obejrzała produkcję Luca Bessona pod wiele mówiącym tytułem "TAXI" i jeden raz za dużo. Każdy z nich chciałby być jak główny bohater - gnać 300 km/h po mieście, pod prąd, na czerwonym, byle do przodu. Głębokość na jakiej mają w dupie innych równa jest chyba tylko głębokości Rowu Mariańskiego. Gdyby spadli z wysokości swojego ego na poziom ich wychowania i kultury, pewnie zostałby po nich mokra plama, tudzież buty i nazwisko.

Nie dalej jak wczoraj śmigałem sobie radośnie do pracy, niewielką uliczką w okolicach filtrów. Cała brać samochodowa kierująca się w stronę placu Zawiszy grzecznie czekała aż korek minie, posuwając się ze znikomą prędkości. Ale kretynowi w Mercedesie S-klass, z kogutem oklejonym logiem pewnego dużego hotelu, tak się spieszyło, że ominął cały korek, wbijając się na przeciwległy pas, przekraczając "podwójną ciągłą" i gnając z prędkością przekraczającą wszelkie dopuszczalne normy. Pewnie gdybym nie przytulił swojego drogocennego dupska do krawężnika to jełop za kółkiem zrobiłby ze mnie pasztet i z obleśnym uśmiechem popędził dalej.

Ta wyjątkowa banda ma jeszcze jedną cechę wspólną - lubią wyprzedzać, szczególnie rowerzystów, "na żyletki". To znaczy, że jak mnie mijają to między róg mojej kierownicy a ich lusterko ciężko wcisnąć żyletkę. Do tego dochodzi obowiązkowy w takich przypadkach klakson i mojej odpowiedź "kij ci w oko".

Z tego co obserwuję aby zostać taksiarzem trzeba mieć szczególne predyspozycje. Prawo do wykonywania tego zawodu dostają ludzie doskonale znający topografię miasta, ale czasem wydaje mi się, że jest jeszcze jeden egzamin - 10 pytań jakimi chamem potrafisz być na drodze. Papiery na taksówkę dostaje się po zdobyciu przynajmniej 9 na 10 możliwych punktów z tej dziedziny.

Czemu ludzie są takimi kretynami na drodze? Nie wiem. Zastanawiałem się nad tym i nic nie przyszło mi do głowy. Jeśli ktoś ma jakiś pomysł, niech się nim podzieli. Może znajdzie się remedium ta tą wszechogarniającą drogową głupotę.

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...