Odpowiedzialność.
"Take heed and bear witness to the truths that lie herein [...]".
Diablo I, The Great Conflict.
Przeczytałem dzisiaj tekst o fotografii, który poruszał temat jak bardzo można się posunąć w publikacji drastycznych zdjęć i co właściwie należy fotografować (m.in. była zabawna, w swej absurdalności, fotografia kilkunastu reporterów stojących nad trupem z aparatami w dłoniach). Gdzieś pod koniec, kiedy padło pytanie o granice etyczne, uruchomiły mi się w głowie trybiki. Przecież rolą fotografii jest dokumentacja, uwiecznianie. Biorąc to pod uwagę zauważam pewien dualizm - z jednej strony chce się przedstawiać pewne wydarzenia, a z drugiej media starają się nie publikować zbyt ostrych zdjęć. Jak bardzo owa cenzura "w trosce o dobro czytelnika" może być szkodliwa dla faktów i dla ludzkiej odpowiedzialności? Przecież to od człowieka na dobrą sprawę zależy czy chce coś obejrzeć lub nie. Dawno temu ukułem pewne sformułowanie: "Mogę ci powiedzieć prawdę, ale to ty musisz podjąć decyzję czy jesteś gotów ją usłyszeć". Jeśli osoba sięga - mniej lub bardziej świadomie - po coś takiego to jest to jej wola i jej problem. Ochrona ludzi na siłę jest bezsensowna także z innego powodu; wielokrotnie wspomina się młodym, że życie dorosłe i dojrzałe polega na odpowiedzialności za swoje czyny. Jeśli jednak chronimy ludzi cały czas przed konsekwencjami ich działań, to gdzie w tym wszystkim jest miejsce na odpowiedzialność i dorosłość? W przypadku prasy mamy do czynienia z sytuacją, w której nie publikuje się wstrząsających zdjęć w trosce o dobro odbiorcy. Traktuje się go jak dziecko.
No właśnie. Czy ludzie nie są przypadkiem wielkimi, kłamliwymi dziećmi? Sytuacja zasłyszana z drugiej ręki: Pewna dziewczyna chciała, żeby sprawdzić jej angielskie tłumaczenie. Usłyszała szczerą odpowiedź, że jest do kitu. Jaki był skutek? Otóż dziewczyna stwierdziła, że w takim razie sama sobie poradzi i się obraziła. Jakiś czas potem przepraszała za swoje zachowanie. Czy to nie idealny przykład dziecinnego podejścia do sprawy? Ktoś oczekuje opinii, przedstawia swoje dzieło i po usłyszeniu negatywnej opinii zabiera zabawki do innej piaskownicy... Być może ludzie podświadomie pragną kłamstw, nie chcą znać prawdy i z radością karmią się jej pozorami? Ja nigdy, samemu będąc twórcą, nie obrażałem się na krytykę, jeśli nie polegała tylko na zbluzganiu pracy i jej autora oraz stwierdzeniu, że lepiej niech się tym nie zajmuje. Krytyka nie ma łamać ludzi - nawiasem mówiąc to ja jestem z takiego materiału, że prędzej złamie się osoba pisząca, aniżeli ja - tylko pomagać im w rozwoju. Jeśli ktoś nie jest w stanie jej zdzierżyć to nie powinien prosić o opinię. Także sytuacja z ludźmi, którym nagle zaczęło się powodzić jest interesująca. Jeśli ktoś buduje się na terenie zalewowym i nie ubezpiecza się to czy w przypadku zalania ma jakiekolwiek prawo do pomocy pieniężnej? I po co tak w ogóle są ubezpieczenia, jeśli w razie czego państwo i tak da pieniądze tym, którzy byli na tyle nierozsądni, że osiedlili się na terenach zagrożonych zalaniem? Gdzie tutaj jest odpowiedzialność za swoje czyny?
To prowadzi także do innego problemu - skoro ludzie są kłamliwymi dziećmi, które nie chcą znać okrutnej prawdy, i które trzeba chronić przed odpowiedzialnością i konsekwencjami ich własnej głupoty, to może lepiej okłamywać ich ile wlezie? Powodzi nie ma, dziury budżetowej nie ma, nie ma słabych prac, chorób, śmierci... Dorosłych, odpowiedzialnych ludzi też nie ma. Powstaje jednak pytanie. Czy warto?
22 komentarzy
Rekomendowane komentarze