Udręka. Sfery.Blizny.
Czyli Planescape:Torment.
Na początek pragnę zauważyć, że w internecie można znaleźć anglizację przywracającą oryginalną wersję angielskich dialogów i opisów, co cieszy mnie niezmiernie.Oczywiście, podziwiam gargantuiczną pracę tłumaczy, ale preferuję język Szekspira. Choć niestety dźwięki pozostały polskie...
Przeszłam...No nie wiem? Połowę gry, doszłam do największej piękności Sfer zwanej Ravel Puzzlewell. Czas podsumować podróż,czyż nie?
Sprawa pierwsza:chyba nigdy wcześniej tak nie wsiąkłam w żaden ze światów...i w żadną postać.
Wiadomo, cRPG stanowią piękną ucieczkę od świata, przedstawiają nam wizje miejsc innych od naszego, dają pokierować postacią,zmienić losy jej i świata.
Ten świat...jest tak bardzo inny...Już sam początek jest osobliwy...budzisz się w kostnicy, wśród trupów i wyskakuje na ciebie gadająca czaszka. A potem jest jeszcze dziwniej. Wszystko jest takie...nowe? Począwszy od architektury, przez istoty, które spotykasz, aż po zasady rządzące Sferami. Budynki nie przypominające nic, z czym zetknąłeś się tu, na Ziemi; stworzenia tak różne psychicznie i fizycznie od "normalnych" ludzi i ludzi w ogóle,że bardziej się chyba nie ma, a jednocześnie będące chwilami tak bardzo ludzkie; zasady,które wydają się nam, racjonalnym zupełnie bez sensu. Pełne spektrum doznań, które stają się twoim udziałem (ach...sensorium i wrażenia zastygłe w kamieniach jak w bursztynie) i charakterów, postaw życiowych, z którymi się stykasz. Wszystko to dokładnie opisane, grafika piękna (tak, piękna mimo swej dwuwymiarowości, lokacje są namalowane szczegółowo, nic tylko chłonąć, chłonąć, chłonąć), uczucie obcowania z tą grą przypomina czytanie bardzo dobrej i długiej książki.
Tylko,że tutaj możesz wiele zmienić
..siebie..?
Kim jestem? Kim byłam?..Erm...Byłem?
Dużym plusem jest to,że dostajemy bohatera "pustego", bez wspomnień. Zaczynamy powoli, krok po kroku odzyskiwać swoją przeszłość i działać w teraźniejszości. Widzimy, jak zmienia się nasz charakter...Staram się grać bez używania walkthrough, wybieram odpowiedzi tak, jak ja bym odpowiadała.
Wygląda na to,że jestem chaotyczna dobra. Lub neutralna. Ma to sens...
I,Holender, chyba nigdy tak nie weszłam w żadną postać z gry.Wiele razy przyłapywałam się na zadawaniu sobie pytania:Kim byłam?, a nieKim ON był? Zadawałam sobie to pytanie nawet mimo tego, że Bezimienny to chodzący trup wyglądający tak, jakby co tydzień dla sportu przepływał sobie jeden czy dwa baseny pełne noży.
Kim byłem/am?
DRANIEM.
Kto by pomyślał, że jakakolwiek gra poruszy mnie równie mocno, co Neon Genesis Evangelion?
Kto by pomyślał,że zrobi to taki mały kamyczek z napisem "Longing"?
"You speak... Deionarra... yet you, it is YOU, gray-skinned like a statue, striding from the light - are you that *scarred*?! Your body looks like it has been bathed in knife blades, the wounds, the tattoos, horrible - yet, you see through DEIONARRA'S EYES, and she sees... how can she SEE you in such a way, she puts a CLOAK over your features, she sees you in such *light*, such terrible longing, *light*... for she...how... can she FEEL such...?
(...)
And you want to SCREAM as you feel the lie wash over her like a RADIANCE, but it is a SHADOW of TRUTH, A SERPENT'S KISS, AND HE MEANS YOU HARM AND SHE CAN'T *SEE* YOU WANT TO CALL OUT BUT SHE IS CRYING WITH JOY EVEN AS - EVEN AS -
The emotion washes over you, like you are drowning, DROWNING, and you need to speak, you LONG to speak, but you cannot...and...
You cry with joy... with frustration... with joy... with despair...
...and you scream, scream as you tear your hands from the stone, bloody tears rushing from your eyes, running in streams down your arms, your hands, to coat the stone. Blood! Her blood! And... you can't WARN her... and you can't stop CRYING..."
Pierwszy raz spotkałam się z takim* ładunkiem emocjonalnym przekazanym w jakiejkolwiek grze, tak samo jak pierwszy raz nie mogłam przez cały dzień przestać myśleć o jakimś fragmencie gry. O biednej Deionairrze, wykorzystanej przez niego...mnie?Tylko dlatego,że go kochała, że była mu choć odrobinkę potrzebna.
"One unloved who loves one who does not love. "
No dobrze, przede mną jeszcze długa droga, może na jej końcu dowiem się, co może zmienić naturę człowieka i czy w ogóle coś takiego istnieje...
Mam nadzieję, ze tak.
22 komentarzy
Rekomendowane komentarze