Czekolada najgorszym wrogiem?
To był ciężki poranek.Wstając dosyć wcześnie i jako takim ogarnięciu się, zachciało mi się napić nowo zakupionego Kakao reklamowanego przez Kubusia Puchatka i spółki. Wsypując Kakao do mojego ulubionego niebieskiego kubeczka z tańczącymi żelkami, niechcący wysypałem trochę na podłogę. ''No trudno'' - pomyślałem. Postanowiłem sprzątnąć to trochę później. I TO BYŁ WIELKI BŁĄD
Nie wiedziałem bowiem, że w atmosferze akurat nazbierało się zbyt dużo cząsteczek ''AC0t0MaB7c'', których nadmiar spowodował wytworzenie dziwnego ładunku elektrycznego, który dziwnym przypadkiem wleciał przez otwarte okno w mojej kuchni i uderzył w kupkę wysypanego na podłogę Kakao reklamowanego przez Kubusia Puchatka i spółkę. Gdy wbiegłem do kuchni było już za późno. Rozsypane Kakao pobudzone niezwykłym piorunem, przybrało postać czekoladowego budyniu, który z zawrotną prędkością zwiększał swoje rozmiary. Po 10 sekundach dziwna substancja pochłonęła już połowę objętości kuchni. Przerażony zamknąłem drzwi od pochłoniętego przez czekoladę pomieszczenia i zacząłem gorączkowo obmyślać plan działania.
Cholera, w takim tempie, to pochłonie całe mieszkanie. Muszę się ewakuować
W tym momencie stałem przed trudnym wyborem. Co mam ratować z mieszkania?! Mieszkam w bloku na 4 piętrze więc nie zdążyłbym wynieść zbyt dużo rzeczy. Po szybkiej analizie, stanąłem przed wyborem. Komputer, telewizor, czy dziadek?
Podczas zastanawiania się, przez szpary w drzwiach od kuchni zaczął wylewać się przeklęty budyń. Musiałem podjąć szybką decyzję. Razem z dziadkiem wybiegłem z mieszkania. Ja niosłem komputer a on telewizor.
Gdy wybiegliśmy na świeże powietrze naszym oczom ukazał się przerażający widok. Budyń wylewał się z naszych okien i sunąc powoli po ścianie bloku, dostawał się przez okna do innych mieszkań. Sąsiedzi z krzykiem uciekali z budynku.
''Co mam robić?! Oni wszyscy na pewno pozwą mnie do sądu za te wszelkie zniszczenia. Ale mam przesrane!!''
''Spoko wnusiu'' - powiedział dziadek - ''Mam plan''
Dziadek (były komandos) wyjął z kieszeni butelkę napoju gazowanego ''Jasny Orzeł'' (też nie wiedziałem, że takie coś istnieje), potrząsnął mocno i niczym granatem rzucił w strumień budyniu pochłaniający już drugie piętro naszego bloku. Budyń wchłonął butelkę i wtedy zaczęło się coś dziwnego. Czekoladowa maź zaczęła się trząść i powoli wracała do naszego mieszkania, uwalniając pochłonięte mieszkania sąsiadów. Razem z dziadkiem wróciliśmy do domu. Okazało się, że czekolada całkowicie zniknęła, a na środku kuchni znajdowała się pusta butelka po napoju ''Jasny Orzeł''.
''Co się stało dziadku? Co to za napój?'' - zapytałem. Ten spojrzał na mnie dumnym wzrokiem i odpowiedział:
''Wnusiu, jak Rusków podczas wojny z nóg zwalał, to jakie szanse miała przeciw temu ta głupia czekolada...''
Od dzisiaj zacznę uważniej słuchać opowiadań dziadka....
8 komentarzy
Rekomendowane komentarze