Skocz do zawartości

plusqanie

  • wpisy
    15
  • komentarzy
    59
  • wyświetleń
    14262

żalgrom


plusq

204 wyświetleń

Pomyślałem: podzielę się wiedzą. Lubię grać. Bardzo lubię grać a nawet coraz mniej. Dorosłem? E tam! Lata temu przekroczyłem ćwierćwiecze mego istnienia na tym świecie ale to nie to. Gry stały się inne, nudne lub wręcz puste. Poniekąd ale niezupełnie jednak. Coś umarło we mnie? I tak i nie. Bliższe prawdy jest powiedzenie, że coś właśnie we mnie, moja niestety najmocniejsza strona, rozrosła się tak bardzo, iż uśmierciła wszystko co dawało jej życie. Jak pasożyt który przesadził. Monstrum na bazie abstrakcji, które nie uznało nigdy żadnych granic gdyż o takowych istnieniu pojęcia nie miało.

Ale po kolei. Uprzedzam ? będzie i o grach i o życiu ale także o innych takich pierdołach.

Jak wytłumaczyć komuś kto wie tylko o pecetach i konsolach czym były dawniej gry, pisma o nich i maszyny domowe lub nie, na których szczęściarze mieli okazję w coś ?przyciąć?.

Powiem tak: pierwsze w co miałem okazję w życiu osobiście zagrać to River Raid na atarynce mojej ciotecznej siostry. Do dzisiaj kocham tę grę miłością najpiękniejszą bo opartą na nostalgii. Wszak moje gusta oscylują w innych rejonach, nikt nie odbierze nam pierwszej miłości. A właściwie pierwszych jej wspomnień, w myśl pamiętajmy o tym co piękne. Kiedy to było dokładnie? Chyba na kilka lat przed komunią, choć równie dobrze mogło być to zaledwie kilkanaście miesięcy. Ha! Komunia! - zakrzyknie jeden nieszczęśnik któremu siadł operator i utknął chwilowo na tej stronie, nieopatrznie wszedłszy tu uprzednio. - Komunia a jak komunia to i prezenty bo czymże jest innym właśnie pierwsza komunia (jako ojciec chrzestny młodego jeszcze dziecka, można by rzec: ?czuję różnicę?). No ale dobra ? nie będę rozwijał wątków pobocznych, jak Martin, który owszem wybitne dzieło skończył, ale - boże mi przebacz bezduszność ? wcześniej w kalendarz kopnie nim zdradzi nam ostatnie dźwięki pieśni lodu i ognia. Na marginesie ? kto jeszcze ma za ulubione postacie Arye, Tyriona i Deneris?

Ale o czym to ja? A tak ? komunia ? nie było jeszcze niestety komputera. Pojawił się jakiś rok lub dwa później ? Atari 800XE. Tak, tak dobrze napisałem. Magnetofon był, były dwa psujące się joystiki (wolantami przez ?łozińskich? tego świata zwanymi) i nigdy nie kończąca się historia o tym jak error wyskoczył trzy ?bloki? przed końcem, bodaj z własnej woli lub też za rodzicielki pomocą, która pralkę włączyła w czasie ?wczytywania?. Rzeknę tak: jeśliś nie czekał średnio godziny aż się załaduje, nie posmakujesz prawdziwie przyjemności grania.

I tak zbliżam się do pewnej konkluzji. Dawniej granie, odbywało się przede wszystkim z dala od komputera. W mojej głowie. Ileż to razy czytałem te same artykuły, o grach na amigę i peceta. Ileż to razy marzyłem na jawie jak w nie gram. Patrząc na kilka screenów na krzyż w opisie Centuriona, w mej głowie toczyłem niezliczone walki o kolejne prowincje, myśląc co, gdzie i jak posłać by było efektywnie. Ileż to klawiszologi symulatorów poznałem, nie mając w niektóre nawet okazji zagrać. Atarynka do pary z marzeniami pozwalała ?bawić? się w granie właśnie w tamte wyśnione tytułu. Nigdy więc nie zdążyłem się od grafiki uzależnić choć widzę pewne jej plusy obecnie. Każdy tytuł, mniej lub bardziej historyczno-kultowy dzisiaj status posiadając, wręcz był celebrowany, rozczytywany od deski do deski i, co ciekawsze, w myślach po stokroć ukończony. I niechaj się jakiś sandboxowy skarb trafił! Zali to Frontier li też Battlecruiser 3000 lub każdy inny tytuł, pożywką dla marzeń miesiącami były. Tylko dla marzeń bo na peceta czekać mi bardzo długo przyszło, gdzieś do początków liceum. Jak, kto pamięta były to czasy bodaj najszybszej ewolucji sprzętu, więc znów marzyło się o czymś grając w coś innego ? na ogół obdzierając rzeczywistością, wyobrażenia i oczekiwania narosłe na tych starszych tytułach. Były pośród nich i takie solidne, których nic nie ruszyło. Wszak jeśli wyobraźnia pozwalała być bodaj odrobinę nimi zaspokojona, pozwalała się wtedy dotknąć, pod pozorem rzeczywistości obcować z wyśnionymi formami.

Tu jednak należy się wytłumaczenie. Wszak nie o grach się śniło tak naprawdę. Tylko o rzeczach których doświadczać pozwalały. O rozległych pustkach kosmosu, przetkanych małymi cudami kreacjonizmu. O bitwach wielkich czy to z pozycji wodza wszechrzeczy oglądanych, li też z perspektywy toczącego je żołnierza. O światach cudownych będących najwspanialszym ukoronowaniem tego co człowieka wyróżnia spośród ziemskich gatunków ? abstrakcyjnego myślenia. Albo po lekturze książki, albo po filmie pamiętnym ? chciało się przeżyć na nowo przygody bądź wytworzyć ułudę ich doświadczania. Jakże więc człek mógł przejść wraz z czasem, beznamiętnie wobec tytułów jak: Total War, Mount and Blade Flashpoint (później Arma 1 i 2 a niech historia przebaczy i zapomni tytularnego następcę), X2 i X3, Master of Orion, Homeworld, Morrowind/Oblivion, Close Combat (te pierwsze pięć ?jedynych? strategi ze szczególnym uczuciem do ?A bridge too far?), Combat Mission, Adom (proste że jasne), Warcraft, F-18 Hornet 3.0, Flying Corps, Red Baron, EAW (rozszyfrujcie ? podpowiedź: średnio stary symulator, albo tytuł popie...ups pomyliłem), Sea Dogs, Gothic...

Postawiłem trzy kropki. Mógłbym wiele wypisać, bez chronologii ni kolejności. Było ich tym więcej im dalej sięgam pamięcią. Gwoli ścisłości dodam tylko jeszcze, jedyne mmo, które mnie naprawdę wciągnęło. Eve Online - zgadnijcie dlaczego (tu powinien być uśmieszek zwany smailem ? swoją drogą czy dawniej piszący uzyskiwali jego efekt bardziej wysublimowaną formą czy też może większą otwartością popartą prostolinijnym lecz szczerym nazywaniem emocji?). Ostatnio nawet Eve dla mnie umarło. Kupowanie gier stało się, o zgrozo, ?męskim? (jeśli można tak to ująć) odpowiednikiem kupowania przez kobiety butów. Chodzę wzdłuż półek, widząc ogrom tytułów, wiedząc, że na co dzień tylko ze trzy cztery tytuły mam ochotę ewentualnie uruchomić i od czasu do czasu jakiś ?event? w postaci Wiedźmina, Dragon Age bądź innej mniej lub bardziej chwilowej fascynacji. Właściwie pewnym mogę być ledwie godzinki z Mount and Blade bądź kilku kwadransów Napoleona lub edytora Arma 2 (prawdopodobnie szybki edytor pierwszego Flashpointa odebrał mi najwięcej godzin w moim życiu). Pozostałe gry kupuje przeważnie dla kilku godzin poznania i wędrują grzecznie się kurzyć. Jak sto piąta para butów przeciętnego cougara na Manhattanie.

Mojej wyobraźni w świecie gier nie ma już co specjalnie rozbudzać ni też odżywiać. Książki jeno mi tylko pozostały bo na filmy zawsze trudno liczyć było.

Związki kobietami, choć wypełnione radością, okazują się takoż puste i na jednym skoncentrowane. Może potrzebuję kogoś kto będzie w stanie wypełnić te kuszące, jeszcze nie zapisane karty które zaległy gdzieś we mnie. Może z kimś takim chciało by się stworzyć rodzinę i namiastkę normalności w tym świecie. Na razie mi się wszak nie chce. Na szczęście facet-singiel długo na wartości nie traci.

Człowiek chciałby coś napisać. Jak wszyscy obecnie. Chciałby mieć wrażenie wyjątkowości (jak wszyscy obecnie), znaleźć się we właściwym miejscu życia, wśród odpowiednich ludzi i przy spełniającym oczekiwania fachu (jak wszyscy...). Moc posiadać stwórczą w wybranej dziedzinie.

Niekochana wiedza umiera. Wiedzę trzeba pieścić i rozwijać aby trwała. Mówi to z wykształcenia inżynier który nie kocha nawet pokrewnych rejonów swej wiedzy. Jedyne co kocham, oprócz rodziny oczywista, to moje marzenia i światy które w nich przemierzyłem. Jestem więc tylko marzycielem. I przeminę wraz z fantazjami tak jak ?łzy na deszczu? (cytując Roya Betty'iego z pamiętnej końcówki Blade Runnera). Świat nie polega na tym co nie ma oparcia w rzeczywistości. Nie ma już ucieczki od realności dzięki współczesnemu zamiennikowi wódki jak czasem postrzegam granie. Skończyły się czasy niewinności. Nawet to przysłowiowe lanie wody, smęcenie, uzewnętrznianie się, przynudzanie nie może stanowić remedium. Pod pozorem elokwencji, erudycji i innych trudnych słów na ?e? których znaczenia nie rozumiem, nie można wszak spełnić się poprzez pseudofilozofię. Szczególnie cierpiąc na dysgrafię, dzięki której ten sam wyraz czterokrotnie, na cztery różne sposoby, jest się w stanie na tej samej stronie napisać. Chwalmy przeto Worda ? wróć ? OpenOffice! Dobrze, iż przynajmniej drzewo nie musiało zginąć aby ów jeden przypadkowy odwiedzający mógł to przeczytać. Inna sprawa, że prąd zużyty, coś tam w środowisku zapewne zmasakrował.

A miało być o grach. A te już jakieś inne takie. Chwilowe. No ale w życiu piękne są tylko chwile. Wstawiłem to sobie w motto na fejsbuku takeż psiakrew prawdą być musi.

Dlaczego ostatnio większą przyjemność sprawiało mi słuchanie muzyczki z menu Dwóch Światów niźli nawet granie niekoniecznie tylko w ten tytuł. Nie wiem. Czekam na marzenia płynące z głów twórców. I liczę, że znajdę w świecie miejsce, które będzie moje pod każdym względem. Nie w tym ich ale tym naszym. I będzie tam trochę czasu aby w coś sobie pograć. Po tym jak już oglądnę co niektóre nowości. No i oczywiście po codziennej dawce lektury.

Nie wiem czy coś jeszcze kiedyś napiszę dla ciebie samotny wędrowcze któryś tu trafił przez pomyłkę. Przeto płakać nie będziesz ? nieprawdaż? Tu smail taki zaczupisty winnym strzelić a obok rączkę co macha.

2 komentarze


Rekomendowane komentarze

Proszę, dodaj akapity - przy każdych 4 sensowniejszych linijkach naciskaj podwójny enter. Ty zresztą już porobiłeś akapity, teraz tylko je poszerz. Będzie czytelniej. Cóż.. czuje, że niedługo będziemy mieli nowy blog w polecanych..

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...