Skocz do zawartości
  • wpisy
    105
  • komentarzy
    105
  • wyświetleń
    20539

Wszystkie drogi prowadzą do Cytadeli


Przemyslav

595 wyświetleń

ME2  

1 użytkownik zagłosował

  1. 1. Z kim najchętniej wychodziłeś/aś na misje w Mass Effect 2?

    • Garrus
      0
    • Grunt
      1
    • Jack
      0
    • Jacob
      0
    • Kasumi
      0
    • Legion
      0
    • Miranda
      0
    • Mordin
      0
    • Samara/Morinth
      0
    • Tali
      0
    • Thane
      0
    • Zaeed
      0

Czyli o tym, jak razem z kumplami rozbijaliśmy się po galaktyce. Witajcie w Mass Effect 3.

Przed przeczytaniem zapoznaj się z Mass Effect 1 i 2 bądź skonsultuj się lekarzem lub farmaceutą, gdyż (prawie) każdy paragraf tu wystosowany zagraża spoilerami i nie rymuje się.

W „jedynce” zgładziłem Żniwiarza Suwerena w bitwie o Cytadelę. W „dwójce” rozwaliłem bazę Zbieraczy i ocaliłem załogę Normandii w ramach Misji Samobójczej. W „trójce” zajmiemy się Żniwiarzami, o nadejściu których Shepard trąbił już parę lat.

W ramach wojny będziemy wyświadczać przysługi i prosić o nie, zawierać sojusze albo wręcz przeciwnie, ale przede wszystkim ponownie polatamy sobie po galaktyce, służąc pomocą tam, gdzie jest potrzebna.

Jednak EA nie zamierzało mi tego zadania ułatwiać, uparcie nie pozwalając mi na odpalenie gry. Drogie EA, dziękuję za troskę o mój czas, który mogłem spożytkować inaczej, ale w tym wypadku po prostu napsuliście mi krwi. Pozdrawiam!

Pomogło wyczyszczenie zawartości katalogu %PROGRAMDATA%\Electronic Arts\EA Services\License. Z tego co wyczytałem na forach, to Origin jakoś kłócił się ze Steamem i uporczywie nie chciał ME3 odpalić. Na wszelki wypadek można też wyłączyć funkcję „Origin w grze”, wtedy gra nie będzie się minimalizować ilekroć zdobędziecie trofeum.

Ale jeszcze zanim powróciłem do Sheparda, przeglądnąłem sobie opcje. Przy poziomie trudności zatrzymałem się na dłuższą chwilę. Nie tylko można było tam ustawić to, jak ciężka będzie walka, ale też dało się pomajstrować przy… Systemie dialogów.

Okazuje się, że ME3 oferuje opcję grania bez wybierania linii dialogów. Gra wtedy wybiera nasze kwestie za nas.

Kiedy już przeszła mi reakcja pod tytułem CO KURKA, przyszła jako taka akceptacja. Kto chce przejść najlepszą część najlepszej space opery w grach wideo i nie czuć na sobie ciężaru trudnych decyzji, ma prosty na to sposób. Nawet bez wybierania kwestii doświadczy jednej z lepszych historii w grach.

Z drugiej strony… Cóż, JA nie wyobrażam sobie grać w ten sposób, byłaby to rozgrywka dosyć bezpłciowa, a powietrze wokół szybko wypełniłoby się cholerami. Ale pewnie znajdą się osoby, które ten tryb chociaż wypróbowały. A może nawet przeszły tak całą grę? (Podzielcie się wrażeniami, jestem ciekaw!)

Trivia time: jeśli wybierzecie sobie zbyt niski poziom trudności walki, gra skomentuje, że „nie jest to optymalne doświadczenie Mass Effect 3”. Ale jeżeli zdecydujecie się grać bez wybierania dialogów, gra nie opatrzy tego żadnym komentarzem. Zapewne po prostu brak jej słów, ale mogę się mylić.

 

Kampanię w Mass Effect 3 zaczynamy na starej dobrej Ziemi. Komandor Shepard na dobre zerwał więzy z Cerberusem i gotów jest walczyć ponownie po stronie Przymierza, ale z więzów biurokracji, podejrzeń i papierkowej roboty wyrywa go dopiero (niespodzianka) inwazja Żniwiarzy na Błękitną Planetę.

Zanim zdążysz powiedzieć a nie mówiłem?, otrzymujesz do rąk pistolet i wraz z admirałem Andersonem ruszasz do walki. Sytuacja okazuje się jednak na tyle beznadziejna, że musisz salwować się ucieczką taktycznym odwrotem. Masz przed sobą cel – złączyć pozostałe rasy w walce przeciwko wspólnemu wrogowi. A że opuszczasz Ziemię w potrzebie? Niestety, musisz to przeboleć.

Jakby wojna ze Żniwiarzami nie wystarczyła, to gdzieś tam na boku Człowiek Iluzja snuje swoje własne plany, najczęściej stojące w opozycji do twoich. Myślałby kto, że zjednoczenie całej galaktyki w tak dramatycznej sytuacji będzie łatwe…

Walka w Mass Effekcie 3 jest zdecydowanie bardziej rozbudowana niż w poprzedniczce. Nie tylko broń daje teraz większego kopa (grałem żołnierzem), ale rozgrywka momentami przypomina strzelankową część Uncharted.

Słowem – jest dynamiczniej niż w poprzednich częściach. Przeciwnicy zrobili się inteligentniejsi. Będą aktywnie unikać ostrzału, nie wychylać się, jeśli akurat celujemy w ich stronę (wybryki natury, czytają w myślach), a także flankować, kiedy nadarzy się okazja.

Oponenci są też bardziej zróżnicowani. Cerberus poza zwykłymi szturmowcami dysponuje też tarczownikami, snajperami, a nawet ninjopodobnymi zabójcami z kamuflażem optycznym. Najgorsi są jednak technicy polowi, gdyż ci rozstawiają działka. A te dają popalić, bo przeciwnicy nieustannie próbują odkleić nasz tyłek od osłon.

Ze Żniwiarzami wygląda to podobnie, ale ci mają do dyspozycji Brutali (ang. Brute, nie wiem jak to przetłumaczono), którzy są wielcy i wredni. Wręcz wymuszają na nas przemieszczanie się na polu bitwy, co w towarzystwie innych wrogich mutantów może być kłopotliwe.

Słowem – przeciwnicy w Mass Effect 3 są upierdliwi jak nigdy dotąd.

Protip: jeśli gracie żołnierzem, inwestujcie XP w amunicję zapalającą. Może jest tak tylko na normalu, ale ulepszona w pełni, sieje spustoszenie wśród sił wroga.

 

Ale Mass Effect nie tylko walką stoi. Na strzelaniu spędzimy mniej więcej (choć raczej mniej) czasu niż na rozmawianiu. A jest z kim i o czym.

Przede wszystkim warto gawędzić z załogą Normandii. Nie dlatego, że odblokowują się wtedy dodatkowe umiejętności. Dlatego, że dialogi te są mięsiste i najzwyczajniej w świecie ciekawe, a czasem zabawne.

Spoiler

No bo jak tu się nie śmiać, gdy Garrus i Joker przerzucają się sucharami? Albo gdy EDI pyta Sheparda, dlaczego (podkochujący się w niej) Joker dziwnie się przy niej zachowuje? Albo gdy nakryjemy Garrusa i Tali na (prawie) pocałunku?

Poza tym Garrus nadal rządzi. Ratujemy ostatniego żyjącego Protheanina – Javika. Podchodzę do Garrusa na statku. Pierwsze wrażenia? Jak sądzisz, co jedzą Protheanie? – pyta. Nadajemy na tych samych falach!

Miłym akcentem jest to, że dostajemy informację, gdy znajomy będzie miał coś ważniejszego do powiedzenia – mamy wtedy pewność, że nie ominą nas co ciekawsze sceny. Nadal jednak dobrym nawykiem jest pytanie załogi o wrażenia po każdej misji.

A jak się rozmawia? W zasadzie tak samo jak w poprzedniczkach. Ponownie mamy do dyspozycji „miłą”, „niemiłą” i „neutralną” opcję, z tym że często brakuje tej ostatniej. A w późniejszych etapach gry powracają opcje niebieska i czerwona, których wybranie rozwiązuje konflikt od razu, choć sposób będzie się różnił.

Po raz trzeci mam mieszane uczucia co do tego systemu dialogów, bo dziesiątki wyborów w trakcie gry sprowadzają się w zasadzie do jednego, podjętego zapewne na samym początku – chcę być zły czy dobry?

Poza tym niemal nigdy nie będziemy musieli tutaj nikogo przegadać/przekonać, tak jak ma to miejsce choćby w Deus Ex: Human Revolution. Tutaj nawet jak nie ogarnia się zbytnio sytuacji, można na ślepo dać opcję niebieską, a wszystkie nasze problemy magicznie odejdą w niepamięć.

Jeśli już kogokolwiek tutaj przekonujemy, to podając mu pomocną dłoń, co najczęściej sprowadza się do wykonania dodatkowej misji.

 

A jest co wykonywać! Ja napisy końcowe obejrzałem po jakichś trzydziestu czterech godzinach minus jedną, w trakcie której użerałem się z grą przed jej pierwszym odpaleniem.

Nie miałem przy tym wrażenia, że cokolwiek było rozwleczone lub przycięte. Trzydzieści godzin to w sam raz, aby pokonać rasę złowrogich androidowych krewetek.

O Mass Effect 3 jeszcze napiszę, ale ten wpis zakończę tutaj, żeby nikt mi tu nie usnął. W ramach wstępu do następnej części – poniżej najważniejsze wybory podjęte przeze mnie na przestrzeni całej trylogii.

Spoiler

·        Kaidan poświęcił się na Virmire;

·        Suweren pokonany kosztem życia starej Rady Przymierza;

·        W Misji Samobójczej zginął „tylko” Grunt – boleśnie przekonałem się, że dobry żołnierz nie musi być dobrym przywódcą…;

·        Dane o Żniwiarzach przekazane Człowiekowi Iluzji – moja kulpa, co mną wtedy kierowało? nie wiem;

·        Genofagium wyleczone, Wrex przywódcą Krogan;

·        Sojusz między Turianami a Kroganami zawiązany;

·        Mordin nie żyje;

·        Sojusz między Quarianami a Gethami zawiązany przy poświęceniu Legiona;

·        Zakończenie „czerwone” – zniszczenie Żniwiarzy i wszystkich organizmów syntetycznych. Jakoś nie mogłem uwierzyć Katalizatorowi w kontrolę i syntezę, postanowiłem wywalić najeźdźców w kosmos… Choć gdy obejrzałem pozostałe zakończenia, chyba najlepszym wyjściem byłaby synteza, ale to tylko moje zdanie. Na pewno pożałowałem zagłady Gethów (choć nie była pokazana wprost) oraz śmierci EDI, której w ogóle nie wziąłem pod uwagę. Gdybym to zrobił, pewnie wybrałbym co innego…

 

 

W następnym odcinku między innymi: status wojny, minigierka z mapą oraz wyrzuty sumienia

 

Edytowano przez Przemyslav

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.


×
×
  • Utwórz nowe...