Skocz do zawartości
  • wpisy
    105
  • komentarzy
    105
  • wyświetleń
    20506

Podstawiony Terminator


Przemyslav

782 wyświetleń

Dzisiaj o grze, którą chciałem przejść w zasadzie od chwili jej premiery, ale przez moją nabytą chciwość czekałem (mniej lub bardziej świadomie) na odpowiedni moment zakupu. Ten moment jest teraz, a mowa tu o Titanfall 2.

Przed kupnem pograłem trochę w demo na Originie, które samo w sobie było spoko. Nie była spoko zagrywka EA, które wprowadziło blokadę regionalną. Co to oznacza w praktyce? Szeroki wybór obu języków. Polskiego i rosyjskiego.

Tak. Na Originie nie pogracie w Titanfalla 2 po angielsku, ponieważ EA wymusiło tam pełną polską wersję z dubbingiem. Wybrańcom podobno udało się ściągnąć pliki z językiem angielskim i podmienić je w folderze gry, ale w trakcie operacji okazało się, że nie jestem jednym z nich. Pewnie VPN by tu pomógł, ale jest prostsze rozwiązanie, o czym za chwilę.

Może nawet pogodziłbym się z tym, ale jak usłyszałem po raz drugi (wypowiedziane z pasją) „skurkowaniec”, to obudził się we mnie wewnętrzny Ferdynand. Tak być nie bedzie!

Drogie EA (expensive EA), mam dosyć waszego uszczęśliwiania mnie na siłę. Pozdrawiam!

Na szczęście rozwiązanie jest dosyć proste – grać na Steam. I to, moim zdaniem, jedyny słuszny sposób na przejście gry. Po co sobie psuć wrażenia jakimiś skurkowańcami?

Minuta ciszy dla wszystkich Polaków, którzy grali w Titanfalla 2, zanim pojawił się on na Steamie.

 

1.jpg.4430299306d28158c39970e75f880280.jpg

(źródło)

Może początki były trudne, ale gdy już wskoczyłem w strój Pilota…

Ludzie z Respawn Entertainment zrobili tak zróżnicowaną i mądrze zrealizowaną kampanię, że mogą ją śmiało pokazać największym twórcom FPS-ów, mówiąc: patrzcie i uczcie się!

 

Nasz bohater jest zwinny jak jaszczurka i ostry jak przecinak. Poza rozbudowanym arsenałem ruchów (wślizg, podwójny skok, bieg po ścianie) dysponuje również różnorodnym arsenałem pukawek, który stale rozszerza się w trakcie grania.

Geniusz Titanfalla 2 tkwi jednak w innej postaci. BT-7274, bo o nim mowa, to nasz towarzysz broni, siedmiometrowy Tytan, a przy okazji dobry kumpel. W zasadzie to cała ta gra mogłaby się nazywać BT-7274 i byłaby to bardziej adekwatna nazwa.

Po prostu wszystkie warte zapamiętania kwestie wychodzą od BT (czyta się Biti, tak jak Artu-Ditu oraz Si-Fripijo). Bezlitośnie kradnie on każdą scenę i nie da się go nie lubić. Parę razy w ciągu kampanii uratuje nam tyłek, raz czy dwa my pomożemy jemu.

Najbliższym porównaniem będzie chyba T-800 z Terminatora 2, choć BT nie musi się uczyć rozmawiania po ludzku. W zasadzie to jest on bardziej ludzki niż wielu ludzi. Ma nawet poczucie humoru!

BT jest najjaśniejszą gwiazdą scenariusza, który genialnie podsumował Mistrz Papkin w recenzji z CDA 13/2016:

Cytat

Co się tyczy historii – nie jest to nieumiejętnie napisany dobry scenariusz, ale umiejętnie napisany scenariusz zły.

 

Tym samym nie będę się pastwił nad fabułą – spuśćmy na nią zasłonę miłosierdzia. Bądźmy szczerzy – i tak nie zagrasz dla niej, prawda?

PRAWDA?!

Jako zwykły strzelec z jetpackiem walka jest dobra. Jest płynnie, dynamicznie, a strzał z każdej broni kopie. Nie jest to jednak (i chyba nie miał być) poziom nowego Dooma, z którego świadomie wycięto wszystkie elementy spowalniające rozgrywkę, jak kucanie, celowanie przez przyrządy, a nawet przeładowywanie. Zdecydowanie jednak ciekawsza jest walka z innymi Tytanami za sterami BT.

Do dyspozycji mamy kilka (siedem? osiem?) klas Tytanów, które zdobywamy w trakcie kampanii. Tymi samymi dysponują wrogowie. Każda z nich składa się z broni podstawowej i alternatywnego trybu strzału, dwóch mocy oraz ulta, który ładuje się wraz z oddanymi celnymi strzałami.

Muszę przy tym pochwalić AI wrogich Tytanów. Przeciwnicy nie lecą do nas na pełnej kurtyzanie, ale będą flankować, kryć się za osłonami oraz w pełni korzystać z dobrodziejstw swoich maszyn – czytaj: mocy oraz ultów. Aby wygrać, musimy robić to samo, ale szybciej i mądrzej.

Co robimy, gdy nie walczymy Tytanem? Titanfall 2 to miks parkuru oraz walki, z przewagą walki. Nie znaczy to jednak, że nie trafią się spokojniejsze chwile, w których możemy, na przykład, popodziwiać grafikę.

A jest co podziwiać, chyba że popatrzycie na twarze, bo to istna potwarz. Na szczęście w kampanii nie ma ich za wiele. Zamiast tego nasyćcie oczy przepięknymi, futurystyczno-tropikalnymi plenerami. Ja kilka z nich zapamiętam na pewno, ale nie jest to tylko zasługa grafiki.

Magicy z Respawnu reprezentują najlepszą szkołę level designu. Niemal wszędzie przeciwników da się oskrzydlić, najlepiej biegnąc po ścianie. To, czy ci się to opłaci, to inna sprawa. Grając na trudnym często wychylałem się zza osłon. Czy taki był zamysł? Nie wiem, ale instynktownie grałem trochę bezpieczniej i 1) nie przeszkadzało mi to 2) było to skuteczne.

Sam pomysł na lokacje zasługuje na uznanie. W jakiej innej grze przechodziliście przez fabrykę produkującą prefaby całych domów? Albo przeskakiwaliście między statkami powietrznej floty? Wrażenia są nieziemskie.

 

2.jpg.a2b02261fb0bef93eed986dfeb209404.jpg

 

(źródło)

Ale to jeszcze nie wszystko, bo twórcy postanowili jeszcze bardziej urozmaicić rozgrywkę. Co powiecie na „zegarek” umożliwiający przeskoki w czasie? Dzięki niemu możemy (zgadliście) przenosić się w czasie między dwoma rzeczywistościami – w pełni funkcjonującej placówki (w przeszłości) oraz jej ruin (teraz).

Dzięki temu możemy, uciekając wykonując taktyczny odwrót przed wrogimi żołnierzami, przenieść się do teraźniejszości, okrążyć ich, znowu przenieść się w przeszłość i wpakować im serię w plecy. Tyle że rzadko kiedy będzie to takie proste – w obu czasach czyhają na nas różne niebezpieczeństwa, więc często będziemy „skakać” z deszczu pod rynnę.

A to tylko jeden poziom! I jedyny, w którym podróżujemy w czasie. A ponad  połowa wszystkich misji ma jakiś unikatowy gadżet, który będzie użyteczny zarówno podczas parkuru, jak i walki. Możemy pobawić się nowym ficzerem, ale twórcy zabiorą go nam i dadzą nowy, ciekawszy, zanim poprzedni zdąży się nam znudzić. Genialne!

Staram się nie myśleć, co by było, gdyby EA tak nie spaprało premiery Titanfalla 2, wciskając go pomiędzy Battlefielda 1 a CoD-a Infinite Warfare. Dość powiedzieć, że prawdopodobnie przez to nieprędko ujrzymy Titanfalla 3.

Nie będzie ani grama przesady w stwierdzeniu, że Titanfall 2 ma jedną z najlepszych kampanii singleplayerowych w historii FPS-ów – dynamiczną, zaskakującą designem, a przede wszystkim pompującą adrenalinę.

I choć to zabawa na jakieś pięć godzin, to, cholera, warto. Zwłaszcza teraz (22.02.2021), gdy EA Play kosztuje 3 złote. A jeśli chcecie wyjąć Titanfalla 2 na stałe, jest jeszcze promocja na Steamie, w której kosztuje on niecałe cztery dyszki. (Przynajmniej mam nadzieję, że w chwili publikacji wpisu ta oferta jest aktualna).

Tak czy inaczej opłaca się, ale przede wszystkim – warto.

Edytowano przez Przemyslav

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.


×
×
  • Utwórz nowe...