Skocz do zawartości

Polubiłem cyberpunk, czyli Deus Ex Rozłam Ludzkości


fanthomas212

483 wyświetleń

Wow, cóż to była za gra. Teoretycznie jej oceny zapewne zaniżane są głównie przez zbyt małą ilość nowości względem wcześniejszej części, ale ja akurat nie miałem okazji zetknąć się ani z trójeczką, ani z chwaloną jedynką, dlatego pierwsze spotkanie z serią było bardzo przyjemne.  Co prawda klimaty cyberpunkowe nigdy nie były moimi ulubionymi, bo nie przepadam za hard s.f. Od Neuromancera odbiłem się dość mocno, bo czułem się jakbym czytał instrukcję obsługi bardzo skomplikowanego urządzenia, do tego dialogi były w moim odczuciu strasznie sztywne. Na szczęście gry i filmy mają tę przewagę, że zazwyczaj akcja toczy się szybciej i łatwiej jest połapać się kto z kim i dlaczego, gdy widzi się twarze, a nie tylko dziwnie brzmiące imiona i nazwiska. Trzeba też przyznać, że Deus Ex nie ma przesadnie skomplikowanej historii. Ot, świat niedalekiej przyszłości, w której ulepszenie ludzie nie są traktowani jak bóstwa, a dotkliwie prześladowani. Całości towarzyszą opresyjne klimaty państwa policyjnego, które mimowolnie skojarzyły mi się z drugim Half-Lifem. W tle oczywiście pojawiają się wielkie koncerny, intrygi, terroryści, dziwne sekty, gangsterzy, negatywne skutki nadmiaru technologii i kwestie etyczne dotyczące ulepszania ludzkiego ciała. Tak więc raczej standard jeśli chodzi o cyberpunk.

Mechanika gry składa się głównie ze skradania i hakowania. Co ciekawe jednak szybko się to nie nudzi, choć gra wcale nie jest jakoś przesadnie krótka. Obok wątku głównego pojawia się sporo pobocznych. Skradanki ostatnio bardziej przemawiają do mnie od strzelanek, pewnie z uwagi na fakt, iż na padzie strzelanie jest „lekko” uciążliwe. I jakoś szybciej się nudzi. Bach, bach, bach. Lokacja wyczyszczona z wrogów, można przejść do kolejnej i robić dokładnie to samo. W grach nastawionych na działanie po cichu zawsze jest więcej napięcia, uważnej obserwacji lokacji i przeciwników oraz rozmyślania jak dostać się w dane miejsce, a przy okazji nie zostać zauważonym. Oczywiście najlepiej, gdy w razie potrzeby można też sięgnąć po ostrzejsze argumenty, a Deus Ex podobnie jak Hitman daje możliwość strzelania do wrogów bez konieczności oglądania ekranu z napisem: Game over, bo zaatakowałeś bezbronnych przeciwników z karabinami maszynowymi. Oczywiście takie podejście sprawia, że gra robi się piekielnie trudna, bo wrogowie mnożą się jak mrówki i jest mało satysfakcjonująca. Jak się strzela sprawdziłem w zasadzie dopiero po pokonaniu ostatniego bossa, kiedy stwierdziłem, że chyba już pora na małą masakrę w stylu Rambo. Nie spodobało mi się.

Jak to w skradankach bywa często musimy dostać się w miejsca najeżone kamerami, dronami, alarmami, wieżyczkami strzelniczymi i wypełnione ciężko opancerzonymi wrogami wyposażonymi w karabiny i inne cuda techniki.  Od razu wiadomo, że gra nie przejdzie się sama. Jedno osiągnięcie wymaga przejścia całej gry bez uruchamiania żadnego alarmu. Prawdopodobnie wpadłoby mi gdyby było na odwrót i należałoby uruchomić każdy możliwy alarm, bo moje zdolności składankowe zazwyczaj kończą się zwaleniem sobie na głowę wszystkich możliwych przeciwników z całej lokacji, a potem desperackimi próbami ucieczki i zgubienia pościgu. Oczywiście w tym wszystkim pomagają wszczepy, czyli elementy które w tej hybrydzie erpega i gry akcji w klimatach cyberpunku po prostu musiały zagrać pierwsze skrzypce. Mamy więc na przykład asasyński „wzrok orła”, czyli podświetlanie znajdujących się w pobliżu przeciwników i interaktywnych przedmiotów, co tutaj akurat jest jakoś uzasadnione. Za zdobywane punkty doświadczenia można wykupić sobie także szybsze hakowanie, zdalne wyłączanie wieżyczek i kamer, superskok, spowolnienie czasu, a także sporo dodatkowych pomocy przy likwidowaniu wrogów, gdy zrobi się gorąco.

Jeśli chodzi o włamywanie się do różnych miejsc, robimy to bez przerwy. Większość drzwi jest zamknięta i można je otworzyć tylko poprzez hakowanie, czyli minigierkę o zróżnicowanym stopniu trudności lub wpisanie odpowiedniego kodu. Oczywiście kody nie leżą na widoku, więc… Do tego każdy laptop, w którym znajdziemy ciekawe maile też jest podobnie zabezpieczony, co sprawia, że trzeba hakowanie po prostu polubić. Mi się akurat to spodobało.

Po zakończeniu gry można poświęcić kilka minut na tryb Breach, czyli chodzenie po lokacjach przypominających te z Superhota i… hakowanie. No dobra, nie do końca, ale na dłuższą metę nudne i to taka raczej atrakcja dla kogoś kto czeka na Deus Exa 5, a akurat ograł już wszystko, co z cyberpunkiem związane, łącznie z produkcją Redów i ciągle mu mało. Rozłam Ludzkości to solidna pozycja, która wciąga nie fabułą, a rozgrywką.

Ocena: 8,5/10

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...