Skocz do zawartości
  • wpisy
    105
  • komentarzy
    105
  • wyświetleń
    20549

GoT [4/5] - wichry przyszłej zimy


Przemyslav

490 wyświetleń

Wiem, że już w zasadzie święta. Trzeba zaciukać lampki, rozplątać karpia, upiec choinkę i ubrać sernik. Dlatego wpis to będzie mój ostatni w tym roku, z Bardzo Ważną Wiadomością na końcu.

Poniżej ciąg dalszy różnic między książkową a serialową Pieśnią Lodu i Ognia.

Wróćmy do Aryi. Przede wszystkim w książkach nie rozmawiała ani razu z lordem Tywinem – w Starciu królów była ona podczaszym Roose’a Boltona. Choć pomysł, by zamiast tego usługiwała Tywinowi, uważam za genialny, tak samo jego wykonanie obraża inteligencję lorda. Nie wierzę, żeby najpotężniejszy, najbardziej wpływowy człowiek w Westeros, który samodzielnie odnowił ród Lannister, a który naprawdę jest królem (choć bez korony) nie skapnął się, że jego podczaszy skrywa coś więcej, niż tylko szlacheckie pochodzenie.

Ponadto nie zauważyłem, żeby serialowa Arya kiedykolwiek przygryzła wargę, co robi nagminnie w książkach. Ale to już podpada pod czepialstwo.

Za to po rozpoczęciu służby w Domu Czerni i Bieli Arya (czy raczej nikt) spotkała się z innym znajomym – Samwellem Tarlym, notabene ratując go przed jakimiś oprychami. Oczywiście, jak to w Pieśni, Arya nie wyjawia mu swojej tożsamości, przez co oboje nie wiedzą, że mają wspólnego znajomego – Jona.

Co Sam robił w Braavos? Znajdował się w drodze do Starego Miasta, żeby szkolić się na maestra. Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, dlaczego podróżował akurat przez Braavos – miasto to znajduje się w Essos, na drugim brzegu Wąskiego Morza, a Stare Miasto leży bardziej na południowo-zachodnim brzegu Westeros.

 

 

Ciekawsze są jednak okoliczności, w jakich Sam został wysłany do Starego Miasta. W serialu poprosił Jona o pozwolenie na podróż. W książce było zgoła odwrotnie – to Jon rozkazał Samowi wziąć Gilly, dziecko i maestra Aemona i wyjechać do Starego Miasta, czemu Sam ostro się sprzeciwiał. W ogóle Jon był nieco bardziej stanowczy i bezwzględny jako lord dowódca Nocnej Straży, ale wysłał Sama, Gilly i dziecko z bardzo konkretnego powodu.

Serial pomija to, że Król za Murem miał syna. Kiedy Stannis przybył Nocnej Straży z odsieczą, szybko dowiedział się o tym. Zarówno on, jak i Melisandre mieli w nosie wytłumaczenia Jona, że jakiekolwiek tytuły królewskie nic nie znaczą dla Wolnego Ludu. Maester Aemon przewidywał (słusznie), że czerwona kapłanka będzie chciała złożyć syna Mance’a w ofierze, bo to przecież królewska krew.

Wtedy Jon postanowił wysłać Sama, maestra Aemona, Gilly oraz dziecko do Starego Miasta. Z tym że dziecko nie było Gilly, lecz Mance’a i Dalli, jego żony (której w serialu brak). Można sobie wyobrazić, że Gilly nie była tym faktem zachwycona. Sam nie domyślił się niczego – prawdę powiedział mu maester Aemon przed śmiercią.

Ubolewam nad jednym szczegółem dotyczącym Jona – w serialu zgładził on Qhorina Halfhanda samemu, bez niczyjej pomocy. W książkach Jon zginąłby w walce, gdyby nie interwencja Ducha, jego wilkora.

Swoją drogą, nie tylko Bran jest wargiem. Jon, Robb, Rickon i Arya również wchodzili w umysły swoich wilkorów, tyle że we śnie. Co do Sansy nie jestem pewien, gdyż jej wilkor zginął dosyć wcześnie. Wracając na Mur…

 

 

Sam Mance Rayder nie zginął na stosie, choć wszyscy myślą, że tak było. Melisandre rzuciła na niego zaklęcie maskujące, a zamiast niego spłonął Pan Kości. Po odejściu Stannisa z Muru Jon i Melisandre wysłali Mance’a razem z drobnym oddziałem, aby wydostał Aryę Stark z Winterfell. Oczywiście nikt na Murze nie wie, że jej tam nie ma.

Mance skontaktował się z Theonem i nawiązał z nim współpracę. Razem pomogli uciec Jeyne Poole (fałszywej Aryi) z Winterfell. Niestety z listu od Ramsaya dowiadujemy się, że ten wziął Mance’a za zakładnika.

Tylko czy ten list faktycznie pochodził od Ramsaya? Napisane w nim było, że ten rozgromił armię Stannisa, podczas gdy z jednego udostępnionego rozdziału Wichrów zimy wiemy, że Stannis żyje (jako jedyny żyjący król po Wojnie Pięciu Króli) i schwytał Theona i Yarę Greyjoyów. Tylko czy jest to scena sprzed czy po bitwie o Winterfell?

A tak na marginesie, w serialu mamy Yarę Greyjoy, a w książkach Ashę Greyjoy. Zapewne, by uniknąć podobieństw z Oshą z Wolnego Ludu. Tylko, zaraza, moim zdaniem Asha Greyjoy brzmi lepiej.

Skoro wspominamy o Rickonie, to musimy wspomnieć też o… Davosie, który nie udał się ze Stannisem do Czarnego Zamku, lecz do Wschodniej Strażnicy. Stamtąd wyruszył do Białego Portu pertraktować z lordem Wymanem Manderlym, by ten przyłączył się do Stannisa. Po drobnych perturbacjach (z fałszowaniem śmierci Davosa włącznie) udało im się dojść do jakiegoś porozumienia – Manderly będzie walczył za Stannisa pod jednym warunkiem. Davos musi odszukać Rickona Starka, który rzekomo przebywa na wyspie Skagos.

 

Swoją drogą w książkach Davos miał troszkę bardziej rozbudowaną rodzinę. Wiemy, że miał żonę i siedmiu synów (w serialu widzimy tylko jednego). Bitwa nad Czarnym Nurtem była bardziej tragiczna dla książkowego Davosa, gdyż zginęło w niej aż czterech jego synów z pięciu, którzy służyli Stannisowi. Założę się, że jeśli Davos i Tyrion kiedykolwiek się spotkają w książkach, ten pierwszy nie będzie wobec tego drugiego tak dobroduszny, jak w serialu.

To teraz przenosimy się do ciepłych krajów.

 

 

Co ciekawe, wątek Daenerys jest chyba najwierniej odwzorowany, choć oczywiście parę różnic jest. Na przykład Ser Barristan Selmy nadal żyje i będzie walczył o Meeren pod nieobecność Daenerys w nadchodzącej bitwie. Póki co miasto jest tylko oblężone, choć i to się pokomplikowało – armie po obu stronach spustoszyła zaraza, a ta, jak wielokrotnie wspomina się w książkach, może być bardziej śmiercionośna niż miecze i kusze.

Z kolei Jorah Mormont nie zaraził się szarą łuszczycą, tylko niewspomniany w serialu Jon Connington.

Jeden szczegół chciałem zobaczyć w serialu. Po złożeniu ciała lorda Tywina w Sepcie Baelora można było zaobserwować dość makabryczny detal, mianowicie mięśnie twarzy trupa po śmierci ściągają się, czy coś w tym stylu. Przez to Tywin leżał z coraz większym uśmiechem na twarzy. Naprawdę chciałem zobaczyć, jak upiorny wyszczerz Tywina kontrastuje z całą powagą towarzyszącą jego śmierci. Swoją drogą, pewnie nawet za życia nigdy się tak nie uśmiechał.

Ostatnia uwaga. W książkach zawarto dosyć szczegółowe opisy samego siedzenia na Żelaznym Tronie. Nieraz zdarzyło się, że władca… Zaciął się od jednego z mieczy, z których tron został stopiony, co było całkiem niezłą metaforą rządzenia Siedmioma Królestwami. Najwięcej skaleczeń zaliczyli chyba Joffrey i Aerys II Szalony. Szkoda, że żadnej z tych scen nie ma w serialu.

Nie wiem jak Wy, ale znając wszystkie te różnice między książką a serialem, nie mogę doczekać się Wichrów zimy. Mam nadzieję, że kiedyś się jednak doczekam, choć autor generalnie nie spieszy się z pisaniem. Nie dziwię się. Gdybym ja miał pisać coś takiego, musiałbym regularnie odświeżać sobie całość – akcja Pieśni Lodu i Ognia rozgrywa się na skalę międzykontynentalną.

 

 

Ale to jeszcze nie wszystko! Mówiłem przecież, że mam Bardzo Ważną Wiadomość. A brzmi ona:

 

WESOŁYCH ŚWIĄT!

 

 

 

Do zobaczenia w przyszłym roku!

Edytowano przez Przemyslav

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.


×
×
  • Utwórz nowe...