Skocz do zawartości
  • wpisy
    105
  • komentarzy
    105
  • wyświetleń
    20549

Finansowa forteca


Przemyslav

1142 wyświetleń

Z cyklu: Szkoda, że nie przeczytałem tego wcześniej #2

Pamiętam, jaką satysfakcję dawało mi rozbudowywanie willi czy odnawianie miasta w Assassin’s Creed II i w następnych częściach. Potem zawsze wracałem do domciu w Monteriggioni wesoły, bo trochę gotówki uzbierało się samo, a po paru większych zakupach na koncie miałem już ładnych kilkaset tysięcy florenów.

I tutaj powinienem napisać, że już wtedy wiedziałem, że zostanę inwestorem. Taa…

Jednak sam koncept pieniędzy zarabiających pieniędzy jest dla mnie coraz bardziej atrakcyjny.

Nie od dziś wiadomo, że trzymanie gotówki w skarpecie/w śwince skarbonce/na zwykłym koncie (niepotrzebne skreślić) skazane jest na porażkę, gdyż inflacja będzie po prostu systematycznie zżerać coraz większą część zgromadzonych oszczędności.

Od +/- dwóch lat edukuję się co nieco w tematach finansowych i nie tylko – zacząłem, jak wielu, od Finansowego Ninja Michała Szafrańskiego. Dla mnie, jak dla wielu, był to moment, w którym otworzyły mi się oczy, bo nigdy wcześniej nie przywiązywałem większej wagi do pieniędzy.

W duuuuużym skrócie, paręnaście książek później poznałem materiały Marcina Iwucia, a kilka wtorków z finansami potem zamówiłem przedpremierowo jego najnowsze dzieło – Finansową fortecę.

Podtytuł tej półtorakilowej cegły mówi za siebie: jak inwestować skutecznie i mieć święty spokój.

 

Autor zgrabnie opisuje w co, ile i jak można inwestować. W zasadzie to tym jednym zdaniem można by podsumować całą książkę.

Potem w ramach studiów zacząłem uczęszczać na podstawy ekonomii…

Dopiero od tamtej pory zacząłem naprawdę, tak ze szczerego serduszka, doceniać pracę Iwucia. Na zajęciach mieliśmy już do czynienia z rozróżnianiem dóbr substytucyjnych od komplementarnych, mikro- od makroekonomii, artykułów pozytywnych od normatywnych.

Nie mówię, że to źle. W końcu taki kierunek sobie wybrałem i pewnie (mam nadzieję) kiedyś sobie za to podziękuję. Chodzi mi o to, że nie da się tej wiedzy wykorzystać w praktyce, natychmiast, w codziennym życiu. Co innego Finansowa.

 Dlaczego akurat nabyłem jedno opasłe tomiszcze za siedem dych, zamiast przeszukiwać tony artykułów w necie, które są za darmo? Czas. Moim zdaniem koszt utraconego czasu, przeznaczonego na samodzielne składanie informacji z setek artykułów i badań, jest nieporównywalnie wyższy niż przeznaczenie go na przeczytanie pracy kogoś, kto już to zrobił, do tego nie z obowiązku, a z pasji. A wspomniane sześćdziesiąt dziewięć złotych? To też inwestycja, a moim zdaniem ten koszt jest po prostu niewiarygodnie niski.

Każdemu, kto jest zainteresowany pomnażaniem swojego majątku (najlepiej przez liczbę większą od 1), gorąco polecam Finansową fortecę. W porównaniu ze wszystkimi książkami rozwojowymi, jakie przeczytałem, Finansowa nie ma W OGÓLE nibymotywacyjnego pierdu-mierdu, ale jest wypchana po brzegi praktyczną wiedzą.

Czy po przeczytaniu tej księgi nie trzeba będzie się już doedukowywać? Oczywiście, że trzeba będzie, ale teraz wiem już, od czego zacząć. Poza tym przedtem perspektywa takiej edukacji przyprawiała mnie o dreszcze. Teraz pewne sformułowania dużo łatwiej mi zrozumieć.

A po przeczytaniu przyszedł czas na działanie. W co będę inwestował? Być może wkrótce sam się tego dowiem… Nie chcę zostać zwykłym dawcą kapitału.

Oczywiście nie trzeba od razu kupować książki, można najpierw sprawdzić bloga Marcina Iwucia i/lub jego kanał na YouTube.

Edytowano przez Przemyslav

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.


×
×
  • Utwórz nowe...