Skocz do zawartości
  • wpisy
    105
  • komentarzy
    105
  • wyświetleń
    20540

Stary diabeł platformówek


Przemyslav

497 wyświetleń

Ku przestrodze.

Z ciekawości kupiłem na GOG-u pierwszego Raymana, żeby na własne oczy ujrzeć początek legendy, zarówno serii gier, jak tajemniczego studia Ubi Soft. Nie wiedziałem, że sprawiłem sobie platformówkę, w którą gra się trudniej, niż ogląda wyniki egzaminów maturalnych.

 

 

Najpierw kłopoty ściągnąłem na własne życzenie, próbując grać na padzie (wszak Rayman to gra z plejstejszynowym rodowodem). Na klawiaturze gra się jednak o niebo lepiej – sterowanie zamyka się w bodaj siedmiu klawiszach, z czego 4 to WSAD.

Mimo to Rayman jest naprawdę cholernie trudny i to w raczej niezamierzony sposób. Głównego wyzwania nie stanowią obecnie (respawnujący się w nieskończoność!) wrogowie, ale zardzewiała mechanika. Mój bohater wielokrotnie wyrżnął łbem o górną krawędź ekranu, bo przy wymierzaniu skoku zapomniałem o tym, że poza krawędzią miejsca po prostu… Nie ma*.

Postać rusza się jak mucha w smole i jest, w porównaniu do planszy, duża. Stwarza to dosyć małe pole do manewru.

 

 

Rayman może jednak kusić… grafiką. Ta przez 25 lat (!!!) zestarzała się zaskakująco dobrze, głównie dzięki kreskówkowej stylistyce, obecnie przywodzącej na myśl Cupheada. Animacje nadal cieszą oko, czy to zwijany w rulon ekran ładowania, czy to bohater wywalający jęzor w przekomiczny sposób. Muzyka również jest zaskakująco wysokiej jakości i wpada w ucho. Przy kosmicznym poziomie trudności jednak bardziej działa na nerwy, niż je uspokaja.

Mając w pamięci proste Legends i nieco trudniejsze Origins, pierwszy Rayman wziął mnie z zaskoczenia. Może jestem już przewrażliwiony, a nowe gry bez wątpienia przyzwyczaiły mnie do jakiegoś tam przystępnego poziomu trudności. Rozpuściły jak dziadowski bicz.

 

 

Dlatego ilekroć wydaje mi się, że mam ochotę w niego zagrać… Mam rację, wydaje mi się. Zabroniłem sobie go odpalać, bo ilekroć to robię, nie mija 15 minut, a mam ochotę uderzyć Raymana w jego wielki kinol.

Najśmieszniejsze jest to, że wersja Raymana na GOG-u nosi podtytuł Forever. Powinna się nazywać (przepraszam) Fornever.

A czy Wam zdarza się wracać do poczciwego nosacza?

 

 

* Co prawda poza krawędzią ekranu jest może z pół centymetra wolnej przestrzeni, ale to wciąż trochę mało.

 

Edytowano przez Przemyslav

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.


×
×
  • Utwórz nowe...