Skocz do zawartości
  • wpisy
    105
  • komentarzy
    105
  • wyświetleń
    20541

"To nie są koronaferie"


Przemyslav

1507 wyświetleń

Jako szczęśliwy absolwent technikum zakończyłem już rok szkolny, z czego ogromnie się cieszę. Czas krawantanny zweryfikował moje nadzieje wobec pracy zdalnej z subtelnością radzieckiego czołgu. Wcześniej myślałem, że praca zdalna byłaby moim wybawieniem, gdybym zdecydował się podjąć pracę (lub współpracę) z jakąś odległą firmą. Teraz traktuję ją jako ostateczność.

Ale najpierw plusy. Przede wszystkim – podczas nauki zdalnej zyskałem jakieś dwie godziny dziennie, które poprzednio przeznaczałem na dojazd do szkoły. Co prawda zawsze udało mi się jakoś te dwie godziny wykorzystać (na przykład śpiąc w busie), ale jest to niewątpliwie zaleta. Pozostając w temacie dojazdu, zaoszczędziłem pieniądze na paliwie (choć nie dojeżdżałem tak często autem). Na szczęście w kwietniu jeździłem do szkoły na tyle często, że zwrócił mi się koszt biletu miesięcznego.

Nie wiem jednak, czy na tym plusy się nie kończą. Co prawda dzięki krawantannie nie muszę się spotykać z wkurzającymi ludźmi, ale działa to w dwie strony – z kumplami i fajnymi nauczycielami też się nie spotkam twarzą w twarz. No chyba że przez lekcje zdalne. No właśnie…

 

 

Mniej więcej połowa nauczycieli, którzy uczyli moją klasę, korzystała z dobrodziejstw Google Classroom i Google Meet i był to dobry wybór. Interfejs Classroom jest absurdalnie wręcz przejrzysty i umożliwia łatwe przesyłanie i odsyłanie zadań. Co z drugą połową nauczycieli? Ci utrzymywali komunikację przez mobiDziennik i też się to w miarę sprawdziło, chociaż tam panuje większy bajzel – wiadomości wrzucane są do jednego folderu, przez co dziennie mogło tam trafiać ze trzysta wiadomości od wszystkich klas. Auć.

W ogóle nauczyciele mają przerąbane z tą nauką zdalną. Widzę po ojcu, który uczy w trzech podstawówkach i ma to nieszczęście, że jest informatykiem, więc to przeważnie na jego barkach spoczywa wprowadzenie innych nauczycieli w temat. Nie będzie przesadą, że pracuje obecnie więcej, niż przy nauczaniu analogowym i nieraz robił za całodobową infolinię.

 

 

A co z samą nauką? Mam mieszane uczucia. Przede wszystkim wszyscy nauczyciele musieli przyjąć na wiarę, że uczniowie traktują zadania poważnie, a nie „posiłkują się pracami innych użytkowników sieci internetowej”. Czyli wszystko po staremu. :) Ciężko zrobić sprawdzian przez internet, chociaż naszej pani od matematyki się udało. Każdy był uczciwy przed samym sobą. Jeśli komuś zależało, to traktował sprawę poważnie. Jeśli nie – trudno.

Zaskakujące jest jednak to, jak ciężko pracuje się z domu. Miejsce przed komputerem, które przez większość życia kojarzyło mi się raczej z odpoczynkiem po szkole, stało się miejscem nauki. Nie życzę tego nikomu. Trudno mi było odrabiać zadania czy chociaż wysiedzieć przed mikrofonem do końca lekcji. Trudniej niż w szkole. Wniosek? Odpowiednie czynności trzeba robić w odpowiednich miejscach. W szkole – uczyć się. W pracy - pracować. W łóżku – spać (no, ewentualnie tę drugą rzecz, którą robi się w łóżku). Jak temu zaradzić? Moim zdaniem można trochę zadbać o zmianę otoczenia (w granicach możliwości).

·        Można założyć sobie oddzielny profil „roboczy” na komputerze – bez dziesiątek ikon na pulpicie i jebzdzidy.pl na pasku zakładek.

·     Nie od dzisiaj wiadomo, że ubiór wpływa na nastawienie. Można się więc pokusić o założenie tych dżinsów na czas pracy – tak jak to (zapewne) robiliśmy dotychczas.

·        Powinno się wyciszyć telefon. Bombardowanie powiadomieniami wybija nas z rytmu pracy.

 

 

Współczuję wszystkim, którzy mieli zagrożenia na koniec roku i musieli walczyć o dopa z domu, ale z tego co mi wiadomo, tylko jedna osoba na dwadzieścia pięć w mojej klasie nie przeszła. Efektem ubocznym walki o oceny jest to, że na wielu lekcjach wszyscy, w ramach uczestnictwa w zajęciach, musieli słuchać rozmów z nauczycielami w sprawach ocen. W normalnych warunkach w tym czasie zawsze można było zagadać do kumpla z ławki czy coś. A tak…? Było to po prostu przeraźliwie nudne.

Zasadniczo cieszę się, że miałem okazję sprawdzić taką formę nauki. Dzięki temu mam lepszy obraz tego, jak może wyglądać praca zdalna i całe szczęście, że już mam to za sobą. Ponownie, ma to swoje dobre i złe strony. Dobra jest oczywista, a zła – że jeszcze przez niecały miesiąc sam muszę zadbać o swoje przygotowanie do matury. Ale o to nie muszę się martwić. :)

A Wy? Jak krawantanna zmieniła Wam życie?

Edytowano przez Przemyslav

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.


×
×
  • Utwórz nowe...