Lody z... - przyjemność za 1,49 zł
Za oknami lato (choć w naszym redakcyjnym bunkrze, eeee... przepraszam, w naszej redakcyjnej imperialnej bazie głównej, za bardzo tego nie czuć i nie widać), skwar leje się z nieba, dziewczyny ściągają z siebie wszystko to, co mogą, nie łamiąc przy tym przepisów o ochronie moralności i... trzeba się jakoś schłodzić. Staropolska tradycja mówi: "kiedy z nieba leci skwar, każdy Polak pije browar" i to właściwie prawda (bo się "prawie" rymowało). Są jednak chwile, kiedy chmielowa oranżada nie wchodzi w grę - bo praca, bo obowiązki, bo głowa potem boli itd. Co wtedy? Lody! Od których jestem lekko uzależniony. Od czerwca do września średnia konsumpcja wynosi około 2 sztuk dziennie, formę trzymam też w zimowe miesiące.
Ale zaraz, o czym to ja... Aha, już wiem. O tym co dobre. A w kategorii lody dobre są... lody z Lidla. Wstrętna reklama, wiem, ale niezależnie od tego, co by pisać o tej sieci sklepów, lody mają naprawdę wyśmienite. Opatrzone są one marką Gelatelli, więc właściwie nieznaną, ale głowę daję, że produkuje je "na boku" producent pokroju Nestle czy Algidy. Są genialne w smaku i cholernie tanie. "Podróba" Magnuma, za którego musiałbym dać minimum 3 złote z hakiem, w Lidlu kosztuje 1,49 zł. 1,49 zł! A są naprawdę dobre. Polecam wyciągnąć z lodówki, odłożyć na 3-4 minuty, aż się lekko rozpuszczą, a ich walory smakowe w pełni się objawią. Przysłowiowe niebo w gębie.
Moje ulubione Gelatelli to te:
A testując filozofię CormaC-a, że dobry wpis na blogu, to wpis, z "laską", dorzucę coś od siebie. Oczywiście cały czas w tym samym temacie:
22 Comments
Recommended Comments