Skocz do zawartości
  • wpisy
    105
  • komentarzy
    105
  • wyświetleń
    20507

6 powodów, by zagrać w Abzu


Przemyslav

535 wyświetleń

1. To jedna z bardziej wyróżniających się gier, jakie widziałem. No właśnie, WIDZIAŁEM. Kupuje się oczami. Abzu ma przepiękną grafikę. Od pierwszych chwil atakuje nas feerią barw, zmieniających się w miarę przebiegu gry, ale prawie zawsze przyjemnych dla oka. Ze znaczną przewagą uspokajających niebieskiego i zielonego, może trochę żółtego. W porównaniu z nimi nie uświadczymy tu wiele czerwonego – koloru zwiększającego u ludzi agresję. A gdy wpływało się w ławicę ryb, autentycznie bałem się o temperaturę mojego peceta. Tutaj należą się gratulacje – choć czasem drobne przycięcia się zdarzyły, gra nigdy nie wyskoczyła do pulpitu.

Szczerze mówiąc, podwodny kierunek odpowiada mi bardziej niż pustynia z The Journey. Tyle że nie grałem w The Journey.

 2. Abzu trwa tylko dwie godziny. Dużo? Mało? To zależy. W tej grze niewiele się robi. Głównie się pływa i se można na rybki popatrzeć. Moim zdaniem dwie godziny to czas idealny na taką grę – wciąż jestem w stanie się nią zachwycać, a jeszcze nie zaczyna mi się nudzić. Chociaż chwilami wolałem zająć się mordowaniem jakichś demonów. Niemniej – gra na dwie godziny to chyba spory atut. Sądzę, że większość graczy mogłaby wygospodarować tyle czasu na Abzu.

3. Abzu słucha się dobrze. Nie jestem co prawda fanem tego typu muzyki, ale do tej gry pasuje jak ulał. Pierwsze (a także drugie, trzecie i czwarte) skrzypce gra tu Austin Wintory, który zrobił muzykę również do Assassin’s Creed Syndicate. Poza tym, w Abzu nie pada ani jedno słowo. Albo słuchamy muzyki, albo kojącej ciszy i szumu wody.

4. Ta gra niesamowicie relaksuje. Dziwne, skoro tak mało tu się robi. Chociaż jakby się zastanowić… To wcale nie jest dziwne. Tutaj ciężko się zdenerwować. Bo i na co? Najwyżej na tego delfinka, którego się złapałem, że popłynął sobie nie w tym kierunku, co chciałem.

5. Zasadniczo nie ma tu przemocy. Dziwnie się gra w grę bez strzelania, walki czy mordowania demonów. Dla jednych może to być atut, dla innych nie, ale nawet bez tego gra pozostaje niesamowicie satysfakcjonująca. Generalnie zazwyczaj trzeba coś włączyć, pokręcić jakąś korbką, i po każdej takiej czynności coś się zapala, nabiera kolorów, muzyka żywiej gra… nawet screeny tego nie oddadzą. W paru miejscach da się też przyzwać (zespawnować? stworzyć?) inne stworzenia morskie, które zapełniają mapę.

6. Jest tutaj MASA podwodnych stworzeń. Nie wiem, na ile wiernie są odwzorowane, ale ich różnorodność budzi podziw. Każde można obserwować osobno na różnych planszach – jest do tego osobny tryb. Dla kogoś zainteresowanego tematem może to być nie lada gratka. Albo dla dziecka, które interesuje się przyrodą…

 

 

Minus? Abzu życia ci nie zmieni. Nie niesie ze sobą żadnego morału ani nie chwyta zbyt mocno za serce.

Czy warto trzymać na dysku? Abzu to przygoda na raz. Nie mam ochoty do niego wracać, wolę mordować demony. Może czasem na koniec stresującego dnia raz sobie zanurkuję pooglądać rybki. Nie zmienia to faktu, że jak najbardziej warto znaleźć te dwie godzinki na Abzu.

 

 

 

 

Za tydzień o 17:00: dokąd tupta nocą jeż Sonic

 

Edytowano przez Przemyslav

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.


×
×
  • Utwórz nowe...