Skocz do zawartości
  • wpisy
    105
  • komentarzy
    105
  • wyświetleń
    20509

Jakim cudem nie przeszedłem żadnej gry Rockstara


Przemyslav

501 wyświetleń

Uszanowanko.

Celowo nie piszę „nie ukończyłem”. To by sugerowało, że próbowałem skończyć i mi się nie udało. Celowo też nie piszę „nie grałem”. To by sugerowało, że w ogóle w te gry nie grałem, co nie jest prawdą. Kiedyś tam na pożyczonej PS4 poszlajałem się trochę i pojeździłem autem po Los Santos.

Większość ludzi, którym mówię, że nie przeszedłem żadnej gry Rockstara reaguje na to z ogromnym zdziwieniem, ku jeszcze większemu mojemu zdziwieniu. Jak to? – pytają. – Co ty, kurka, nigdy nie byłeś w San Andreas? Nie, nie byłem. Jak byłem mały, to patrzyłem, jak wujek w to grał. Nie widziałem w nim (w SA, nie w wujku) wtedy nic ciekawego poza skakaniem do wody i lataniem jetpackiem.

Teraz sprawy mają się trochę inaczej – pytanie nie brzmi: „dlaczego nie przeszedłem żadnej gry Rockstara?”, tylko: „dlaczego JESZCZE nie przeszedłem żadnej gry Rockstara?”. No więc po kolei…

 

Cholerny gliniarz!

Max Payne 3 to będzie pewnie pierwsza gra od R*, jaką przejdę. Jedynkę i dwójkę ukończyłem dzięki uprzejmości CD-Action, które dorzuciło te gierki w 2015 do magazynu. Nie przechodzę każdego dodanego pełniaka, ale mam przekonanie graniczące z pewnością, że to jedne z najlepszych gier dołączonych do magazynu. Dlatego trójkę przejdę na pewno – kiedyś.

 

 

Realistyczne twarze

 

L.A. Noire też swego razu przyciągnęło moją uwagę. Nie będę ściemniał – z początku tylko dzięki grafice, a konkretniej twarzom, które ponoć są nienaturalnie wręcz realistyczne. Słyszałem, że mimika jest zrealizowana z taką pieczołowitością, że reszta grafiki i animacji zwyczajnie od niej odstaje. Kiedyś to muszę zobaczyć. Poza tym przyciąga mnie perspektywa prowadzenia śledztw i dochodzenia do tego, kto zabił.

 

 

Gdzie Te Alimenty

 

Może coś ze mną nie tak, może czegoś nie dostrzegam albo przeoczyłem, ale naprawdę niewiele widzę ciekawych rzeczy w GTA. Ja wiem, że to jest gra z cyklu: „naj, naj, naj” – największe mapy, najlepsza grafika, najwięcej szczegółów…

No i?

Pewnie, nawet nie zagrawszy nie mogę wyjść z podziwu dla twórców GTA – wypracowanie takiej znanej i skutecznej marki musiało kosztować wiele wysiłku, tak samo tworzenie (wielokrotnie!) rozbudowanych i szczegółowych światów – ale po prostu mnie to nie jara. Z GTA to najbardziej chciałbym przejść chyba Vice City – kręci mnie gangsterka (oczywiście tylko wirtualna!) w stylu „Chłopców z ferajny”, w czasach szalonych, neonowych i roztańczonych lat siedemdziesiątych.

San Andreas? Najbardziej ciągnie mnie do grania chyba to, że już ją mam (była rozdawana za darmo). Poza tym lubię posłuchać od czasu do czasu głównego motywu muzycznego. Chciałbym też zobaczyć „na żywo” wszystkie te memy, o których czytałem – o niewzruszonych sprzedawcach hot-dogów, najgłupszej policji na Ziemi, fryzjerach-magikach (wchodzisz ostrzyżony na zapałkę, a wychodzisz z dredami) i wiele innych…

GTA IV? Kumpel mi mówił, że ma bardzo ciekawą fabułę. A, no i jeszcze trzeba iść z Romanem na kręgle. Tylko dlatego bym zagrał. Perspektywa zwiedzania szaroburej miejskiej dżungli niespecjalnie mnie podnieca…

Tak samo jak w ogóle zaczynanie zabawy w GTAV. Jak się w tym odnaleźć? Przecież to już jest taki moloch, z tyloma dodatkami, że chyba łatwiej byłoby mi odnaleźć się w Simsach. Albo w Euro Track Simulator 2. Nie, dziękuję. Nie potrzebuję kolejnego sandboksa na 200 godzin, w którego będę grał przez najbliższy rok. Po prostu bardziej sobie cenię skondensowaną, pełną akcji, twistów i charyzmatycznych postaci grę, niż na przykład Skyrima, w którym robisz co chcesz. Idziesz robić głównego questa, aż tu nagle trafiasz na jaskinię. Jak już z niej wychodzisz, to słoneczko zaszło, pora na wieczorynkę i do spania. A grał ktoś w Metal Gear Solid? Kilkaset MB i 14 godzin wydestylowanej zabawy w szpiega, z wszystkimi klasycznymi, jak i nieklasycznymi zwrotami akcji i morałami, które rzeczywiście się pamięta. Bardziej mnie to przyciąga, niż włóczenie się po cyfrowym Los Angeles.

 

 

Rajd Do Radomia

Świat Red Dead Redemption bardziej do mnie przemawia niż świat GTA. Nigdy jakoś szczególnie nie lubiłem westernów, ale Dziki Zachód wydaje mi się po prostu bardziej… egzotyczny. No i zobaczyć te wszystkie detale, 200 gatunków zwierząt, mówić wszystkim „dzień dobry”, patrzeć jak się koniowi jaja na mrozie kurczą… Tylko na to wszystko trzeba czasu. Nie, nie szkoda mi czasu na zagranie w dobrą grę (nawet więcej, duuużo więcej niż dobrą), ale zniechęca mnie perspektywa grania w ciągle to samo. Może, jak kiedyś będzie taniej. Albo na promocji.

 

 

Table Tennis

Dziękuję, wolę w realu.

 

 

Nie powiem, chętnie bym chociaż sprawdził te uznane hity, a najchętniej na dobre rozpoczął przygodę z GTA i Read Deadem. Tyle że dla mnie są one w bardzo odległej przyszłości. Może ktoś kiedyś powie mi, że się mylę. Pewnie po ograniu będę żałował, że tak późno.

Kiedyś. Ale nie teraz.

 

 

Za tydzień: starcia z inteligentnym wrogiem w Half-Life

 

 

Edytowano przez Przemyslav

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.


×
×
  • Utwórz nowe...