Skocz do zawartości

Wiatry w polu

  • wpisy
    23
  • komentarzy
    26
  • wyświetleń
    11858

Star Wars Jedi Upadły Zakon - Recenzja


Bregowicz

746 wyświetleń

 

Mroczne cienie spłynęły na mój ewentualny Hype nowym tytułem z Gwiezdnych Wojen. Z jednej Lord EArius, drugiej imperialne lootboxy, z trzeciej podejście do gier singlowych. Nadzieja nadeszła od hipsterskiej, jak na elektroniczne korpo, gromady Respawn robiących często rzeczy pod prąd, pozostawionych gdzieś tam na obrzeżach Galaktyki. No cóż z tego mogło wyjść.

Coś, co musiało być skutkiem gigantycznego kaca wśród Elektronicznych Garniaków z Excelem! Mamy tu bowiem grę silnie, ekhm, inspirowaną Soulsami, gdzie zgon goni śmierć za większy błąd, ale umieszczoną w Uniwersum, które ma być z założenia otwarte dla wszystkich portfelów, bez trzymającego płytkę w napędzie multika, i o zgrozo, bez jakiejkolwiek metody monetyzacji przez znośne 15-20 godzin rozgrywki. Halo, czy w domu wszyscy zdrowi?

73287727_105435990943743_266663071602809

Jest ciężko. Zwłaszcza, że początki oszukują zmysły. Biegniesz przez wybuchające budynki, deszcz, wilki jakieś – jak nic, gwiezdny, choć rudy, Nathan Drake. Szybkie szkolenie używania klawisza skoku do, no cóż, skoku, filmowa przegrana, by potem… Szczury stają się śmiertelnie agresywne, atakują znikąd, STAŁA CZUJNOŚĆ jest na pierwszym miejscu, a odrodzenie następuje gdzieś hen, w latach króla Mieszka, a nie wygodnie za rogiem. To wszystko jednak nic, gdyż w przeciwieństwie do wielu klonosolsów, walka jest naprawdę przyzwoita. Bohater robi, co mu się każe, skacze jak kozica, w unikach bo chcemy, a nie po platformach, bo tak według reżysera jest widowiskowo. Ciosy trzeba wyprowadzać z odrobiną przemyślenia, a wroga szanować. Pokonany Złol rodzi satysfakcje, a same starcia są sprawiedliwe – jeśli skiepściłeś twoja wina, a nie braku umiejętności twórców, słabego sterowania, wciskania wyższego poziomu trudności do nieprawidłowej rozgrywki, bo tak jest teraz ambitnie i artystycznie. Czegoż chcieć więcej.

Nie samym pokojowym pozbywaniem życia człowiek może się zajmować. Przecież jest też sama eksploracja. Zakręty, korytarze, ukryte ścieżki z opcjonalnym minibossem, poziomy ciągnące się nad i pod główną ścieżką. Tam doskoczysz po przebiegnięciu się po ścianie. Tam użyjesz liny, obecnie jednak będącej poza Twoim zasięgiem. A może gdzieś przegapiłeś włącznik? Jest co robić, zwłaszcza że… Oj, nie zachowałeś czujności, kozica cię zabiła. Niewątpliwie silne jest też wracanie na teren z nowym pakietem mocy i odkrywanie sekretów wcześniej niedostępnych. Wszyscy wiedzą, że ten korytarz wszedł Ci na ambicje, wróć, teraz możesz, nie masz granic. Wszystko na mapie naturalnie splątane i wymieszane, wymagające rozgryzienia. Dodajmy jeszcze zagadki nierozwiązujące się same - trzeba nawet stanąć i zobaczyć na jakich zasadach się opiera - znajdźki poszerzające historie, pasek zdrowia i materiał na broń, a wyjdzie nam całkiem kompetentna gra akcji na kilka długich godzin.

79222139_105435974277078_773618113893000

 

Szkoda jednak, że większość tej radochy trzeba odkrywać pod lekkim przymusem – gdyż gra ma raptem 4 warte wspomnienia światy i im dalej w las tym żongler lokacjami zmuszony jest być bardziej efektowny niż Księgowy z mafijnej firemki. Nie da się ukryć lekkiego znużenia  po błyskawicznym powrocie na planetę, którą tak naprawdę przed chwilą opuściliśmy, odwiedzając tylko informacyjny pit-stop na innej.  Zwłaszcza, że z każdą kolejną godziną świat mniej zachęca do zachwytów. Wydaje się wręcz, że po pierwszych etapach, kurek z funduszami jakby się zakręcił. Zagadek dostajemy mniej, akcja staje się ważniejsza, ale lokacje dużo sztuczniejsze, wąskie aż do przesady, a my stajemy się wagonikiem śmierci pędzącym do finału.

Gdyby gra wyglądała jeszcze przy tym zjawiskowo to machnąłbym ręką, zrobiłbym screena i śliniłbym się na nową tapetę. Wygląda jednak jak odpalona na silniku Frosbite.  Ładnie, ale zwyczajnie, a przy tym starszy Battlefront 2 prezentował się znacznie lepiej. Nie mówiąc już, że nie jest to poziom Uncharted, który pewne wyjścia na otwartą przestrzeń wręcz z lubością gloryfikował i ustawiał nas na z góry przegranej pozycji – musieliśmy się pozachwycać, zrobić zdjęcia, pocmokać. Tutaj prawie żadne miejsce nie zapada w pamięć, a gdyby nie backtracking zapomnielibyśmy o tych powtarzalnych, szarych korytarzach, dużych konarach i dróżkach śmierci wręcz chwilę po minięciu zakrętu. Wersja na Xboxa jest jednak ponadto dramatem najwyższych lotów, momentami techniczną porażką i skłania ku ciemnej stronie mocy. Spadki płynności do poziomu 10 klatek w walce 1 na 1 ze złolem -  rzadkie, ale są. Doczytywanie tekstur, nawet na protagoniście, do 8 sekund, oczywiście.

 

79711567_105435887610420_148176051307439

Dalej jest niestety gorzej. Fabularnie to straszna kiepścizna – pretekstowość wątków bije na kilometr jak z polskiego filmu z białym plakatem i jest zwyczajnie niezrozumiała. Czemu trzymać się – ZNOWU – okresu między Epizodem 3 i 4 chociaż świat z jego kulturą i historią oferuje tyle możliwości i wątków do poruszenia? Po co wyłamywać sobie własne nogi wpychaniem na siłę w te wąskie gardło ustalonego statusu. Zwłaszcza, że główny motyw – Odbudowa zniszczonego przez rozkaz 66 Zakonu mogłaby trzymać w napięciu tylko mało zapoznaną z filmami małpkę kapucynkę – jeśli się bowiem tej grze uda osiągnąć swój to przekreśla praktycznie wszystkie filmy Sagi, jeśli się nie uda to cała nasza podróż, usłana zaschłą krwią, potem i stormtrooperami będzie w gruncie rzeczy bezsensowna. Dzięki jednak ciągłej walce o przeżycie, zwłaszcza wśród osób mniej zaznajomionymi z soulsoklonami, płyniemy z nurtem nawet nie myśląc i w bierny sposób wchłaniamy powody. Bez tego – ogrywając tytuł na najniższym poziomie trudności, buńczucznie nazwanym „Trybem Fabularnym” co najwyżej ponarzekamy na głupie decyzje1.

78709960_105435910943751_735213363729216

Ciul tam jednak, to tylko podstawa. Nędznie, że sama podróż w trakcie jest spisana na kolanie. Wędrujemy po planetach, przegapiamy formalnie ważne 4(!) zdania i rzucani jesteśmy na inną, by przesłuchać kolejny Vlog Mistrza Jedi.  Wątki są tak ziewogenne, że po rozwiązaniu jednej zagadki czekałem na wielkie „Wow” podsumowujące mój występ. W głowie miałem tu jeden skrypcik, tam potężny boss, a na koniec długa, satysfakcjonująca cutscenka otwierająca mi oczy na prawdę. Jakże byłem zdziwiony, że odkryłem już wcześniej to po co przyszedłem, a męczenie się z kulkami miało mi jedynie umożliwić powrót na statek.

77420028_105436024277073_103166004367143


Ba, często poruszanie się po lokacji nie ma uzasadnienia. Nasz protagonista, żyjąc w traumie z dzieciństwa, utracił część swoich wspomnień i zdolności. Odkrywa je w trakcie gry poprzez dość losowe zdarzenia w życiu – spadnięcie, potrzebę uratowania kogoś lub siebie, odkrycie misia-przytulanki, rozumiecie. Jako element rozwoju jest to rozwiązanie świetne – możemy uwierzyć, że gramy kimś więcej niż oseskiem, ale jednocześnie ma pole do rozwoju. Tylko CZEMU nikt się do tego nie przyłożył? Wspomnienia owe odkrywamy idąc jak po sznurku w danej lokacji, otrzymujemy moc, by następnie, w jakże widowiskowym zdarzeniu trafić w zupełnie inne, często oddalone miejsce. I tu następuje pytanie – skoro nie wiedzieliśmy, że akurat ten pień sprawi, że odkryjemy w sobie moc, a nasz główny cel jest w sumie gdzie indziej, nie mielibyśmy tak naprawdę powodu trafić do pierwszego miejsca już na początku.

 

79838863_105435904277085_272642324926824


Szkoda, że gra spłaszczając trochę całe osiągnięcie, poza poziomem trudności nie ma tak naprawdę za wiele do zaoferowania. Widać znane drobiazgi, mieczyk robi nieziemskie ziuu i pysio się cieszy jak już pokonam tego konkretnego złola z elektroprąciem w ręce, znane z ekranu robociki kręcą się na ekranie, a białe zbroje Szturmowców dalej nie bronią przed czymkolwiek. Ale tak naprawdę brakuje tu mocnego uderzenia „Tak, masz tu Gwiezdne Wojny, synu”. Moc jest przeraźliwie słaba i ograniczona, a przez cały czas jesteśmy tylko my, nasz pomalowany na jarzeniową farbę kij i armia złolo-klonów do pokonania. Znane, charakterne postacie poboczne pojawią się na chwilę i znikają bądź są raptem tylko wspomniane w dialogach. Świat jest zwyczajnie zbyt sterylny i rozczarowujący.

Niewątpliwie docenisz ten tytuł od razu grając na jednym z wyższych poziomów trudności, gdzie pierwszy lepszy szczur jaskiniowy jest Twoim nemezis, a Gwiazda Śmierci przy jego potędze to marna celebrytka. Poważnie – zwierzęta w tej grze są znacznie cięższymi przeciwnikami niż przewidywalne dowództwo imperium. Możesz zapoznać się z wymagającym gatunkiem stopniowo, do tego w otoczce znanego świata. Wreszcie też, po długich 11 latach dostajemy na półki tytuł- pomijam tu nieszczęsne Force Unleashed 2- który nie jest marnym skleconym w pośpiechu półproduktem ku pokrzepieniu inwestorów, tylko czymś co miało jakiś pomysł, dożyło ku niemu bez kompromisów biznesowych i daje frajdę. Chociaż dalej, gdybym miał wybrać, sięgnąłbym po pierwszą Moc Wyzwoloną. Tylko z dużo lepiej działającą kamerą.

1 Poziomy trudności są cztery. Pierwszy jest  furtką dla wszystkich chętnych, przejście nie sprawi problemu, a żadne osiągnięcie nie jest skorelowane z graniem na wskazanym poziomie. Można zaliczyć i ciii, nikt się nie dowie. Jednakże, aby osiągnąć najlepszy stosunek rozgrywka-frustracja, polecam zagrać na 3 poziomie trudności. Gra stawia Cię wtedy bardziej w pozycji defensywnej wyczekując na ataki wrogów. Skupiony popełnisz mniej pochopnych decyzji, a nie będziesz tak brutalnie skopany jak na najwyższym. Poziom normalny bowiem wymaga dużo więcej samozaparcia przed dodatkowymi, niepotrzebnymi ruchami, bo to wrogowie są początkowo bierni – ale jednocześnie frustrująco skuteczni.


Podobało się? Zostaw komentarz, oceń zawsze miło wiedzieć, że ktoś docenia, uwierz mi.
Zapraszam do śledzenia

https://twitter.com/Bregowicz
https://www.facebook.com/Bregowicz-Wiatry-w-polu-105402887613720/?tn-str=k*F
https://mixer.com/Bregowicz
https://www.twitch.tv/bregowic 

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...