Nowe rozdanie, czyli słów kilka o God of War
God of War się zmienił. Mówi mi to woda. Mówi mi to ziemia. Wyczytałem o tym w recenzjach i dowiedziałem z niepewnych źródeł. A co najważniejsze doświadczyłem tego na własnej skórze. Czy zmienił sie na lepsze? Nie jestem do końca przekonany.
Gra ponownie składa się głównie z walki, eksploracji i zagadek. Co do tego pierwszego grało mi się całkiem przyjemnie, aczkolwiek do geniuszu trochę zabrakło. Topór ma kilka ciekawych bajerów, natomiast znacznie przyjemniej mieli się wrogów pojawiającymi się dość późno Ostrzami Chaosu. Najgorsze jednak, że grę znacznie okrojono z epickości. Nie ma już ogromnych przeciwników, na których można by uprawiać wspinaczkę, natomiast minibossowie powtarzają się zdecydowanie zbyt często. Znacznie lepiej wypadają potyczki ze zwykłymi przeciwnikami, którzy wraz z przechodzeniem do kolejnych lokacji znacznie się zmieniają. Z czasem można też odblokować nowe ataki, co urozmaica walkę.
Graficznie to najładniejsza gra, z jaką miałem do czynienia na PS4. Momentami szczęka opada, niestety w wyniku tych fajerwerków konsola czasami nie wyrabia. Fabuła zrobiła się momentami bardzo patetyczna i ogólnie smutnawa, choć umiejętnie łączy mity i szybką akcję z chwilami zadumy. Zdarzają się jednak chwile, kiedy tęskni się do starszych części, bardziej odjechanych i widowiskowych. Po zakończeniu wątku głównego zostaje jeszcze sporo do zrobienia. W zasadzie pewnie drugie tyle. Dużo lokacji trzeba odkryć na własną rękę, przy okazji wykonując zadania poboczne zlecane przez krasnoludy i duchy poległych. Poza tym jest masa zbieractwa, co znacznie utrudnia zdobycie platyny. Polega ono głównie na frustrującym wracaniu po własnych śladach i przeczesywaniu lokacji z lupą w ręku. Co prawda dostajemy możliwość szybkiej podróży, ale to nie całkiem otwarty świat i do celu zazwyczaj prowadzi tylko jedna ścieżka, co sprawia, że trzeba trochę pośmigać po znanych miejscówkach. Do tego dochodzą próby Muspelheimu, czyli seria wkurzających i nudnych wyzwań tylko dla wytrwałych oraz bardzo trudne walki z Walkiriami. Jest więc co robić, problem polega jednak na tym, że naprawdę trzeba lubić tę grę by spędzać z nią nadmiarową ilość czasu. Niestety mi aż tak bardzo się nie podobało. Czegoś mi tutaj zabrakło, może większej dawki szaleństwa. Umiarkowanie czekam na część drugą, za to z chęcią zobaczyłbym nowego Assasin's Creeda osadzonego w czasach wikingów, o którym się od jakiegoś czasu plotkuje.
Ocena 7/10
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia.