przemyślenia Wypróbuj mnie!
Pamiętacie te czasy, gdy przed zakupem dowolnej gry można było pobrać (albo znaleźć w piśmie komputerowym) demo niemal każdej wychodzącej produkcji i sprawdzić „czy mi się spodoba”? Sam zagrywałem się niegdyś w dema Soldier of Fortune, SWAT 3 czy Die Hard 2 – i ostatecznie zagrałem w pełne wersje tylko pierwszych dwóch – bo były pełniakami w CDA :P.
Szkoda, że deweloperzy odeszli od tego i mocno mnie to dziwi, tak szczerze powiedziawszy. Rozumiem, że nie zawsze da się przerobić grę na demo (nie wyobrażam sobie dema np. Wiedźmina 3 – co by pokazywało?), ale przecież są inne sposoby, by przekonać nas – graczy – do swojej produkcji.
Doszło to do mnie, gdy w niedzielę kupowałem Kingom Come Deliverance w promocji na STEAM po tym, jak spędziłem całą sobotę korzystając z darmowego weekendu z tą grą. Co więcej - jest to już druga produkcja, którą kupuję po ograniu jej w takiej akcji Valve – pierwszą był Fallout 4 (choć w tym przypadku poczekałem cierpliwie na edycję GOTY ;)). Dodatkowo – decyzję o zakupie Dragon Age Inkwizycji podjąłem właśnie po tym, jak zagrałem w wersję trial (miałem bodaj 5 godzin) na Originie. Da się? Da się!
Przyznaję przy tym, że w każdym z tych trzech przypadków podchodziłem sceptycznie do gry – i za każdym razem byłem miło zaskoczony. Więc nie bardzo rozumiem dlaczego mało który deweloper korzysta z takich możliwości – to przecież świetna reklama i sposób na powiedzenie graczom „Hej! Nie musicie wierzyć recenzentom i opiniom w Sieci! Pograjcie trochę i sami ocieńcie czy warto dać nam pieniądze!”.
A jakie jest Wasze zdanie na temat „bezpłatnych testów” współczesnych gier? I do których dem wciąż macie sentyment?
3 komentarze
Rekomendowane komentarze