Skocz do zawartości

Nowy Kącik Yody

  • wpisy
    269
  • komentarzy
    383
  • wyświetleń
    27376

Mafia nie istnieje


MajinYoda

805 wyświetleń

W roku 2002, gdy wydawało się, że GTA 3 pozamiatało całą konkurencję na rynku sandboksowych strzelanin, czescy programiści stworzyli grę niemal równie dobrą – pierwszą Mafię. Pisząc wprost - gra była hitem i do dziś uważana jest za genialną produkcję, przenoszącą świat Ojca chrzestnego do świata gier lepiej, niż zrobił to Electronic Arts wiele lat później. Potem, w 2010 roku, pojawiła się Mafia 2, która może nie była aż tak dobra, ale miała swój urok. Niecałe trzy lata temu pojawiła się „trójka” i to właśnie o niej będzie dzisiejszy tekst.

(screeny, niestety, nie są moje)

Nie-włoska mafia 

Mafia 3 zrywa z tradycyjnym modelem włoskich gangsterów prezentowanych w poprzednich częściach. Tym razem bohaterem jest Lincoln Clay (którego cały czas nazywałem „Franklin” – co miało swoje podłoże w czymś innym niż rasa) - czarnoskóry mieszkaniec New Bordeaux – miasta wzorowanego na Nowym Orleanie. Akcja gry toczy się w 1968 roku, a główny bohater wraca do swojego miasta z wojny w Wietnamie.

Sama fabuła jest właściwie serią zeznań i opowieści na potrzeby filmu dokumentalnego o bohaterze. Jest to dość interesujący zabieg – przypomina nieco „jedynkę”, gdzie Tommy Angelo opowiada swoją historię, by zostać świadkiem koronnym.

Właściwie nie ma sensu rozpisywać się na temat fabuły – dość powiedzieć, że bliscy Lincolnowi ludzie giną i bohater chce pomścić ich śmierć.

W dość wczesnym etapie gry Lincoln poznaje przywódców trzech, mocno stereotypowych, gangów w mieście – broń Cassandrę i jej voodoo-Haitańczyków, bohatera „dwójki” Vito Scalettę z włoskimi mafiosami oraz lubiącego cudze samochody i gorzałę Irlandczyka Thomasa Bure’a. Po zdobyciu ich zaufania w początkowych questach, będziemy mogli wzywać „pomoc” od nich – każda z grup ma swoje aktywne (np. wóz handlarza broni albo odwołanie policji) oraz pasywne (np. więcej amunicji) zdolności. Dodatkowo, dają nam przychód. Wszystko to w zamian za pomaganie im… w zdobywaniu kasy.

Trochę wydało mi się to irracjonalne – niby rządzimy, a tak naprawdę robimy za chłopca na posyłki. Jedyną rzeczą jaką możemy zrobić to wybieramy komu przekazać zdobytą dzielnicę (których jest dwanaście – przy czym każda frakcja zaczyna z jedną – oraz jedną neutralną - bagna). Swoimi działaniami możemy doprowadzić do odejścia jednej z postaci – ale podczas rozgrywki wybrałem wariant ze wszystkimi żyjącymi.

mafia-3-trailer-z-vitem-scaletta.jpeg

Źródło

That’s racist! 

Sam setting wydaje się interesujący – koniec lat 60 to w USA czasy segregacji rasowej, a 1968 – rok, w którym zginą działacz anty-rasistowski Martin Luther King (o którym gra wspomina).

Spodobało mi się, że jest to odzwierciedlone – Lincoln nie może przebywać w niektórych lokalach zbyt długo, bo ktoś wzywa policję. Tak samo, każdy napotkany gliniarz przygląda się nam bacznie i jeśli zaczniemy robić coś dziwnego (w tym stać i nic nie robić) może zacząć do nas… strzelać. Na szczęście zdarzyło mi się to tylko raz, gdy testowałem grę na zasadzie „ciekawe co się stanie, jeśli…?”. Dodatkowo, świadkowie zdarzenia (drogowego czy strzelaniny) będą biec do najbliższej zidentyfikowanej budki telefonicznej, by zadzwonić po władze. Rzecz jasna, możemy im w tym przeszkodzić – brutalnie (strzelając do nich) albo pacyfistycznie (doganiając i powalając na ziemię). Śmiesznie zaczyna się robić, gdy kolejni świadkowie biegną do tej samej budki, chyba próbując mnie ominąć, i padają od ogłuszającego ciosu.

Z policją wiąże się też inna ciekawa rzecz – gdy powalimy wszystkich w sklepie i okradniemy kasę to jeśli później pojeździmy po okolicy to w miejscu naszego napadu pojawi się policja. Musze dać tu plusa, bo wygląda to fantastycznie.

Oprócz policji naszymi przeciwnikami są podwładni obiektu naszej zemsty oraz redecki. O ile ci drudzy kręcą się zwykle po bagnach, tak mafiosi mogą zaatakować Lincolna w najmniej spodziewanych momentach.

Niestety, choć miasto jest całkiem duże to jest strasznie puste. Torowiska tramwajów powstało chyba tak, jak niektóre polskie inwestycje ze środków Unii Europejskiej – są? Są! Ale tramwajów brak. Tak samo zresztą pociągów. Często udawało mi się uciec przed pościgiem jadąc torami.

Prawie jak Franklin

Jako się rzekło, gra mocno przypomina GTA – może swobodnie jeździć po mieście, kraść auta i wykonywać zadania. Kłopot w tym, że to drugie jest niezbyt opłacalne – Lincoln otrzymuje dostęp do „floty pojazdów”, o które można w dowolnym momencie poprosić jednego z gangsterów. Flota jest podzielona na trzy rodzaje pojazdów – Street Class (typowe amerykańskie auta), Sports Class (muscle car-y) i Exotic Class (czyli ówczesne supersamochody). Każdy z tych pojazdów można modyfikować i po wezwaniu tubing pozostaje – zdarzyło mi się postawić auto i wezwać identyczne.

Samo jeżdżenie określiłbym jako „takie se” – pojazdy dziwnie się prowadzą, zdecydowanie gorzej niż w GTA V. Nie umiem tego do końca określić – model jazdy zwyczajnie mi nie pasował.

Inna sprawa, że model zniszczeń nie istnieje. Kiedy to zauważyłem byłem w lekkim szoku – po genialnych uszkodzeniach w pierwszej części tutaj autom praktycznie nic się nie dzieje? Po rozpędzeniu się i uderzeniu w ścianę Lincoln stracił sporo „hp-ków”, ale auto prawie jak nowe. Kto to wymyślił i dlaczego? Dodatkowo – raz udało mi się dachować i okazało się, że można „podskoczyć” autem, by obrócić je na koła… Super realizm.

Szczęśliwie, z samochodów da się strzelać. U mnie mogłem celować samemu albo zdać się na autocelowanie. W tym drugim przypadku zdarzało mi się trafić w silnik pojazdu jadącego przede mną (!!), ale chybić w stojącą przede mną beczkę, którą miałem wysadzić (!!!).

Z autami wiąże się też inna kwestia – wyścigi. Nie lubię ich i unikam jak mogę, ale postanowiłem przetestować. Chociaż grałem na easy, już w jednym z pierwszych wyścigów moje auto (które wydawało mi się nieźle stuningowane) zostało na szarym końcu. Ale okej, rozumiem. Wziąłem inne i spróbowałem ponownie. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie fakt, że przeciwnicy niemal cały czas siedzieli ma na ogonie. Cały czas! Dodatkowo, w 3/4 trasy drogę zajechała mi ciężarówka – w taki sposób, bym nie mógł jej ominąć. Wówczas sobie odpuściłem wyścigi.

Kończąc wątek pojazdów w tej recenzji warto zauważyć UI podczas jazdy – poza standardową mapką i prędkościomierzem pojawia się tutaj lusterko wsteczne. Można je wprawdzie wyłączyć w opcjach, ale ja grałem z nim. Wprawdzie nie jest super funkcjonalne, ale przydatne, muszę to przyznać.

Tratatatatatata?

Dobrze jednak, że samo strzelanie jest świetne. Gra jest świetnym TPS-em i pod tym względem może stanąć w szranki z produkcją Rockstar Games. Lincoln nosi ze sobą tylko dwie sztuki broni – krótką i długą. Arsenał jest dość duży: pistolety, pistolety maszynowe, karabiny (maszynowe i snajperskie), strzelby, RPG itd. Do tego granaty, koktajle mołotowa, miny (których praktycznie nie używałem), C4 (przydatne) oraz laleczki voodoo.

Osobiście, wybierałem pistolet z najlepszymi statystykami (tłumik moim zdaniem nie ma sensu) oraz karabin – najpierw Tommy Guna, potem kałacha, by ostatecznie dzierżyć amerykańskie M16.

Kłopot w tym, że w początkowych godzinach rozgrywki mamy bardzo mało amunicji – zaledwie na dwa przeładowania. Oznacza to, że albo trzeba oszczędzać (co często jest niemożliwe) albo modlić się o amunicję z wroga (na szczęście każdy typ broni ma tą samą amunicję – co jest dziwne, ale cóż :)) albo zmieniać co trochę broń na inną, porzuconą przez przeciwnika.

Jest też oczywiście możliwość mordowania niemilców po cichu. Wówczas Lincoln korzysta z noża wojskowego – jest to ciekawe rozwiązanie. Kłopot z nożem pojawia się jednak, gdy dochodzi do walki wręcz – bohater go zwyczajnie nie używa! I o ile strzelanie czy ciche zabijanie są super zrealizowane to już okładanie wrogów pięściami wyszło beznadziejnie. Cios-unik-cios-unik-cios i tak w kółko.

Warto jeszcze wspomnieć o naszych wrogach. Strzelają celnie, ale zdarza im się zrobić coś dziwnego (np. jeden z nich biegł do mnie przez dwa piętra, bo zagwizdałem zza ukrycia), ale generalnie nie jest źle. Podobało mi się, że jeśli nie wychyliłem się zza osłony i przeszedłem w inne miejsce, strzelający do mnie wrogowie nie podążali za mną jakby mieli rentgeny w oczach - tylko strzelali do ostatniego punktu, w którym byłem.

435795220.jpg

Źródło

Postrzeleni wrogowie nie zawsze giną od razu. Zaraz pojawi się jakiś spycholog (:P), ale bardzo często będziemy oglądać wrogów wijących się w agonii. Z kolei my odradzamy się w najbliższym „przyjaznym” punkcie, ale tracimy połowę gotówki z kieszeni.

To, co obniża ocenę tej gry to straszna powtarzalność misji. Fabularne są okej, ale wspomniane odbijanie dzielnic to ten sam schemat - znajdź informatora -> przesłuchaj go -> pojedź pod wskazane miejsce -> wybij wszystkich (albo i nie, jeśli umiesz się skradać i jesteś ostrożny - mi udało się raz) -> pokonaj mini-bossa i zdecyduj co z nim zrobić - zabić (dolce do ręki) czy oszczędzić (zwiększony przychód) -> wybierz któremu z twoich podwładnych przekazać lokal -> powtórz z drugim lokalem w dzielnicy -> zdecyduj komu przekazać dzielnicę (co jest głupie, bo można np. dać jeden lokal Vito, drugi Cassandrze, a ostatecznie dzielnicę oddać Burke'owi...). I tak w kółko - zmienia się tylko wygląd lokalu.

Gra i buczy

Mafia III pod względem wizualnym prezentuje się całkiem ładnie – podobały mi się modele postaci, pojazdów i wyglądy budynków - także ich wnętrz.

Same radia, choć daleko im do tych z serii GTA, też prezentowały się nieźle – choć są tylko trzy stacje, których nazw nawet nie chciało mi się zapamiętywać. Jednakże, 2K Czech zdobyło trochę licencji i w naszych głośnikach usłyszymy m.in. King of the Road Rogera Millera, A Little Less Conversation Elvisa Presleya oraz kilka utworów grupy The Rolling Stones. I jestem skłonny uwierzyć, że w tamtych czasach słuchano tych utworów.

Ocena

Przyznam szczerze, że mam poważny problem z ocenieniem tej gry. Z jednej strony bawiłem się świetnie a z drugiej – nie tak dobrze, jak przy poprzednikach. Świetne strzelanie i dobrze poprowadzona fabuła starają się ukryć kiepski model jazdy, ubogie uszkodzenia aut i pewien brak logiki. Dodatkowo, Lincoln Clay nie jest bohaterem na miarę Tommy’ego Angelo czy Vito Scaletty, ale też nie jest taki zły.

Dlatego zacznę inaczej: Mafia: The City of Lost Havens dostałaby u mnie 5,5/6, Mafia II – 4,5/6. Natomiast Mafia III niniejszym otrzymuje ocenę 4/6 – o ile nie patrzy się na nią przez pryzmat poprzedniczek. Wówczas ocenę należy obniżyć o przynajmniej pół punktu.

2 komentarze


Rekomendowane komentarze

Mam do gry mieszane uczucia z jednej strony klimat jest w porządku mimo że nie ma nic wspólnego z tą klasyczną mafią. Ale bugi i inne wpadki mogą nieco napsuć w rozgrywce.
A tym bardziej sztampowe odbijanie terenów. Normalnie czułem jakbym to podchodził do finałowej misji w GTA San Andreas gdzie wymaga przejęcia ileś procent wrogich terenów zanim otrzymamy finalną misję.

  • Upvote 1
Link do komentarza
16 godzin temu, NomadP napisał:

Ale bugi i inne wpadki mogą nieco napsuć w rozgrywce.

Chyba miałem szczęście, bo nie natrafiłem na poważniejsze błędy - poza kilkoma drobiazgami (ot, raz udało mi się zabić przeciwnika, który wsadził łapy z bronią do "mojego" pomieszczenia przez ścianę). No, nie licząc oszustw w wyścigach ;).

16 godzin temu, NomadP napisał:

A tym bardziej sztampowe odbijanie terenów. Normalnie czułem jakbym to podchodził do finałowej misji w GTA San Andreas gdzie wymaga przejęcia ileś procent wrogich terenów zanim otrzymamy finalną misję.

Oj tak - tu muszę się zgodzić. Choć tu jest nawet nieco gorzej - tam przynajmniej ktoś od czasu do czasu próbował odbijać dzielnice. A tutaj nic - żadnego zagrożenia.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.


×
×
  • Utwórz nowe...