Skocz do zawartości

Co myślę o Assasin's Creed Odyssey?


fanthomas212

904 wyświetleń

Teoretycznie Odyseja to najlepsza odsłona cyklu, jednak czy to nadal stary dobry Asasyn?  Tego nie jestem do końca pewien, a kolejne  części mogą mieć tyle wspólnego z serią co pierwszy Assasin’s Creed z Prince of Persia. Wtedy też chciano zrewolucjonizować formułę i narodził się nowy tytuł. Czy Odyssey to faktycznie pewna rewolucja w serii? (Zaznaczam, że w Origins jeszcze nie grałem, ale wygląda ono bardzo podobnie, co zaczyna mnie niepokoić).

No to zobaczmy. Wspinanie się, bieganie po dachach, skoki wiary? Są. Coś tam o Prekursorach? Jest. Historia pomieszana z fikcją? Obecna. No ale dobra, gdzie są asasyni i templariusze? Pewnie po skończeniu wątku głównego i ograniu Origins trochę mi się rozjaśni, ale do tego daleko, bo ta gra jest tak ogromna, ze już mi się znudziła. To już nie formuła GTA, gdzie po zakończeniu jednej misji można było zaczynać następną, a dużo większe zapożyczenie z RPG-ów. Dlatego nie da się szybko przebiec przez wątek główny, bo czeka nas mozolny grind. Ciągle mamy o kilka poziomów za mało by kontynuować opowieść, więc trzeba wykonywać zadania poboczne, bardzo powtarzalne i kompletnie bez ikry. Trochę szkoda, bo fabuła mi się przez to jakoś rozmemłała, choć sama w sobie jest z grubsza taka sama jak we wcześniejszych odsłonach.  No i to czego najbardziej się obawiałem – pływanie statkami i walki na morzu. Tak, powrócił koszmarnie nudny element Black Flag. Na szczęście nie trzeba co drugą misję zasiadać za sterami, dostając choroby morskiej, ale kiedy gra już do tego zmusza zaczynam żałować, że nie gram w Unity.

Przejdźmy do pozytywów. Otwarty świat. W końcu to główny powód do nazwania tej części najlepszą. Mamy całą Grecję, dziesiątki, a może i setki wysp, a ja jako urodzony podróżnik-domator ochoczo wyruszyłem w świat. I co odkryłem? Masę rzeczy do roboty. Niestety większości nie da się ruszyć, bo zdarzają się miejsca, gdzie zwykłe koguty (a la te z Sekiro) mogą nas zabić, a co dopiero łucznicy, czy opancerzeni po zęby najemnicy. Trochę brakuje większego zróżnicowania krajobrazów, ale to w końcu nie kolejna kraina fantasy, gdzie można dać dosłownie wszystko. Walory historyczno-geograficzne muszą wystarczyć.

Walka niby przypomina  soulsową, ale tak naprawdę wcale nie. Po prostu nie czułem tego co tam, choć wałczyło mi się nieco lepiej niż w Wiedźminie, czy innym Skyrimie. Są „combosy”, drzewko umiejętności, twardzi przeciwnicy. No, fajnie, fajnie. Wzorem Cienia Mordoru dostajemy listę najemników do skoszenia, Czcicieli Kosmosa do wyeliminowania i ogólnie masę innych przeciwników do zlikwidowania. Ta gra pęka w szwach od zawartości (co prawda nie zawsze interesującej), co sprawia, że droga do platyny wydaje się tak odległa jak moje wakacje wśród lesbijek na Lesbos.  Jest masa znajdziek (warto zbierać enigmatyczne ostrakony, bo zawierają zagadkowe informacje, gdzie szukać kolejnej znajdźki, czyli grawerunków), romansów, legendarnych zwierząt i mitycznych potworów do ubicia oraz dużo dużo więcej. Jest co robić.

Ode mnie 9/10

Assassin's Creed® Odyssey_20190825122115.jpg

Assassin's Creed® Odyssey_20190824160302.jpg

Assassin's Creed® Odyssey_20190124154318.jpg

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...