Gdy cię, skrycie, z gagatkiem zetknie los...
Wczorajszy wpis Sleeskiego (dla tych, co nie czytali: KLIK KLIK) wywował prawdziwą burzę wspomieniową u moich work buddies. Na początek należy zaznaczyć, że najmłodsi uczestnicy tych gorących dysput sentymentalni (m.in. ja) to rocznik 84. Zaczęło się więc od różnych początkowych przygód ze Sky One i Cartoon Network, potem z cudami z Polonii 1, a także z różnych niemieckojęzycznych kanałów, a i tradycyjnych TVP1 dobranocek. Zrobię więc teraz mały tour de force po animowanych sentymentach.
Zacznę od pięknego love story, historii miłości dzielnego ziemianina Kazuyi i pięknej Erici z planety Baam. Pewną poboczną rolę w serialu tym grał robot zwany Generałem Daimosem. Ale kogo obchodzą wymiatające wielkie roboty? No na pewno nie młodych chłopców.
T?sh? Daimos był chyba moją ulubioną kreskówką (wiem, wiem, że to anime, ale wtedy nie wiedziałem, więc tak zostawię) ze zitalianizowanych propozycji Polonii 1. Zresztą Polonia 1 miała bogatą ofertę pokręconych, absurdalnych i po prostu niezłych anime, które i dziś się znośnie ogląda. Byłem zrozpaczony, bo w mojej dzielnicy, dość mocno oddalonej od centrum Bydgoszczy, antena nie łapała P1 - dlatego bardzo lubiłem jeździć do kuzyna, który też zresztą lubił te kreskówy. Bo jak tu nie lubić Yattamanów, Gigiego, Tsubasy, Królestwa Kalendarza, Tygrysiej Maski czy Rycerzy Zodiaku?
http://www.youtube.com/watch?v=MdaAIhqICzU
http://www.youtube.com/watch?v=H8DmAz5yIvU
Wybaczcie ten natłok jutubowy, ale dla mnie to po prostu magia. Zresztą wtedy wszyscy w zasadzie to oglądali. Największy wpływ na życie podwórkowy miał chyba Kapitan Tsubasa i jego piłkarskie umiejętności, ale i inne bajki były komentowane. O ile część może dziś trącić myszką, to humor Yattamanów i ich dziwaczne robociki walczące w każdym odcinku śmieszą do dziś. A taki Daimos w sumie nie był aż tak tragiczną wariacją na temat Romea i Julii ze sporą dozą dramatyzmu. Zresztą i Rycerze Zodiaku byli też momentami nieco 'poważniejsi'. I chyba tej ostatniej bajki żałuję najbardziej, bo rzadko było powtarzana i w zasadzie widziałem ją bardzo wyrywkowo.
Potem przyszedł czas anglojęzycznego Cartoon Network w czasach jeszcze przed Dexterem, Cow & Chicken i całą resztą. Co więc było? Był Space Ghost, był Birdman, Johny Quest (w wersji oryginalnej i The Real Adventures), The Centurions, Swat Kats i sporo innych.
Nie żebym nie lubiał tych nowszych, ale tu wspominam to 'stare' dla mnie. Nie wiem czemu, ale bardzo dużo sympatii pozostało mi właśnie do tych - a zwłaszcza mocno zapomnianych Swat Kats, czyli kotów w odrzutowcach walczących z niemilcami w niezbyt kolorowym świecie. A jako, że Cartoon Network było w rękach Teda Turnera, który wykupił także słynne Hanna-Barbera Productions, to CN łączy się także z innymi kultowymi pozycjami - Flinstonami, Jetsonami i (przede wszystkim) Scooby Doo. Kuzyn miał duży szacun, bo miał parę odcinków Scoobiego na oryginalnym VHS. Tym razem ograniczę się z jutubowymi szaleństwami do jednego filmiku...
No po prostu przemoc! Na koniec trzeba koniecznie dorzucić jeszcze produkcje ze studia Disneya, a w zasadzie dwie dla mnie najważniejsze - Brygadę RR i Kacze Opowieści. Do dziś pamiętam odcinek przygód Chipa, Dale'a, Gadżet, Rockfora i Bzyczka, w którym Nimnul porwał wszystkie koty, żeby za ich pomocą wytwarzać energię elektryczną. Gumisie i całą resztę też lubiłem, ale to dwóch pierwszych mam największy sentyment. No i te openingi!
Nie wspomniałem tu jeszcze o Złotych Miastach, Chrabim Kaczuli czy He-Manie, ale i dla nich miejsce jest w mym sercu. Ten dzieciak, który tak napalał się na te kreskówi, nigdy we mnie nie zginie, o! No to teraz pora na Was. O czym zapomniałem? Co jest kultowe dla młodszych kreskówkomaniaków?
10 komentarzy
Rekomendowane komentarze