Skocz do zawartości

Knockersa Blog

  • wpisy
    312
  • komentarzy
    2083
  • wyświetleń
    221074

wejście smoczka, czyli uczniowski dzień świra


Knockers

490 wyświetleń

Szatniarka, tłuste babsko bez matury miłe dla wszystkich, którzy przewyższają jej IQ. Czyli dla wszystkich. Denerwujące jest to, że zawsze, gdy wchodzę do korytarza pod ziemią i proszę o otwarcie drzwiczek do szatni mojej klasy, szatniarka pyta się ?która klasa??. Jakby nie mogła wbić sobie do łba, że trzecia B. Jej jedyny pieprzony obowiązek, za jaki przyjmuje to swoje marne wynagrodzenie? Wykonuje źle. Widzi mnie codziennie, po prostu dzień w dzień? I zawsze ?która klasa??. Z resztą posiada szereg innych wad, na przykład często trudno ją znaleźć. Nie wiem, gdzie ona się chowa. Powinna grzecznie czekać za stołku,

aż ktoś każe jej otworzyć swoje drzwi. Z resztą? Trzeba się jeszcze prosić? Jakby robiła wielką łaskę otwierając pieprzone drzwi?

- Która klasa?

I znowu. Kur? Czemu znowu to słyszę? Ok., mówi, więc odpowiadam, że 3 B. (I czy wielmożnej pani zechciałoby się otworzyć drzwi?) Otwiera drzwi. Jakbym przybył do szkoły kilka minut wcześniej byłyby jeszcze otwarte. Niestety, wraz z dzwonkiem szatniarka ma obowiązek zamknięcia wszystkich drzwi w szatni. To też, gdy spóźni się o to kilka minut trzeba się z nią uganiać. Bardzo tego nie lubię. W naturze ludzkiej zakorzeniło się to, że szatniarki i inne pomywaczki do swojego zawodu nie potrzebują wykształcenia. Gówn.no prawda! Jasne, że potrzebują. Nie mam zamiaru powierzać rzeczy pozostawionych szatni pseudo-inteligentnej szatniarce, czystości obleśnej sprzątaczce, czy najważniejsze- posiłku szkolnej kucharce. Wolałbym nie wchodzić za kulisy jej zatrważającego zawodu. Może się babka wyżyć? Przez rok w podstawówce jadałem obiady w szkole. Nie zapomnę tego. Nie zapomnę też, jak z niewiadomych względów kłamałem mojej matce, jakie te wszystkie serwowane tam dania są przepyszne. Nie wiem, czemu w tak młodym wieku byłem notorycznym łgarzem.

Wchodzę do klasy. Chemia. Na szczęście nie sprawdzono jeszcze obecności. Dosiadłem się do kolegi w czwartej ławce od strony ściany, gdzie zwykłem siadać. Nie wiem, kto wymyślił plan trzeciej B, ale żeby dawać chemię jako pierwszy przedmiot? Trzeba być naprawdę bez wyobraźni. Hej! A jeżeli układanie planu należy do obowiązków szatniarki? To by nawet wiele wyjaśniało?

- No to może na rozgrzeweczkę ?

Na rozgrzeweczkę, to może mi co najwyżej possać! Wiem, co oznacza słowo ?rozgrzeweczka? i bynajmniej nie oznacza ono relaksujących ćwiczeń gimnastycznych. Termin ten oznacza wyrywkowe pytanie z chemii. Dysocjacje, wzory, reakcje? Te wszystkie kosmiczne definicje dziwacznych, niepotrzebnych do niczego w życiu rzeczy i zjawisk? Nie, chemia nie jest i nigdy nie była moją mocną stroną. Z resztą? Nie tylko ona.

Klasę ogarnęło napięcie. Wszyscy zgromadzeni są przewrażliwieni na punkcie ocen. Z resztą? Jakoś im się nie dziwię. To, że tak ja je olewam nie znaczy, że wszyscy je mają olewać. Nauczycielka wodziła wzrokiem po klasie. Pinda! Bawi się w Boga. Chce wyładować swoje frustracje na niewinnych uczniach. Robi do z delikatnością Postal Dude?a.

W końcu utkwiła wzrok w pewnej dziewczynie. Ta ze łzami w oczach podeszła do tablicy. Najpierw teatralnie wyrecytowała kilka regułek, potem zaczęła obliczać różne reakcje. Przy ósmej popełniła maleńki błąd. Usiadła z nową jedynką w zeszycie. Niezadowolona. I to bardzo.

Teraz siedzi skulona podpierając ścianę w szkole. Nie podejdę do niej. Po co. Lepiej przejść się do sklepiku szkolnego. Tam chaos. Tam dżungla. Jak dla mnie energia wywoływana przez hałas panujący w okolicy szkolnego sklepiku podczas dziesięciominutowej przerwy mogłaby zasilić cały Wrocław. Na cztery lata. Mówiąc to nie mam zamiaru nikogo wprowadzić w błąd, czy zażenować swoim wyolbrzymianiem. Tak jest. Tłum, jaki gromadzi się na każdej przerwie przed sklepikiem jest ogromny. Staję w kolejce. Wszyscy inni przepychają się, a ja wciąż stoję. Powoli zbliżam się do celu? I jakieś umięśnione ramie odpycha mnie od kolejki.

- Co tu się dzieje? Przepychanki? Na koniec kolejki, marsz.

Cóż, kwestionowanie słów osoby wyżej postawionej i szatniarki zarazem nie wchodzi w grę. Nie, żebym nigdy nie próbował. Wracam więc na samiuśki koniec kolejki. Teraz wszystko jeszcze bardziej się wlecze. Wszyscy dopiero przed ladą zastanawiają się długo, co by tu wziąć, potem baba za ladą tego szuka. Zanim znajdzie mija dużo czasu, zanim wyda resztę- jeszcze więcej. Dobra, i teraz zbliżam się do celu. Co by tu? Pączka?- Za tłusty? Bułkę słodką?- Nie po tym, jak ktoś powiedział, że ser do niej robią z nasienia konia! Wezmę? Hmm? Napój, napój w puszcze, rzecz jasna. Jaki? Coca-cola? Niee? Tu jest za droga. Z resztą jakby z gorszą recepturą, jakaś taka nieodgazowana? Mirinda?- Łe? Jak można pić coś takiego. Moje siki pewno lepiej smakują! Kiedyś ją piłem? Jak na nakrętkach były wizerunki Pokemonów. To były czasy? Złe czasy zważywszy na hektolitry wypitej Mirindy. Red Bull?- Niema. Wśród szkół panuje zasada, że Red Bull zawiera alkohol. Nie dziwie się, jak sugerują się mylącą kampanią reklamową, opakowaniem, czy tym, że owy napój jest częstym składnikiem drinków? Podobno. Spirte?- Nie.

I gdy wydaje się, że niema już więcej napojów? Gdy do głowy nie wpada właściwie nic poza wodą mineralną? Pojawia się on. Mountain Dew!

mountain-dew-on-ice-800x600.jpg

Ten napój roztacza wokół siebie magiczną aurę. Otacza wszystkich nadzieją na lepsze jutro. Nie rozumiem ludzi, którzy piją alkohol, skoro jest Mountain Dew.

Dobra, już tylko jedna osoba i ja? Jedna osoba i?

Dzwonek. Baba za ladą zamknęła sklepik. Za sobą słyszałem lament. Lament ludzi pozostawionych w samopas przed drugą lekcją. W naturze przyjęło się, że druga lekcja jest lekcją dłużącą się, nudną i wyczerpującą. Nieświadomi tego nauczyciele mocno się do tego ustosunkowują. Lekcja zaczyna się, a zimny Mountain Dew wciąż tkwi na półce szkolnego sklepiku, doglądany przez pogrązoną w rozmowie ze sklepikarką szatniarkę- tłuste babsko bez matury.

____________

Zanim zaczniecie prawić, że pierwsza część lepsza, a to jest kryptoreklamą popularnego napoju słodko-kwaśnego weźcie pod uwagę, że miałem zupełnie inne plany na dzisiejszy tekst, ale postanowiłem dać kolejny fragment mojego opowiadania. Czemu?- Bo tak. A jakiej odpowiedzi oczekiwaliście? Ciekawi mnie, czy ten fragment trzyma klimat poprzedniego... Zdziwiłem się reakcją na ten opublikowany wczoraj. Przecież to jest czytania niegodne. To gryzmolenie sfrustrowanego wszystkim prawie szesnastolatka. A jednak...

A, że taki mam kaprys, zaserwuję wam coś, co na nowo zdefiniowało pojęcie post grounge'u. Nirvano, pochyl czoła przed

http://www.youtube.com/watch?v=W5-HXJlkD7s&playnext_from=TL&videos=d8k5FGIZYf8

Sadgasmem!!!

10 komentarzy


Rekomendowane komentarze

U mnie jest tak samo :P. Tyle że jeszcze babom nawet się nie chce w sklepiku stać, i kto obsługuje... uczniowie, a kto by inny, nie dość że przez godzinę się uczymy to jeszcze nie mamy czasu odpocząć, a baba siedzi, i jeszcze jak się rządzi. One przez 45 min siedzą a 10 min pracują, a my nawet przerwy nie mamy (to znaczy ja nie bo dziewczyny z gimnazjum obsługują :D). A ja o dziwo nigdy tego napoju nie piłem, cóż trzeba spróbować.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...