Klimat zmiażdżył gracza - (c) Lord - Część VI: I see bad people
Po dość długiej przerwie nadeszła pora na kolejną odsłonę z serii klimatologiczno-zabójczej. Dziś uwagę swą skupię na przeciwnikach, a w zasadzie to na tych złych końcowych oponentach, których przyszło nam zwać bossami. Nie wiem, czy wszyscy z zaprezentowanych poniżej antagonistów będą spełniać kryteria (o ile takowe w ogóle istnieją) bossowatości, ale... who cares? Bez dalszych ceregieli do wyliczanki przystąpmy, ostrzegając jednak: BĘDĄ SPOILERY.
Are you hanging on the edge of your seat?
Out of the doorway the bullets rip
To the sound of the beat yeah
Another one bites the dust
Another one bites the dust
And another one gone and another one gone
Another one bites the dust hey
Hey I'm gonna get you too
Another one bites the dust
Natrętny porywacz księżniczek był zwieńczeniem długiej drogi pełnej skakania, unikania, naskakiwania na głowy, wskakiwania do rur i walenia głową w ścian wiele. Ja mierzyłem się z nim głównie na staruteńkim Gameboy'u w czasach późno-podstawówkowych. Pierwsze przygody wesołego hydraulika przeszedłem parę razy, bo było warto. No i zawsze chciało się skopać tyłek tego bubka. Zwłaszcza, gdy oglądało się animowany serial.
Przechodzenie gry multiplayerowey w singlu dziś wydaje się bardzo dziwne, ale w czasach, gdy stałe łącze dostępnością było równe Ferrari, wcale tak dziwne nie było. A UT w singlu przeszedłem parę razy - na końcu długiej serii potyczek indywidualnych i grupowych czekał gracza pojedynek z Xanem. Jeden na jednego z okutym w metalową zbroję wymiataczem. Początkowe podejścia sprawiały mi zawsze sporo problemów - a im wyższy poziom trudności, tym frustracje rosły. Specyfika końcowej planszy sprawiała, że czasem człowiek nie zdążył się obejrzeć, a już rakietnica Xana zostawiała z nas tylko mokrą plamę. No, ale w końcu się udało.
Chaotyczny zły wymiatacz z mieczami dwuręcznymi, który okazał się być źródłem zamieszania, którego udziałem byliśmy w Baldur's Gate. W zasadzie powinienem umieścić tu jego wizerunek w rogatym hełmie, gdyż takim go poznałem (intro BG), lecz niech będzie bardziej 'twarzowa' wersja. Sarevoka można było nienawidzić od samego początku, czyli od momentu, gdy zabił Goriona. Nie wspominając o tym, że zabicie gracza było jednym z jego głównych celów. Ale my także konkurencji nie lubimy... Samego Sarevoka można poznać nieco lepiej w dodatku do drugiej części gry, ale to już temat na inny wpis.
Oto jeden z subbossów, który był trudniejszy od antagonisty końcowego. Wieloręki książe Goro potrafił napsuć bardzo wiele krwi. Trzeba było diabelnie uważać, żeby nie dostać się w jego łapska, bo wtedy jedna trzecia energii była stracona. Do Goro-lore można dodać także pamiętną scenę z pierwszego filmu.
Zły aż po szpik swych kości pirat z piekła rodem... Can it get any better? Do tego płonąca broda, potworne poczucie humoru, megalomania i chęć porwania Twej żony/dziewczyny. Męczy, straszy i porywa już przez pięć części gry i nie zapowiada się na to, żeby miał przestać. Gdyby nie to, że przy potyczkach z nim (i docieraniu do nich) można niemalże paść ze śmiechu, pewnie wielu już by się poddało. A tak LeChuck powraca i Guybrush odsyła go tam, skąd przybył.
Wybaczcie... Nie mogę się powstrzymać:
Ten Pan zdecydowanie znalazłby się w górze rankingu na największych bossów (na pewno do czasów GoW i Shadow of the Colossus). Co tu dużo mówić o zwieńczeniu gry z wieeeeelką ilości przeciwników i wielkimi bossami? Nic nie mówić, patrzeć:
Bez tej Pani nie mogło się obejść. Cóż za osobowość, cóż za humor, cóż za... zdrada! Tak pięknie prowadzi nas, drwiąc na każdym kroku, mamiąc obietnicami o mitycznym cieście, by na koniec zniszczyć naszą kochaną kostkę towarzyszącą oraz nas samych wydać na los płomieni. Co to, to nie! Nie z nami te numery, sztuczna inteligencjo! Mimo tego, że głos masz piękny i nawet śpiewasz na koniec - porywamy z Ciebie twe chipy i karty!
Końcowa walka trudna zbytnio nie jest, ale na pewno jest jedną z bardziej pamiętnych.
Do you see that thing that fell out of me? What is that? It's not the surprise...
Ech, i wychodzi na to, że kobiety żądzą bossami... Może to i prawda? Tu mamy również sztuczną inteligencję, lecz w wersji dużo bardziej złowrogiej, inteligentnej i przebiegłej. Świadoma Hiper-uporządkowana Sieć Dostępu do Danych (rozwinięci skrótu-imienia) w drugiej części jest nie tylko bossem, ale także, początkowo, naszym pomocnikiem... Przewodnikiem... Lecz, gdy przychodzi nam stawić jej czoła, znikają wszelkie przejawy sympatii. Intencje złowrogie stają się jasne, a gracz zaczyna jeszcze bardziej trząść się ze strachu. W końcu jest tylko marnym workiem mięsa, jak ma stawić czoła JEJ?
The Polito form is dead, insect. Are you afraid? What is it you fear? The end of your trivial existence? When the history of my glory is written, your species shall only be a footnote to my magnificence.
Aż ciarki przechodzą od tej mieszanki zła, wyższości i zadufania.
Z pewnym zaskoczeniem stwierdzam, że kobiety to jednak są złe. Nawet w grach. Gdyby jeszcze dorzucić tu Almę, to nawet i dziewczynek trzeba się bać. Nie muszę chyba dodawać, że ranking w pełni subiektywny, dotyczący gier, w które sam grałem? No i niezmiennie - liczę na Was!
Shodan
System Shock 2
19 komentarzy
Rekomendowane komentarze