Znieczulica?
Nie wiem, czy wypadałoby coś napisać o dzisiejszej, straszliwej tragedii prezydenckiego samolotu (gdyż nic nowego do tego nie dodam, jedynie dołożę swoją "cegiełkę" do setek innych). Z jednej strony to oczywiste, że to ogromna strata dla kraju, społeczeństwa, że zginęła dziś osoba będąca narodowi ważna, że to, co się stało jest tak straszliwe, gdyż takich rzeczy świadkami jesteśmy tylko raz na ileś tam lat (zabójstwo JFK, zamach na WTC ? o takie rzeczy mi chodzi, sprawy, wokół których rozkręcany jest, brzydko mówiąc, największy hype. Ale o ile tamte rzeczy były ważne dla całego świata, ta katastrofa może zniknąć po kilku tygodniach ze ?światowego obiegu?, zostając naszą własną, polską, a być może przez miesiąc ? dwa europejską, tragedią). Ale jakoś nie czuję się cierpiący, jako szary obywatel, będący jakby ?z boku? (kurczę, ale jednak ?w?, gdyż jestem Polakiem!). Oczywistym jest, że coś tam się we wnętrzu czuje, w końcu, kurka wodna, jesteśmy bez prezydenta, a to w końcu najważniejsza osoba w kraju ? co będzie teraz?, jak sobie poradzimy?, kto będzie rządzić krajem?, co to będzie oznaczać dla naszej gospodarki?, czy się załamiemy? W sumie pytania bez sensu, ale to chyba one mnie trapią najbardziej. Być może to przez znieczulicę.
Setki razy w telewizji, w tych filmidłach z Tommy Lee Jonesem, Stevenem Seagalem itd. widzimy zamachy, śmierci ważnych ludzi, setki wybuchów, tragiczne śmierci całych rodzin, w końcu tortury pokazane z najdrobniejszymi szczegółami (to już ?Hostel?) i osobiste tragedie poszczególnych ludzi (np. ofiary gwałtów w filmach z serii ?samo życie? itp.). Po pewnym czasie, gdy słyszysz w ?Wiadomościach? czy innych tam ?Faktach? informację o wypadku autobusu z polskimi turystami, gdzie zginęło dwadzieścia kilka osób, myślisz: ?to się zdarza. Setki osób ginie na drogach. Ludzie po prostu umierają?. Może to pocieszanie samego siebie, ale bardziej myślę, że to właśnie ta znieczulica. Do niektórych okropieństw nie da się przyzwyczaić, to prawda, ale Ciebie przecież one nie spotkały, więc po prostu o nich nie myślisz, a jeśli już, to Twój umysł specjalnie je koloryzuje, robi z nich karykaturalne obrazy. Ot, zwykła obrona organizmu. Z jednej strony jest to smutne, gdy, słysząc o wypadku, w którym małemu dziecku rozszarpało nogi, myślimy: ?błahostka, to się zdarza setkom ludzi dziennie?. Z drugiej zaś strony nie pozwala nam to zwariować, i to jest w tym dobre.
I choć to straszna, niewiarygodna tragedia dla całej Polski, a być może też i dla Europy, to mówię: ludzie po prostu umierają. Niektórzy wcześniej niż powinni. I niech ci i wszyscy inni spoczywają w pokoju. Łączę się w bólu z rodzinami ofiar, jako jeden z szarych mieszkańców Polski oraz zwykły blogger - teraz każde wyrazy współczucia będą przydatne. pT
8 komentarzy
Rekomendowane komentarze