Skocz do zawartości
  • wpisy
    75
  • komentarzy
    8
  • wyświetleń
    18286

Powrót Witka Lewickiego.


Nicek

212 wyświetleń

Całe cholerne Luftwaffe. Warszawa, 6 sierpnia 1944.

Zosia, Beata i Batalion Parasol dotarli na Powiśle. Stamtąd mieli połączyć się ze spadochroniarzami i ruszyć w kierunku Starego Miasta. Po sześciu dniach powstania, wszyscy byli już zmęczeni, jednak nadal byli gotowi do walki.

-No, to teraz dojdziemy do spadochroniarzy, zajmiemy Śródmieście, utrzymamy Stare Miasto. Po tym koniec powstania będzie już tylko kwestią paru dni.- stwierdził Baczyński, bawiąc się zdobytym Lugerem.

-Zwłaszcza, że spadochroniarze zajęli dworzec Gdański. Może Rosjanie ściągną jakąś większą artylerie? Podobno na drugim brzegu jest jakieś działo kolejowe czy coś. Z tym moglibyśmy znacznie więcej wskórać.- dodała Beata.

Co o tym sądzisz Zosiu?

Zosiu? Zośka!?

-Tak, o co chodzi?- zapytała dziewczyna.

-Słuchałaś nas?

-Nie. Jestem zbyt zmęczona, by móc cokolwiek słyszeć.

-Pani kapral. Wszyscy jesteśmy padnięci, jednak trzeba się trzymać. Przepędzimy za parę dni tych zawszonych szkopów.- dodał porucznik Chichnowski. Nowy dowódca jednego z plutonów batalionu Zośka.

-Pan porucznik, widzę, w dobrym nastroju.

-Ano. Rosjanie przerzucają mostem Poniatowskiego czołgi.

Beata spojrzała na niebo.

-Przydałyby się jeszcze jakieś samoloty. Rosjanie mają tego trochę, więc parę Iłów mogłoby polatać w tę i z powrotem, by przetrzepać niemieckie linię.

-Ech...Wymagacie od Rosjan zbyt dużo.- stwierdził Baczyński.

-Że co, proszę?- spytał Chichnowski.

-Panie poruczniku. Co chwilę słyszę ?Rosjanie powinni to, Rosjanie powinni tamto?. To jest nasze powstanie. Polskie! Owszem, to naprawdę dobra nowina, że Rosjanie wysłali nam trochę czołgów, jednak zdaję mi się, że niektórzy by chcieli, by to Sowieci wygrali za nas to powstanie.

-Sugerujesz, że Rosjanie nie powinni nam przysyłać samolotów? To może mamy rzucać w Me-110 i Stukasy kamieniami?- spytała Beata.

-Tego nie powiedziałem, jednak niektórzy już mówią, że dobrze będzie, jak jakaś rosyjska dywizja przejdzie na drugą stronę Wisły! A nie takie miały być założenia powstania! Mieliśmy zdobyć i utrzymać miasto, czekając na Rosjan, a nie wspólnie je zdobywać!

-Czyli co? Mamy rzucić starców i dzieci na pierwszą linię frontu?!

Dziewczyna spojrzała na 3 dziewczynki, które stały pod bramą.

-To co? Damy im po Thompsonie i 4 magazynki? Ani chybił w kilka minut jakiś bunkier zniszczą.

Beata i Kamil patrzyli na siebie w taki sposób, że Zosia była pewna, iż zaraz się pobiją. Jednak na szczęście porucznik zaproponował:

-E?zmieńmy może temat. Cały pluton się na was patrzy.

Poeta i Beata nadal patrzyli na siebie.

-Proszę?-dodał oficer.

-Moi bracia to byli kretyni.-mruknęła w końcu Zosia.

Cała trójka odwróciła głowy w kierunku Lewickiej.

-Jeszcze raz, co twoi bracia?

-Byli?są kretynami.

Kamil i Beata spojrzeli na siebie.

-Jeszcze nigdy nie mówiłaś o swoich braciach.

-Tadek?Tadeusz zawsze uważał, że jest moim, Kingi i Witka trzecim rodzicem.

Najbardziej się wyżywał na Witku, w którym chyba widział konkurenta. Konkurenta o miłość ojcowską. Czy coś.

Często na niego skarżył. Zwłaszcza wtedy, gdy dowiedział się, że Witek popala papierosy. Bili się często?

A Witek?Witek nie był mu dłużny. Był również złośliwy, jednak on nie miał poparcia u ojca. Zresztą, w ogóle, czasami powątpiewam, czy kochał kogokolwiek z naszej rodziny. Zawsze starał się od nas odciąć.

Ostatni raz się widziałam z nimi w?sierpniu ?39. Razem z ojcem pojechali do Paryża. Ojciec miał tam jakieś rodzinne sprawy do załatwienia. W chwili wybuchu wojny podobno byli na granicy francusko-niemieckiej. Nigdy się nie dowiedziałam, czy ją przekroczyli. Nigdy też się nie dowiedziałam, czy starali się powrócić do kraju.

Mój wujek, jako wojskowy, walczył pod Bzurą. Nigdy nie znaleziono jego ciała. Do niewoli też się nie dostał. Jednak nigdy do Warszawy nie wrócił.

Ja, Kinga i mama zostałyśmy same. Do lutego ?43 roku. Wtedy Niemcy złapali Kingę i mamę. W łapance. Wracały z piekarni, bo były moje urodziny i chciały mi kupić jakieś ciasto?Po tym wszystkim zostałam sama.

Beata zauważyła, że Zosi lecą łzy po policzkach. Podeszła do przyjaciółki i mocno ją przytuliła.

Chwilę jej coś mówiła do ucha. Kamil zauważył, że Zosia zaczęła lekko drżeć.

-Chodźcie. Nie będziemy tutaj siedzieć całego dnia.- mruknął ponuro Chichnowski.

Wszyscy szli w ciszy. Nikt się nie odzywał. Zosi cały czas leciały łzy.

Gdy doszli do ulicy Dobrej, batalion zrobił przerwę.

-Mój brat też został złapany.- mruknął Chichnowski. Pokłóciliśmy się o jakąś głupią sprawę. Już nawet nie pamiętam, co to było. Jednak on się zdenerwował i wyszedł z domu. Nie przeszedł 300 metrów, jak został złapany. Sąsiad widział, bo był w sklepie?

Ale jakoś się pozbierałem. Najważniejsze, by jakoś dalej żyć. Chociaż z tym jest kłopot.

Baczyński wstał i przeszedł się parę kroków.

-A ty co? Owsiki masz?- spytała Beata.

-Jakoś nie mogę siedzieć. Muszę?

-Cicho!- krzyknął porucznik, podnosząc lewą rękę w geście uciszania.

-Co jest?- spytała Beata.

Porucznik nic nie mówił. Stał 2-3 sekundy, gdy naglę krzyknął:

-Samoloty.

-Czyje?- spytał Baczyński.

-A skąd on to może wiedzieć?- spytała poirytowana Beata.

Naglę na niebie pojawiły się 2 charakterystyczne samoloty.

-O cholera! Stukasy! Kryć się!- krzyknął oficer.

Samoloty przeszły już do nurkowania. Po całej okolicy słychać było charakterystyczne wycie, które znane już było od czasu kampanii wrześniowej.

Zosia biegła w kierunku jakieś starej bramy. Gdy tylko wbiegła do środka, usłyszała potężny huk i eksplozję. Potem nastąpił jeszcze jeden wybuch. Ziemia zadrżała, a Lewicka z trudem powstrzymywała się przed paniką.

Po kilku sekundach usłyszała wołanie o sanitariusza. Odważyła się wyjść.

To był błąd. Przed bramą były porozrywane zwłoki. Nie wiedziała, kto to jest. Wiedziała, że zaraz zwymiotuje. I tak też się stało.

-Zośka! Zośka!...Zośka, nic ci nie jest?

Dziewczyna jedną ręką wycierała twarz, a drugą podpierała się ściany.

-Pieprzone sukinsyny! Im szybciej zakończymy tę wojnę, tym lepiej.- warknęła w końcu.

-Zośka, nic ci nie jest?- usłyszała ponownie dziewczyna.

-Nie. Chyba nic.

Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że sama nie wiedziała, czy wszystko z nią okay.

-Samoloty odleciały?

-Tak. Musimy się teraz zająć rannymi. Kamil jest ranny w rękę. A porucznik, gdy upadł, wybił sobie ząb.

-Ząb?

-Ząb.

Chodź, zajmiemy się rannymi, a potem idziemy dalej. Musimy dojść do tego dworca.

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...