Sytuacja dosłownie sprzed godzinki. Dzwoni do naszego sklepu internetowego jegomość, jak to na odległość bywa o bliżej nieokreślonym wieku, z intencją zasięgnięcia informacji. Po odmowie wysłania mu produktu za pobraniem (nie obsługujemy, kwestia techniczna), w skrócie zarysował ryzyko płacenia z góry, stwierdzając iż "już wie jakiego typu" jest to sklep, po czym pośpiesznie się rozłączył. Pomijając fakt, iż przy rozmowie w cztery oczy za zarzut robienia przekrętów (bo tak to zabrzmiało na żywo)
Nie tak dawno, bo w Dzień Dziecka, telewizornia uraczyła kidsy Wojowniczymi Żółwiami Ninja w wersji CGI z 2007 roku. Jako że gołowąsym będąc maniakalnie wszystko co powiązane z tym tematem wręcz pochłaniałem, chcąc nieco połechtać przyjemnością nostalgiczne komórki, niczym nieskrępowany klapnąłem przed odbiornikiem żądny rozrywki.
TMNT okazało się w rezultacie pomimo deczko drętwego, jak to zwykle w Polsce bywa, dubbingu całkiem przyjemnym doświadczeniem z jednym zastrzeżeniem - coś mało walk b
Siema dziabągi. Trochę czasu głowiłem się nad tematem przewodnim tego bloga, a że nie mam w zwyczaju wylewać żali dnia codziennego publicznie postanowiłem sięgnąć po coś bardziej radosnego - wspominanie!
Niepodważalnym atutem najlepszych gier jest ich ponadczasowość. Czy nie zdaża Wam się porzucić na moment najświeższe produkcje by po kryjomu wyciągnąć z czeluści dysku twardego (dla hardkorowców: odkurzyć dyskietki 3,5'') i oddać się rozkoszy przemyśleń powiązanych nierzadko z początkami nasze