Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Rankin

Werona - scena

Polecane posty

Luciano pakuje się na sanie. Przewiesza przez ramię strzelbę (Kto wie? Może skończą się zapasy, a Luciano zapoluje i ustrzeli Scyllę. Oczywiście wszystko przez przypadek.).

-Czekajcie, jak kierować tymi kundlami w zaprzęgu?

-Mówisz "ho", a wtedy psy będą biec. Jeśli powiesz "ho ho" zaczną biec jak podpalone koczkodany.

-Eee... To znaczy bardzo szybko?

-Tak.

Luciano wygląda jakby się dusił. Z wielkim trudem mówi.

Dziękuję za transport. Ho!

Psy popędziły na wschód, a Casuloni zaznacza na mapie położenie obozu i mruczy coś o odzyskaniu pieniędzy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Markos

Ksentus nie był jednak zbyt skory do rozmowy. Siedział zamyślony wyglądając przez okno. Nie mówiąc zbyt wiele zostawiłeś go i poszedłeś zobaczyć co robi Kiri. Znalazłeś ją przy ogrodzeniu, patrzącą w kierunku gdzie na horyzoncie rysowała się linia lasu. Położyłeś jej rękę na ramieniu, wtedy ona zaczęła mówić.

- Tam się coś dzieje. -powiedziała drżącym głosem- I czuję że bierze w tym udział któryś z naszych towarzyszy.

Nagle, rozległ się huk wystrzału, potem drugi, trzeci i zapadła przerażająca cisza. Rozwiał ją krzyk oficera, który poganiał ludzi. Podjęto natychmiastową decyzje o wysłaniu w tamtym kierunku grupy żołnierzy. Gdy oddział ubranych w białe kombinezony i uzbrojonych po zęby ludzi, był gotów żeby siąść na skutery śnieżne i pojechać w kierunku gdzie przed chwilą ktoś strzelał padłeś razem z Kiri na ziemię. Okazało się że w jednym z budynków znajdujących się na tyłach bazy wybuchł pożar. Wszyscy z przerażeniem rzucili się do gaszenia ognia, ponieważ akurat niedaleko składowano paliwo. Twoja towarzyszka podniosła się szybciej od ciebie i podbiegła do jednego ze skuterów.

- Rusz się! -Krzyknęła- Oni sobie poradzą, a tam ktoś potrzebuje pomocy.

Po chwili jechaliście razem w stronę lasu żeby zobaczyć co się tam wydarzyło.

Artur

Ocknąłeś się gdy rzucono tobą o ziemie jak jakąś mało potrzebną rzecz. Już miałeś zacząć zadawać pytania, gdy zobaczyłeś że wszyscy żołnierze stoją w kręgu i mierzą w coś bronią. Nagle jeden padł na ziemie. Nie było jednak słychać wystrzału. Gdy przyjrzałeś się ciału zabitego dokładniej zobaczyłeś że w krtań miał wbity nóż. Nim pozostali zdążyli zareagować, padł strzał z pistoletu, potem następny i jeszcze jeden. Na ziemi nie leżał już jeden zabity a czterech. Jedyny pozostały przy życiu żołnierz rzucił broń i podniósł ręce. W tym momencie zewsząd wyskoczyli jacyś ludzie. Byli ubrani podobnie jak ci którzy zabrali księżniczkę z autobusu. Jeden z nich podszedł do ciebie i powiedział.

- Hej, patrzcie to jeden z tych co próbowali odbić księżniczkę. Co z nim zrobimy?

- Zabierzemy ze sobą, tak samo jak tego żołnierzyka. - Powiedział jeden. - Chodziło nam o kogoś z bazy ale on też może się nam przydać.

Potem związano ci ręce i założono na głowę worek. Tak samo postąpiono z twym nowym kompanem niewoli

- Ruszamy chłopcy! Niedługo powinni się tu zjawić znajomi naszego żołnierzyka.

Luciano

Powody do śmiechu zniknęły równie szybko jak obóz, który został za twoimi plecami. Okazało się że sanie są bardzo szybkim środkiem lokomocji i bardzo ciężko się nimi kieruje. Według mapy i rady człowieka który uczył cię obsługi sań, powinieneś kierować się teraz na zachód. W kierunku tajgi. Mimo że miałeś naprawdę ciepłe ubranie czułeś jak przenikliwy zimny wiatr przeszywa twe ciało. Następnym problemem było to że gdy postanowiłeś zatrzymać się na posiłek, uświadomiłeś sobie że nikt nie powiedział ci jak zmusić te psy do tego żeby stanęły.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Artur



Choć odzyskał przytomność kilka minut temu to dopiero teraz zrozumiał co się z nim dzieje. Skupił się na chwilę by określić, że "żołnierze" idą kilka metrów przed i za nim. Prócz tego ustalił, że obok niego niezgrabnym krokiem idzie jakoś osoba. To musiał być ten żołnierz, który przeżył. Począł szeptać tak by tylko współwięzień zrozumiał go.


Bardzo mi przykro, że cię złapali,
Bez zaskoczenia rady by nie dali.
Szkoda również, iż twoi towarzysze zginęli,
Ale by ktoś przeżył na pewno by chcieli.



Ku jego zaskoczeniu dobiegł go piękny, młody, energiczny i pełen żalu głos.


Żołnierz Eluna



Masz świętą rację mój drogi panie.
Cieszyliby się, że jutro zjem śniadanie.
Mimo to bardzo mi ich żal,
Bo każdy z nich rodzinę miał.
Nazywam się Eluna Tirra Wimę,
A jakie jest tajemnicze twe imię?



Artur



Piękne imię, zapewne bardzo pięknej kobiety,
Brzmi jak śpiewające wszystkie ptaki i flety.
Me imię brzmi Artur, nazwisko przemilczę,
Bo brzmi jak nieczyste myśli wilczę.





---------------
W kilku miejscach jest trochę... jakby to nazwać... denne.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

MERIL

Po długim marszu, Dotarli do tablicy z napisem: "TEREN WOJSKOWY, WSTĘP WZBRONIONY!" Spojrzał na Mathiu, przeładował Shotguna i poszedł dalej.
Po 5 minutach odezwały się krzyki po rosyjsku, "Stać! Ręce do góry, na ziemie!!" Mówił jeden z piątki żołnierzy z karabinem wycelowanym tylko w Merila, bo Mathiu z traingunem budzi grozę. Najstarszy z nich ze stopniem podporucznika, zasalutował i powiedział: "Pułkownik Merilow! Jak dawno towarzysza nie widziałem!"
- "Spocznij. Teraz jestem byłym pułkownikiem. Pamiętasz tę aferę z generałem? To było coś. warto było, mimo tego że wyleciałem. Zaprowadzisz nas do dowódzcy? Sierżancie... już podporuczniku Iwanow?" - Pozostali opuścili karabiny. "Oczywista towarzyszu!" odparł Iwanow.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj minął miesiąc jak zostałem narratorem więc jest to mój ostatni post podczas pełnienia mej funkcji. Jak jest kto chętny żeby mnie zastąpić niech się zgłasza.

Artur

Niezadługo podziwiałaś urodę Eluny. Zarówno jej jak tobie założono worki na głowę i rzucono na sanie, którymi zostaliście przewiezieni w miejsce znane tylko waszym porywaczom. Gdy zdjęto ci go z głowy zobaczyłeś że jesteś w ogromnej jaskini, którą przerobiono na przestronną bazę. Nim dobrze się rozejrzałeś zostałeś zaprowadzony do celi. Służył za nią mały boczny korytarz do którego było tylko jedno wejście. Pod przeciwległą do wejścia ścianą siedziała skulona jakaś postać. Gdy zobaczyłeś jej twarz nie wiedziałeś czy masz się cieszyć czy krzyczeć z przerażenia. Tą postacią okazała się osoba przez którą wylądowałeś na Syberii, sama księżniczka Sycylii. Z jednej strony cieszyłeś się że udało ci się ją odnaleźć, natomiast z drugiej przerażała cię myśl że przez nie wiadomo jak długo będziesz zmuszony podziwiać jej urodę. Zastanawiała cię też jeszcze jedna rzecz. Gdzie jest Eluna.

Meril

Dzięki twojej barwnej przeszłości zostałeś wpuszczony razem z Mathiu na teren bazy. Pech chciał że akurat wtedy twojemu kompanowi zebrało się na wyrzucenie niedopałka na którego do tej pory nie zwracałeś uwagi. A jeszcze większy pech chciał żeby akurat ten niedopałek wylądował koło nieszczelnego kanistra z benzyną. Wybuch był naprawdę spektakularny. Siła wybuchu wyrzuciła cie daleko w zaspę. Gdy wreszcie wygrzebałeś się ze śniegu. Zobaczyłeś żołnierzy próbujących okiełznać żywioł. Twoja uwagę przykuła jednak dwójka postaci które nie pasowały wyglądem do przeciętnych mieszkańców tego obiektu. Po chwili rozpoznałeś w nich Markosa i Kiri. Niewiele myśląc już o tym co co działo się za twoimi plecami, ani co się stało z Mathiu podbiegłeś do jednego ze skuterów i ruszyłeś za nimi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Markos i Kiri

Kiedy dotarliście na miejsce walki nie było już nikogo. Pozostało tylko pobojowisko. Po chwili dołączył do was Meril. Powiedział, że będzie wam towarzyszyć. Zapadł zmierzch. Usłyszeliście wycie wilków. Były gdzieś blisko. W shotgunie Merila zostało parę ostatnich naboi. Nagle usłyszeliście ryk silnika. To Ksentus jadąc na swoim przerobionym skuterze śnieżnym o mocy 300KM. Rzucił Ci kałasznikowa, a sam sięgnął po swój pistolet. Po chwili wilki was otoczyły. Między drzewami widzieliście jakiś niezidentyfikowany cień.

Sara

W lesie, w którym nocowałaś nagle wybuchły jakieś zamieszki. Zaniepokojona hałasem postanowiłaś udać się w tamtą stronę. Gdy byłaś już niedaleko zobaczyłaś wilki otaczające jakiś ludzi. Po bliższym przyjrzeniu się okazało się, że to Twoi przyjaciele. Postanowiłaś im pomóc.

Luciano

Zdesperowany szukasz sposobu, by zatrzymać sanie. Postanowiłeś posunąć się do ostateczności.

------------

To na razie tyle. Mam nadzieję, że może być :happy:

Barto, proszę żebyś kontynuował wątek podany przez Lukasssa.

Tyt0k chciał dołączyć, ale na razie nie wiem gdzie go umiejscowić, niech więc napisze mi na PW.

Pozdrawia Was,

Wasz Narrator :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sara

Pierwsze co zobaczyłam to wataha wilków, otaczająca jakiś ludzi. Po chwili poznałam w nich moich zaginionych kompanów. Bez namysłu wróciłam do mojego tymczasowo obozowiska i podpaliłam przy ognisku dużą gałąź. Najszybciej jak się dało wróciłam i zaczęłam przeganiać wygłodniałe stado, które szukało łatwej zdobyczy.

- Nie ma dzisiaj ludzi i elfów w wieczornej karcie dań! Wynocha!

Wilki przerażone uciekły w ciemność aby się tam skryć. Gdy zrobiło się względnie spokojnie wyrzuciłam mój tymczasowy oręż i przywitałam się ze wszystkimi.

- Nawet nie wiecie jak się cieszę z tego spotkania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Luciano gorączkowo ciągnie za wodze, próbuje zatrzymać psy.

Przeklęte kundle. Dam Wam mnóstwo pieniędzy, jeśli zatrzymacie się.

Psy nie reagują (A co? Myśleliście, że się zatrzymają?)

Trzeba posunąć się do ostateczności.

Bierze potężny wdech.

Temu, co zatrzyma te psy i zabierze mnie do najbliższego ośrodka cywilizacji, dam czek opiewający na kwotę, którą będzie chciał mój wybawiciel, a ja dopiszę jeszcze kilka zer!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Markos, Kiri, Ksentus, Sara i Meril

Kiedy wilki uciekły przerażone płónącym badylem przyniesionym przez Sarę, nagle miedzy drzewami stanęła jakiś mężczyzna. Po kilku krokach w waszą stronę zemdlał. W ręce trzymał jakieś ziółka. Postanowiliście go ocucić.

Tytok

Kiedy zebrałeś już ziółka, potrzebne do ziołowego naparu zdrowotnego, usłyszałeś wycie wilków. Przestraszony udałeś się w stronę swojego obozowiska, gdzie wykonałeś swój napar i go wypiłeś. Ups. Okazało się, że pomyliłeś ziółka i wypiłeś pół litra naparu "na odwagę". Wtem rozległo się ponowne wycie wilków. Odważnie wziąłeś wszystko co miałeś i udałeś się w stronę tych dźwięków. Po 20 minutach dotarłeś na miejsce, ale wilków już nie było. Pozostali tylko jacyś ludzie. Gdzieś już widziałeś te twarze. Zacząłeś iść w ich stronę. W tej chwili zemdlałeś.

Gdy się obudziłeś jakiś wysoki mężczyzna celował w ciebie pistoletem. Jakiś elfopodobny krzyknął na niego: Ksentus! To nasz przyjaciel. Ten na niego spojrzał, schował pistolet i wbił ci jakąś strzykawkę. Znów zemdlałeś, ale po chwili się wybudziłeś w pełni sił. Spojrzałeś po swoich przyjaciołach.

Luciano

Obok ciebie pojawił się jakiś żołnierz ze sztucerem. Powiedział jakieś słowo i psy zatrzymały się jak na komendę. Po chwili dostałeś potężny cios w głowę i zemdlałeś.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tyt0k
(Otrzepując się z liści.)
O, dziękuje za uleczenie mnie
podczas wędrówki trochę zmęczyłem się.
Na szczęście walczyć z nimi nie musiałem,
choć trochę na widok pistoletu zdębiałem.


Tyt0k
(Przeciągając się.)
Myślę, że czas już ułożyć się do snu,
bo przez gąszcz biegłem bez tchu.
Jeżeli został ktoś ranny,
uleczy go mój sprawdzian poranny.

Tyt0k

(Przykrywając się kocem.)
Dobranoc przyjaciele,
widać dzieje się niewiele.
Może jutro rankiem stąd wyjdziemy,
i gdzieś w górach się skryjemy?
(Zasypia.)


------------------------
Taki jest mój pomysł na pisanie, ale to wymagałoby albo manipulacji, albo rozmów przez gg. Decydujcie.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Luciano

Po paru godzinach się wybudziłeś. Leżałeś na łożu w jakiejś celi.

Po chwili wszedł jakiś człowiek. Wyglądał jak dowódca. Spojrzał na zdjęcie.

- Tak. To on.

Skinął ręką na żołnierza, który otworzył drzwi i przyniósł wszystkie twoje rzeczy i jakieś pakunki.

- Jesteś wolny. W lesie na północ są prawdopodobnie twoi przyjaciele. Tu masz swoje rzeczy i prowiant na drogę.

Lekko oszołomiony udałeś się w stronę lasu, gdzie płonęło jakieś ognisko.

Markos, Kiri, Ksentus, Sara, Tytok i Meril

Kiedy Kiri, Markos i Tytok spali, do waszego obozu dotarł Luciano. Gdy był już na miejscu, usłyszeliście wybuch. To baza stanęła w płomieniach. Wszyscy poderwali się do góry, by zobaczyć co się stało.

- Demoniszcza!

Mruknął Ksento. Wtem spostrzegliście na śniegu jakiś kolorowy ślad. Gdy podeszliście bliżej poczuliście zapach benzyny. Ślad benzyny ciągnął się, aż po bazę. Płonącą bazę. Musicie ratować własną skórę.

------

1. To jeszcze nie jest to, o czym myślałem, ale chcę zobaczyć, kto zareaguje...

2. Nie wiem czy narracje prowadzić rymowaną, ale uważam, że jest to pozbawione sensu... W końcu rymowane mają być tylko kwestie... Co sądzicie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...