Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Turambar

Szkoła III

FERIE  

237 użytkowników zagłosowało

  1. 1. W ferie będę...

    • Zakuwać
      33
    • Grać na kompie
      141
    • Sanki/narty/ślizgawka
      35
    • Bim Bam Bom
      19
    • Polować w tundrach na antylopy
      29
    • Grać w gałę na śniegu
      14
    • Coś innego (napisz, co)
      11
    • Jakie ferie...?
      21
    • Jestem studentem (studentką) i nie chcę czytać o żadnych feriach!
      25
    • Hejaho na dacho!
      47


Polecane posty

Mówiłeś o poważnych uczelniach, rankingi to jedne z wyznaczników tej "poważności".

-Ale to zależy jakie rankingi wink_prosty.gif

179/300 to niecałe 60%, czyli trója w szkolnej skali ocen. Fakt, to świetny wynik...

-Może inaczej, 60% nie wiem na jakiej zasadzie liczone. Na AGH na bardzo wymagające kierunki próg wynosił od 500/1000, czyli 50%.

No więc nie będzie zdawał 3 rozszerzeń, a podstawy, których mnożnik jest odpowiednio mniejszy, ale dostać się dostanie, bo uczelnia zbyt wiele nie wymaga. Albo zda tylko dwa rozszerzenia.

-No i starcza, dla mnie matura była zwykłym egzaminem. Uczyłem się do niej 2 tygodnie przed, żeby zdać na minimum wymagane na kierunek na jaki chciałem iśc. Plan wykonałem. Dla mnie 1 rok na studiach powinien być od tego by zrobić selekcje. A matura... Cóż, jesli byłaby trudniejsza to po prostu siadłbym odpowiednio 3-4 tygodnie przed nią i coś powtarzał. W zasadzie powtórka i tak polegała na matematyce której w szkole nie miałem a która zdawałem.

Na pewno, szczególnie jeśli idzie o matmę. Skoro w liceum nie jest się w stanie napisać podstawy z matmy na 90+%, to na studiach ogarnie się matmę na poziomie rozszerzonym.

-Cóż nie napisałem na 90, ani nawet na 80% podstawy a analize ogarnąłem. Podejrzewam, że takich jak ja jest bardzo dużo. Czego wymagają tego sie nauczę. Na maturze nie wymaga się nic, zwłaszcza obecnie, więc efekty widać.

Po co egzaminy skoro są matury? Na podstawie matur można spokojnie wywnioskować, czy ktoś nadaje się na studia czy nie. Oczywiście chodzi o zapełnienie wszystkich miejsc na uczelni, a nie o dobrego kandydata.

-Egzamin na studia inżynierskie uważam, że być powinien. Obecna matur nie dowodzi niczego. No po za tym, że jak ktoś z podstawowej matematyki dostaje ponizej 60% to kretyn, tak samo z polskim.

No jak to tak, a 2 godziny religii w tygodniu przez caly cykl nauczania to co? chytry_prosty.gif

-Oczywiście mam nadzieje, że zostałem dobrze zrozumiany i chodziło mi jedynie o to, iż w obecnej formie te przedmioty są słabo realizowane.

Ale mimo wszystko - coś związanego z życiem, co się nam przyda. Fakt, PP mogłoby być prowadzone lepiej, bo w większości szkół pewnie jest to "michałek" (i nie ma się czemu dziwić), ale takie rzeczy jak PIT, podatki, działalność gospodarcza - takie podstawy IMO są przydatne każdemu.

-Do nauczenia samemu w 30 minut, nie wiem czy na tym powinna polegać misja tego przedmiotu confused_prosty2.gif

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@M@TH3V

-Ale to zależy jakie rankingi
Ten akurat ukazał się na łamach Polityki jakieś kilka miesięcy temu.
-Może inaczej, 60% nie wiem na jakiej zasadzie liczone. Na AGH na bardzo wymagające kierunki próg wynosił od 500/1000, czyli 50%.
IMO, straszna bieda.
-No i starcza, dla mnie matura była zwykłym egzaminem. Uczyłem się do niej 2 tygodnie przed, żeby zdać na minimum wymagane na kierunek na jaki chciałem iśc. Plan wykonałem.
A zdradzisz, z jakich przedmiotów zdawałeś? Pytam z ciekawości.
Dla mnie 1 rok na studiach powinien być od tego by zrobić selekcje.
Niestety, jak pisałam nie zawsze tak to działa i żeby wylecieć ze studiów, trzeba tego naprawdę chcieć. Poza tym selekcja powinna odbywać się przy rekrutacji, bo w końcu taka chyba jest istota procesu rekrutacji.
A matura... Cóż, jesli byłaby trudniejsza to po prostu siadłbym odpowiednio 3-4 tygodnie przed nią i coś powtarzał.
Podstawy nie są szczególnie wymagające i nigdy nie będą, a na rozszerzeniach dobry wynik to nie taka łatwa sprawa. I czegoś nie rozumiem - twierdzisz, że matura jest łatwa, ale niżej piszesz, z tego co rozumiem, że matmę podstawą napisałeś na mniej niż 80%.

Moim zdaniem to wynik wybitnie przeciętny.

Na maturze nie wymaga się nic, zwłaszcza obecnie, więc efekty widać.
Masz na myśli podstawy czy rozszerzenia? I o jakich efektach mówisz?

My na pp musieliśmy napisać biznesplan, po poprzedzających zadanie a la warsztatach. Zadanie nie najłatwiejsze, wymagające dosyć dużo pracy, ale to chyba była jedyna potencjalnie przydatna rzecz, jaką ogarnęłam na pp. Chociaż wątpię, abym musiała kiedykolwiek pisać taki biznesplan w przyszłości. Cóż, ten przedmiot akurat był rzeczywiście zbędny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@M@TH3V

IMO, straszna bieda.

-Nie jest to bieda, biorąc pod uwagę, że w znacznej części idą na takie studia ludzie po technikum.

A zdradzisz, z jakich przedmiotów zdawałeś? Pytam z ciekawości.

-Obowiązkowe + matematyka, geografia i chyba coś jeszcze, szczerze mówiąc nie pamiętam.

Poza tym selekcja powinna odbywać się przy rekrutacji, bo w końcu taka chyba jest istota procesu rekrutacji.

Trzeba chcieć aby wylecieć, ale na moim roku z 210 osób, do obrony przystąpiło 50 osób "z hakiem". Co do selekcji, rekrutacja to taka "pre-selekcja".

I czegoś nie rozumiem - twierdzisz, że matura jest łatwa, ale niżej piszesz, z tego co rozumiem, że matmę podstawą napisałeś na mniej niż 80%.

Moim zdaniem to wynik wybitnie przeciętny.

-Dla mnie to wynik bardzo dobry, jak na czasy kiedy jeszcze matematyka obowiązkowa nie była, nie było tablic, nie miałem matematyki przez liceum, nie uczyłem się bo w tedy "miałem ciekawsze sprawy". Zdaję sobie sprawę z tego, że mógłbym i rozszerzenie napisać na 80% i więcej, tylko zawsze rodziło się we mnie pytanie, po co i co by mi to dało. A jednocześnie nakład pracy do matury rozszerzonej były ogromny, bądź też wydatki na lekcje byłyby ogromne (uwzględniając brak tego przedmiotu w LO), dla 18 latka to była gra niewarta świeczki.

Masz na myśli podstawy czy rozszerzenia? I o jakich efektach mówisz?

-I to i to. Efekty takie, bym widział ludzi umiejących samodzielnie myśleć. Autentycznie gdy widzę obecnie ludzi bardzo młodych, rozpoczynających studia, bądź też na latach wyższych zastanawiam się, czemu oni nie myślą i to nie tyko w kwestii edukacji, czemu zwyczajnie żyją bezmyślnie.

(...)Cóż, ten przedmiot akurat był rzeczywiście zbędny.

-Akurat rzecz ciekawa, ucząca twórczego myślenia i samodzielności w podejmowaniu decyzji, chciałbym takie PP ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

AGH jest dosyć dobrą uczelnią, a student to student - nieważne czy absolwent liceum, czy technikum. Tłumaczenie niskich progów na dobrej uczelni pochodzeniem szkolnym rekrutów jest śmieszne.

Tylko nawet ta "pre-selekcja" nie spełnia swojej roli. W Polsce mamy jeden z najwyższych odsetków ludzi z wykształceniem wyższym (w Europie, na świecie zapewne też), tylko właściwie nic za tym nie idzie - żadnych realnych korzyści z "wykształconego" społeczeństwa. Za to deprecjacja studiów staje się coraz większa. Nie jestem zwolennikiem podziałów klasowych itp., ale edukacja na poziomie akademickim nie może być egalitarna, uczelnie mają kształcić elity intelektualne. W kwestii tego, że na studia przyjmą każdego już się zgodziliśmy. Wyżej stwierdziłeś, że mamy wielu słabych ekonomistów (i ekonomiści wcale nie są wyjątkiem). Gdyby ta "pre-selekcja" dobrze funkcjonowała - na uczelnie byliby przyjmowani ludzie, którzy uzyskali chociażby 70% pkt rektrutacyjnych - myślę, że sytuacja wyglądałaby lepiej.

Same matury nie są takie beznadziejne. Pominę podstawy, bo one są tylko po to, żeby napisać i zająć się rozszerzeniami. Na pewne przydałaby się trochę inna formuła matur ustnych - szczególnie polskiego. Nie orientuję się za bardzo w temacie, ale od dłuższego czasu planuje się zmianę ustnego polaka, ale nie wiem, na czym obecnie stoi sprawa. Osobiście nie miałabym nic przeciwko zlikwidowaniu tego egzaminu, bo po pierwsze nigdzie nie jest brany pod uwagę, a po drugie - przynajmniej do tej pory - prace maturalne były często kupowane. Choć sama formuła nie jest taka głupia, niewiele osób pali się na samodzielną pracę, a skoro wiadomo, że prezentacje są kupowane i cały egzamin to w zasadzie iluzja, po co w ogóle go przeprowadzać.

Rozszerzenia wcale nie są takie łatwe i przyjemne - wystarczy spojrzeć na średnie krajowe. Nie wiem jak można by ulepszyć maturę rozszerzoną z matmy, wg mnie spełnia mniej więcej swoje zadanie. Podobnie jest z maturą rozszerzoną z historii, choć zmieniłabym sposób punktowania najistotniejszej części - wypracowania. Rozszerzenia nie są proste, żeby je dobrze napisać, trzeba się przyłożyć, ale uzyskanie wyniku około 80% jest jak najbardziej realne.

Za bezmyślne życie nie zwalałabym winy na szkoły i system edukacji ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

AGH jest dosyć dobrą uczelnią, a student to student - nieważne czy absolwent liceum, czy technikum. Tłumaczenie niskich progów na dobrej uczelni pochodzeniem szkolnym rekrutów jest śmieszne.

-Znacznie lepsze prace inżynierskie piszą ludzie którzy przeciętnie zdali mature od tych co wykręcili po 90% z rozszerzonych. W znacznej większości spowodowane jest to tym, że "kujony" są po prostu lewe w praktycznej części, po 3 semestrze znikają ;)

Jeszcze raz powtarzam, "niskie" wyniki nie sa spowodowane głupota młodych a tym, że od nich się nie wymaga (tzn. w pewnym sensie społeczeństwo głupieje... ale to osoby temat rzeka).

Wyżej stwierdziłeś, że mamy wielu słabych ekonomistów (i ekonomiści wcale nie są wyjątkiem). Gdyby ta "pre-selekcja" dobrze funkcjonowała - na uczelnie byliby przyjmowani ludzie, którzy uzyskali chociażby 70% pkt rektrutacyjnych - myślę, że sytuacja wyglądałaby lepiej.

-Obecne matury (jeszcze raz napiszę), nie są wykładnikiem tego jaki ktoś ma potencjał. I uczelnia techniczna u absolwentów technikum nie powinna patrzeć tylko na maturę ale i na egzamin zawodowy. Następnie uczenia techniczna powinna brać pod uwagę jak student odnajduje się w sytuacjach stresowych, właśnie od tego typu zapoznania się ze studentem powinien być 1 rok. Powinien wykładowca ocenić na ile student potrafi się zebrać i poprawić ocenę. Dla mnie jest to oczywiste z 1 względu, inżynier, lekarz, to zbyt odpowiedzialne zawody by oceniać jedynie to jak ktoś pochłania ściśle teoretyczną wiedzę. Jeśli mgr. polonistyki popełni błąd to najwyżej będzie babol na tablicy nic więcej, jeśli inżynier źle dobierze materiały - ktoś może iść wąchać kwiatki od spodu. Dlatego też sądzę, że nie tylko osoby z zawrotnymi 900/1000 (próg najbardziej elitarnego kierunku AGH, akustyki wynosi około 850) powinny być brane pod uwagę.

Nie mam też przy tym nic do poziomu matematyki rozszerzonej, jednak obecna podstawa woła o pomstę do nieba bo jest po prostu na żałosnym poziomie.

Za bezmyślne życie nie zwalałabym winy na szkoły i system edukacji wink_prosty.gif

-No jednak trzeba, bo nikt nie wymaga od licealisty myślenia ( z resztą na studiach nie jest lepiej).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Oczywiście mam nadzieje, że zostałem dobrze zrozumiany i chodziło mi jedynie o to, iż w obecnej formie te przedmioty są słabo realizowane.

Jak najbardziej tak. Chodziło mi pokazać kolejną "zaletę" polskiego systemu szkolnictwa, jakie jest bycie lekcji religii w szkołach. Począwszy od 1 podstawówki masz 2 h tygodniowo, podczas gdy informatyka jest w ostatniej klasie podst., 2 klasach w gimnazjum, rok w liceum (jeżeli nie wybraliśmy takiego profilu). To samo można odnieść do fizyki, biologii, chemii.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Znacznie lepsze prace inżynierskie piszą ludzie którzy przeciętnie zdali mature od tych co wykręcili po 90% z rozszerzonych. W znacznej większości spowodowane jest to tym, że "kujony" są po prostu lewe w praktycznej części, po 3 semestrze znikają
Może i tak, ale to, jak sądzę, wynik Twojej obserwacji, a nie jakieś dane statystyczne.
Jeszcze raz powtarzam, "niskie" wyniki nie sa spowodowane głupota młodych a tym, że od nich się nie wymaga (tzn. w pewnym sensie społeczeństwo głupieje... ale to osoby temat rzeka).
Cóż, wymagać może i się wymaga, ale więszkość idzie po najmniejszej linii oporu. Można sie starać i w pewnym momencie solidna praca na pewno zaprocentuje, tylko po co, skoro minima wystaczą "na teraz". Maturę można zdać byle jak, a na studia i tak przyjmą. A co będzie na studiach - będę się martwić, jak już się dostanę. Krótkowzroczne podejście, ale skuteczne i stąd się bierze problem, który potem urasta do rozmiarów ogólnospołecznych.
Obecne matury (jeszcze raz napiszę), nie są wykładnikiem tego jaki ktoś ma potencjał
Nie do konca się zgodzę. Egzamin taki jak każdy inny - w znaczeniu, że zaden inny egzamin nie będzie dużo lepszym miernikiem tego potencjału. No i nie wiem, co mogło by się sprawdzać lepiej.
Następnie uczenia techniczna powinna brać pod uwagę jak student odnajduje się w sytuacjach stresowych, właśnie od tego typu zapoznania się ze studentem powinien być 1 rok.
Widzę, że uczelnie techniczne mają u Ciebie jakąś specjalną pozycję ;) Nie wiem, jakie dokładnie sytuacje stresowe masz na myśli, ale matura bez wątpienia jest dla licealisty stresująca.
Dlatego też sądzę, że nie tylko osoby z zawrotnymi 900/1000 (próg najbardziej elitarnego kierunku AGH, akustyki wynosi około 850) powinny być brane pod uwagę.
Wynik matury jednak trochę informacji daje. Nie wiem, jak wygląda studiowanie kierunków technicznych, ale zakaładam, że fizyki i matmy jest tam sporo i odgrywają chyba dosyć istotną rolę w edukacji przyszełgo inżyniera. Zatem skoro już na poziomie maturalnym ktoś tego nie ogarnia (uzysuje słaby wynik maturalny), to jednak trudno jest uwierzyć w to, że na studiach zostanie orłem.
Nie mam też przy tym nic do poziomu matematyki rozszerzonej, jednak obecna podstawa woła o pomstę do nieba bo jest po prostu na żałosnym poziomie.
IMO podstawy obowiązkowe są takie, jakie być powinny - podstawowe. Jeśli ktoś nie zamierza kontynuować edukacji na poziomie akademickim, to więcej wiedzy niż zdanie podstaw - zarówno z polaka, matmy jak i języka - mu nie potrzeba. Natomiast kandydaci na studia powinni umieć więcej i dlatego są jeszcze rozszerzenia. Wg mnie największy poroblem pojawia się właśnie przy rekrutacji na uczelniach, ale o tym już pisałam.
No jednak trzeba, bo nikt nie wymaga od licealisty myślenia ( z resztą na studiach nie jest lepiej).
Niezupełnie tak jest. I tutaj wiele zależy od nauczyciela. A jeśli chodzi o samodzielne myślenie historia znakomicie się w tym zadaniu sprawdza, o ile jest umiejętnie prowadzona. W każdym razie matura rozszerzona z historii wymaga myślenia. Wypracowanie, które trzeba napisać wymaga wysilenia szarych komórek i nie mam na myśli przywołania z dalekich zakamarków pamięci dat i nazwisk. Aby uzyskać dobry wynik z tej części musisz jeszcze pokazać dalekosiężne skutki jakiegoś zjawiska, przeanalizować je z róznych prespektyw, dodać własną ocenę itd. Wbrew pozorom myśleć trzeba i to nawet sporo.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może i tak, ale to, jak sądzę, wynik Twojej obserwacji, a nie jakieś dane statystyczne.

-To są po prostu fakty.

Cóż, wymagać może i się wymaga, ale więszkość idzie po najmniejszej linii oporu. Można sie starać i w pewnym momencie solidna praca na pewno zaprocentuje,

-Nie wymaga się jednej rzeczy od ludzi, myślenia. Nie wymaga się stawiania samemu sobie celów, ważniejsza jest ocena niż to by uczeń/student coś na prawdę rozumiał. Mało jest wykładowców którzy chcą nauczyć. Wykładowce bądź też takiego nauczyciela poznaje się po 1, że robi dużo terminów poprawy i zaprasza na konsultacje. Przedmioty które zrozumiałem a nie tylko nauczyłem się miały sporo terminów poprawkowych i było jasne, że 5.0 na egzaminie pisemnym nie wystarczy by przedmiot zaliczyć. Tacy wykładowcy po prostu wymagali własnego myslenia, nawet jak zrobiłem coś źle ale sam, i wykładowca widział, że kombinuję nad tym i MYŚLĘ - doceniał to i tłumaczył a potem prosił na kolejny termin. Niestety takich ludzi jest mało.

tylko po co, skoro minima wystaczą "na teraz". Maturę można zdać byle jak, a na studia i tak przyjmą. A co będzie na studiach - będę się martwić, jak już się dostanę. Krótkowzroczne podejście, ale skuteczne i stąd się bierze problem, który potem urasta do rozmiarów ogólnospołecznych.

-Jeśli z takiego umartwiania wyjdzie szczera chęć nauki, poparta wiedzą i wynikami, to czemu mam takie podejście krytykować.

Nie do konca się zgodzę. Egzamin taki jak każdy inny - w znaczeniu, że zaden inny egzamin nie będzie dużo lepszym miernikiem tego potencjału. No i nie wiem, co mogło by się sprawdzać lepiej.

-Matura ustna z matematyki.

Widzę, że uczelnie techniczne mają u Ciebie jakąś specjalną pozycję wink_prosty.gif

-No to chyba oczywiste, że mają inną pozycje i wiadomo czemu. Z resztą już o tym wspomniałem.

Nie wiem, jakie dokładnie sytuacje stresowe masz na myśli, ale matura bez wątpienia jest dla licealisty stresująca.

-Myślę, że matura nie jest tym rodzajem stresu o jakim myślę. Nie pokazuje też tej pierwszej reakcji w chwilach nagłego przypływu stresu.

Wynik matury jednak trochę informacji daje. Nie wiem, jak wygląda studiowanie kierunków technicznych, ale zakaładam, że fizyki i matmy jest tam sporo i odgrywają chyba dosyć istotną rolę w edukacji przyszełgo inżyniera. Zatem skoro już na poziomie maturalnym ktoś tego nie ogarnia (uzysuje słaby wynik maturalny), to jednak trudno jest uwierzyć w to, że na studiach zostanie orłem.

-Cóż można by tu podać przykład Einsteina, 1 egzaminu wstępnego na studia z matematyki nie zdał, poprawka wyszła już zupełnie inaczej. Z matematyką jest trochę tak, że możesz jej nie umieć bo się jej po prostu nie uczysz, nie oznacza to jednak, że jesteś złym matematykiem. Jeśli ktoś potrafi mysleć logicznie, wyciągać wnioski to nauka matematyki nie stanie się problemem na studiach. Inna sprawa czy mu się zachce.

IMO podstawy obowiązkowe są takie, jakie być powinny - podstawowe. Jeśli ktoś nie zamierza kontynuować edukacji na poziomie akademickim, to więcej wiedzy niż zdanie podstaw - zarówno z polaka, matmy jak i języka - mu nie potrzeba.

-Więc i matura takiej osobie nie jest potrzebna bo i po co. Sens tego egzaminu jest taki, że ma sprawdzać czy osoba która zakończyła edukacje w liceum posiada wiedzę wyróżniającą ją i jej potencjał spośród innych.

Natomiast kandydaci na studia powinni umieć więcej i dlatego są jeszcze rozszerzenia. Wg mnie największy poroblem pojawia się właśnie przy rekrutacji na uczelniach, ale o tym już pisałam.

-I tak i nie. Obecnie to wygląda tak, że ludzie cofają się w rozwoju. Ktoś chciał iśc kiedyś na studia, zdawał starą mature a potem egzamin wstępny (na te cięższe kierunki). Ktoś nie chciał iśc na studia, szedł to technikum, a jak był totalnym nieukiem bez jakichkolwiek rokowań szedł do zawodówki po prosty zawód. Obecnie matura jest obowiązkiem, standardem, takim jak liczenie do 10. Studia też już stały się podstawą. Podzielenie matur i zaniżanie ich poziomu co ma na celu...?

Masa ludzi na tym korzysta i idą na łatwizne, zdając podstawy a równie dobrze mogliby sobie poradzić z rozszerzeniem i to na bardzo dobrym poziomie. Nie wynika to z niczego innego jak niedojrzałości - a ta przychodzi z czasem i to nie w wieku 18 lat, dopiero stając się osobami względnie dojrzałymi ludzie zaczynają mieć amibcje SWOJE a nie swoich rodziców smile_prosty.gif

No jednak trzeba, bo nikt nie wymaga od licealisty myślenia ( z resztą na studiach nie jest lepiej).

Niezupełnie tak jest. I tutaj wiele zależy od nauczyciela. A jeśli chodzi o samodzielne myślenie historia znakomicie się w tym zadaniu sprawdza, o ile jest umiejętnie prowadzona.

-Nie, historia nie uczy człowieka samodzielnego myślenia, wyciągania wniosków i na ich podstawie ponownego podchodzenia do problemu. Historia to nauka o czymś a nie czegoś. Takich rzeczy uszy fizyka, matematyka, i inne bardziej już specjalistyczne nauki.

Owszem na historii jest ważna umiejętność łączenia faktów ale to dalej nie jest "to".

W każdym razie matura rozszerzona z historii wymaga myślenia. Wypracowanie, które trzeba napisać wymaga wysilenia szarych komórek i nie mam na myśli przywołania z dalekich zakamarków pamięci dat i nazwisk. Aby uzyskać dobry wynik z tej części musisz jeszcze pokazać dalekosiężne skutki jakiegoś zjawiska, przeanalizować je z róznych prespektyw, dodać własną ocenę itd. Wbrew pozorom myśleć trzeba i to nawet sporo.

-Ależ oczywiście, jednak to nie jest ten sposób myślenia jaki mam na mysli smile_prosty.gif. Własna ocena to już interpretacja, sa ludzie którzy potrafią i kryształowa noc uzasadnić tak, że czyta się to i w pewnym momencie człowiek mysli "ee a może on ma racje".

Historia ćwiczy pamięc, uczy analizować fakty, jednak brakuje w tym samodzielności myślenia i logiki w sprawach codziennych.

Dlatego uważam, że matematyka powinna być najbardziej podstawowym przedmiotem. Jesli ktoś ma z nią problem to matura nie dla niego a już na pewno nie jakikolwiek tytuł przed nazwiskiem.

Chyba najlepszym dowodem są na to studia prawnicze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mało jest wykładowców którzy chcą nauczyć. Wykładowce bądź też takiego nauczyciela poznaje się po 1, że robi dużo terminów poprawy i zaprasza na konsultacje.
Mało, bo do tego trzeba mieć zapał. Nauczyciel/wykładowca to człowiek jak każdy inny, a wszyscy chcą zrobić swoje i domu.
-Nie wymaga się jednej rzeczy od ludzi, myślenia. Nie wymaga się stawiania samemu sobie celów, ważniejsza jest ocena niż to by uczeń/student coś na prawdę rozumiał.
Nie przesadzajmy, jeśli ktoś chce myśleć, to nic go nie zniechęci. Są ludzie ambitni, którzy czegoś od siebie wymagają i ci, którzy tego nie robią. Tych drugich jest więcej niestety. Motywowanie - okej, ale zmotywowanie do pracy kilkudziesięciu uczniów i to najlepiej każdego z osobna, bo przecież indywidualne podejście się liczy, jest nierealne. Doba ma 24h.
Cóż można by tu podać przykład Einsteina, 1 egzaminu wstępnego na studia z matematyki nie zdał, poprawka wyszła już zupełnie inaczej. Z matematyką jest trochę tak, że możesz jej nie umieć bo się jej po prostu nie uczysz, nie oznacza to jednak, że jesteś złym matematykiem.
No widzisz, problem w tym, że Einstein był tylko jeden. Co do matematyki - wątpię, czy jest tak łatwo i kolorowo, jak twierdzisz. Jeśli w podstawówce czegoś się nie douczysz, to w gimnazjum, liceum problem będzie tylko narastał. Matematyka jest w dużej mierze, hm, "warstwowa" - jak masz jakieś braki, to na wyższym poziomie się nie połapiesz.
Więc i matura takiej osobie nie jest potrzebna bo i po co
Czy ja wiem - uwieńczenie pracy w szkole średniej, taka większa klasówka. Wprowadziłabym jedną zmianę - bez zdania podstaw licealista nie otrzymywałby świadectwa ukończenia szkoły. Czyli nie miałby pełnego wykształcenia średniego.
Sens tego egzaminu jest taki, że ma sprawdzać czy osoba która zakończyła edukacje w liceum posiada wiedzę wyróżniającą ją i jej potencjał spośród innych.
I sprawdza, tylko wyznacznikiem są nieobowiązkowe rozszerzenia, a nie podstawy. W każdym razie nieważne jak dobrze skonstruowana byłaby matura, bo jak już wspomnieliśmy wiele razy, uczelniom wcale nie zależy na odpowiednim kandydacie. Zawsze chodzi o pieniądze, więc jeśli dostają kasę od każdego studenta, to biorą kogo popadnie.
Ktoś nie chciał iśc na studia, szedł to technikum, a jak był totalnym nieukiem bez jakichkolwiek rokowań szedł do zawodówki po prosty zawód. Obecnie matura jest obowiązkiem, standardem, takim jak liczenie do 10. Studia też już stały się podstawą. Podzielenie matur i zaniżanie ich poziomu co ma na celu...?
No właśnie i tu jest kolejny problem. Gdyby to ode mnie zależało, zamieniłabym większość liceów na zawodówki i technika. Jedyną rozsądną drogą po ukończeniu liceum ogólnokształcącego są studia, tylko taka ilość absolwentów uczelni wyższych, jaką mamy obecnie, jest nam zbędna. Licea podobnie jak uczelnie przyjmują teraz byle kogo, a oczywistą perspektywą powinien być kandydat, który będzie kontynuował naukę na uczelni. Tymczasem do liceów trafiają intelektualni impotenci, bo właściwie wymagania, progi punktowe, żeby się dostać do takiej szkoły, nie istnieją. A później Ci sami impotenci trafiają na studia. Można by reformować to na poziomie MEN'u, ale po co? Co innego, gdyby w końcu uczelnie przestały przyjmować idiotów, gdyby obcięto liczbę miejsc dla studentów o 50%. Wtedy uczniowie sami by się ogarnęli, że albo idę do liceum i liczę się z dużą konkurencją przy naborze na uczelnie i mogę skończyć bez zawodu i bez możliwości dalszej nauki, albo idę do technikum/zawodówki i mam przynajmniej zawód, a jak posilę się na solidne przygotowanie do matury, to jeszcze mogę iść na studia.
-Matura ustna z matematyki.
Chyba już to przerabialiśmy. Zresztą nie tylko z matmą.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mało, bo do tego trzeba mieć zapał. Nauczyciel/wykładowca to człowiek jak każdy inny, a wszyscy chcą zrobić swoje i domu.

-A dlaczego tak jest ;) Bo przyjęlo się, że nauczyciel to praca lekka i łatwa, idzie na studia pedagogiczne, bądź też polonistyki, matematyki itp.. Od pierona kobiet które nie wiedzą co ze soba zrobić (oczywiście chłopaków to samo się tyczy jednak w mniejszym stopniu.) i są efekty.

Nie przesadzajmy, jeśli ktoś chce myśleć, to nic go nie zniechęci.

-Oj znam sporo przykładów osób które się uczyły, ale mialy pecha i jak czegoś nie zdawały to się załamywały ale w zasadzie to ja nie pisałem o tym tylko o sytuacji odwrotnej.

Są ludzie ambitni, którzy czegoś od siebie wymagają i ci, którzy tego nie robią.

-I tak jak napisałem, ambicja idzie w parze z dojrzałością, ludzie w wieku 18 lat nie są w żaden sposób dojrzali.

Tych drugich jest więcej niestety. Motywowanie - okej, ale zmotywowanie do pracy kilkudziesięciu uczniów i to najlepiej każdego z osobna, bo przecież indywidualne podejście się liczy, jest nierealne. Doba ma 24h.

-Myślę, że w liceum wystarczy ciekawe prowadzenie zajęć.

No widzisz, problem w tym, że Einstein był tylko jeden. Co do matematyki - wątpię, czy jest tak łatwo i kolorowo, jak twierdzisz.

-Nie był jeden, jest dużo takich osób. Oczywiście ludzi pokroju nie Einsteina ale takich którzy spokojnie ta matematykę przy chęciach ogarnęliby.

Jeśli w podstawówce czegoś się nie douczysz, to w gimnazjum, liceum problem będzie tylko narastał. Matematyka jest w dużej mierze, hm, "warstwowa" - jak masz jakieś braki, to na wyższym poziomie się nie połapiesz.

Ale jesli braki uzupełnisz i zrozumiesz matematyke to szybko pójdziesz do przodu.

Czy ja wiem - uwieńczenie pracy w szkole średniej, taka większa klasówka. Wprowadziłabym jedną zmianę - bez zdania podstaw licealista nie otrzymywałby świadectwa ukończenia szkoły. Czyli nie miałby pełnego wykształcenia średniego.

-Prawie dobry pomysł, dodałbym tylko jeszcze to, że podstawy nie mozna poprawiać od razu tylko dopiero za rok.

I sprawdza, tylko wyznacznikiem są nieobowiązkowe rozszerzenia, a nie podstawy. W każdym razie nieważne jak dobrze skonstruowana byłaby matura, bo jak już wspomnieliśmy wiele razy, uczelniom wcale nie zależy na odpowiednim kandydacie. Zawsze chodzi o pieniądze, więc jeśli dostają kasę od każdego studenta, to biorą kogo popadnie.

-I tak i nie. Nie można zaprzeczyć, że obecnie uczelniom zalezy bardziej na studentach niż studentom na uczelni. Nie zmienia to faktu, że problem chyba nie lezy w samych uczelniach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bo przyjęlo się, że nauczyciel to praca lekka i łatwa, idzie na studia pedagogiczne, bądź też polonistyki, matematyki itp.. Od pierona kobiet które nie wiedzą co ze soba zrobić (oczywiście chłopaków to samo się tyczy jednak w mniejszym stopniu.) i są efekty.
Przyznam, że trudno mi to zrozumieć. Faktycznie etat to chyba 18h, ale pieniądze są marne, do tego konkurencja na rynku pracy duża i użeranie się z dzieciakami nie jest dla wszystkich. Można nieźle dorobić się na korepetycjach, ale żeby brać 100 zł za godzinę, trzeba wyrobić sobie nazwisko. Druga sprawa to dostępność do zawodu - znowuż nie ma selekcji i nie mówię tylko o naborze na studia, ale później po ich zakończeniu powinno to wyglądać inaczej. Nauczyciel to powinien być prestiżowy zawód, tylko dla najlepszych, tymczasem jest zupełnie odwrotnie - tak jak piszesz, nauczycielami zostają ludzie, którzy nie wiedzą, co ze sobą zrobić.
Oj znam sporo przykładów osób które się uczyły, ale mialy pecha i jak czegoś nie zdawały to się załamywały ale w zasadzie to ja nie pisałem o tym tylko o sytuacji odwrotnej.
Możliwe, jednak praca popłaca. Nawet jeśli coś nie pójdzie dobrze za pierwszym razem (klasówka), to nauczyciele biorą pod uwagę starania, frekwencję, solidność, chęć uzupełnienia braków na konsultacjach, i w końcowym rozrachunku odgrywa to istotną rolę (w sensie przy ocenie końcowej).
-I tak jak napisałem, ambicja idzie w parze z dojrzałością, ludzie w wieku 18 lat nie są w żaden sposób dojrzali.
Nie zapominaj, że są ludzie, którzy sumiennie pracują przez całe 3 lata liceum, a potem świetnie zdają maturę. Ba są tacy, co od podstawówki tak pracują. Skąd u nich ambicja, chęć do nauki?
Myślę, że w liceum wystarczy ciekawe prowadzenie zajęć.
Niestety mylisz się. Miałam świetnego nauczyciela chemii. Mimo że z tym przedmiotem w żaden sposób nie wiązałam przyszłości, ani nigdy szczególnie mnie nie interesował, z tą panią chemia była naprawdę ciekawa (mam porównanie, bo w liceum zajęcia miałam z dwiema różnymi chemicami. Pierwsza - dosyć beznadziejna była doktorem i na Boga nie wiem, jak ona tego dokonała). Niestety nie wszyscy byli podobnego zdania i to mnie utwierdziło w przekonaniu, że jak ktoś jest kompletnie niezainteresowany nauką, to żaden nauczyciel nic nie poradzi.
Ale jesli braki uzupełnisz i zrozumiesz matematyke to szybko pójdziesz do przodu.
To prawda, ale im wcześniej olało się matmę, tym trudniej jest to nadrobić.
I tak i nie. Nie można zaprzeczyć, że obecnie uczelniom zalezy bardziej na studentach niż studentom na uczelni. Nie zmienia to faktu, że problem chyba nie lezy w samych uczelniach.
Masz rację i w jednym, i w drugim stwierdzeniu. Tylko to, że studentom zależy na uczelniach, nie oznacza, że uczelnie mają ich przyjmować jak leci - elitaryzm zamiast egalitaryzmu. Problem nie leży w samych uczelniach, zaczyna się dużo wcześniej, ale, jak pisałam, uczelnie mogłyby łatwo wymusić zmiany na MENie. Niestety zachodzę w głowę, dlaczego Kudrycka cały czas utrzymuje swoje stanowisko, kiedy ministrowie edukacji się zmieniają, a chyba żaden z ostatnich nie był gorszy od wyżej wymienionej pani.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zmienię na chwilę temat: gdy na studniówkę zaprosiłbym dziewczynę spoza swojej klasy (ale z tej samej szkoły) to gdy polonez minie i jest czas siedzenia przy stole, gadania, żarcia itp. to czy kultura znana ogólnie (nie tylko znawcom savoir vivre'u) nakazuje siedzieć koło zaproszonej dziewczyny, czy po polonezie idę gdzie chcę?

I gdy już czas ogólnej potańcówki to wypada mi tańczyć z kim zechcę, czy koncentrować się na zaproszonej?

Proszę o szybką odpowiedź, mam mało czasu co.gif

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Generalnie u nas w szkole przyjęty był zwyczaj, że siadasz przy tym stole przy którym siedzi zaproszona dziewczyna ale nie musisz jej pilnować cały czas więc z kumplami z klasy też możesz pogadać. Co do tańca to zależy od dziewczyny. Generalnie możesz tańczyć z kim chcesz, ale w praktyce ta zaproszona może się poczuć urażona.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tu nie ma zwyczaju, podstawowe zasady dobrego wychowania wymagają, żebyś po zaproszeniu jakiejś dziewczyny gdziekolwiek okazał nią zainteresowanie. No chyba, że zapraszasz od tak - tyko po co?

Jeśli zaprosisz, to jak najbardziej siedzisz obok niej, większość czasu wypada spędzić z nią. Tańczenie z innymi, czemu nie jednak z umiarem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obecnie kończę 3 klasę gimnazjum,a co za tym idzie muszę podjąć decyzję co do wyboru szkoły i zawodu. Do wyboru mam: technikum informatyczne, mechatroniczne i elektryczne,gdyż one są najbliższej moich zainteresowań. Osobiście interesuję się informatyką i to na ten kierunek chciałem pierwotnie iść na 100%,jednak obecnie informatyków jest na pęczki i z tego co wiem to ciężko po tym technikum o pracę. Myślę też o mechatronice, jednakże gdy tylko dowiedziałem się o tragicznej wręcz zdawalności mocno się wystraszyłem i zniechęciłem. Z czego to wynika? Na prawdę jest tak ciężko? Jak wypada elektryk? Opłaca się i czy ciężko skończyć takie technikum? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 21.05.2016 o 20:34, Kosarz5 napisał:

Obecnie kończę 3 klasę gimnazjum,a co za tym idzie muszę podjąć decyzję co do wyboru szkoły i zawodu. Do wyboru mam: technikum informatyczne, mechatroniczne i elektryczne,gdyż one są najbliższej moich zainteresowań. Osobiście interesuję się informatyką i to na ten kierunek chciałem pierwotnie iść na 100%,jednak obecnie informatyków jest na pęczki i z tego co wiem to ciężko po tym technikum o pracę. Myślę też o mechatronice, jednakże gdy tylko dowiedziałem się o tragicznej wręcz zdawalności mocno się wystraszyłem i zniechęciłem. Z czego to wynika? Na prawdę jest tak ciężko? Jak wypada elektryk? Opłaca się i czy ciężko skończyć takie technikum? 

Mechatronika to najtrudniejszy kierunek z tych co podałeś bo jest to tzw kierunek zbiorczy. To znaczy że łączy kilka, w tym przypadku mechanikę, elektronikę, robotykę i trochę informatyki. To jest najlepszy wybór o ile jesteś w stanie temu podołać. Potem jest elektrotechnika lub elektroenergetyka, kierunek z przyszłością bo jest w tym postęp. Nasz kraj będzie teraz się rozwijał w tej dziedzinie (będzie bo musi). Informatyka też jest ok choć bierz pod uwagę że informatyków jest sporo a liczą się raczej ci najlepsi. Jeśli to wybierzesz musić być dobry i wyspecjalizować się w programowaniu. O elektrotechnice trochę mogę Ci powiedzieć bo akurat studiuję ;). Jeśli nie boisz się rozwiązywać takich zadań jak zamieściłem w załączniku to dawaj na to. BTW, to jest jedno zadanie, ponumerowane są etapy. Nie chcę Cie przestraszyć tylko informuję z czym się spotkasz ;).

zadanie.jpg

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Sodar napisał:

Mechatronika to najtrudniejszy kierunek z tych co podałeś bo jest to tzw kierunek zbiorczy. To znaczy że łączy kilka, w tym przypadku mechanikę, elektronikę, robotykę i trochę informatyki. To jest najlepszy wybór o ile jesteś w stanie temu podołać. Potem jest elektrotechnika lub elektroenergetyka, kierunek z przyszłością bo jest w tym postęp. Nasz kraj będzie teraz się rozwijał w tej dziedzinie (będzie bo musi). Informatyka też jest ok choć bierz pod uwagę że informatyków jest sporo a liczą się raczej ci najlepsi. Jeśli to wybierzesz musić być dobry i wyspecjalizować się w programowaniu. O elektrotechnice trochę mogę Ci powiedzieć bo akurat studiuję ;). Jeśli nie boisz się rozwiązywać takich zadań jak zamieściłem w załączniku to dawaj na to. BTW, to jest jedno zadanie, ponumerowane są etapy. Nie chcę Cie przestraszyć tylko informuję z czym się spotkasz ;).

zadanie.jpg

Moje pytanie jest już od dawna nieaktualne, ponieważ poszedłem do technikum informatycznego i był to najlepszy wybór, gdyż najlepiej pokrywa się z moimi zainteresowaniami :) Czy dalej pójdę to nie wiem, ponieważ jeśli już to chyba po papierek(jestem samoukiem i w wolnych chwilach uczę się programować, a od czerwca dodatkowo mam zamiar zacząć moją przygodę z elektroniką).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ile w mechatronice jest informatyki?. Kończę gimnazjum i muszę wybrać kierunek. Interesuje mnie tez informatyk , gdyż z chęcią stworzyłbym jakąś gierke , może nawet do cd projektu bym się dostał... Lecz w mechatronice można łatwiej znaleźć pracę. Dzięki mechatronikowi mogę skosztować wszystkiego. A po mechatroniku poszedłbym na studia informatyczne. Co o tym sądzicie?  Po tech. Mechatronicznym i studiach info ,mogę być w jakiejś firmie produkującej gry? Infa zawsze będzie koło mnie , a mech jest ciekawy , ta hydraulika itd.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Swatro

Z tego co wiem to masz tam głównie programowanie różnych urządzeń. Skąd wiesz że chcesz tworzyć gry? Próbowałeś coś w ogóle pisać w jakimś języku programowania, bądź robić coś związanego z grafiką komputerową? Mechatronik myślę że jest idealnym kierunkiem dla osób o zainteresowaniach technicznych, jednak nie wiedzą co konkretnie chcą robić, natomiast informatyk dla osób, które interesuje jedną z gałęzi tej dziedziny. Po mechatroniku jest łatwiej o pracę, jednak podobnież tytuł technika mało się liczy i o studiach pasowałoby pomyśleć. Nie myśl że po technikum informatycznym będziesz pracować w takich firmach jak CD Projekt, gdyż szanse są malutkie, żeby nie powiedzieć żadne. Oczywiście, po samym skończeniu tej szkoły.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...