Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Edgarzyc

IO-Fantasy

Polecane posty

IO czyli Interaktywne Opowiadanie

Co to jest IO?

Najprościej rzecz ujmując, jest to opowiadanie mające wielu autorów piszących naprzemiennie. Zasady są proste.

1. Górny limit 500 znaków. Dolny 300.

2. Nigdy, w żadnym wypadku, nie można zamieścić dwóch postów pod rząd.

3. Trzymamy się konwencji fantasy - czytamy to, co pisała osoba przed nami i staramy się do tego ustosunkować. Proszę bez nagłych wybuchów bomby atomowej lub wystąpień pana Karolaka.

4. Wpis zakończyć możesz kropką lub wielokropkiem. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby urwać w połowie zdania, dla przykładu "zamknął oczy, nie chcąc patrzeć na swoją śmierć. Jednakże zamiast spodziewanego huku wystrzału..."

5. Nie ma problemu z wprowadzaniem nowych postaci, jeżeli będzie to zrobione umiejętnie. I może nie wszyscy naraz, nie potrzebujemy na samym początku czterdziestu bohaterów...

6. Ewentualne pytania, skargi, zażalenia lub uwagi wrzucamy pomiędzy hasze # ... # pod swoim tekstem.

Zaczynamy!

Karczma.

Może ta sama co zawsze, może jedna z tysięcy podobnych. Kto wie? W takich karczmach zawsze coś się dzieje, zawsze spotykają się awanturnicy żądni przygód, zawsze pojawiają się tajemniczy przybysze z niezwykle ważnymi misjami. W tego typu miejscach zawsze ogień trzaska w kominku, piwo leje się kuflami, zaś każdy pochłania gulasz przygotowany przez żonę grubego karczmarza, trzymając jednak broń pod ręką, bo nigdy nic nie wiadomo.

Taka to była karczma.

Siedział w niej bohater tej opowieści.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie był on ani tajemniczym przybyszem, ani awanturnikiem poszukującym przygód, nie był też uczniem czarnoksiężnika, podróżującym by dokonać wielkich czynów i zostać samodzielnym mistrzem magii.

Prawda o naszym bohaterze była dużo bardziej przyziemna. Był on bowiem przemytnikiem, cieszącym się rosnącą sławą w lokalnej społeczności przestępczej. Nasz przemytnik siedział w kącie i siorbał gulasz, łechtając sobie ego wspomnieniami o tym, jak wywiódł w pole służbę celną na granicy...

# Od razu mówię, to nie jest żadna aluzja do Smugglera, dopiero teraz o nim pomyślałem :) #

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- A w tej skrzyni co macie? - celnik drążył dalej. Od kwadrasu przetrzepywał wóz przy pomocy dwóch pachołków o niższej szarży, jakakolwiek ona była. Celnicy mieli pecha, drewniany wóz Arkona nie posiadał nic do czego mogliby się przyczepić. Krystaliczna czystość towaru, nie działała na jego korzyść.

- Jak to? Nie czujecie? Cały wóz wali zepsutą rybą. Wedle umowy, z pobliksą faktorią, miałem przywieźć im skrzynkę makreli pierwszego gatunku. Rybacy złowili je dziś rano, ale przez ten upał ryby spadły o kilka gatunków świeżości. Nie otwieraj gamoniu! Wszystkich nas podusisz!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaśmiał się cichutko do siebie. Musiał uczciwe przyznać, że wykiwanie tych gamoni to żaden wyczyn. Większość stróżów prawa, zgodnie z jego doświadczeniem, nie grzeszyło inteligencją. Był to jeden z powodów, dla których zajął się przemytem - strach był niewielki, a możliwy zysk ogromny. Jedyne zagrożenie stanowili stróże na granicy Kraju Lodu, ale tam nikt się nie zapuszczał, bo i po co?

Rozejrzał się czujnie - strażnicy to półgłówki, ale łowcy nagród to zupełnie inna kategoria - i zobaczył...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

#nie ustawimy póki co kolejki bo to nie jest temat zamknięty dla kilku użytkowników, tylko otwarty dla każdego. Dyskusję na ten temat możemy prowadzić w "Luźnej dyskusji"

Swoją drogą, jak coś zaczynasz pisać to napisz posta PISZĘ, wrzuć go na forum, a potem go zedytuj i wklej tam to, co pisałeś. Wydaje mi się sensowny pomysł#

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Że zegar wybił już siódmą godzinę. Zamówił kufel piwa, które miało mu umilić czas oczekiwania na spóźnionego gościa. Każdy wie, że pod latarnią najciemniej, ale karczma ciesząca się tak dobrą sławą nie była najlepszym wyborem na spotkanie biznesowe. Przynajmniej w jego branży. Wciąż intrygowała go tajemnicza propozycja, ale złotej monecie się nie odmawia... nie takiej ich ilości. Powtarzał sobie, że w każdej chwili może wyjść, jeśli coś mu się nie spodoba. W ten sposób zagłuszał swoje sumienie, którego podszepty sugerowały coś wręcz przeciwnego. Po piętnastu minutach bezcelowych rozważań drzwi karczmy otworzyły się z żałosnym skrzypnięciem...

#Kurde, moim zdaniem powinna działać zasada "Kto pierwszy...". Jeśli dodasz posta i zobaczysz, że przed twoim pojawił się nowy, którego wcześniej nie było, to kasujesz swój. Co do pewnych ograniczeń, cieszę się, że zostały wprowadzone. Przynajmniej nie będzie to wyglądało jak festiwal "Kto śmieszniej".#

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do karczy weszła osoba, która zmieściła się w drzwiach tylko dzięki praktyce. Postać po prostu była duża i barczysta. Przybysz nie należał do osiłków. Zwyczajnie, matka natura postanowiła zwiększyć jego rozmiary o połowę w każdą stronę.

Zmierzył lokal badawczym wzrokiem i zatrzymał go dopiero prosto na Arkonie. Pewność co do bezpiecznej ucieczki wyparowała z przemytnika niczym śnieg po kontakcie z miotaczem płomieni. Nieznajomy wolnym, ale i stanowczym krokiem ruzył w kierunku Arkona. Nie nosił broni. Wyglądał na takiego, który jest chroniony nie orężem, a cudzym autorytetem. Ktokolwiek chciałby wejść mu w drogę równie dobrze mógłyby rzucić się pod rozpędzony powóz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wielkolud zdjął płaszcz i niedbale rzucił go na stołek naprzeciwko Arkona. Następnie usadził się na tym prowizorycznym siedzisku, a choć nogi zaskrzypiały niepokojąco, jakimś cudem wytrzymały ciężar.

Przemytnik chciał otworzyć usta jako pierwszy, przywitać się, wyrzucić mu spóźnienie, rzucić błyskotliwą i dowcipną uwagą, ale nieznajomy pierwszy zdążył zabrać głos.

- Podobno jesteś w stanie przemycić wszystko, mały. Więc przejdę od razu do rzeczy. Masz przemycić mnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nasz bohater zbladł. Początkowo cisnęła mu się na usta dowcipna replika o tym, że przewozi tylko małe towary, ale ugryzł się w język z dwóch powodów. Pierwszym było obiecane złoto, a drugim fakt, że jego rozmówca prawdopodobnie mógł odkręcić Arkonowi głowę jednym ruchem rąk. Arkon lubił swoją głowę i wolał nie ryzykować jej utraty, niepotrzebnie drażniąc przybysza.

- A - ale... ale jak to Ciebie? - wyjąkał, wiedząc, że nie robi na rozmówcy zbyt pozytywnego wrażenia. - Proszę o szczegóły, gdzie, w jaki sposób, po co... a przede wszystkim za ile. - dodał z fachowym błyskiem w oku, już opanowany.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Kraj Lodu, wiesz gdzie to ? Zapewne wiesz. To cel mojej wędrówki, a Twoje zadanie, zapłacę.

Arkonowi zaschło w gardle, pociągnął łyk z kufla. W głowie kłębiły mu się najgorsze myśli.

-No cóż, taka praca... - pomyślał

-Kiedy chcesz wyruszyć ? - zapytał

-Jak najprędzej - odparł wielkolud - PIWA - krzyknął w stronę karczmarza i rzucił na stół złotą Erhemcką monetę

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To wystarczyło Arkonowi, by uwierzyć nieznajomemu. Metalowy krążek, który leżał na blacie miał silną moc nabywczą. Karczmarz za pięć takich pozbyłby się lokalu, gości i najprawdopodobniej rodziny (pies po dopłaceniu sześciu disnu, co jak co ale to jedyna istota w życiu karczmarza jaka kochała go bezinteresownie).

Gość wyprostował się na siedzisku, wyjął zza pazuchy fajkę i poświęcił jej całą swoją uwagę. Arkon poczuł, że przerywa niezwykle ważna czynność, ale musiał zapytać...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Przed kim uciekasz?

Nieznajomy zmierzył Arkona wzrokiem, nie wyciągając fajki z ust i nie odzywając się.

- Rozumiem - ciągnął Arkon - że to musi być bardzo prywatna i delikatna sprawa i na pewno nie chcesz się nią dzielić, ale muszę wiedzieć, na co się piszę. Ocenić ryzyko. Podjąć przygotowania.

- Nie ściga mnie nikt. Przeciwnie, to ja kogoś szukam i masz rację, sprawa jest prywatna i delikatna. Dla ciebie ryzyko jest minimalne, nie większe niż przy transporcie bimbru.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Tyle, że bimber dużo łatwiej ukryć, nie chcę ci nic zarzucać, ale mały to ty nie jesteś - Arkon był zdziwiony jak łatwo to powiedział, szczególnie mając na uwadze to, że jeszcze chwilę temu bardzo bał się tego człowieka.

-Ej ! - nieznajomy poklepał się po brzuchu - aż tak wielki to nie jestem.

-Tia, ale i tak rozmiarami porównywalny z małym wozem - pomyślał Arkon

-Jak ci na imię ? - zapytał

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temperatura spotkania zaczęła drastycznie spadać w okolice zera.

- Nie pytam o prawdziwe imię, nawet nie chce go znać. Muszę tylko ułatwić rozmowę, możesz podać jakikolwiek pseudonim.

Przybysz dłuższą chwilę wpatrywał się w Arkona.

- Diergov - wielkolud mocno zaakcentował - Może to cię zdziwi, ale zawsze używam swojego prawdziwego imienia. Tak dała mi matka i jest to dla mnie święte. Poza tym nie pamietałbym komu, jak się przedstawiłem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Arkon uśmiechnął się krzywo w odpowiedzi na słowa wielkoluda. Przypomniał mu się ten dzień, sprzed wielu lat, w którym, chcąc odmienić swój los na lepsze, uciekł z domu. W jednej chwili porzucił swoje dawne życie, a wraz z nim imię nadane mu przez rodziców, i z zaledwie kilkoma miedziakami w kieszeni wyruszył w świat.

Wiele się od tamtej pory wydarzyło, choć niestety najmniej w kwestii zawartości mieszka... No tak, teraz przynajmniej miał mieszek...

Z zamyślenia wyrwał go głos Diergova.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jak nie masz więcej pytań ? pytał wielkolud ? to może się umówimy gdzieś? Bo ja wiem, przy studni o północy? W zagajniku w samo południe? Szlag by cię, chyba nie muszę cię uczyć jak to się robi?

- Nie musisz ? Arkon otrząsnął się z resztek wizji przeszłości. - Ale widać, że amator z ciebie, drogi gościu. Ludzi się w ten sposób nie przemyca.

- No dobra ? Diergov westchnął teatralnie ? to w jaki sposób mnie przemycisz?

Arkon uśmiechnął się.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Cóż - powiedział Arkon po chwili namysłu - tak naprawdę nie mam pojęcia. Jeszcze. Jeśli chodzi o naszych chłopaków, to można będzie ich przekupić. Wolałbym tego uniknąć, ale...

-...Odpada - Diergov był stanowczy w tym względzie - Nikt nie może wiedzieć, że przekroczyłem granicę, nikt nie może mnie widzieć.

To ma być niespodzianka.

Arkon przegryzł wargę.

- Jest inny sposób, chociaż ci się pewnie nie spodoba.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Jaki ? - zapytał Diergov

-Zmierzamy do Krainy Lodu, można by cię ... zamrozić - odparł niepewnie Arkon

Nastała krępująca cisza. Wielkolud nic nie mówił, siedział i palił fajkę patrząc na Arkona. Jeśli Diergov umiałby zabijać wzrokiem, przemytnik już leżałby martwy.

-Mam znajomego który może wykonać tą ... operacje - dodał jeszcze bardziej niepewnie

-Zgodził się ? Zaiste szpetne bluźnierstwo, że też taki wieloryb chce się dostać AKURAT do Kraju Lodu ... - pomyślał Arkon

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- A czy w zakres tej operacji wchodzi również odmrożenie? Co mi po przemycie jak będe soplem lodu?

- Nie znam się na szczegółach, własciwie nigdy tego nie robiłem. Nigdy nie przerzucałem "żywego" towaru.

Diergov zastanowił się chwilę:

- Z moimi gabarytami nadrobisz te kilka lat zaległości. W twoim intersie jest też bym przeżył transport. Nie myślisz chyba, że zapłacę ci całość z góry?

Arkonowi nawet przez chwilę nie zdawało się, by Diergov kiedykolwiek przejawił choć odrobinę głupoty. Niedocenienie przybysza mogłoby się źle skończyć.

Tymczasem piwa zaczęło ubywać, jak miało ono w zwyczaju od zarania dziejów...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- KARCZMARZ! - wrzasnął wielkolud z taką mocą, że Arkonowi zaczęło dzwonić w uszach - mówiłem "Piwa!". A to znaczy, że masz dolewać, aż nie powiem dosyć, jasne?

Oberżysta skinął głową i po chwili pojawił się z dzbanem.

- A co do ciebie... Żadnego zamrażania. Od profesjonalisty oczekuję lepszych pomysłów.

- Dobra, zamrażanie nie. A co z innymi rodzajami magii? Iluzja jest ryzykowna, ale na naszych chłopców zadziała... Albo lepiej. Animagia. Nie myślałeś nigdy o zostaniu koniem?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Diergov uniósł rękę przerywając Arkonowi wywód - Wyjaśnijmy coś sobie, dowcipnisiu. Żadna przemiana, czy to w zwierzęta czy przedmioty, nie wchodzi w grę. Nie ufam magom na tyle, by ryzykować, że nigdy nie wrócę do swojej dawnej postaci. Ponadto gdyby coś miało pójść nie tak, to muszę mieć możliwość podjęcia obrony. Masz ostatnią szansę, albo znajdziesz lepszy sposób na wykonanie tej roboty, albo ja znajdę lepszego przemytnika. Rozumiemy się?

- Taa, jasne... Słuchaj, jest jeden sposób, ale...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...moze być już za późno jak na tę porę roku. Górskie doliny przy granicy zostają zasypane śniegiem już w październiku, a stają się dostępne dopiero w kwietniu. Słyszałem kiedyś o jednej ścieżce, ukrytej wysoko wśród załomów skalnych. Opowiadał mi o niej pewien połelf spotkany na trakcie. Rozumiesz, taka mała przysługa za uratowanie życia. Jedno jest pewne, nikogo nieporządanego na niej nie spotkamy. Nawet leśne zwierzęta nie są do końca świadome jej istnienia. Problemem jest jednak z niej skorzystać. Zimą zaspy sięgają dorosłemu człowiekowi po pierś, a latem łatwo stracić drogę w labiryncie gęstego lasu i poszarpanych skał. Znikąd nie moglibyśmy też oczekiwać pomocy, to tereny całkowicie pozbawione ludzi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wiesz ? powiedział sarkastycznie Diergov ? zwróciłem się do profesjonalisty. Nie oczekiwałem, że profesjonalista to ktoś, kto boi się kupki śniegu lub kilku ścieżek. Nikt nam nie pomoże? Ojej, jakie to smutne? ale w sumie pomoc w przemycie jest chyba niemile widziana? Chociaż czekaj, czekaj ? wielkolud łyknął piwa. - Tereny całkowicie pozbawione ludzi. Zrozumiałem. Ale mam przez to rozumieć, że coś tam jednak mieszka? Zamiast ludzi?

Akron spojrzał na olbrzyma zamyślonym wzrokiem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Krążą różne wersje... tej opowieści. - Arkon zastanowił się chwilę. - Część opowiada o tragedii, która wydarzyła się wiele dziesiątek lat temu, a jej echa do dziś wybrzmiewają na ścieżce. Inni o dzikich plemionach Byków, cholera, kiedyś słyszałem, że to niby manifest ludzkiego grzechu chadza po tych ścieżkach. Nie ważne co tam jest. - Obaj pociągnęli po porządnym łyku, po czym spojrzeli sobie w oczy. Wiedzieli, że to już nie są negocjacje, a żarty się skończyły. Arkon kontynuował. - To przejście jest jak rzut monetą, jeśli nie użyjesz fałszywej... nie przygotujesz się odpowiednio, jest piekielnie duża szansa na porażkę...śmierć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...