Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Cardinal

[FPS] Poligon - tutaj testujemy swoje postaci

Polecane posty

W2 Obrona&Atak

Urghhhhhhhhh - to jest chwyt poniżej pasa... MatHet wyglądał naprawdę nietęgo, kiedy żołądek przewracał mu się na wszystkie strony.

- Cholera... by... cię... Black. Ale metalu... nic... nie powstrzyma!

Walcząc z mdłościami zapuścił pojedynczego riffa, potem kolejne, a tuż za nim pojawił Cookie monster wraz ze swoim debiutanckim

COOKIE!!!

COOKIE!!!

COOKIE!!!

Matt zaczynał się już czuć coraz lepiej. Na tyle, żeby samemu przejść do ofensywy.

- Skoro już stanęło na żarciu, to chyba jednak przydałoby się coś zjeść. Co o tym sądzicie, ludziska?!

Tuż obok niego pojawiła się kapela Rammstein i razem zaczęli grać kawałek Mein Teil. Na scenę wniesiono ogromny kocioł...

"Suche gut gebauten Achtzehn- bis Dreißigjährigen zum

Schlachten"

Der Metzgermeister

Zaczęli się schodzić kucharze, uzbrojeni w noże i przyprawy otaczali Blacka z żądzą w oczach.

Dann du bist

was du isst,

Und ihr wisst

was es ist

Es ist mein teil - nein!!!

Mein Teil - nein!!!

Dann das ist mein teil - nein!!!

Yes it's mein teil - nein!!!

- Przystawki na koszt firmy! - Rozdarł się MatHet, kiedy kucharze rzucili się zaciągać do kotła jego rywala. - Chciałbym wszystkim życzyć... SMACZNEGO!!!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

R2, W1, Matt Black, Obrona & Kontratak

- Mniej gadania, więcej grania! Graaahh! - wykrzyknął w metalowej ekstazie Black i zawył jak rasowy death. -

There's something inside me

It's, it's coming out

I feel like killing you

Let loose the anger, held back too long

My blood runs cold

Through my anatomy, dwells another being

Rooted in my cortex, a servant to its bidding

Brutality now becomes my appetite

Violence is now a way of life

The sledge my tool to torture

As it pounds down on your forehead

Eyes bulging from their sockets

With every swing of my mallet

I smash your fucking head in, until brains seep in

through the cracks, blood does leak

distorted beauty, catastrophe

Steaming slop, splattered all over me

Lifeless body, slouching dead lecherous abcess, where you once had a head

W łapie Blacka nagle pojawił się niezłej wielkości młot bojowy a kiedy kapela "kanibalowego trupa" zaczęła dawać tak ostro czadu, że głośniki - kolejne - szlag jasny trafił a ludzie na dole zrobili jedno wielkie pogo, on zaczął wywijać nową bronią eksterminując "kucharzy". Żaden lipny nożyk nie da mu rady. Gdy już po atakujących nie zostało nic Black splunął, nastroił sobie gardło na ekstremalnie szybkiego growla i bez zbędnego gadania zaczął wiosłować nowy kawałek.

SUFFER!!!

Extreme pain is what they need to feel for the rest of their lives

Misery and Despair leaves thier souls when infinity ends

Let them taste the wrath as the agony consumes them

Swallowed by the darkest light a blackened state of dismay

Survival is the only thing left for them

This grievous revelation is a new beginning

Led to the solution against their will

Deprivation thrives as the therapy continues

Sullen mastery is an answer uncontested

denial is the only thing left for them

life as they knew it is a distant memory

Scores of victims lust for apathy

- Teraz poczujesz co to znaczy być sadmomaso emo w wykonaniu metala! Poczuj cierpienie! - kolejny kawałek, który uderza bezpośrednio w wroga... Mniam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

R2, W2 - obrona

HA!! Mój biedny adwersarz myśli, że mnie takimi sztuczkami pokona?! Dziecinada, nadeszła pora na

!!! Wraz z wziętą znikąd kapelą (czy było kiedykolwiek inaczej?) Hammerfall MatHet zaczął energicznie wywijać kolejny kawałek.

I wouldn?t lose

I couldn?t DIE!!!

(I!!!) I am the one (THE ONE!!!)

Who lost control (CONTROL!!!)

But at the end I?ll be

THE LAST MAN STANDING!!!

(I!!!) I am the one (THE ONE!!!)

Who sold his soul (HIS SOUL!!!)

Forever gone to be

THE LAST MAN STANDING!!!

Metalowcy nie znali dla siebie litości dając absolutnie świetny pokaz. Palce Matta wściekle szarpały struny gitary, perkusista z każdym uderzeniem wydawał się pragnąć roztrzaskać swój instrument, a wokalista śpiewał z taką mocą, że wszyscy na sali przekonani byli, że po tej grze całkowicie utraci swój głos.

I walk alone

With my head held up high,

Never felt that I belonged...

Stand my ground at all cost

Running through night

With blindfold...

Just for the right,

Right to be wrong.

NOTHING WILL PROVE MY WORLD BUT-!!

Pod stopami MatHeta i jego kapeli scena nieoczekiwanie podniosła się wynosząc ich ponad rywala. Z pewnością nie były w to zamieszane żadne ukryte dźwignie bądź mechanizmy, lecz moc muzyki która ponownie udowodnia, że nie ma dla niej żadnych ograniczeń! Ni ból, ni cierpienie nie mogły dorwać grających, którzy wpadli w trans tak głęboki, że poza metalem nie istniało dla nich absolutnie nic.

See in clear for what I've done

I refuse to let things fall!

I can not ever submit I am wrong

And what do I have to show!

See in clear for once such thing

And the things I have to change!

And I just hope I can it's not too late

To get a chance to end this pain...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W1, atak, Matt Black

Oślepiające światła sceny znów odpaliły gdy po przerwie powrócił Ten Dla którego Metal jest Wszystkim, ON, Matt Black.

- Witamy po przerwie ludzie!!! Jak się bawicie?! - było to oczywiście pytanie retoryczne.

Publika najchętniej rozniosła by wszystko na strzępy, tak była naładowana energią zdolną przenosić góry.

- Tym lepiej dla was bowiem nie raz ujrzycie potęgę muzyki!

We saw the writings on the wall

When heathens ruled above us all

Tormented, we still heard the call

You come to bring us down

Wield the scepter, steal the crown

Time on the throne is running out

?Cause seasons change but we are still the same

Even though the cold winds blow, the fire burns inside

Hearts On Fire, (Hearts On Fire!!!)

Burning, burning with desire

Hearts On Fire, (Hearts On Fire!!!)

Burning, burning with desire

Hearts On Fire, (Hearts On Fire!!!)

Burning, burning with desire

Burning for the steel

Hearts On Fire

For years shunned by society

Outcasts, condemned for our beliefs

Our legions grew in secrecy

And now, the time is here

I see the Templars everywhere

The Freedom Call is drawing near

We hold our rebel banners up with pride

The colour's crimson and the Hammer is the sign

Hearts On Fire, Hearts On Fire

Burning, burning with desire

Hearts On Fire, Hearts On Fire

Burning, burning with desire

Hearts On Fire, Hearts On Fire

Burning, burning with desire

Burning for the steel

Hearts On Fire, Hearts On Fire?

Hearts On Fire, Hearts On Fire

Burning, burning with desire?

Gdy Black, oczywiście z materializowaną kapelą HammerFall wywijał coś co można nazwać tylko tornadem headbangingu stała się dziwna rzecz. Muzycy zaczęli się palić! Ale nie płonęli? Niezła halucynacja, nie? Dopakowani na maksa powerem z epickiej muzy nie mieli już sił trzymać swojej energii w ciałach tylko stać się Metalowymi Ludzkimi Pochodniami z Ognioodpornymi Gaciami! Heel yeah! Z potęgą metalu wszystko jest możliwe!

- HEARTS ON FIRE! - zakrzyknął na koniec Matt oczekując na ruch przeciwnika. - Uważaj, bo się sparzysz! Buahahah!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

MatHet nie wydawał się być zbytnio przejęty popisami rywala. Do diabła! Ten megakoncert widział już o wiele większe cuda! A zobaczy ich jeszcze trochę! W akompaniamencie ryków zachęcających do miażdżącej odpowiedzi wyszedł na scenę.

- Ludziska! Jak wszyscy z pewnością już wiecie; bardzo niedawno opuścił nas wszystkich wielki wokalista, człowiek zwany LEGENDĄ METALU!!! A więc tu i teraz, uczcijmy pamięć James'a Dio!!!

Kapela Black Sabbath już grała zapalczywie, a Matt wycofał się oddając miejsce Temu, Którego Powrót Wywołał Dzikie Okrzyki Publiki: wokalisty Dio! Po śmierci wydawał się mieć jeszcze więcej zapału, a od ognia, który w nim płonął mikrofon natychmiast zapłonął, a nawet rozentuzjazmowana publika musiała cofnąć się przed siłą jego głosu!

Well if it seems to be real, it's illusion..

For every moment of truth, there's confusion in life!

Love can be seen as the answer, but nobody bleeds for the dancer!

And it's on and on, on and on and on...

They say that lifes a carousel

Spinning fast, youve got to ride it well

The world is full of kings and queens

Who blind your eyes and steal your dreams

Its heaven and hell, oh well..

And they'll tell you black is really white

The moon is just the sun at night

And when you walk in golden halls

You get to keep the gold that falls

Its heaven and hell, oh no!!

Fool, fool!!

Youve got to bleed for the dancer!!

Fool, fool!!

Look for the answer!!

Fool, fool, fool!!*

Muzyka powoli cichła, a znajdujący się za mikrofonem Dio zdawał się z zanikać wraz z nią. Kiedy głośniki nagle, lecz oczekiwanie ucichły przy mikrofonie nie było już nikogo, a wszystkim na sali dane było odczuć stratę z podwójną siłą. Lecz nie była ona pozbawiona pewnej dozy satysfakcji, Dio swój ostatni koncert zagrał lepiej, niż kiedykolwiek za życia!

MatHet ponownie wyszedł na scenę, z której przedtem zszedł oddając ją Black Sabbathowi. Syknął, poparzywszy się nieźle rozgrzanym płomieniem i siłą głosu mikrofonem, lecz po chwili chwycił go mocno obiema rękami.

- JUUUUHUUU!!! To był James Dio i kapela Black Sabbath! No, ale mój przeciwnik wciąż niecierpliwie czeka na moją odpowiedź... i ją dostanie! Chłopie, udowodniłeś już nam, że potrafisz bawić się ogniem, to teraz poradź sobie z jego furią!

Przerzuciwszy się na szybki, skrzekliwy growl MatHet zacząl wygrywać kolejny utwór, tym razem wraz z kapelą Overkill. Szybko stało się jasne, że te ładne "halucynacje" Blacka zaczynają być cholernie gorące. Zanim biedaczek skojarzył, o co chodzi zaczął już intensywnie płonąć w akompaniamencie dzikiego śmiechu Hettusa.

Down the dead end street, he strikes to kill the weed.

I call the Devil, laughing as you bleed!

Prepare for your new life.

Satan waits... to... NIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIGHT!!!

No one cried when it was over,

Your life it had no meaning.

Even friends of J.A.R.

Quickly lost all feelings.

You had warnings, you had time,

Well that was all you gave it.

Said one day you'd be mine,

Your life you couldn't save it!!!

Angels raining down..., stories that they tell.

M.B.** played with FIRE!! now he burns in HELL!!!

Ogień, jak widać, to dla MatHeta za mało! Wielka jak stąd dotąd dziura pojawiła się na scenie i.. co to?! Demony z niej wyskakują! Ba, sam Szatan przyszedł posłuchać muzyki... i zabrać duszę jakiegoś palącego się muzyka!

Come in a sit for awhile

Come in and feel the fire!!

Feel the heat, feel the fire,

Fire of DESIRE!!!

Fall in!! Fall in!! AHAHAHAHAHA!!!

Feel the FIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIRE!!!

- Hej, nie martw się - zaskrzeczał radośnie MatHet - na pewno cię odwiedzę jak znajdę wolną chwilę!!! HAHAHAHAHAHAHAHAHAHA!!!

* Tak, jako, że Shadow zasadniczo nie wykonał żadnego konkretnego ataku, postanowiłem wykorzystać powstałą lukę i napisać właśnie to, mam nadzieję, że sędzia się nie obrazi.

** Tak jest, inicjały zostały zmienione celowo (normalnie było J.J.), by bardziej pasowały do Matta Blacka, mojego rywala. No i w zasadzie brzmi to całkiem podobnie (embi).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W1, obrona & kontratak, Matt Black

- Tch. - mruknął lekceważąco po czym zasadził riffa rozsadzającego niebo i gaszące wszelkie płomienie jako zagrywkę do o wiele smaczniejszego kawałka. - Na nic demony, na nic szatany! Najmroczniejsza muzyka #^$&^%&$# wszystko w drzazgi!!! Nic się nie ostatnie! - przeszedł na krzykliwy growl rozsadzający bębenki uszne. - NIC SIĘ NIE OSTATNIE! NADCHODZI APOKALIPSA A MY JĄ PRZETRWAMY! WOOOOOOOOOOOO! - nieopisany ryk zwierzęcej gardzieli...

The battle raged on and on

Fuelled by the venom of hatred for man

Consistently, without the eyes to see

By those who revel in sewer equally

We, the prosperity of the future seal

Cloaked by the thunders of the north wind

Born to capture the essence of

The trails of our kind

Zero tolerance must be issued forth

Behind the enemy's line

So it shall be written

And so it shall be done

Discover and conceive the secret wealth

And pass it unto your breed

Become your own congregation

Measure the sovereignty of it's invigoration

We, who not deny the animal of our nature

We, who yearn to preserve our liberation

We, who face darkness in our hearts with a solemn fire

We, who aspire to the truth and pursue it's strength

Are we not the undisputed prodigy of warfare

Fearing all the mediocrity that they possess

Should we not hunt the bastards down with our might

Reinforce and claim the throne that is rightfully ours

Consider the god we could be without the grace

Once and for all

Diminish the sub principle and leave it's toxic trace

Once and for all.

Dosłownie wszystko zostało zmiecione z powierzchni ziemi tylko po to, żeby powoli odrodzić się w huk metalowej muzy.

- To nie koniec! $#%#$$%@#%^%$^ - Black zaczął niesamowicie przeklinać wygrywając na zębach własnoręcznie skomponowane wiosłowanie.

Po chwili, gdy już rozgrzał się ponownie zesłał plagi na nic nie spodziewającego się wroga.

- DIIIEEEEEEEEEEEEEEEEE!!!

Conquest, given the crown, the antichrist is born

Bring war, slay each other down, starving the whores rotting and burning them all

Sound the seven siren of doom, the fall of all we know

Reveal the seven symbols of doom, the coming prophecy

Slain for the word of god, the churches burn to the ground

Holy war, all the religions will tear each other down

Blood spills on holy land now

Sound the seven siren of doom, the fall of all we know

Reveal the seven symbols of doom

Sound the seven sirens of doom, bring revelations

Rise of seven angels of hell, bring devastation

Plagues!

Rain fire and blood, scorching the earth

Purging the lands, of all impurities

The descent of grey star to earth

Transform water to wood drought consumes us all

Darkness, cover the sun, black out the moons and stars

Endless, swallow them all, bring order to what's done

The judgement has begun

Sound the seven sirens of doom, the fall of all we know

Reveal the seven symbols of doom

Sound the seven sirens of doom, bring revelations

Rise the seven angels of hell, bring devastation

Devastation

Bringer of plagues

Bringer of plagues

Słońce zgasło, z nieba lała się krew a wszelkie truposze, zarazy ruszyły wprost na Hetusa... Czekały aż tylko rozerwą go na strzępy i pogrążą świat w chaosie! Muahahahahah! Ogromna fala dewastacji zaczęła pochłaniać wszystko na swojej drodze! Oślepiające światło zwiastował drugi, totalny Armageddon!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W2 Matt Hettus Obrona i ULTIMATE ATTACK!!!

MUAHAHAHAHAHAHAH!!! Taka piękna destrukcja, takie wspaniałe zniszczenie!!! MatHet stojąc w środku pieprzonej apokalipsy śmiał się niczym opętany, krew lejąca się z nieba plamiła jego twarz, ubranie, dając jego radości całkowicie upiorny wymiar. Chwycił za gitarę i podniósł głowę wysoko, ignorując dokonujące się wszędzie niszczenie zapuścił potężnego riffa wyzwalając moc wokół siebie. Kapela Eluveitie sprawnie do niego dołączyła i razem odegrali

!!!

Embracing the ancient

While trees gently whisper!!

Those intimate

Longed-for words

The greet wheel

Is still revolving

With untouchable sovereignty,

so INVULNERABLEEEEEEEEEE!!!

Mimo, że apokalipsa zdawała się nieubłaganie posuwać do przodu, jakoś nie mogła dosięgnąć grających. I kogo to dziwi?! Ponad strachem, ponad zarazą, ponad zniszczeniem!!! Grają, a pod ich stopami rozciąga się święta ziemia! Zamiast sceny zobaczyć można uświęcony gaj, drzewa nachylają się nad muzykami muskając ich gałęziami dając im moc i przekonanie by PRZEZWYCIĘŻYĆ KONIEC!!!

Into the sacred grove I drown

The endless knot

Draws me into

The fire of hearts, the place beyond

Then I'll be BORN,

Then I'll be RENEWEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEED!!!

Tak też się dzieje, moc napełnia widzów, a wszyscy mają jedyną w swoim życiu okazję umrzeć i narodzić się jednocześnie. W wielu oczach błyskają łzy ponieważ tylko w ten sposób można zareagować oglądając cud tworzenia. Nastrój jednak prędko prysł i w odnowionej sali koncertowej podniecenie rosło, kiedy fani zastanawiali się, co też Hettus przygotował jako ostateczny atak! On sam wydawał się spokojny, tak spokojny, jak można było być tylko wiedząc, że zaraz wszystko utonie w niewyobrażalnym chaosie! Schował gitarę do pokrowca gestem dając do zrozumienia, że tym razem nie będzie potrzebna.

- Mam wam do powiedzenia tylko jedno! Trzymajcie się mocno, bo będzie naprawdę ostro!

Puszczenie tej muzyki przypominało trochę uwolnienie gigantycznej armii demonów i jednoczesne napuszczenie jej na publikę, z tym szczegółem, że to drugie nie miało nawet cienia gwałtowności i siły jaką mogło pochwalić się to, co się działo teraz!!! Potężna fala uderzeniowa zwyczajnie zdmuchnęła pierwsze szeregi słuchaczy wrzucających ich na swoich tylnych sąsiadów, przez co ogólny rozgardiasz stawał się nie do zniesienia. Głośniki nie wytrzymały takiej próby, więc ich kawałki leżały rozproszone po całej okolicy, a muzyka, nie troszcząc się o żadne durne przekaźniki, rozbrzmiewała w każdym zakątku sali! Ba, to jeszcze nic!!! Jakby mało było zamieszania, słuchacze szybko dochodzili do wniosku, że muzyka ma wpływ także na nich, przekształcając ich i czyniąc o wiele silniejszymi. Coraz więcej dało się dostrzec smoczych ogonów, coraz więcej ócz tryskało płomieniami podpalających swoich sąsiadów, ręce stawały się pazurami, a ciała nabrzmiewały mocą! Potęga jaka wypełniała każdego słuchacza nadawała im rosnącą pewność siebie i żądzę walki. Publika tak długa ładowana była entuzjazmem, a teraz znajdowała dla niego ujście!

- Ludzie, wiecie co macie z nim zrobić!? - Zawyl MatHet wskazując palcem swojego rywala.

Krzyk jaki mu odpowiedział zdołał nawet na chwilę zagłuszyć grającą muzykę, a publika rzuciła się, bezlitośnie tratując scenę, w kierunku Blacka z żądżą mordu w rozpalonych oczach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W1, Matt Black, Ultimate Metal Defense!

Jedno trzeba było przyznać przeciwnikowi. Umiał zagrać jak należy. Nawet w sercu obecnie opanowanym przez Belzebuba, Behemota i Lewiatana, a także %#$^ wie kogo jeszcze z Siedmiu Kręgów Dantego ostatnie kawałki złączone w jedną, wielką kompilację zrobiły wrażenie. Ale nic to, bo ostatnie słowo należeć będzie do mnie! Muahahahaha! Z szaleństwem w oczach zerknął na nadbiegający, niczym na wyprzedaży w hipermarkecie papieru toaletowego za 4,50, tłum rządny jego krwi i zasadził riffa.

- I to nie byle jakiego, buahahahahaha! - ryknął śmiechem i obserwował reakcję publiki.

Ta była dziwna trzeba przyznać.

Nawet jak na ten $^$%^% koncert, a to już było COŚ.

Matt bynajmniej nie zagrał normalnego riffa. Zagrał takiego jakiego wali się na wielki finał, zwieńczenie absolutnej destrukcji wszystkiego albo punkt kulminacyjny epickiego starcia. Szarpnięte struny wyrzuciły na boki złoty pył a ten symbolizować mógł tylko jedno.

MOC.

Przez gigantyczne M-O-C.

- Przeliteruję to wam wygrywając solówki włosami z nosa! - i z materializowaną kapelą, który już raz tego dnia, zasadził kolejny kawałek. -

Szalejąca publika zatrzymała się jakby otumaniona...

I watch them falling, to their knees, I've worked my fingers till they bleed

In the dark of night you hear them scream, help me get away

And so I've chosen to break free, sail my ship across the seas

Always reaching for eternity... Now it's time

Nie zostało to jednak okupione bez strat.

Publiczność nie wiedząc za bardzo co robi pogrążyła się w słuchaniu czystej mocy jaką oferował Black. Przy okazji wykrwawiając sobie palce.

I'm gonna win... Waiting for the moment to be free

Gonna find a way

I'm gonna win... Never gonna lose again you'll see

Gonna fight today... I'm gonna win

Now I'm learning what is right as the fire burns the night

Gonna find my way to truth tonight... Now it is my time

I'm gonna win... Waiting for the moment to be free

Gonna find a way

I'm gonna win... Never gonna lose again you'll see

Gonna fight today... I'm gonna win

Walking through darkness with me

I see the light can you see

Finding the power that grows in you

This is for real

I'm gonna win... Waiting for the moment to be free

Gonna find a way

I'm gonna win... Never gonna lose again you'll see

Gonna fight today... I'm gonna win

I'm gonna win... Waiting till the moment comes to me

Gonna find a way

I'm gonna win... Soon I'll let the spirits set me free

Gonna fight today... I'm gonna win

I zakończył z wielkim hukiem.

- Byliście wspaniali! Absolutnie $#%#$ %#$@#$!@^%$%# wspaniali! TO JEST #^%%$$ ZASZCZYT GRAĆ DLA TAKIEJ PUBLIKI! ŻYJCIE Z POTĘGĄ METALU! - i wydarł się na całe gardło mocą jaka mu została pozdrawiając całą publikę.

Kurtyna opada.

Fanfary.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Proszę Pana, kończy się nam paliwo, musimy lądować!

Śmierć, której na imię Czesław nie kryła zdziwienia.

-Co?! JUŻ?!!! Latamy raptem 3-4 miesiące, a temu złomowi już kończy się paliwo? Latać dalej!

-Jeżeli nie wylądujemy, zginiemy!

-Ja nie mogę zginąć! JA JESTEM ŚMIERCIĄ!!!

-Ale...

Resztę rozmowy zagłuszyła eksplozja.

Na telebimie pojawiła się twarz wielogłowego. Trzecia od lewej.

-Eeee... Mamy jakieś problemy z połączeniem. Czesław, jesteś tam?

W kłębach czarnego dymu, po środku tego, ck kiedyś było sceną, pojawiła się sylwetka Śmierci.

-Jestem, jestem. Nic mi nie jest. Żyję.

Stwierdziła Śmierć, zupełnie nie przejmując się tym, jak dziwnie brzmiało słowo "Żyję" w jego ustach.

-Dobra kończmy to już, muszę odwiedzić babcię...

-Nie ma takiej potrzeby Wielogłowy! Już to za ciebie zrobiłem! A teraz przejdźmy do ocen. Jako, że jestem najskromniejszy ze wszystkich sędziów, zaczniemy ode mnie. Pierwsza runda bardzo dobra, choć ataki "Mocą Muzyki" jakoś do mnie nie przemówiły. Druga runda, to ewidentny spadek formy u obu walczących. Za to runda trzecia... Tutaj wystarczy tylko jedno słowo- Epickość!

Następny w kolejce jest Slim Al. Zobaczmy co ma nam do powiedzenia.

Powiem, że dzięki wojownikom poznałem kilka ładnych kawałków, jednakże nie dałem rady ocenić kilku kawałków najbardziej "hard"...Za słaby jestem. Jednakowóż wyraźnie dało się czuć głównie nastawienie na summony...W pierwszej rundzie lepszy dla mnie był Black, ale tylko o długość Mortal Kombata. Wyśmienite. Mniam. Z tzw. "galopowaniu" z udziałem Wikingów(Norwegia!) mogłoby być ciężko, lecz Black wybronił się kolejnym remixem z Arniem. Nie, żebym nie docenił '40'. W rundzie II nagła zmiana klimatu przez Black'a została skontrowana Ciasteczkiem(pozdrawiamy pewnego zapaśnika sumo!!). Reszta rundy także była wyrównana. W III musze pogratulować pomysłu Hetta odnośnie Dio, miły gest. I atak z Plagami Black'a... Miodzio. Ale tutaj wyraźnie rządził Hett z Epickością przez E(nie wspominając, że przypomniał mi o Kratosie!). Obrona Black'a jednakowóż temu dorównała... Oby więcej takich pojedynków(no, szukam kogoś do sparingu).

<"Pod nosem" mode on>No tak, nie mogło się obyć bez lekkiej autoreklamy z jego strony...<"Pod nosem" mode off>.

a teraz kolej na... Eeee... Prestidigitator Geronimo Magnifico... Czy jakoś tak...

Na początku ostrzegam, że nie jestem fanem tego typu muzyki, a wyniki opracowałem na podstawie moich subiektywnych odczuć. Na początku było bardzo dobrze, potem się trochę jakby wypaliliście. Jednak na końcu - zwaliliście mnie z nóg. Wygra ten, który mi odkupi głośniki... Znaczy... Przejdźmy do cyferek.

Jak widać, zwycięstwo (według mnie) należy się Baroweiowi, który wygrał jednym zaledwie punktem! Barowei, masz mi odkupić te głośniki!

Goloman

BS 8 8 10 26

Barowei 9 8 10 27

brylant

BS 9 9 9 27

barowei 8 9 9 26

Dagar

BS 9 6 10 25

barowei 7 7 10 24

Łącznie

BS 78

barowei 77

-I tym sposobem walkę specjalną wygrywa:

BLACK SHADOW!!!

-Zawodnikom gratuluję udanej walki, zaś publiczność zapraszam na kolejne walki Federacji!!!

<wyciemnienie>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Światła! - nagle ktoś ryknął. - Światła! Czy do ciężkiej cholery tutaj też nie zapłacili za prąd?! Co to ma znaczyć w ogóle?

Kilka reflektorów rozświetliło obecną scenerię Poligonu, która okazała się ogromnych rozmiarów kamieniołomem a większość widzów obserwowała widowisko z przelatujących samolotów albo balonów.

- Dobra, jedźmy z tym koksem! - pojawił się główny komentator skrywający swe oblicze w mroku. - No, powiedziałem jedźmy z tym koksem!

- Ale szefie... - pojawiły się futrzaki. - Nie mamy pojęcia kto ma walczyć.

Buchnęły pomarańczowe płomienie.

- Jak to wy przekwitłe ameby nie macie pojęcia?! To ja mam wiedzieć? Jeżeli za trzy sekundy ich paskudne gęby nie pojawią się na arenie...

- Już się robi szefie, już się robi!

Komentator, kiedy wkurzony, dałby radę obrócić całą arenę w popiół i nikt by się nie zorientował. W jego żyłach to płynie jak "Rocket Fuel".

- Nerchio kontra Wong, Nerchio kontra Wong, obaj zawodnicy proszeni są o stawienie się na arenie... natychmiast! - głos jednego z pomocników odezwał się na głośnikach rozstawionych co rusz na arenie. - Przyłaźcie tutaj chyba, że chcecie zamienić się na skwarek!

Tak zachęceni obaj wojownicy niezwykle szybko zmaterializowali się w kamieniołomie.

- Już są?! Doskonale, świetnie, zaczynajmy wreszcie... blah blah blah, walka w kategorii CLASSIC jeśli się nie mylę czyli wszystkie chwyty dozwolone bla bla bla dajcie czadu, bo inaczej to wy zostaniecie dopaleni!

FIGHT!

---

*pojedynek DoxtraduS vs. darthmetalus właśnie się zaczyna ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wojownik 1 - Atak

Stanąłem spokojnie przed pokaźną stertą głazów. Strzepnąłem kurz ze swego płaszcza, dopiero potem starałem się odnaleźć wzrokiem przeciwnika. Gdy tylko go ujrzałem nie mogłem ukryć swego oburzenia.

- Co to jest? To nie żaden wojownik, to panda! Ja rozumiem, że to moja pierwsza walka, ale naprawdę aż tak nisko mnie oceniacie? A zresztą...

Podszedłem wolnym krokiem ku Wongowi, uważnie mu się przypatrywałem. W łapie trzymał jakiś długi bambusowy kij. Kij...wyjąłem swoją katanę. Co prawda pół metra krótszą, ale ponoć to nie wielkość się liczy. Przynajmniej dla mnie. Ugiąłem delikatnie kolana i przygotowałem się do rozpoczęcia walki. Ale zaraz....przecież nie muszę nawet używać broni.

Wzniosłem rękę ku górze, zaczęła się ona żarzyć na niebiesko. Po chwili ujrzałem smużkę błękitnego dymu. Z każdą chwilą było go coraz więcej. Nie minęła dłuższa chwila, gdy ta dziwna smuga rozprzestrzeniła się po całym kamieniołomie. Tak jak się spodziewałem, wyfrunęły z niej dwa lodowe orły. Z rozpędu wskoczyłem na jednego z nich i zasiadłem na jego grzbiecie. Wydałem rozkaz ataku Wonga zwierzęciu bez pasażera. Niech jako pierwszy wymęczy rywala. Gdy zobaczyłem jak orzeł szybuje w dół w stronę pandy, rozkazałem swojemu towarzyszowi wspomóc swego brata w walce. W ręku dzierżyłem katanę, z każdą chwilą ściskając ją coraz mocniej. Podniosłem dłoń z bronią w ręku szykując się do ataku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Runda 1 Wojownik 1 - Obrona i Atak

- Ta panda jest dość silna by jedną ręką zatrzymać huragan! - krzyknąłem uderzając się z dumą w pierś, po czym przystąpiłem do walki.

W moją stronę zbliżał się jakiś lodowy ptaszek. Phi, co to dla mnie. Stałem nieruchomo w miejscu, dopiero kiedy "zwierzę" było kilkanaście metrów ode mnie, postanowiłem zareagować. Machnąłem łapą, a niszczycielska fala powietrza pognała w stronę orła. Skoczyłem, a następna poniosła mnie w górę z ogromną prędkością. Byłem już niedaleko pokiereszowanego przez mój wcześniejszy atak ptaka, kiedy przelatywał bardzo blisko mnie wyciągnąłem swój kij. Był bardzo giętki, użyłem go więc jako tyczki, aby nabrać jeszcze większego rozpędu, ptaka zaś potraktowałem jako podłoże. Odbijając się od niego, sprawiłem, że zmienił się w pokruszone kawałki lodu.

Zbliżałem się bardzo szybko do chłopaka. Chwyciłem swą broń obiema rękoma i zacząłem obracać się z prędkością najszybszego wiatru. Wyglądałem teraz jak miniaturowe huragan.

- Nie uciekniesz! - pomyślałem.

Moje tornado otoczyła szafirowa poświata, z której nagle wyszło kilka mniejszych trąb powietrznych, mających właśnie ten kolor. Były to żywiołaki powietrza w swej najczystszej postaci. Pognały w stronę Nerchia.

Zaraz dowiesz się jak wspaniałym wojownikiem może być panda! - krzyknąłem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W1, obrona + kontratak

- Wiatr? Haha! Błąd, poważny błąd.

Gdy tylko ujrzałem żywiołaki powietrza pojawiające się z mini tornada wiedziałem co robić. Po raz kolejny wzniosłę rękę ku górze - moja dłoń zabiła niebieskim blaskiem.

W powietrzu zrobiło się chłodno, bardzo chłodno. Nagle nastał siarczysty mróz, żywiołaki nie zdążyły wyjść z trąb powietrznych, ponieważ teraz wszystkie były zamrożone. Ująwszy katanę począłem wirować rozbijając lodowe posągi - tym samym zabijając bestie. Moją broń zaczęła wypełniać energia, niedługo stać mnie będzie na przemianę. Ale jeszcze nie teraz, chcę się trochę pobawić.

- Teraz żaden z nas nie ma wsparcia. Teoretycznie szanse są wyrównane. Praktycznie Ty w dłoni masz patyk, ja prawdziwy oręż.

Rzucam się na pandę markując atak, w ostatnim momencie wykonuję skok nad przeciwnikiem lądując tuż za jego plecami. Czym prędzej wyprowadzam cios prosto w szyję Wonga.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie odwracając się, zatrzymuję cios, przekładając ręce z kijem za głowę. Odbijam katanę w stronę chłopaka, następnie skaczę wykonując poczwórne salto w tył. Ląduję na jednej nodze.

- I co ty na to dzieciaku! - krzyczę.

Rozcinam powietrze swą bronią. Dzięki temu kolejna, znacznie silniejsza fala wiatru leci w stronę Nerchia. Widząc, że kilka metrów ode mnie leży głaz, unoszę go i sprowadzam do siebie.

- Pokarzę ci prawdziwą siłę! - wrzeszczę, rozbijając jednym palcem lecącą w moją stronę skałę na drobne kawałki. Wszystkie ostre odłamki wysyłam w stronę mojego przeciwnika.

- Zaraz zmienisz się w ser szwajcarski dzieciaku!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Runda 1, Wojownik 1 - obrona + atak

Czym prędzej odbijam pomniejsze kawałki skał kataną. Na widok potężnej bryły wykonuję skok za pobliski głaz. Tutaj jestem tymczasowo bezpieczny.

Zaczynam się śmiać na wspomnienie widoku pandy wykonującej poczwórne salto. Istny cyrk na żywo.

Gdy zauważam, że Wongowi skończyły się kamienie, postanawiam wyjść z ukrycia.

- Dzidzi brakło zabawek? Widzę, że muszę Ci pokazać jak to się robi...

Biegnę prosto na pandę z bronią w ręku, na metr przed Wongiem wykonuję ślizg między jego nogami.

Gdy już mam go za sobą rozpoczynam pionowy sprint po kamiennej górze.

Uderzeniami katany wywołuję lawinę, kawałki skał lecą prosto na pandę.

- Muszę Ci powiedzieć, że stąd jest świetny widok! Aby umilić ostatnie chwile Twego życia opowiem dowcip:

W restauracji siedzi jeż i je obiad. Podchodzi do niego panda.

- Co jesz?

- Co panda?

Buhahaha! A teraz uciekaj przed lawiną, uciekaj! Na serio, tutaj jest lepiej niż w cyrku!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wojownik 1, Atak

Myśli, że uda mu się ukryć, żałosne.

Czuję jak powietrze zaczyna wirować z ogromną prędkością wokół mnie. Zawsze lubiłem to uczucie. Uczucie wolności i mocy.

Siłą powietrza podnoszę głaz, za którym skrył się chłopak. Widząc, że wciąż tam jest, zrzucam na niego skałę.

Uśmiecham się do siebie, myśląc o swoim tryumfie.

Zaczynam biec w stronę mojego przeciwnika. Czuję coraz większy napór powietrza na swoim ciele, nie powstrzymuje mnie to jednak. Po chwili wykonuję 10 metrowy skok w górę. Siła mojego żywioły pozwala mi wykonać coś tak niesamowitego. Chwytam swoją broń i podnoszę ją pionowo nad głowę, zaczynam wirować. Zmieniam się w coś co przypomina poziome tornado, kiedy uderzę z taką silą w miejsce obok głazu, cała arena będzie zniszczona. Czuję tę niewyobrażalną siłę i krzyczę do mojego przeciwnika:

- Takiej mocy, nie zdobędziesz nigdy! Hahahahaha!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W2 obrona + atak

- Moc grubej, kręcącej się pandy? Nie, dzięki.

Biorę rozpęd i skaczę wprost na lecący ku mnie głaz, z impetem wbijam katanę w środek olbrzymiego kamienia co w efekcie powoduje roztrzaskanie się bryły na dziesiątki niegroźnych odłamków.

Z gracją ląduję na ziemi i patrzę jak tłusta panda próbuje oderwać swoje grube cielsko od podłoża.

- I Ty chcesz zniszczyć kamieniołom? Nic dziwnego, że WoW traci fanów.

Za pomocą diabolicznego ramienia wzlatuję na szczyt kamiennej góry, w ten sposób próbuję uniknąć tego kręcącego się młynka.

- Stęskniłeś się za moimi ptaszkami? - Ruchem dłoni przyzywam dwa lodowe orły. Powietrze staje się mroźne, krew w sercach zamarza, a w stronę pandy lecą moi skrzydlaci sprzymierzeńcy. Żyć, nie umierać, prawda? Mam szczerą nadzieję na to, że z miśka zostanie tylko bryła lodu. Patrzę na to, jak na skałach osadza się szron, z nieba lecą płatki śniegu, a panda powoli żegna się z życiem. A przynajmniej powinna.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W1 Obrona + atak

- Mały chłopczyk z kataną, który przyzywa lodowe ptaszki? Aha, za dużo mangi się dzieciak naoglądał...

Zaczynam szybko biec, by po chwili skoczyć na pierwszego orła. Będąc jeszcze w powietrzu roztrzaskuję go na spore kawałki lodu szybkim ciosem mojej broni. Po "lądowaniu" ma jednym z nich, odbijam się i lecę w stronę drugiego orła. Zaczynam kręcić swą bronią, po czym gwałtownie zatrzymuję ją, fala powietrza przewraca drugiego ptaka przez co ten zaczyna spadać. Lecąc na lodową bestię chwytam mocno swą broń i będąc przy stworze, uderzam nią niczym kijem bejsbolowym w jego głowę. Ta zaczyna lecieć w górę, w stronę chłopaka. Chwytam się za kapelusz i podnoszę głowę.

- Pięknie poleciała, perfekcyjne uderzenie.

Zaczynam pędzić wirując z bronią. Powietrze kręci się wokół mnie, zmieniam się w trąbę powietrzną. Lecę z niewyobrażalną prędkością w stronę mego przeciwnika. Jeśli spróbuje skoczyć, tornado przyciągnie go, chłopak zacznie wirować, ta walka będzie już przez niego przegrana.

- Mam nadzieję, że nie zjadłeś śniadania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Runda druga, W2 obrona + atak

- Ja takich jak Ty zjadam na śniadanie.

Haha! Tłusta panda znów się kręci...Chyba już wiem, w jaki sposób mogę obronić się i zaatakować jednocześnie. Banalne, ale musi wystarczyć.

Rozglądam się po kamieniołomie, słońce już powoli zachodzi, jest dość chłodno, w dodatku misiek robi dla mnie wiatr - idealnie, po prostu idealnie.

Znów wznoszę rękę ku niebu w celu wezwania lodowego orła. Zaczynam czuć mróz, to od ptaka czy z mojego serca? W każdym bądź razie panda chyba nie wie co robi. Ptak już jest blisko, mogę spokojnie na niego wskoczyć. Tornado, siła dośrodkowa, prawda? Ostrzegam, zaraz zrobi się zimno.

Lecę w stronę powstałego huraganu. Plan? Wlecieć prosto w wir, wytworzyć jak najwięcej pokaźnych lodowych odłamków, które zranią pandę. Gdy już nie będzie się w stanie kręcić jedno cięcie kataną powinno załatwić sprawę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W1 Obrona na koniec rundy drugiej

- Hahahahahahahahahahaha wleciałeś w tornado, taki był mój plan!

Lodowy ptak zaczął pękać przez pęd powietrza, a lodowe odłamki wyleciały z huraganu.

- To było wszystko, głupcze?! Ha! Żałosne, naprawdę myślisz dzieciaku, że zdołasz mnie pokonać?! Heh...

Nagle zatrzymałem się, moja broń szybko wchłonęła całą siłę tornada, teraz świeciła turkusowym blaskiem! Mogę uwolnić ją całą jednocześnie i pokazać swą prawdziwą, niszczycielską moc.

Machnąłem kijem szybko, wyzwalając część energii, dzięki czemu poleciałem z prędkością ponaddźwiękową w górę, na spadającego na mnie przeciwnika.

Skok wykorzystał tylko minimalną część nagromadzonej w kiju energii, dzięki czemu prawie cała wciąż była do wykorzystania.

Gdy tylko moja broń zderzy się z mieczem wroga, wyzwoli się niszczycielska fala wiatru, która rozerwie smarka na strzępy. Na wojnie muszą być ofiary nieprawdaż?

- Za chwilę poznasz prawdziwą potęgę wiatru, najpotężniejszego żywiołu. Jedynego, którego nie da się w żaden sposób powstrzymać. Buahahahahahahaha!!!!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Początek rundy III - atak

Na widok tłustej pandy z patykiem w ręku spadającej prosto na mnie zacząłem się śmiać. Szybkim skokiem przed siebie uskoczyłem temu niedźwiadkowi. Teraz mogłem przystąpić do ataku.

- Twój czas się skończył, mały.

Zwróciłem oczy ku niebu, zamiast źrenic widać było same białka, z mojego korpusu zaczęła wydobywać się błękitna para. Rozłożyłem szeroko ręce, poczułem jak w moim ciele zaczyna zbierać się energia. Olbrzymie pokłady energii. Ta runda obejdzie się bez udziału moich lodowych przyjaciół. No, nie do końca.

Wydałem z siebie krzyk - nie był to bynajmniej wrzask ze strachu, oj nie, tego nie odczuwałem. Był to wyraz mojej radości ze zbliżającej się śmierci mego przeciwnika.

- O Dante! Daj mi moc, która pozwoli mi zabijać mych wrogów, daj mi siłę, która zapewni mi wieczną chwałę! - Padłem na kolana, energia, która dotychczas była we mnie tym razem postanowiła wyjść na światło dzienne - dokonywała się transformacja, kres żywota pandy był już bliski. Cały kamieniołom był jedną wielką sceną, my byliśmy tylko aktorami. Ja jednak wiedziałem, że dzięki mym mocą to ja wyjdę zwycięsko z całej bitwy. W końcu to ja odgrywałem rolę kata, panda była tylko zwykłą ofiarą. Jedną z wielu na mej drodze, którą wyznaczyło samo życie.

Poczułem pulsowanie skroni, całe moje ciało zaczęło drgać. Krew w żyłach powoli przestawała krążyć, zamieniała się w lód. W spazmach bólu dokonała się ma przemiana - w potężnej eksplozji dziesiątki odłamków lodu poleciały ku pandzie. Oto stał przed nim demon lodu - nie było już Nerchio, nie było już bólu, nie było gniewu - była tylko obojętność i świadomość bliskiej wygranej.

Na niebie pojawiły się zastępy orłów, były ich setki jeśli nie tysiące. Zakryły one niebo, cały kamieniołom okrył mrok.

- Mam nadzieję, że nie boisz się ciemności, pando. - Mój głos był cichy, oschły. Moje pazury chciały zakosztować krwi, moje zęby pragnęły wgryzienia się w ciało tego przerośniętego miśka.

Nadszedł czas na modlitwę. O Dante! Wiem, że moja dusza jest zła, wiem, że głowa jest pełna czarnych myśli. Wiem, że moja osoba nie jest godna mocy, którą otrzymałem. Pozwól mi jednak zabijać na Twoją cześć! Pozwól mi zadawać ból na chwałę mego Pana! To nie jest moja pierwsza ofiara, to nie jest wojownik wart Twej wagi. Jednak to go postawiono dziś przede mną. Dante! Spraw, by jego serce zadrżało przed Naszą potęgą! Moje serce jest skute lodem, nie czuję gniewu, nie czuję też litości. Chcę tylko zadawać ból na Twoją cześć! Widzę czarne chmury, które kłębią się na czarnym niebie, to będzie czarna noc, to będzie krwista jasień!

Ruszyłem z rozpędem na pandę, chciałem rozszarpać jej futro kilkoma szybkimi cięciami pazurów, chciałem jednym potężnym kłapnięciem szczęki wbić kły w jej ciało. Chciałem...i zaraz to uczynię.

W biegu krzyknąłem jeszcze: Pando! Mam nadzieję, że

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Runda III - Obrona i Atak

Przede mną stał wielki, lodowy demon. Nie przestraszyłem się go, wręcz przeciwnie. Słysząc jego wrzaski miałem ochotę położyć się na ziemi i ryczeć ze śmiechu. Powiedziałem jednak tylko to:

- Ahh... kolejny fanatyk, wykrzykujący imię jakiegoś gościa. Za dużo mangi się dzieciak naczytał, mówię wam.

Uderzyłem swoją bronią w podłoże sprawiając, że całe popękało. Ze szczelin zaczęły wylatywać setki żywiołaków wiatru. Poleciały w stronę orłów. Każda bestia, która mi służyła, kruszyła ptaki na małe kawałki.

Po chwili skoczyłem w stronę mojego przeciwnika. Rzuciłem broń w górę. Zaczęła ona wirować. Wylądowałem na ziemi i wystawiłem dłonie w stronę wroga. Moje oczy i ręce zaczęły świecić szafirowym blaskiem. Demon wciąż biegł w moim kierunku. Światło zaczęło kierować się w stronę moich palców. Skoczyłem w górę.

Wszystkie żywiołaki zaczęły kierować się w stronę broni, która zaczęła spadać w moim kierunku. Bestie zaczęły krążyć wokół kija łącząc się. Po chwili nade mną utworzyło się coś co wyglądało jak gigantyczne powietrzne wiertło, przypominające tornado. Złączyłem swoje dłonie. Szafirowy energia połączyła nową broń z moimi rękami Teraz trzymałem trzydziestometrowe, błękitne wiertło. Po chwili zacząłem krzyczeć. Był to ryk gniewu. Przemówiłem do swojego przeciwnika, dziwnym, niskim głosem.

- Jedno uderzenie tej broni zamieni cię w kupę śniegu, demonie!

Zacząłem biec w stronę demona. Broń kierowała się w stronę jego klatki piersiowej...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wojownik II - Runda III - Obrona i atak

Za dużo mangi? Mwah, i to mówi panda żywcem wyjęta z WoW?a! Żywiołami wiatru? Robi się ciekawie. W ogóle ostatnio narzekałem na samotność. Ciągłe życie na uboczu, człowiek robi się aspołeczny. No okey, jestem przecież aktualnie w postaci demona, no ale ludzie! Ja też mam uczucia! Chcę kochać i być kochanym! Od małego marzyłem o grze na skrzypcach, ale czy to kogokolwiek obchodziło? A skąd! Ty masz zabijać, mówili. Dawali mi do ręki różne Diabolo i Debil May Cry?e to na takiego wyrosłem, nie moja wina! Dobra, może te żywiołami nie chcą się ze mną zakumulować, ale chociaż zwracają na mnie uwagę. Zawsze coś. Zaraz...Ehh, lecą w stronę orłów. Pięknie, zostało mi tylko towarzystwo pandy. Moment, co jest...Wiertło? Wybuchłem śmiechem. Panda z mini tornado w łapie, przekomiczne. I jeszcze piszczy. Matko, ten jego skrzek jest chyba gorszy od wiertła, które na mnie kieruje.

Ból. Myśli znów stanęły w miejscu. Dusza chłopaka znów ustąpiła miejsca jestestwu demona. Niszczyć. Zabijać. Mord, żądza mordu. Panda zaraz poczuje mój ból, cierpienie godne bogów. Nie! Muszę walczyć?nie mogę stracić samego siebie. Nerchio! Zamilcz głupcze! Tylko dzięki mojej mocy twoje ciało jest tak potężne! Masz...Masz rację...

Dalej walcząc nie tyle z Wongiem co z samym sobą, wpadłem na pomysł. Dosłownie w ostatniej chwili, wiertło już niemalże rozpruło tors lodowego demona. Sięgnąłem po katanę, moją najdroższą przyjaciółkę. Z niezwykłą wręcz szybkością, siłą i precyzją uderzyłem w czubek ostrza wiertła. O to chodziło, w broni pandy zrobił się otwór, wleciałem do środka trzydziestometrowego tornada, przy okazji przyzywając lodowe orły. Wybaczcie mi, zwierzaki, to konieczne.

Wydałem rozkaz swoim ptakom - musiały uporać się z żywiołakami wichru, to nie powinien być dla nich problem. Ja tymczasem zadawałem uderzenia na oślep. Co i rusz raniłem jakiegoś demona, niezmiennie zagłębiając się w otchłań. Na jej dnie stała panda. Wykonałem salto w powietrzu, zamach, dzięki któremu moje uderzenie miało mieć jeszcze większy impet. Celowałem w łapę, to ona trzymała to całe tornado.

Co ja robię? Pomyślałem. Dookoła latają lodowe orły, żywiołami powietrza. Co i rusz spadają na mnie odłamki lodu. Już nawet nie jestem w swoim ciele. Teraz też dopiero zorientowałem się, że...nie czuję zimna. A przecież kiedyś czułem.

Moją świadomość znów zdominował demon. - Zabić pandę!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...