Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

P_aul

The Men of Justice

Polecane posty

- Gwałciciel znów atakuje. Kolejna ofiara znaleziona została...

Raptem dwie przecznice od miejsca gdzie skończyłaś partol. Może gdybyś postanowiła być w okolicy jeszcze choć pół godziny...

- Podobnie jak w poprzednich przypadkach tym razem również nie było świadków. Poszkodowana nie widziała napastnika i nie potrafi podać jego rysopisu. Policja obiecuje szybkie rozwiązanie sprawy, ale w tej chwili się na to nie zanosi.

***

- Eksperci nadal nie potrafią odpowiedzieć na pytanie co wywołało wybuch. Szczegółowe analizy miejsca wypadku mają zakończyć w ciągu dwóch tygodni. Naoczni świadkowie opowiadają, że widzieli tajemniczą postać.

Rozmazane, prześwietlone zdjęcie...

- Niektórzy mówią, że to demon, inni, że człowiek. Czy to on jest sprawcą? Relacje zdają się mówić co innego. Policja i straż pożarna odmawiają komentarzy.

***

Obrazy w telewizji budzą wspomnienia. Zeznania robotnika-terrorysty są niepokojące. On i jego koledzy pracowali w niedawno zamkniętej fabryce. Bez pieniędzy, perspektyw i nadziei na zmiany siedzieli w pubie. Ktoś podszedł do nich, postawił piwo, zaprezentował plan na szybką gotówkę z okupu. Wypożyczył broń automatyczną. Więcej nie powiedział, bo wpadający terroryści zmusili cię do ucieczki przed niewygodnymi pytaniami.

- Kim lub czym jest złoty błysk?

Smuga złotego światła na tle nieba pojawia się na ekranie telewizora. Po chwili łuk jej lotu kończy się gdzieś na dachu szkoły.

- To już trzeci raz w tym tygodniu gdy pojawia się na miejscu przestępstwa...

Ann wyłączyła telewizor.

- Co za idiotyzm - mruknęła, jakby zirytowana. - Latający facet zgrywający bohatera? Niby mam w to uwierzyć? Zresztą nawet jak jest w tym ziarno prawdy to ten idiota powinien pomyśleć co robi. Naraża siebie i przypadkowych ludzi.

***

- ... została zaatakowana przez dzikie zwierzę w parku miejskim. Lekarze określają stan kobiety jako ciężki, ale stabilny. Jedyny naoczny świadek, strażnik parkowy zeznał, że przybył na miejsce zbyt późno by zobaczyć co dokładnie się wydarzyło. Ekspert policyjny twierdzi, że ślady są zgodne z pazurami bardzo dużego wilka. Osoby odwiedzające park proszone są o zachowanie szczególnej ostrożności i zawiadomienie odpowiednich służb gdy tylko dostrzegą zwierzę...

***

Tej samej nocy każde z was ma sen. Piękna kobieta o rozwianych, złotych włosach i tajemniczych kurtynach światła rozpływających się za jej plecami. Za nią trzy cienie. Słowa.

- Znajdźcie mnie. Znajdźcie siebie nawzajem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wstaję rano prawie tak samo zmęczona jak wtedy, kiedy padłam wyczerpana na łóżko. Nie dość, że spałam krótko, to miałam jeszcze ten dziwny sen... Jakieś złote światło, kobieta, mówiła coś o znajdowaniu jej i siebie. Chyba. Nie wiem, co o tym sądzić i czy ktoś stara mi się coś przekazać, czy to był po prostu sen. Kiedyś pewna byłabym tego drugiego, ale hej, ja tutaj teleportuję się w nocy z dachu na dach.

Śniadanie poprawiło mi nieco humor, ale tylko po to, żeby wiadomości jeszcze bardziej go zepsuły. Ręka z kanapką zawisa w pół drogi do ust, a ja wpatruję się tylko martwo w telewizor. Zawiodłam. Poczucie winy i wstyd za własne lenistwo prawie przygniatają mnie do ziemi. Jak mam sobie teraz spojrzeć w oczy? Straciłam apetyt, odrzucam więc jedzenie z powrotem na talerz i wstaję, zaciskając zęby. Ogarnia mnie powoli ponura determinacja, absolutna pewność, że sprawca tym razem mi nie ucieknie, choćbym miała przeczesać całe miasto od kanałów po czubki wieżowców w jedną noc. Od teraz to sprawa osobista. Muszę... muszę tylko znaleźć jakiś sposób. Coś, co pozwoli mi go znaleźć. Ostatecznie zapamiętuję tylko dokładne miejsce napaści i zaznaczam je na planie miasta, który kupiłam specjalnie dla tej sprawy. Sprawdzę je potem. Wątpię, żeby policja cokolwiek przegapiła, ale muszę mieć jakieś miejsce zaczepienia. Cokolwiek. Ale to dopiero wieczorem, a do tego czasu zajmę się swoimi sprawami i zdobyciem książek, o których wcześniej myślałam. Może uda mi się nawet wygospodarować odrobinę czasu na trening. Gdyby udało mi się jakoś poszerzyć zasięg swojego szóstego zmysłu... mogłabym wtedy wyczuć takie napady agresji nawet z daleka. Cóż, to jakaś myśl.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To był wilk...albo...coś wilkopodobnego. Było to cokolwiek podejrzane i miałem złe przeczucie, że to nie zwierz był sprawcą tego incydentu. Na szczęście kobieta żyła. Nadchodził koniec zmiany. Nic tu po mnie-pomyślałem i poszedłem do domu z zamiarem kilkugodzinnego odpoczynku.

Kilkadziesiąt minut później leżałem w łóżku. Spanie nigdy łatwo mi nie przychodziło, czasami musiałem leżeć ponad godzinę, by wreszcie wpaść w objęcia Morfeusza.Tym razem - może dzięki atrakcjom kończącego się dnia - usnąłem nadspodziewanie szybko. Obudziłem się z samego rana. Pamiętam, że miałem niezwykle dziwny sen. Jakaś kobieta mówiąca coś o znajdowaniu się czy czymś takim. Pijąc przygotowaną przed chwilą kawę nadal zastanawiałem się, co mógł oznaczać ten sen.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ktokolwiek przesłał mi tą wiadomość we śnie miał szczęście, że akurat ucinałem sobie jedną z niewielu parominutowych drzemek... oczywiście informacja musiała być maksymalnie mglista i nie jednoznaczna tak jakby wielkim trudem było powiedzenie raz a dobre pod jaki adres mam się zgłosić. Żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku i przecież każdy zna GPS albo Google Earth a przynajmniej tak mi się wydawało. Ah, tak jakbym nie miał czym zaprzątać swojej głowy... dobra, damy sobie radę, w końcu noc nie służy mi do snu.

Wiadomości spływająca przez cały dzień mogły mi dać podpowiedź kogo mam znaleźć. O ile nie miałem żadnych wskazówek gdzie znaleźć kobietę o złotych włosach tak chociażby ten złoty błysk był chyba bardziej w moim zasięgu, wystarczy poprzeglądać internetowe serwisy informacyjne albo właściwie kanały w telewizji aby zorientować się gdzie ten cały typ może operować. Odnalezienie go może być pierwszym krokiem do rozwiązania sprawy z tajemniczym snem. W międzyczasie jednak pozostawała tajemnica co spowodowało wybuch w centrum handlowym, którą zamierzałem rozwiązać. Jeżeli okaże się, że eksplozję wywołał ktoś to będę musiał ruszyć na polowanie na kolejnego piromana. Nie zamierzałem pozwolić aby jakikolwiek szaleniec miał kolejny raz doprowadzić do katastrofy. Oczywiście może się okazać, że winę ponosi np. wadliwa instalacja gazowa...

Spojrzałem za okno a potem na zegarek. Miałem jeszcze z trzy godziny przed świtem, idealna pora na jogging oraz odwiedzenie miejsca katastrofy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co to w ogóle za kretynizm? Ktoś podchodzi do ciebie w pubie i tak prosto z mostu oferuje broń i możliwość zorganizowania porwania z okupem? Ukryta kamera jakaś czy co... Siedziałem w fotelu, pogrążony w niewesołych rozmyślaniach na temat tego, czego dowiedziałem się od "terrorystów". Do tego jeszcze ten dziwny sen. Czyżby jakaś wiadomość od bogów Atlantydy? Same problemy z tymi supermocami...

- Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - dotarły do mnie słowa zirytowanej Ann.

- Ah, wybacz, rozmyślałem nad tymi wszystkimi wydarzeniami. A co do tego "złotego błysku" to pewnie wszystko niedługo się wyjaśni - uśmiechnąłem się do niej, przyciągnąłem i objąłem - A teraz co byś powiedziała na romantyczną kolację? Ja gotuję.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolejny dzień mijał wszystkim spokojnie i bez nadzwyczajnych wydarzeń. Każdego z was męczy jednak świadomość, że na waszym terenie dzieje się coś złego. Coś, z czym zwykłe służby sobie nie poradzą. Każde z was zaraz po spełnieniu zwykłych obowiązków zaczyna snuć plany jak wykryć zagrożenie i rozwiązać je raz na zawsze.

---

Byłoby łatwiej odpisywać, gdybyście deklarowali jakieś konkretne działania :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przez cały dzień zdawało mi się jakby intuicja podpowiadała mi, że wybuch w centrum handlowym nie musi być wcale ostatnim i... ktoś może za to odpowiadać. Pomiędzy kolejnymi uderzeniami kilofa w kopalni stworzyłem sobie mentalny plan działania na najbliższych kilka dni:

1. zbadać miejsce eksplozji i odszukać ślady jakiejkolwiek ingerencji trzeciej strony

2. jeżeli okaże się, że faktycznie ktoś za to odpowiada namierzyć go i powstrzymać nim doprowadzi do kolejnej tragedii

3. w wolnej chwili - jeśli jakaś będzie - próbuję znaleźć informacje, chociażby w Internecie, aby namierzyć "złotego błyska" i w jakim mieście był widziany

Po robocie kieruje się od razu na ruiny - a właściwie krater - centrum handlowego aby wybadać sytuację. Ciężko podejrzewać, że będę mógł w spokoju zbadać teren jeśli miejsca nadal pilnują funkcjonariusze policji. Jeśli ich nie ma biorę się do roboty szukając czegokolwiek niezwykłego, odstającego od normy, może wskazującego co albo kto wywołał eksplozję... czegokolwiek jednym słowem. Nie robiłem sobie specjalnie wielkich nadziei, że coś znajdę. Raz, że nie byłem detektywem a dwa zapewne część dowodów musiała przepaść w samej eksplozji. Jeżeli teren mimo wszystko będzie pilnowany idę do domu, biorę prysznic i do wieczora zabijam czas ćwiczeniami nim udaję się na miejsce krateru.

Byłoby świetnie gdybym coś znalazł, ale w razie niepowodzenia poszukiwań musiałem przejść do absolutnych podstaw i zabawić się w całonocną straż obywatelską. Kolejna zaleta braku wymogu snu, pomyślałem obmyślając sobie w głowie plan patrolu. Oberwało centrum handlowe, duże skupisko ludzi zwłaszcza w godzinach szczytu. Jakie są inne potencjalne cele? Banki? Może. Kina, teatry, opery, stadiony sportowe, szkoły... wszędzie tam gdzie żniwo śmierci może być największe.

Próbuję przypomnieć sobie o wszystkich takich miejscach w mieście i w pierwszej kolejności sprawdzam czy nikt podejrzany nie kręci się w ich okolicy. Rezerwuję sobie na to całą noc i każdą następną jeśli będzie to potrzebne.

---

*czy teraz jest już wystarczająco jasno napisane co robię? :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sprawa handlarza bronią, który wyposaża w nią zwykłych mieszkańców nie chciała mi dać spokoju. Spędziłem niespokojną noc, przewracając się z boku na bok. Do tego zaczynałem być coraz bardziej pewny, że w tej dziwnej wiadomości ze snu niekonieczne chodziło o Atlantydę i jej bogów.

- Znajdźcie siebie nawzajem... - mamrotałem pod nosem szykując poranną kawę i drapiąc się po szczecinie, którą niezbyt chciało mi się dziś golić. Mam 99% pewności, że jestem jedynym potomkiem Atlandyty, więc o kogo mogło chodzić? Czyżby byli inni, podobni do mnie? Będę musiał uważniej przyjrzeć się dziwnym informacjom, które napływają do redakcji i jakoś oddzielić te prawdopodobne od zwykłego bełkotu, którego przychodzą tony. Może coś znajdę.

Będąc już w drodze do pracy postanowiłem tez, co zrobić ze sprawą robotników wyposażanych w broń. Przekonam szefa, żeby pozwolił mi przeprowadzić wywiad z "terrorystami", zdobędę przepustkę i porozmawiam z porywaczami. Kto wie, może pamiętają jakiś szczegół, wygląd, ubiór, sposób mówienia tego dostawcy. Cokolwiek, co da mi chociaż ślad szansy zidentyfikowania go. Mając już w głowie plan nie pozostało nic innego, jak działać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzień mija spokojnie, a ja korzystam z faktu, że niewiele mam w sumie do roboty jako takiej. Zajęcia szybko się kończą, więc gospodaruję sobie wolny czas udając się do biblioteki. Chcę się trochę pouczyć, ale bynajmniej nie z książek. Muszę spróbować czegoś, na co ostatnio wpadłam, tzn. specjalnego transu pozwalającego mi zmienić się w prawdziwy skaner. Już teraz potrafię bronić się przed zasadzkami, a jeśli się skupię, to powinnam móc wykrywać obecność, położenie i stan emocjonalny ludzi na znacznym obszarze... Kombinacja wykrywania sygnatur psychicznych i maksymalnie wyostrzonych zmysłów. Biblioteka to dobre miejsce, spokojne lecz pełne ludzi. Cóż, tyle teorii, zobaczymy dzisiaj w nocy, jak się to sprawdzi i czy w ogóle mi wyjdzie. Poza tym i zupełnie przy okazji wypożyczę książkę albo dwie traktujące o kryminalistyce i metodach śledczych... wątpię, żeby lektura "Jak zostać detektywem dla opornych" w czymś mi pomogła, ale lepsze to niż nic.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przestałem kontemplować, co też mógł oznaczać sen. Wczorajszy incydent nie dawał mi spokoju i chciałem, by tą sprawę doprowadzić do końca. Obawiałem się, że zaniedbanie tego zdarzenia mogłoby w przyszłości poskutkować do kolejnych tragicznych wydarzeń. Nie ulegało wątpliwości, że trzeba coś z tym zrobić. Postanowiłem zbadać miejsce niedoszłej zbrodni. Może znajdę tam jakiś ślad, który "powiedziałby" nieco o napastniku. Poza tym obiecałem sobie częściej patrolować tamtejszą okolicę. Najpierw jednak skierowałem się do szpitala. Mam nadzieję, że ta kobieta doszła już do siebie na tyle, by odpowiedziała na parę moich pytań dotyczących wczorajszej nocy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wycieczka w okolicę krateru okazała się wyglądać zupełnie inaczej niż się spodziewałeś. Na miejscu są tłumy ludzi. Część składa kwiaty i znicze, część wypytuje o rannych, jeszcze inni po prostu się gapią. Na miejscu są też ekipy telewizyjne, sądząc o zmęczonych twarzach redaktorów robią relację co najmniej od rana. Nad wszystkim próbuje jako tako zapanować policja. Tym samym podejście dość blisko by znaleźć jakieś ślady jest co najmniej kłopotliwe. Nie wygląda na to, że sytuacja zmieni się w ciągu kilku dni, a to oznacza, że nawet jeśli jakieś dowody były i policja ich nie znalazła to i tak pewnie przepadną. Możesz natomiast posłuchać plotek. Niektórzy mówią o wybuchu gazu, inni o bombie. Jednak gdy wsłuchać się lepiej, w słowa specjalistów, choćby i domorosłych, to wychodzi na to, że gaz tak nie wybucha. A co do bomby... cóż, taka ilość trotylu czy innego materiału wybuchowego nie zostałaby niezauważona. Brak promieniowania mówi też, że mała atomówka to też nie była. Jest też kolejna ważna informacja. Ponoć są świadkowie, choć po skali zniszczeńciężko to sobie wyobrazić. Niestety tych policja póki co zamknęła w szpialach i nie dopuszcza obcych.

Stwierdzasz, że póki co nic więcej nie zdziałasz. Wracasz do domu, by przygotować się na nocne krążenie po mieście. Przed wyjściem jeszcze tylko sprawdzasz na Zingi Maps gdzie właściwie jest to całe Silverwind City, w którym ponoć pojawia się jakiś superbohater. Daleko, wycieczka przez kilka stanów.

***

- Wybacz Dean, ale ta cholera, Ann już wyciągnęła ode mnie tą robotę - powiedział naczelny, jak zwykle niechętny całemu światu. Jak się tyle lat pracuje w zawodzie to można nabrać takiej niechęci. - Ale mam dla ciebie coś równie dobrego, może nawet powalczycie o pierwszą stronę. Johannson wydaje dziś konferencję i bankiet, mam jedną wejściówkę prasową.

John Johannson, niektórzy mówią, że właściciel tego miasta. Na pewno właściciel sporej części przemysłu. Oczywiście i w niego uderzył kryzys, więc niewykluczone że bezrobotni "terroryści" pracowali kiedyś w jednej z jego fabryk. Plotki głoszą, że planuje startować na burmistrza. Jeśli właśnie dziś urządził konferencję prasową, to gotuje się coś dużego.

***

Trening mentalny poszedł całkiem nieźle, choć po półgodzinie skupiania się na otoczeniu czujesz się nieco oszołomiona i zarzucona czymś... telepatia to trudna sprawa. Nie działa jak w filmach, gdzie telepata czyta słowo w słowo myśli drugiej osoby. Zamiast tego są błyski. Fragmenty... czegoś. Drugiego człowieka. Jakieś kawałki, które składają się na jego jestestwo, stan emocjonalny i masę innych rzeczy. Tego w zasadzie nie da się opisać słowami, bo w językach ludzi nie ma na to właściwych słów. Przy otwarciu się, by wyczuwać lepiej ludzi w swym otoczeniu przy okazji odbiera się takie rzeczy. Dużo naraz. Im bardziej rozszerzałaś percepcję tym bardziej zbierało ci się na mdłości od tych wszystkich psychik, które równie dobrze mogłyby należeć do przybyszów z innych planet. Nagle uświadomiłaś sobie, że każdy ludzki umysł jest unikalny i nawet jeśli kształtują się w podobnej kulturze to próba "czytania" innego jest jak próba porozmawiania z delfinem o pustyni.

Gorzej poszło z książkami o pracy detektywa. Prawda jest taka, że nawet gdybyś miała w ręku jakieś dowody, potrzebujesz dobrze wyposażonego laboratorium. Studiowanie psychologii przestępców, profilowanie i tym podobne sprawy to już w ogóle czarna magia, na którą trzeba poświęcić kilka lat studiów. Przez moment przyszło ci do głowy, że już łatwiej byłoby się włamać do komendy głównej i tam poczytać sobie gotowe raporty specjalistów. Sam pomysł brzmi szalenie, ale w sumie alternatywą jest bieganie po dachach pół nocy w nadziei, że coś się stanie.

***

Niestety w szpitalu pojawiły się przeszkody nie do pokonania. Ogólnie nikt nie tylko nie chce cię dopuścić do poszkodowanej, ale nawet powiedzieć cokolwiek o jej losie. Dopiero gdy wyjaśniłeś, że to ty ją odnalazłeś i wezwałeś pomoc recepcjonistka uśmiechnęła się nieco cieplej i zapewniła, że dziewczyna jest w dobrych rękach, ale jej stan jest ciężki. Gdyby karetka dotarła kilkanaście minut później...

Pozostaje ci wrócić do parku. Wczoraj nie miałeś nawet czasu porządnie się przyjrzeć miejscu zdarzenia. Dziś kręci się sporo policji, a sama scena zbrodni jest otoczona żółtą taśmą i pracuje tam kilka osób. Dziwnie dużo zachodu, jak na atak dzikiego zwierzęcia, ale tu, nawet mimo pokazania odznaki strażnika, nikt nie chce ci nic mówić. Grzeczny posterunkowy poprosił, byś poczekał na oficjalną informację od policji. Masz jednak jedną przewagę. Ty wiesz, w którą stronę to coś uciekało. Możesz więc, nieco okrężną drogą zbadać okolicę prawdopodobnej trasy. Zajęło ci to sporo czasu ale w końcu znalazłeś coś, co cię w równej mierze zaskoczyło co zaniepokoiło. Ślad wilczej łapy. Wielkiej, podobnej w rozmiarze do twojej, gdy zmieniasz formę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szczerze mówiąc, to dokładnie tego się spodziewałam. Śledczym raczej nie da się zostać po przeczytaniu jakiegoś "How to Capture Criminals". No i pewnie nawet gdybym nim była, to wątpię, aby na policji mieli sprzęt zdolny robić bezstratne przybliżenia z poziomu satelity na tablice rejestracyjne, czy coś w tym stylu. Ale tak czy inaczej... jeśli sama nic nie zjadę, to chyba pora skorzystać z pracy innych. Sama myśl o włamywaniu się na posterunek policji sprawia, że czuję się nieswojo. Brakuje mi jednak alternatyw. Póki co nie opanowałam jeszcze tego wykrywania umysłów dość dobrze, wszystko mi się zlewa. Muszę jeszcze potrenować trochę nad swoją wytrzymałością i ignorowaniem "treści", a skupianiem się na samej "obecności". Tak naprawdę nie muszę zaglądać ludziom do głów, starczy sama wiedza, że tam są i jaki jest ich obecny stan emocjonalny. Ale to na przyszłość. Póki co muszę się przygotować na kolejny nocny wypad. Może nawet znajdę chwilkę, żeby przyjrzeć się komendzie z zewnątrz i od środka, przynajmniej tam, gdzie mogą wejść postronni. Trzeba się też zastanowić, co zrobię, jeśli raporty trzymać będą na zabezpieczonym komputerze, a nie w szufladzie... Cóż, najwyżej dam sobie spokój z tym podejściem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O ile nie było żadnego fizycznego ograniczenia przed tym, żebym ot tak zebrał tylko kilka potrzebnych rzeczy i udał się na pieszą wędrówkę - a raczej ciągły sprint - przez pół Stanów Zjednoczonych tak inne kwestie powstrzymywały mnie przed opuszczeniem miasta. Pal licho robotę, może naczelnikowi dałoby radę wcisnąć jakieś lewe papiery albo wyprosić u niego kilka dni urlopu, nie mogłem zostawić mieszkańców, moich sąsiadów, znajomych i całej rzeszy innych ludzi na pastwę... właśnie, czy mam pewność, że była to sprawka kogoś a nie czegoś? Nie mam i cholera, nadal nie mam jakiegoś sensownego pomysłu jak znaleźć typa nim doprowadzi do kolejnej tragedii. Mogę tylko robić za patrol obywatelski i kręcić się dookoła potencjalnie najbardziej zagrożonych miejsc, oznaczało to jednak, że bawiłem się w rosyjską ruletkę. K***a!

Punkt trzeci z mojej listy chwilowo musi poczekać. Wiem gdzie szukać tego "złotego błyska", tyle starczy. Punkt pierwszy musi poczekać. Miejsce tragedii nie będzie opustoszałe przez przynajmniej kilka następnych dni a możliwi świadkowie leżeli w szpitalu pod ochroną policji. Pozostał mi zatem patrol z uwzględnieniem potencjalnie najbardziej zatłoczonych celów jak kina, teatry, centra handlowe, obiekty sportowe i może coś innego co wpadnie mi w oko. W międzyczasie jednak stwierdziłem, że mogę sprawdzić jeszcze jedną rzecz. Pewnie okaże się, że tylko zmarnuję czas, ale zacząłem się zastanawiać czy służby sprawdziły system ścieków zapewne także przebiegających pod byłym już centrum handlowym. Cóż, nigdy nie sprawdzałem planów zabudowy miasta i tego co może znajdować się pod ziemią... może... może mieli opuszczone tunele metra?

Na razie jednak skupiam się na patrolu. Nie chcę żyć z myślą, że kiedy ja ganiałem za jakimś wyimaginowanym rozwiązaniem ten ktoś zamieni część miasta w perzynę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Johannson? Biorę bez namysłu - powiedziałem entuzjastycznie - Nie przepuszczę takiej okazji, na bankiecie będą szychy z całego miasta. A i sam Johannson... Zresztą sam szef wie...

Złapałem przepustkę i wyszedłem z redakcji. Trzeba się przygotować, powinienem mieć gdzieś w szafie porządny garnitur. Może przy okazji dowiem się czegoś o terrorystach, chociaż nie liczyłbym na to zbytnio. Nie przepuszczę jednak okazji zadania kilku pytań samemu Johannsonowi. Krąży o nim sporo mrocznych plotek, chociaż jeszcze żadnej nie udało się potwierdzić. Albo rzeczywiście jest bez skazy, albo po prostu jest zbyt sprytny, żeby dać się złapać. W to pierwsze jakoś ciężko mi uwierzyć. Cóż, zobaczymy co takiego ogłosi na konferencji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nikt mnie nie dopuścił do poszkodowanej, ale nie chciałem stracić dnia, toteż ruszyłem na miejsce zdarzenia. Tam też wszyscy jak jeden mąż milczeli, gdy próbowałem się o cokolwiek dopytać. Na szczęście pamiętałem, gdzie to "coś" uciekło i natychmiast się tam udałem. Im dłużej szedłem, tym bardziej martwiłem się, że nic nie znajdę, ale nagle zobaczyłem ślad. Wydawać by się mogło, że to ślad zwykłego wilka, ale rozmiar tropu był niepokojąco duży. To nie był wilk, nie ma tu w Cold Cave City takich okazów.Zatem...Zatem w mieście jest wilczy złoczyńca. Od tej pory postanowiłem zawsze poatrolować to miejsce po zmroku. Raz, że wśród drzew ma niezłe schronienie, dwa, że zbrodniarz zawsze wraca na miejsce zbrodni, a trzy... nie udało mu się zabić człowieka, więc będzie chciał wziąć odwet. A póki co, zanim nastanie wieczór i będę musiał lecieć do pracy pokręcę się tu w pobliżu. Może jescze znajdę jakiś ślad.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wieczór to kolejna wycieczka dachami miasta. Wcześniej udało ci się nieco rozejrzeć, ale gdy weszłaś do środka policjanci natychmiast zaczęli ci się przyglądać, jakby oceniając, po co właściwie się tam znalazłaś i czy wymagasz pomocy natychmaist, czy raczej za chwilę. To wystarczyło żeby cię wykurzyć. W nocy jest inaczej. Teraz komenda jest niemal pusta, poza standardową minimalną obsadą. Rozszerzasz na chwilę zmysły by wyczuć gdzie są policjanci i inni odwiedzający komendę nocą. Potem wchodzisz, czy raczej przenikasz do środka. Dwóch policjantów na korytarzu w pobliżu rozmawia o jakiejś akcji. Po chwili pada słowo "gwałciciel" i zaczynasz słuchać pilniej.

- ... się uda?

- Cóż, to czwarta noc jak próbują go wywabić, może tym razem się pokaże.

- Słyszałeś plotki? Ponoć nikt nie może go opisać, bo jest... niewidzialny. Tak twierdził niezależnie dwie ofiary...

- Wierz w zeznania świadków, młody, a daleko zajdziesz - roześmiał się jeden z mężczyzn. - Pamiętaj lepiej, żeby trzymać się z dala od Dwudziestej Drugiej w czasie patrolu, specsiły nie chcą tam dziś umundurowanych.

Miasto nie jest aż tak duże i pokonanie go wzdłuż i wszerz nie jest takie trudne jeśli bez przerwy biegniesz. Nic podejrzanego. Nic nadzwyczajnego. Nic wskazującego na kłopoty. Nawet ty musisz czasem jeść. I to sporo, twój przyspieszony metabolizm ma swoje potrzeby. Typowy amerykański diner jest niemal pusty. Jakaś dziewczyna pije kawę. Jakiś biznesman średniego szczebla je naleśniki. Jedna typowa gruba czarna kelnerka w typowym czerwonym fartuchu powoli przeciera kontuar. Gdy wchodzisz, przebrany w cywilny ciuch oczywiście, uśmiecha się i pyta:

- Co podać kochaneczku?

Wybierasz piekielne chilli, mocną kawę i ciasto na osłodę życia. Po chwili wielka, podwójna porcja dymiącego mięsa wołowego doprawionego papryką i chilli ląduje przed tobą. W miarę jak jesz zauważasz, że dziewczyna jest w kiepskim stanie. Nie masz pojęcia co się stało ale ma głęboko podkrążone, czerwone od płaczu oczy. Jej prawa ręka wyraźnie drży gdy podnosi kubek z napojem do ust.

W najlepszym garniturze, umyty i ogolony pokazujesz wejściówkę gorylowi przed drzwiami jednej z droższych restauracji w mieście. Gdzież indziej Johannson wystąpiłby publicznie? Natychmiast pojawia się koło ciebie taca z szampanem i druga z koreczkami. Wyszukujesz wzrokiem miejskie szychy i konkurencję z telewizji i innych gazet. Sporo ich. I wszyscy imprezują na koszt człowieka, który właśnie wyszedł na podwyższenie.

- Szanoni państwo. Pozwolę sobie przywitaćwszystkich na tym małym przyjęciu, oraz poinformować was o jego powodzie. To jednak za kilkanaście minut, dajmy czas pozostałym gościom...

Wyczuwasz niebezpieczeństwo w tym samym momencie gdy się pojawia. Mężczyzna w tłumie unosi... broń automatyczną?... skąd... jak...

- To za moją rodzinę! - krzyczy i pociąga za spust celując prosto w Johna Johannsona.

Kręcisz się po parku po zmroku. Wąchasz powietrze. I nagle ktoś wychodzi naprzeciw ciebie. Mężczyzna, dość zarośnięty. Patrzy ci w oczy. Wciąga głęboko powietrze. A potem klęka przed tobą. Nie tego się spodziewałeś.

- Panie - mówi niepewnie. - Czy moje oczy, moje zmysły mnie nie mylą? Czy naprawdę jesteś Bogiem Wilków?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze w trakcie ekspresowego wchłaniania naszykowanej górki jedzenia zastanawiałem się czy nie zamówić drugiej porcji na wynos i przegryzać sobie w trakcie patrolu. Była to kusząca opcja, ale kosztująca mnie kolejne, możliwe, że cenne minuty. Żarcie było świetne, nie abym był specjalnie wybredny, tylko naprawdę ostatnie czego chciałem to świadomość, że kolejna część miasta wyleciała w powietrze, bo akurat mój żołądek zażyczył sobie przerwy obiadowej w tym konkretnym momencie. Może jednak, skoro do tej pory nie trafiłem na nic odstającego od normy dzisiejsza noc będzie spokojna. I następna też. Może okaże się, że moja teoria o szaleńcu zdolnym do takiej destrukcji okaże się nieprawdziwa a centrum handlowym było tylko smutnym, katastrofalnym w skutkach wypadkiem... a przy okazji smutku...

W międzyczasie, niejako przy okazji, zauważam dziewczynę. Nie trzeba było doktoratu z psychologii aby stwierdzić, że to nie jej najlepszy dzień czy tam noc. Czerwone od płaczu oczy oraz drżąca ręka wystarczyły za symptomy. Pierwsze co przyszło mi na myśl to właśnie centrum handlowe. Może straciła tam kogoś bliskiego... przyjaciela albo członka rodziny... może chłopaka i teraz próbuje jakoś to sobie wszystko ułożyć. A może nie i powód był inny. Na pewno nie dowiem się niczego dalej siedząc i debatując sam ze sobą w myślach, bo cudzych na pewno nie przeczytam. Jeżeli do tej pory jedyny głos w mej głowie należy do mnie to nie sądzę aby miało się to zmienić. Pozostaje zatem metoda klasyczna. Nie zaszkodzi po prostu, przyjacielskim tonem spytać czy wszystko w porządku albo coś...

Podnoszę się z miejsca i podchodzę do dziewczyny starając się zwrócić uwagę na to aby jej nie przestraszyć. Mogło to być trudne zważywszy na to, że byłem chodzącym czołgiem, którego w ogóle nie znała, niemniej starając się przybrać jak najbardziej przyjacielski wyraz twarzy - i liczyłem na to, że nie będzie przypominał uśmiechającego się Lurcha - powiedziałem:

- Przepraszam, że w sumie jako nieznajomy zajmuje pani czas, ale... uh... Czy potrzebuje pani pomocy? Czy mógłbym może w czymś pomóc? - przy okazji kątem oka staram się kontrolować okolicę. Nie, żeby coś, ale... szkoda potem żałować.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zamieram na chwilę, przysłuchując się rozmowie mundurowych. A więc jednak rzeczywiście starają się cokolwiek zrobić. Dwudziesta Druga, to nie tak daleko... szczególnie jeśli nie trzeba się przejmować przeszkodami. Chyba wiem już, co będę robić przez resztę nocy. Najpierw jednak bardzo ostrożnie sprawdzę jakiś gabinet komendanta czy inne miejsce, gdzie mogą znajdować się akta sprawy. Nie chcę zostawić po sobie żadnych śladów ani zwrócić niczyjej uwagi, więc wszystko robię ostrożnie i możliwie szybko, po czym ulatniam się i zmierzam do nowego celu. Cały czas niepokoi mnie ta plotka o niewidzialności. Z jednej strony to niedorzeczne, ale z drugiej... kto to mówi. Być może znowu trzeba będzie włączyć "sonar".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jegomość, którego zobaczyłem w parku, zmusił mnie do podjęcia niełatwej decyzji.Dziwna postać, nie spodziewałem się go ujrzeć tutaj. Bije mi on pokłony, ale może to być podstęp, może to nawet ów złoczyńca, który mnie ppróbuje zmylić. Muszę być czujny, nie ufam mu do końca. Jednak jeśli zagadam do iego, to może ujawni w konwersacji coś o sobie, nawet jeśli tego on nie chce.

- Chwila, moment - odparłem - Zanim odpowiem na zadane przez ciebie pytanie, chciałbym mieć przyjemność wiedzieć, z kim rozmawiam. Ponadto miło by było z twojej strony, gdybyś mi powiedział, co robisz tutaj o tej porze.

Poczekam, aż napotkany mężczyzna odpowie na moje pytania. Wtedy zdecyduję, czy ujawnić się, czy też nie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z lekką konsternacją krążyłem wśród gości, starając się porozmawiać z kilkoma ważniejszymi i zebrać ich opinię na temat Johanssona oraz nadchodzących wyborów. Wynik mnie nie zaskoczył, większość będących tu osób to była jego klika, wspierali go przy każdej okazji licząc - zapewne nie bez podstaw - że kiedy Johansson zostanie burmistrzem to i im coś z tego skapnie. Przystanąłem wyciągając po raz kolejny dyktafon, żeby nagrać przemówienie i przy okazji rzucić kilka celnych pytań, kiedy niespodziewanie rozległ się krzyk.

- To za moją rodzinę!

Rozejrzałem się szybko, przez moment niepewny co robić. W pierwszym odruchu chciałem szukać ustronnego miejsca do przemiany, jednak nie było na to czasu. Zanurkowałem po prostu ku podłodze, nakrywając się marynarką i licząc, że w tym zamieszaniu nikt nie zwraca na mnie teraz uwagi. Po chwili wśród tłumu rozbłysło oślepiające, białe światło a ja rzuciłem się w kierunku napastnika. Całą swoją wolę skierowałem na przyspieszenie swojego ciała, chcąc po prostu powalić go na ziemię zanim zdąży ponownie wystrzelić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Patrzy na ciebie zdziwiona. Czego ten dziwny koleś może chcieć? Ocenia cię, ale w końću chyba stwierdza, że wszystko jej jedno.

- Wiesz jak to jest, gdy twoje życie rozpada się na kawałki? To jeszcze nic. Bo niektórzy nie mają nawet życia, które mogłoby się rozpaść.

- Mogę? - pytasz wskazując miejsce na przeciwko. Dziewczyna chyba musi się komuś wygadać.

Wzrusza ramionami. Łapiesz miskę żarcia i siadasz. Milczy, patrząc na ciebie. W końcu pyta nieśmiało czy mogłaby trochę. Zamawiasz dla niej porcję. Kelnerka liczy ci połowę ceny.

- Jestem sierotą - zaczyna opowieść. - Nie mam nikogo na świecie, większość życia spędziłam w sierocińcu. Raz uciekłam, miałam wtedy wypadek... Nie bardzo pamiętam cokolwiek. To się zresztą zdarza.

Znów wzrusza ramionami.

- Mam zaniki pamięci. Kilka miesięcy temu na przykład... Pamiętam popołudnie... a potem ranek przed spalonym sierocińcem. Strażacy nawet nie wiedzieli co właściwie wywołało pożar, pewnie instalacja. No właśnie teraz nawet nie mam gdzie się podziać, bo jedyna namiastka domu się spaliła, a jestem już niemal dorosła.

***

Znowu dachy. Obserwujesz z góry samotną postać, kręcącą się w zaułkach w pobliżu Dwudziestej Drugiej Alei. Dla przypadkowego obserwatora wdawałoby się, że po prostu zmierza w jakieś konkretne miejsce. Patrząc na nią od pół godziny wiesz, że krąży ściśle wyznaczoną trasą... Już nie. Jakiś hałas odciąga ją w ciemność w pobliżu parkowej bramy. A potem nagle łapie się za gardło, twarz wykrzywia się w przerażeniu i próbach krzyku, ale z jej ust nie wydobywa się żaden dźwięk. Upada na ziemię, jakby przygnieciona ciężarem. Ale nikogo tam nie ma. Przynajmniej nie dla oczu, bo inne zmysły mówią ci o kimś, o mężczyźnie przepełnionym rządzami i okrucieństwem...

***

Uśmiecha się.

- Jestem przeklętym. Czy może pobłogosławionym. Jestem jednym z tych, których wzywa Pełnia. Massmedia nazywają nas wilkołakami. Do usług, Panie.

***

Powietrze jest gęste jak syrop. Widzisz, jak naboje powoli opuszczają lufę. Jesteś szybszy, możesz je złapać, możesz lekko trącić by zmieniły trajektorię i poleciały gdzieś bezpiecznie. Następny krok to dosłowne rozerwanie automatu na kawałki. Facet patrzy z niezrozumieniem na resztki broni w swoich rękach. Ludzie dopiero zaczynają krzyczeć i panikować, ale po chwili uspokaja ich głos gospodarza:

- Proszę o spokój! Sytuacja została opanowana. Prawda? - pytanie wyraźnie do ciebie. - Jeśli mógłbym pana na chwilę zaprosić panie... hmmm... jak właściwie mamy się do pana zwracać? Bo "złota smuga" nie brzmi zbyt poważnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wzdrygam się mimo woli czując emanujące ze sceny emocje. Wystarczy trochę się wyczulić, a coś tak mocnego po prostu uderza w ciebie jak worek cegieł. Zabójca w trakcie aktu... spełnienia. Ale nie mam czasu na rozważania, trzeba działać! Natychmiast ruszam się z miejsca i wybijam, lądując niedaleko szamotaniny.

- Złaź z niej!

Biorę w dłonie swój kij i tutaj robi się trudniej, bo nic nie widzę. Dlatego staram się maksymalnie skupić i z jak największą dokładnością określić pozycję napastnika. Zobaczyć go nie oczami, lecz umysłem. Gotuje się tak mocno, że to nie powinno być trudne. Oby.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zapewne w filmach po usłyszeniu jakieś szokującej wiadomości głównemu bohaterowi nie drgnął by nawet jeden mięsień i jakby gdyby nigdy nic kontynuował by rozmowę. Tutaj jednak mieliśmy do czynienia z prawdziwym życiem i gdy tylko usłyszałem coś o sierocińcu poczułem przez moment jakby jakaś zimna dłoń sięgała mi do serca... Przez - chyba - dłuższą chwilę wstrzymałem oddech wpatrując się w dziewczynę z niedowierzającym wzrokiem. Próbowałem otworzyć usta i coś powiedzieć. Zamiast tego szczęknąłem zębami. O k***a. Naraz próbowałem myśleć o różnych rzeczach - czy byłbym w stanie wchłonąć moc eksplozji gdyby nagle rozmówczyni postanowiła "wybuchnąć", czy może zdążyłbym wynieść albo wyrzucić ją poza tereny mieszkalne, czy ta cała gadka o zanikach pamięci jest prawdziwa... Cholera!

Musiałem powtórzyć to jeszcze dwa razy. Ty debilu! Odezwij się do niej!

- Eh... - chrząknąłem. - Przepraszam... Gdy powiedziałaś o sierocińcu obudziły się we mnie niezbyt przyjemne wspomnienia...

Skupiłem wzrok tylko i wyłącznie na niej próbując wypatrzeć jakichkolwiek oznak chociażby kłamstwa. Jeżeli jej historia jest prawdziwa to mam do czynienia z osobą zupełnie nie kontrolującą swej mocy a co gorsza, nie mająca pojęcia o jej posiadaniu. Jak do licha to rozegrać?

- ...bo widzisz, podejrzewam, że moja historia może mieć bardzo wiele wspólnego z twoją. Płonący sierociniec pamiętam aż za dobrze. Byłem tam. W środku pośród szalejącego ognia próbując uratować kogo się da. - Nie wiem czy jest to najlepszy pomysł... ale jedyny jaki mam. - Zabrakło mi jednak czasu i budynek wyleciał w powietrze. Nie zdążyłem. Zawiodłem. - na moment milknę przypatrując się jej reakcji gdy może zda sobie sprawę co konkretnie implikuję. - I nie martw się, nie rozmawiasz z duchem, raczej z kimś kto może ci pomóc. Twoje zaniki pamięci, płonący sierociniec... mam wrażenie, że to wszystko się łączy. Żeby być tego pewnym muszę zapytać cię o coś jeszcze. Pamiętasz może co robiłaś - zerkam na tykający zegar na ścianie - wczoraj gdy centrum handlowe zamieniło się w osmolony krater?

Napinam mięśnie. Jeżeli sytuacja zrobi się groźna spróbują ją złapać i w jakikolwiek sposób oddalić się od terenów mieszkalnych. Albo po prostu spróbować wchłonąć energię możliwego wybuchu...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie jestem w nastroju do żartów, Johannson, mogli zginąć ludzie - mówię z powagą, szeroko rozkładając metaliczne skrzydła. Przyglądam się przez moment mężczyźnie na podwyższeniu - Jestem Golden Justice, ostatnie dziecię Atlantydy. Przysiągłem stać na straży tego miasta. I obronię je, ktokolwiek by mu nie zagrażał - położyłem wyraźny nacisk na słowo 'ktokolwiek', po czym rzuciwszy ostatnie spojrzenie na ludzi w sali złapałem zdziwionego 'terrorystę'. Przyspieszyłem tak, by nie stała mu się krzywda i skierowałem się wraz z nim na dach. Muszę zadać mu kilka pytań zanim oddam go w ręce policji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jego odpowiedź na zadane przeze mnie wcześniej pytanie zdzieliła mnie niczym obuchem w głowę.

-Zaraz, ty jesteś wilkołakiem? To powiedz mi, wiesz może, co tu się zdarzyło dwa dni temu w nocy? Może przypadkiem rzuciło ci się coś w oczy, coś, co ludzki człowiek by w życiu nie zauważył, coś, co pomogłoby nam ustalić sprawcę tego ataku?

Czekam, co on odpowie, jednak postanowiłem być czujny, mam bowiem niejasne przypuszczenie, że... to właśnie on dokonał tego niecnego czynu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...