Skocz do zawartości
niziołka

[Free] Dyskusje o Free Sesji

Polecane posty

Za mało oglądałeś seriali typu ?Space Opera?. Wszelkie odsłony tego gatunku przedstawiały podstawowe prawidło, czyli to że każda rasa, nawet z drugiego końca wszechświata władała biegle angielskim (:lol:). Nie widzę więc żadnych problemów, aby w nowej sesji wszystkie rasy biegle szprechały po naszemu. :P

To to akurat wiedzieałem :P Jestem wielkim fanem StarTreka Next Gen xD Myślałem, że może ktoś będzie chciał udziwniać i wymyśli, że wszyscy będą gadać w sowim języku. To byłoby nawet zabawne :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ave!

mniemam, ze skoro Free Sesja Fantasy ulega zamknieciu i uruchomieniu na nowo w wersji sci-fi to sie nie musze jednak trudzic z tym odpisem? jesli tak to dobrze - bede mial jedno lub dwa popoludnia dla siebie.

a teraz ostatecznie zamykajac temat moich opisow (ktory i tak nie ma znaczenia ze wzgledu na restart sesji) - Paul, nie mam zamiaru dramatyzowac. Ola dla mnie dosc wyraznie zakpila po raz kolejny ze sposobu w jaki probowalem budowac klimat. Doszedlem do wniosku, ze widac jest to prawda, ze te moje opisy sa po prostu kiepskie. Tak wiec mialem zamiar po prostu przestac ich uzywac, a ewentualnie powrocic do nich dopiero gdy moj warsztat ulegnie poprawie na tyle, ze zaczne lapac jakies wysokie noty za opowiadania wysylane do chocby "Nowej fantastyki". Nigdzie nie pisalem, ze moje posty beda krotkie - bez problemu mozna zrobic 300 slow bezprzedmiotowej akcji/dialogu praktycznie pozbawionego opisow otoczenia/postaci, malo tego - ow opis moze spokojnie zawierac jedynie malenki fragment akcji. Po drugie o ile pamietam to Ola narzekala jakis czas temu, ze na sesji pojawiaja sie udziwnione postacie - jako przyklad dala mojego zabojce. To zyczenie takze mialem zamiar spelnic ograniczajac swoja postac do "postaci, ktora mozna spotkac w typowej karczmie" - w tym wypadku tradycyjnego zabojcy/najemnika. Skoro sesja jednak ulegnie restartowi to zostanie mi oszczedzone ciachanie koncepcji mej postaci, co mnie cieszy. Jako, ze ta kwestia nie ma juz znaczenia, pozostaje sprawa zasadnicza.

Nie zglaszam udzialu w reaktywowanej sesji.

Aktualnie jestem zapisany do Free Sesji Star Wars i przygotowuje sie do udzialu w jeszcze jednej sesji z MG. Sadze, ze te dwie sesje spokojnie mnie zajma, a pozostaly mi czas bede mogl poswiecic chocby na owo wysylanie tekstow do oceny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kurde, z przyczyn technicznych <płyta główna> niemiałem netu przez tygodnia a tu mi 3 strony bełkotu narosły :D, ktoś możę skrócić to w jednym mini poście ? A paul coś tam pisał że jest jakiś 2gi temat z anonsami ale jaki już nie powiedział, klątwa na was i kurzajki :).

Narazie na Feo sesje głosił się Turek (to już 1 osoba) więc nieźle :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zara, przed Turem był jeszcze imć MJanek i ja (na poprzedniej stronie), a teraz doszedł jeszcze Kagex, więc to już całe cztery osoby, które wyraziły chęć grania + Mistrz. A kartę podrzucę na PW na bank przed końcem majówki, pewnie gdzieś w okolicach soboty/niedzieli. Howgh!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Holy, ponieważ nie ma sensu, żebyś takie same posty o identycznej treści były w każdym temacie na każdej sesji, propnuję, abyś wpisał to do właściwego tematu - Nieobecności. Wtedy, kiedy to zrobisz, skasuję wszystkie niepotrzebne posty z innych działów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Taaa coś z tą sesją nei wypaliło :) i przez najbliższy czas też nie wypali ^_^ kajam się po stokroć uniżony w błocie i osadach poflotacyjnych - Siła wyższa + 16 ton lenistwa ;p Ale nie dam za wygraną !

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzę że w temacie aktywacji nowej Free Sesji zapoadło dziwne milczenie... Przypomnę że mieliśmy powrzucać opisy wymyślonych przez siebie ras z krótką historią. Jednakowoż jak do tej pory nikt tego nie zrobił. Powstaje pytanie - jest sens się produkować, czy mam sobie odpuścić? Chętnie wezmę się za "moją" rasę, muszę tylko wszystko dokładnie przemyśleć, jednak nie wiem czy przypadkiem nie będę wysilać szrych komórek po próżnicy bo mój post pozostanie jedynym.

Krótkie pytanie - gramy czy nie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Turze - ja nadal jestem zainteresowany tą sesją, ale nie wiem czy ktoś jeszcze wyraża chęć grania. W razie czego mam od dawna pomysł na postać (i rasę), muszę tylko przelać pomysły na papier, czy raczej na ciąg zerojedynkowy :D. Dlatego też pytam szanownych użytkowników Sesji - jest tam ktoś zainteresowany alienową Free Sesją?

FFF (Free Final Fantasy) - proszę o przeniesienie dyskusji o tej sesji właśnie do tego tematu. Wczoraj z Kagexem ustaliliśmy, że nim rozpoczniemy pokrótce zdefiniujemy świat gry. W tym procesie mogą (i powinni) uczestniczyć wszyscy zainteresowani. Proponuję też stworzyć krótki przewodnik po stałych elementach serii - dla tych, którzy chcieliby pograć, ale kiepsko znają świat(y) FF i jednocześnie określić, które elementy jak działają (np. błękitna magia różnie działa w różnych częściach, podobnie summony czy limit breaki). Wreszcie jeśl ichodzi o tworzenie postaci to proponuję kierować się tą listą z wikipedii.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odnośnie klas postaci, podoba mi się pomysł P_aul?a. Spory wybór i każdy znajdzie coś dla siebie. Jeśli idzie o świat FF, w którym miałaby się toczyć przygoda, to proponowałbym wersję taką, żeby te światy jakoś wymieszać ze sobą. Zawsze można by przyjąć wersję istnienia paradoksu zdarzeń i przenikanie się wymiarów, co zaowocowałoby możliwością przenoszenia się pomiędzy konkretnymi światami z całej serii FF. Sam już ten koncept stwarza możliwość wprowadzenia jakiegoś VBG (Very Bad Guy?a), który podróżując pomiędzy rzeczywistościami chce zdobyć-moc-ostateczną/podbić-wszystko/stworzyć-super-mega-kuper-wypasioną-broń/umówić-się-wreszcie-na-randkę, a wplątani w ową historię gracze muszą mu w tym przeszkodzić, bo jak mu się uda, to koniec świata będzie. Pasuje? Czekam na kontrpropozycje.

Widzę że w temacie aktywacji nowej Free Sesji zapoadło dziwne milczenie... Przypomnę że mieliśmy powrzucać opisy wymyślonych przez siebie ras z krótką historią. Jednakowoż jak do tej pory nikt tego nie zrobił. Powstaje pytanie - jest sens się produkować, czy mam sobie odpuścić? Chętnie wezmę się za "moją" rasę, muszę tylko wszystko dokładnie przemyśleć, jednak nie wiem czy przypadkiem nie będę wysilać szrych komórek po próżnicy bo mój post pozostanie jedynym.

Krótkie pytanie - gramy czy nie?

W sumie racja. Więc aby jakoś się rozpoczęło, wystawiam moją kartę kosmitkowego gościa. Pisząc kartę starałem się jakoś tak wszystko urządzić, aby postać była zdolnościowo wyważona. Myślę, że udała mi się ta sztuka. Problem jednak pojawił się w historii. Jak tak na nią patrzę z dystansu, to wychodzi na to, że miast fizycznego przepaka, zrobiłem przepaka historycznego. Oceńcie sami.:

----------------------------------------------------------

- Wprowadzić go.

- Rozkaz sir.

Wysoki humanoid z trzema rogami siedział i czekał. Co chwile pilotem zmieniał natężenie światła w pomieszczeniu, by to nie raziło go w oko. Po chwili wejście do pomieszczenia zadrżało. Dwie podobne humanoidowi istoty weszły do środka trzymając za ramiona człowieka. Po wprowadzeniu, puściły go i wyszły. Człowiek nie czekając na pozwolenie usiadł naprzeciw humanoida, który nie chcąc najwyraźniej również tracić czasu przeszedł do sedna.

- Nazywam się Kazrak i jako prius muszę cię przesłuchać. Jesteś tutaj w związku z popełnieniem przestępstwa. Ty i twoja załoga jesteście oskarżeni o bezprawne naruszenie granic naszego świata, stawianie czynnego oporu podczas aresztowania, przemyt broni oraz narażenie życia mieszkańców tej planety niebezpiecznym lądowaniem.

- To było awaryjne lądowanie. Mieliśmy uszkodzony reaktor plazmowy i nie mieliśmy raczej wielkiego wyboru w doborze lądowiska.

- Oczywiście... Okręt klasy Krezenus i uszkodzony reaktor. Kpisz sobie? Gdyby to była prawda, to bylibyście martwi krótko po tym gdyście to zauważyli. I co jeszcze? Może będziesz chciał mi wmówić, że nie przemycaliście broni kategorii piątej... Dobra... Przyjmijmy, że ci wierzę i rzeczywiście awaryjnie lądowaliście. Powiedz mi więc, jak zostaliście zmuszeni do tego ?awaryjnego lądowania?.- Nie uwierzysz mi. Sam nie wierzę, mimo że widziałem wszystko na własne cholerne oczy.

- Wypróbuj mnie.

- Wszystko zaczęło się wczoraj. Właśnie przelatywaliśmy przez ten sektor i musieliśmy uzupełnić plazmę. Akurat mieliśmy szczęście i namierzyliśmy przelatującą nieopodal kometę. Podczepiliśmy się i zaczęliśmy zasysać plazmę z jej ogona. Separatory działały sprawnie aż do chwili, kiedy coś wpadło do zbiornika. Gdy wreszcie udało nam się to wydostać, okazało się że natrafiliśmy na jakiś sześcienny kryształ pokryty dziwnymi wzorami. Po uzupełnieniu zapasów paliwa ruszyliśmy dalej. Ten sześcian... chcieliśmy to opchnąć gdzieś bo wydawało się cenne. Wszystko szło dobrze aż do chwili, kiedy ten idiota Graves nie zaspał przy aparaturze. Zanim się zorientowaliśmy, wpadliśmy w burzę słoneczną. Wtedy to coś się obudziło.

- Co się obudziło?

- Ten przeklęty sześcian. W jego wnętrzu coś spało. Nie wiem jak, ale wiatr słoneczny to obudził. Najpierw to coś zaświeciło. Potem samo podniosło się i wisiało w powietrzu. Chwilę później komputery pokładowe zaczęły wariować. Graves wyciągnął pistolet laserowy i zaczął strzelać. Trafił kilka razy, ale nie zrobił temu krzywdy... Nagle jednak to coś upadło. Myśleliśmy, że może jednak Graves to zabił. Wsadziliśmy tę rzecz do skrzynki i wrzuciliśmy do kontenera ze złomem. Woleliśmy nie ryzykować dalszych kontaktów z tym czymś, nawet jeśli kryształ mógłby być wiele wart.

- Piękna bajka. A jak było w końcu z tym reaktorem?

- Już do tego dochodzę. Spokojnie.

- Przepraaaszam. No to słucham dalej.

- Dalszą drogę Graves już nie spał. Obserwował przyrządy pomiarowe i jak się okazuje, nieszczęśliwie obserwował również obraz z czujników pokładowych. W pewnej chwili krzyknął, że coś chodzi po ładowni w pobliżu reaktora. Gdy tam pobiegliśmy zobaczyliśmy ponad dwumetrowej wysokości monstrum zbudowane ze złomu z kontenera w którym dało się dojrzeć ten sześcian. Gdy to coś nas zauważyło, stanęło w miejscu. Chyba nas obserwowało... czekało na reakcję... Ten idiota Graves znosu pokazał, że głowa służy mu tylko do ozdoby... Najpierw zniknął by po chwili pojawić się z jakąś armatą z transportu. Strzelił prosto w to coś. To poleciało do tyłu i uderzyło o ścianę reaktora. Zanim zdołaliśmy obezwładnić Graves?a, ten oddał jeszcze trzy strzały. Ostatni z nich uszkodził reaktor. Nastąpił wyciek plazmy. Wtedy stało się coś dziwnego. Ta rzecz nagle wstała i zaczęła plombować reaktor. Niestety.. uszkodzenia były na tyle poważne, że musieliśmy lądować na najbliższej planecie. Graves?a zamknęliśmy w jego kajucie i jakoś zdołaliśmy posadzić pojazd... Zanim nas aresztowano próbowaliśmy znaleźć tą istotę, ale nigdzie jej nie było. Resztę już znacie.

- Piękna bajeczka. Przedstawię ją wysokiej radzie.

- Co nas czeka?

- Najpewniej? Postaram się o najlżejszy wyrok... może skończy się na deportacji, ale równie dobrze możecie dostać po kilka nixów w zakładzie penitencjarnym... Dobrze... to już wszystko. Strażnicy odprowadzą cię do twojej celi.

Krezenus szedł długim korytarzem. W pewnej chwili przeszedł przez otwór zamaskowany w ścianie. W środku stał średnich rozmiarów humanoid. Światło w pomieszczeniu odbijało się od jego metalicznego ciała. On sam stał przy panelu kontrolnym, na którym błyskawicznie przelatywały różne obrazy i napisy.

- Nie mógłbyś jednak przemyśleć zmiany ciała?

- Raczej nie. Plazma z komety ciekawie zmieniła strukturę cząsteczkową tego metalu. Wypada to zbadać... Z resztą masz inne rzeczy na głowie niż moja powłoka. Jak tam śledztwo?

- Wszyscy mówią to samo. Każda wersja brzmi inaczej, ale wszystko przedstawia te same wydarzenia... Może to nie moja sprawa, ale nie lepiej było pozwolić im zginąć? Ludzie co rusz udowadniają, że nie warto ratować ich gatunku przed wyginięciem.

- Nie mnie o tym decydować. Co teraz z nimi będzie?

- Myślimy o zamknięciu ich gdzieś, gdzie nie będą mogli nikomu powiedzieć o waszym istnieniu... lub o egzekucji.

- To nie będzie konieczne.

- Słucham?

- Wszyscy uważamy tak samo. Wszechświat nas woła coraz głośniej. Każdy drobny impuls solarny jest zdolny nas przebudzić. Już niedługo nikt z was nie będzie zdolny negować dalej naszej obecności.

- Co to będzie oznaczało dla nas?

- Początek nowej ery Krezenusie. Czy to będzie dobra era? Czas pokaże.

- Co więc teraz zechcecie uczynić?

- Zaczniemy szukać nowego domu.

Imię: Azara

Rasa: Pryzmianie

Wiek: około 2 miliardów lat

Klasa: Poszukiwacz

Wygląd: Sześcienny kryształ o krawędzi 5cm., pokryty wzorami o nieznanym znaczeniu.

Historia:

Pryzmianie byli jedną z pierwszych ras jakie zaistniały w dopiero co rodzącym się wszechświecie. Jak każda rasa mieli swoje wzloty i upadki. Ich ewolucja jednak wciąż trwała. Z prostych organicznych tkankowców przechodzili w bardzo złożone molekularnie istoty. Ich ciała doskonaliły się z czasem i były doskonalone osiągami cywilizacji. Światłe umysły odkrywały coraz wspanialsze cuda w służbie nauce i sztuce. Przełom nastąpił jednak raptem kilka tysięcy lat później, kiedy to opracowano ?machinę końca?. Urządzenie pozwalające na zniesienie bariery czasu i zakończenie procesu ewolucji. W ciągu kilku miesięcy rasa o zapomnianej już nazwie zamieniła się w istoty, które w starych podaniach zwane były Pryzmianami. Istoty te przybrały wygląd sześciennych, lewitujących przeźroczystych kryształów o niewiarygodnej wręcz wytrzymałości i zdolności do kumulowania energii. Były to sztuczne kryształy, które wytwarzano masowo i udostępniano światom wówczas sprzymierzonym. Nie wiedziano jednak, czemu ten kryształ był właśnie stosowany jako nośnik dla wciąż rosnącej populacji Pryzmian. Jedni mówili, że tylko to sztuczne ciało jest zdolne od powstrzymania prawdziwego przed przeniesieniem się na inny plan astralny. Inni twierdzili, że kryształ posiada nieznane nikomu postronnemu właściwości, które pozwalały zamieszkującemu go kosmicie na wieczne życie. Nikt nigdy jednak nie próbował sprawdzić, która wersja była prawdziwa. Światy zaprzyjaźnione z Pryzmianami przez setki lat korzystały z coraz to nowszych i wspanialszych osiągnięć doskonałej rasy. Jednak wszystko co dobre, kiedyś musi się skończyć. Jeden ze światów sprzymierzonych zaczął pożądać ?machiny końca?. Zostało im jednak odmówione jej udostępnienie. Nastała wojna. Pryzmianie nie byli rasą wojowniczą. Uważali, że przemoc jest narzędziem głupców. Za swoje przekonania zapłacili utratą świata. Ich technologia nie była stosowana do ataku, lecz w defensywie spisywała się idealnie. Pole ochronne wokół planety było atakowane z mocą tak wielką, że nikt nie zdołał wstrzymać ognia na czas zanim to ostatecznie padło. Straszliwa salwa zniszczyła wszystko. Cała powierzchnia, wszystko co nie było wykonane z kryształów Pryzmian zostało zmiecione. Pozostałaby tylko goła skała, gdyby nie to, że zostało uszkodzone jądro planety. Eksplozja zniszczyła flotę inwazyjną i prawdopodobnie zabiła większość mieszkańców planety. Nieliczni, którzy znajdowali się poza ojczystym światem z pomocą sprzymierzeńców rozpoczęli długie badania odnoszące się do zaistniałej sytuacji. Poszukiwania ciał i przeprowadzone badania dały wyśmienity efekt. Odnalezieni do tej pory Pryzmianie nie byli martwi. Odczyty wskazywały na to, że wpadli w letarg. Lekarstwo na ten stan było proste. Impuls słoneczny o odpowiednim natężeniu mocy błyskawicznie wyrywał ze stanu zawieszenia. Problem był jednak ze zlokalizowaniem uśpionych. Losowe zdarzenia uniemożliwiały dokładną lokalizację, o przebudzeniu nie wspominając. Ocaleni postanowili ostatecznie nie rozpoczynać poszukiwań. Usunęli się w cień i rozpierzchli po wszechświecie. Osiadali w miejscach gdzie w zamian za swoją wiedzę mogli otrzymać azyl. Ich gatunek na skutek przedsięwziętych środków zaradczych ostatecznie stał się dla niewtajemniczonych niczym innym jak zwykłą bajką dla dzieci. W ciągu eonów Pryzmianie budzili się w całym wszechświecie. Były to jednak pojedyncze przypadki. Szeroko zakrojona siatka ich ziomków sprawnie odnajdywała, przechwytywała i kontaktowała z resztą każdego przebudzonego. Cały ten czas, te niezliczone lata w kosmosie, Pryzmianie skupiali się na dwóch rzeczach, na badaniach i poszukiwaniach nowego domu, planety idealnej, gdzie nie musieliby się obawiać powtórzenia historii ich poprzedniego domu. Jak do tej pory nie odkryli jednak właściwej planety.

Rzeczywistość jednak postawiła przed nimi nowe wyzwanie. Tysiące takich istot jak oni można jeszcze jakoś ukryć, ale nie da się tego samego zrobić z miliardami. Wszechświat się zmienia. Narodziny nowych gwiazd, rozbłyski słoneczne i umierające gwiazdy rozsyłają coraz silniejsze sygnały. Sygnały, których nic nie da rady zatrzymać w całości. Nawet najmniejszy impuls obudzi uśpionych. Nowa era właśnie się zaczyna.

Cechy:

Kryształ ? ciało Pryzmianina to sześcienny kryształ pokryty tajemniczymi wzorami o krawędzi 5cm. Struktura kryształu jest niezwykle wytrzymała, ale nie jest niezniszczalna. Nie ima się wysokich i niskich temperatur. Nie można tego zmiażdżyć, przekroić, czy choćby zadrapać. Pomimo tego kryształ ten można łatwo zniszczyć dźwiękami o odpowiednio wysokiej częstotliwość i amplitudzie drgań.

Potęga woli ? Z racji tego, że postać nie ma typowego ciała, przemieszcza się, rozmawia i porusza innymi przedmiotami dzięki samej sile woli. Pojedynczy osobnik posiada na tyle dużą siłę psychiczną, że bez większych problemów jest zdolny manipulować przedmiotami o łącznej masie do 300kg, z którymi ma fizyczny kontakt.

Nośnik energii ? ciało postaci jest zdolne do pochłaniania dużej ilości energii, którą może zużytkować do zasilania urządzeń.

Nietrwały konstrukt ? by móc poruszać się swobodniej wśród ?nieświadomych? istot oraz by chronić się przed mogącym im zaszkodzić falom dźwiękowym, Pryzmianie zaczęli tworzyć prowizoryczne ciała. Do wytwarzania takowych stosowana jest praktycznie każda materia z otoczenia. Błoto, złom, rośliny, woda, czyli innymi słowy wszystko, co można uformować. Proste ciało (z wody czy błota) można utworzyć w czasie 2-5 minut. Bardziej skomplikowane są tworzone w czasie do 30 minut. Największy problem z takimi prowizorycznymi ciałami polega jednak na utrzymaniu ich spójności. Średniej siły uderzenie burzy delikatną strukturę pola scalającego materię powodując, że ciało bez podjętych środków zaradczych rozpada się, pozostawiając ostatecznie odkryty lewitujący sześcian.

Kolektyw ? każdy przedstawiciel tej rasy jest zdolny do zwiększenia swoich sił poprzez fizyczny kontakt z innym osobnikiem z tego samego gatunku.

----------------------------------------------------------

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No, że SR się zgłosi to się domyślałem, bo już z nim o tej sesyji ostatnio rozmawiałem. A jako że są dalej chętni to nie pozostaje mi nic innego, jak złapać się za klawiaturę i zacząć tworzyć kartę z domieszką historii rasy.

Postać miałem w sumie wymyśloną już w kwietniu i chyba przy niej pozostanę ale inne przemyślenia muszę zrobić ;)

EDIT: Albo i nie. Sam planowałem nadać "mojej" rasie zdolności telepatycznę, więc teraz nie wiem co zrobić.

Edytowano przez Turambar
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlatego też pytam szanownych użytkowników Sesji - jest tam ktoś zainteresowany alienową Free Sesją?

Pomyślmy... Poza pewnymi wyjątkami mam awersję do sci-fi... Na Free Sesji będę grał po raz pierwszy... Mogę coś niechcący popsuć na Free Sesji... Współgracze zrobią mi "krzywdę"... No dobra, niech już będzie, łaski bez! Na razie zapisuję się na tę nową formułę Free Sesji. W końcu muszę kiedyś spróbować wczuć się w takie klimaty. ;] Nawet mam już pomysł na postać, w szczególności na jej charakter, a także ogólnie psychikę rasy. Muszę to tylko przelać na Worda, zrobić kilkadziesiąt/-set poprawek i gotowe. ;]

Z tym że jest jedna sprawa... Na moją kartę niespecjalnie jednak czekajcie. To dlatego, że aktualnie jestem po prostu zawalony robotą związaną z sesjami (nie dość, że odpisać na Naruto, to jeszcze sprawdzić karty postaci na sesję online - do tego na pewno dojdą za parę dni kolejne...). Mało tego, po tym wszystkim będę chciał się wreszcie zabrać za "opowiadanie mojego życia". Jeśli więc w pierwszej połowie sierpnia zabiorę się za kartę, to już wtedy limit cudów na miesiąc wyczerpany. ;]

SR - twoją kartę przeczytam, kiedy będę miał więcej czasu. Poczekasz?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Alienowa Free Sesja? No ba! Zresztą już wyrażałem chęć udziału w kanałowych rozmowach, jednak sprawa na moment ucichła, stąd taki brak ruchu i wątpliwości Turka. W każdym razie chęć do grania jest, bro! Jak już dojdziemy do jakiegoś pomysłu odnośnie startu, zabiorę się mocno do roboty nad kartą, a jak na razie spokojnie sobie ją zaplanuję, w myśl zasady, że złość piękności szkodzi. Czy coś. Niby gram też w Wiedźmaka*, Bezkońcową i Tensei Fuczei, ale zawrotna prędkość wszystkich trzech z pewnością pozwala i na czwartą. ;-)

Btw, SeRku - posiadanie trzech nóg z miejsca wyklucza humanoidalność... Chyba. W każdym razie karta na pierwszy rzut oka wporzo, się wypowiem jak tekst zgłębię.

Howgh!

Bój się Patelni, Polipie. Na Wiedźminie ostatnio odpisałeś miesiąc temu, a od tej pory nawet bez twojego uczestnictwa musiałam próbować ją rozkręcić. W tej chwili marsz odpisywać! - NZK

Odpisałem sam z siebie, bo ów dopisek zauważyłem dokładnie teraz. Więc może obejdzie się bez przemocy? Proooooszę! SeR, to przez to słoneczko, za mocno przygrzało w czerep. Zresztą, nogi - rogi; co za różnica? =]

Edytowano przez POLIPOLIK
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Btw, SeRku - posiadanie trzech nóg z miejsca wyklucza humanoidalność... Chyba. W każdym razie karta na pierwszy rzut oka wporzo, się wypowiem jak tekst zgłębię. Howgh!
Zgadzam się z tobą w całej rozciągłości. Dlatego też ten humanoid ma trzy rogi.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lmao pisałem do Niziołczej wiedźmy pare razy w sprawie wiedźmackiej sesji i niedostałem łodpowiedzi.. a teraz czytam że owa już się toczy niczym kamyk... Ktogo mam strawić za taki obrót rzeczy ?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

P_aula :D Kiedy się do mnie zapisywałeś, miałam już komplet, a od tej pory nie zdążyłam jeszcze nikogo zabić ;] Natomiast P_aul się kiedyś zarzekał, że również poprowadzi Wiedźmina i do tej pory nie wycofał się jeszcze oficjalnie z tej propozycji :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No dobra, kartę napisałem... Tyle że mam pewne przeczucie, że na 100% nie zostanie przyjęta. To pewnie dlatego, że pomysł, na jaki wpadłem, nie jest oryginalny (tylko co najwyżej mało eksploatowany), a pewne opisy z karty są trywialne, naiwne, banalne itd. Kartę jednak wysyłam, ponieważ chcę znać waszą opinię na jej temat i wiedzieć, co w niej ew. poprawić. No i czy nie zrobiłem przepaka (na co liczę). Jeszcze nie wiem, czy przez pewną awersję do sci-fi nie zostanę pokarany (bo chcę tu zagrać dla samego uczestnictwa na FS, by sprawdzić, jak to jest; na łaskawość z tamtego względu zresztą niezbyt liczę). No OK, nic więcej już nie mówię, zapraszam do czytania. Ja tymczasem się chowam. ^^' I nie, krócej nie bardzo się dało. ^^'

Imię: Falkon

Płeć: samiec

Rasa: Aves

Wiek: 30 lat (według miary ziemskiej 171 lat)

Opis rasy: Aves jest łacińskim określeniem ptaka, używanym zazwyczaj jako naukowy termin dla typu organizmów, które należą do tego rodzaju zwierząt.* Avesi (lub Avesowie) to także nazwa rasy, którą na Ziemi nazwano by ?ludźmi-ptakami?. Nie odbiega to wiele od prawdy. Zamieszkujące planetę Archeopteryx (z racji tego, według Avesów, że to nie jest młoda planeta) istoty są to humanoidy o ludzkiej posturze oraz wyglądzie żywo przywodzącym na myśl ptasi. A już na pewno z tych zwierząt jest kolor skóry (poniekąd), głowa i kończyny (nogi, trochę podobne ręce i? skrzydła).

Na planecie występują różne gatunki Avesów. Ich społeczeństwo ma z czego się cieszyć, gdyż jest ono bardzo zróżnicowane. Występują tam ?ludzie-ptaki? lądowi oraz wodni. Każdy członek społeczności pochodzi z różnej rodziny (np. sokołowate z lądowych czy kaczkowate z wodnych). Widać jednak wyraźnie, że zdecydowana przewaga leży po stronie lądowych. Gatunek Avesa odzwierciedla także sposób jego życia (np. wśród drapieżnych organizowane są najróżniejszego rodzaju polowania).

Gatunki Avesów to odzwierciedlenie także przystosowań poszczególnych ziemskich ptaków. I to nie tylko jeśli chodzi o ląd czy ziemię, ale także o to, czy dany członek rodziny jest nielotem. Ci, których natura obdarzyła skrzydłami, są traktowani na tej planecie zauważalnie lepiej. Ogólnie ?loty? posiadają sześć kończyn: ręce (dosyć podobne wyglądem do kończyn dolnych ptaków, tyle że kształtem przypominające ludzkie, najczęściej trójpalczaste [dwa palce + kciuk]), nogi (cztery palce, w tym jeden z tyłu) oraz oczywiście skrzydła. Rozpiętość tych ostatnich w przypadku niektórych gatunków budzi autentyczny podziw. Najczęściej to one są pokryte piórami (na nogach od góry do kolan i w korpusie, w tej kolejności). Ich umięśnienie sprawia, że są w stanie unieść swoje nawet ciężkie ciało bez natychmiastowego wycieńczenia, a pokrycie piórami czyni je masywniejszymi. A jakby dodać do tego fakty, że ciało dobrze wyszkolonego Avesa nie przegrzewa się szybko, do tego oddychanie płucne przypomina u nich zwyczajne ptaki, przez co nie brakuje im tchu podczas latania, mamy prawdopodobnie najlepiej przystosowaną do tej czynności rasę we wszechświecie.

Rozrodczość Avesów też żywo przypomina ptasią, choć tym razem nie do końca. Albowiem to idzie tak, że samiec łączy się z samicą (jest to wręcz nawet obowiązek każdego Avesa ? ma się połączyć z samicą/samcem do 40. roku życia, inaczej zostaje skazany na śmierć lub wygnanie z planety). W wyniku współżycia ze sobą samica składa pewien czas później jaja, z których tygodnie lub nawet miesiące później wykluwają się ?pisklęta?. Z początku dziecko przez parę lat musi być pod stałą opieką rodziców. Później następuje etap dojrzewania, który trwa do 17 lat. Potem Aves, uznany już za dorosłego, musi opuścić ?gniazdo? (tak ta rasa nazywa swoje domy, choć trudno uznać je za gniazda) i żyć z dala od rodziców. Przestaje to być już jego dom.

Psychika Avesów jest dosyć skomplikowana. Młody z początku zazwyczaj jest bardzo radosny i przywiązany do rodziców. Zżera go ciekawość do świata i zamiłowanie właściwie do wszystkiego. Wystarczy jednak parę niebezpiecznych wybryków, by mały nauczył się, żeby lepiej uważać, co się robi i jak się robi. Młody jest ogólnie szczęśliwy pod skrzydłami swoich rodziców. Dopiero gdy następuje okres samotności, w którym to Aves musi opuścić swoje ?gniazdo?, psychika członka tej rasy kształtuje się nie do poznania. Pogrążony w smutku nie potrafi już zaznać radości z życia. Musi po prostu przeżyć. To jest jego główny cel w nowych warunkach. Aż w końcu ?człowiek-ptak?? przestaje odczuwać emocje. O ile smutek kompletnie pochłania jego radość, to też Aves przyzwyczajony do takiego życia już ma obojętne, czy z rodzicami jeszcze kiedyś się spotka, czy nie. Zostaje wtedy pozbawiony uczuć, przynajmniej tych głębszych. Proces ten trwa różnie ? od roku do kilku lat. Jeszcze cała nadzieja w tym, że spotka innych Avesów, z którymi mógłby się zakumplować. Jednakże pozbawionych emocji osobników w tym wieku jest zdecydowanie więcej. Dużo więcej. Stan ten trwa długo. Dopiero gdy samiec zapozna się z samicą, następuje coś niebywałego ? uczucia stopniowo ożywają. Oboje zakochują się później w sobie. Wówczas nastaje wręcz okres czasów młodzieńczych, tyle że z nowymi obowiązkami. Chodzi tu zarówno o ukochaną/ukochanego, jak i o ?pisklęta?. Gdy jednak wszystkie opuszczą ?gniazdo?, dla rodziców nastaje kolejny okres smutku, który trwa już do końca życia. Mogą starać się odnaleźć swojego syna/swoją córkę, jednakże to się zazwyczaj kończy marnym skutkiem ? albo fiaskiem, albo śmiercią (rodzice podczas okresu rozstania się młodego Avesa nie mogą się z nim zadawać).

Jeśli chodzi o technologię, Avesi stoją pod tym względem raczej na niskim poziomie. Wolą raczej tradycyjne metody na wszystko. To znaczy potrafią się posługiwać istniejącymi już urządzeniami, ale pod względem wynajdowania ograniczyli się do najbardziej podstawowych. Jedyne bowiem, co wynaleźli, to dosyć prymitywny przyrząd do tłumaczenia (pozwala rozumieć język innych ras i brzmieć w nim tak, jakby Aves sam umiał się nim posługiwać), komunikatory oraz już mniej prymitywny skafander do podróży w kosmosie. Poza oczywistym zastosowaniem zawiera także coś, co wspomogłoby skrzydła. To znaczy: Aves dzięki ?ubraniu? na skrzydłach zawartych w skafandrze i ogólnie dzięki jemu samemu pozwala na pokonywanie pewnych odległości w kosmosie. Po prostu to ?ubranie? nie dość, że chroni skrzydła przed działaniem kosmosu, to jeszcze jest na tyle elastyczne, że pozwala na swobodne latanie. Jednakże to wystarczy tylko na pokonywanie odległości np. od Ziemi do Księżyca. W przypadku większych odległości Avesi używają już statków kosmicznych. Mają oni akurat różne: mieszczące pojedynczo oraz ?te większe?. Jednakże ta rasa nigdy ich nie zrobiła sama ? jest to sprzęt ?pożyczony? od innych ras, ludzi także. Jeśli zaś chodzi o broń, to ta rasa stawia na naturalną (szpony). Jej członkowie jednak korzystają także niekiedy z broni wytworzonej ze specjalnego metalu, a nawet z blasterów (te to już w rzadkich przypadkach).

Avesi niegdyś należeli do Unii. Gdy jednak nastał okres kryzysu, drapieżnicy wśród tej rasy widzieli szansę dla siebie. Takie gatunki chciały się rzucić na podupadające rasy, także ludzi, ?jak sęp na padlinę?. Tak też zrobiły w czasie wojny. Drapieżnicy wykorzystali to, by zagarnąć to, co nie ich, tylko dla siebie. Część agresorów poważnie na tym ucierpiała, ale ogólnie taka operacja zakończyła się sukcesem. Obecnie jednak wszelkie temu podobne zwady się zakończyły. Najwięksi przywódcy na planecie, którzy zarządzili taką akcję, albo nie żyją, albo przepadli w tajemniczych okolicznościach. Nowi rozkazali zaprzestać takie działanie. Widząc, do czego to wszystko doprowadziło, nakazali wręcz dokonywać akcji mających na celu razem z innymi rasami odtworzenie na nowo Unii. Avesi służący militarnie planecie, głównie w pojedynczych oddziałach, mają unicestwić wszelkie pierwiastki tych, którzy chcą wywołać kolejną wojnę.

Wygląd: Wysoki (ok. 1,8 m), nie do końca taki szczupły i ciężki (ok. 85 kg) Falkon pochodzi z rodziny jastrzębiowatych. Ściślej zaś mówiąc, z wyglądu zawiera zgrabnie łączące się w całość cechy zarówno człowieka, jak i jastrzębia. Przód (brzuch, nogi od góry do łydki, ręce do dłoni i szyja) ubarwiony jest na biało, w tym na nogach gdzieniegdzie czarno prążkowany. Cały tył (głównie plecy), zewnętrzna część skrzydeł i głowa mają różne odcienie szarości, w tym najszarzej jest na tyle. Skrzydła, nogi i ręce są upierzone (w przypadku obu ostatnich im bardziej ?w las?, tym mniej się znajduje piór). Kształt głowy ciężko uznać za ptasi, ale to można jednak powiedzieć o elementach twarzy. Falkon ma bowiem długi, zakrzywiony dziób oraz oczy jak u jastrzębi (żółte z osadzonym w środku czarną źrenicą przypominającą idealne koło, zajmującą ok. połowę oka). Z tym że to ostatnie ujawnia się dopiero wieczorem. W dzień oczy przypominają typowo ludzkie (kolor: niebieski). Dłonie przypominają trochę ptasie nogi, są jednak trójpalczaste (kciuk, wskazująco-środkowy i serdeczny). Zaś nogi od łydki w dół przypominają typowo jastrzębie ? stopy są czteropalczaste (trzy palce z przodu, jeden z tyłu). Każdy palec, zarówno u dłoni, jak i u stopy, kończy się zakrzywionym, ostrym pazurem. Wbrew pozorom Falkon nie ma ogona. Kiedy jednak prezentuje skrzydła, rozkładając je w całej swojej okazałości (rozpiętość: 6 metrów), wygląda dosyć imponująco.

Ów ?człowiek-ptak? ubiera się dosyć skromnie. Nosi na sobie zwyczajną bieliznę koloru białego oraz skórzaną kamizelkę zakrywającą schowane skrzydła i odsłaniającą umięśnioną klatkę piersiową. Zazwyczaj jednak ją zdejmuje, gdyż kiedy o tym zapomni, rozkładając skrzydła, będzie ona już do niczego. Aby zaś odbyć podróż na niedaleką planetę, zakłada na siebie specjalny skafander Avesów do podróży w kosmosie.

Zalety:

+ latanie

+ spora wytrzymałość podczas latania

+ szybkość i efektywność latania

+ dalekosiężny wzrok

+ dobrze zbudowany

+ umiejętność logicznego i chłodnego przeanalizowania sytuacji

+ porządne wyćwiczenie w stosowaniu broni naturalnej

+ dobre korzystanie z blastera (choć tej broni nie lubi)

Wady:

- mała wytrzymałość skrzydeł (tj. najdrobniejsza rana = Falkon może na pewien czas zapomnieć o lataniu)

- niska odporność na głód (po godzinie robi się głodny, co zmniejsza jego wydajność ? po tygodniu bez jedzenia, najlepiej mięsa, może umrzeć)

- podatny na promieniowanie (po napromieniowaniu kilka dni później umiera)

- jeśli patrzy ?pod słońce?, na nic jego wzrok (nic wtedy nie widzi, tak bardzo słońce go oślepia)

- dosyć nieporadny w walce bronią białą

Ekwipunek: Z wartych wzmianki: przyrząd do tłumaczenia, komunikator i blaster. Z tego ostatniego jednak korzysta tylko wtedy, kiedy trzeba (nie lubi blasteru), gdyż woli atakować wręcz, za pomocą szponów. Na niedalekie podróżne kosmiczne zabiera ze sobą specjalny skafander Avesów.

Charakter: Falkon jest Avesem w stanie ?z dala od rodziców?, który nie znalazł jeszcze swojej samicy. Życie odcisnęło na nim takie swoje piętno. W obecnym wieku Falkon nie odczuwa emocji. Pozbawienie go uczuć sprawia, że choćby się go próbowało najgorszym sposobem zastraszyć czy rozśmieszyć go w najlepszy sposób ? on nie będzie tym poruszony. Taki brak emocji różni się też trochę u tego występującego u poszczególnych ludzi. To dlatego, że człowiek, choćby najbardziej zimny, też potrafi się zdenerwować, też się czegoś przestraszy. Nawet najtwardszego coś złamie. Z Falkonem i podobnymi Avesami tak nie jest. Ciężko wyjaśnić taką psychikę. Znane są jednak metody, jak ponownie wywołać uczucia tak u Falkona, jak i każdego Avesa. Musi on albo znaleźć sobie samicę, albo przebywać z istotami posiadającymi emocje. To ostatnie musi jednak trwać długie lata.

Wracając do samego Falkona, nie jest on jednak tak bezuczuciowy, jak by się wydawało. To prawda, emocji nie odczuwa. Zna jednak wartość jednostki, a wszelkie decyzje podejmuje za głosem nie tylko kodeksu, ale też zdrowego rozsądku. Tam, gdzie może i ew. powinien (i gdzie mu się nie dostanie), potrafi wypowiedzieć swoją opinię na dany temat. Nie jest nikomu poddany bezwolnie. W swych osądach oraz opiniach stara się dobrać odpowiednie słowa, aby nikogo nie zranić czy nie rozjuszyć, gdyż wie, że nie wszyscy są tacy jak on. Przy tym, co mówi, raz od święta potrafi niezamierzenie ironizować lub rozśmieszyć.

Historia: Urodzony niedaleko gór Falkon był chlubą dla jego rodziców. Ze wszystkich czterech jaj złożonych przez samicę wykluły się trzy, w tym on najpóźniej. A podejrzewano, że podzieli los tego nieszczęsnego jednego. Jak widać, nie doszło do tego.

?Jaskinia? na dnie góry została przerobiona na niewielki domek, który zamieszkiwał Falkon. Znajdował się on niedaleko lasu. Tu też rodzice opiekowali się swoimi trzema pisklętami, w tym samym Falkonem. Na samym początku był on karmiony dosyć skromnie tym, co się w lesie upolowało rodzicom, a parę lat później nastąpiła powolna nauka samodzielności. Ów Aves z kolei był, jak to zazwyczaj bywa, ciekawy świata. Będąc rozochoconym z faktu posiadania skrzydeł, próbował latać. Szło mu nieporadnie, ale robił postępy. To i jego ciekawość sprawiały, że niekiedy lubił się popisywać przed samym sobą, rodzicami czy rodzeństwem (miał brata i siostrę w niewiele wyższym wieku). Jednak w ciągu paru lat młodości wystarczyło parę solidnych ?ostrych wymian zdań?, aby Avesiątku wybić z głowy takie wybryki. W tym czasie też ojciec Falkona uczył go tajnik polowania, jako że jego rodzina pochodzi z gatunku jastrzębiowatych.

Kiedy Falkon miał kilkanaście lat, jego nauka samodzielności postępowała zauważalnie coraz gwałtowniej. Musiał już polować na swoje pożywienie samemu, a także dbać o własne interesy. Latanie szło mu bardzo przyzwoicie jak na jego wiek. Także potrafił w miarę swobodnie posługiwać się bronią, którą mu natura dała, tj. pazurami. Ogólnie rzecz biorąc, szło mu coraz lepiej.

Kiedy jednak najpierw jego brat, a potem siostra osiągnęli aveskie 17 lat, nastał koniec pewnej ery. Falkon przeżywał to, że niedługo i on będzie musiał odejść na zawsze z ?gniazda?. Jego apetyt w tym okresie się zmniejszył. To zdecydowanie wystarczy jako opis tego, jak się wtedy czuł. Później nastał TEN czas. Falkon skończył 17 lat. Pożegnał się wtedy z rodzicami i wzbijając się w niebo, uciekł jak najszybciej. Nie obejrzał się ani razu za siebie.

Rozczarowanie i smutek Falkona z czasem rosły coraz bardziej. Nie mógł już bowiem ujrzeć swoich rodziców. Mało tego, podczas tego okresu nie znalazł nikogo, z kim mógłby się zaznajomić. Innymi słowy, był zdany tylko i wyłącznie na siebie. Wykorzystywał to, czego się uczył pod skrzydłem rodziny ? bez takich umiejętności przetrwania umarłby. Z początku niejednokrotnie był tego bliski. Potem zdołał sobie zbudować nowe ?gniazdo?, a samodzielne polowania i podobne szły mu coraz lepiej. Nie zmieniało to jednak stanu rzeczy, że Falkon nie mógł w żadnym razie czuć radości. Nawet latanie wydawało mu się jedynie czymś rutynowym. Przyzwyczajał się też do emocji, które odczuwał. W końcu ze względu na nawyki nawet smutek w nim zniknął. Ów Aves? przestał czuć. Te wszystkie wydarzenia sprawiły, że negatywne uczucia ustąpiły miejsca pustce, ale po pozytywnych też od dawna nie było śladu.

Kiedy Falkon miał 26 lat, wyleciał na kolejne polowanie. Był głodny, a fauna w pobliżu wyginęła lub przesiedliła się. Błąkał się w powietrzu, dopóki nie wypatrzył? innego ?człowieka-ptaka?. Nie mógł po prostu uwierzyć. Zaczął wtedy szybować w jego kierunku. Zamiast się z nim jednak zapoznać? chciał go upolować. Obaj rozpoczęli walkę. Choć Falkon zranił swojego przeciwnika całkiem nieźle, potem jednak padł nieprzytomny od dwóch celnych strzałów z blastera.

Obudził się, jak się dowiedział później, w miejscu, gdzie przesiaduje jeden z przywódców Avesów. Okazała się to osoba z gatunku jastrzębiowatych, jeden z nowych przywódców drapieżnych. Stwierdził, że podczas przypatrywania się walce z tamtym Avesem, członkiem jakiegoś przedsięwzięcia, o którym za chwilę, zainteresował się zdolnościami Falkona. W takim układzie zaproponował mu współpracę w jednym z oddziałów formowanych w celu przywrócenia na nowo Unii w kosmosie. Falkon nie zgodził się na to od razu. Twierdził, że jego obecność jest tu nieporozumieniem, że przyzwyczaił się do wcześniejszego życia. Przywódcy się to nie spodobało ? on wręcz zażądał współpracy. Falkon powiedział, że jeszcze przemyśli sprawę.

Podczas gdy mijały aveskie miesiące, ów ?człowiek-ptak? przechodził szkolenie. Już wtedy dał tym samym jasno do zrozumienia, że jednak zamierza przystąpić do oddziału, tylko że nie jest na to jeszcze gotowy. Podczas szkolenia nauczył się korzystać z blasterów, choć akurat tej broni już wtedy nie lubił. Z tego powodu próbował się w broni białej, której nigdy nie używał. Okazało się po paru dniach, że to nie może być jego broń ? walczył nią nad wyraz słabo. Ćwiczył się także w paru dziedzinach nie zawsze związanych z walką, takich jak np. zwinność (także podczas latania).

W wieku 28 lat Falkon ostatecznie podjął decyzję o przyłączeniu się do oddziału. Okazało się to trafnym wyborem. Owy Aves był razem z czterema innymi członkami. Na zadaniach prezentował się nieźle ? jego zdolności tak fizyczne, jak i logicznego myślenia przydały się niejednokrotnie. Predyspozycje do wyrażania własnej opinii na pewne tematy nie podobała się zbytnio jego przełożonym (i nie podoba do dzisiaj), ale skreślić go z tego oddziału byłoby po prostu błędem.

Aktualnie Falkon, tym razem już 30-letni Aves, służy wyższemu celowi w oddziale nazwanym bardzo ?oryginalnie? Asami Przestworzy. Z członkami oddziału dogaduje się nieźle, a do tego potrafi współpracować z nimi bez problemów. Odnosi jednak wrażenie, że jego kolejne zadanie będzie najbardziej wymagającym ze wszystkich do tej pory?

*To zdanie jest dosyć swobodnym tłumaczeniem definicji tego wyrazu w haśle ?Aves (disambiguation)? w angielskiej Wikipedii.

Statystyka

Strony: 5

Wyrazy: 2558

Znaki (bez spacji): 14 457

Znaki (ze spacjami): 16 986

Akapity: 42

Wiersze: 242

Czcionka: Times New Roman, 12

<Martius wychyla się lekko.> C... co? Nikt mnie jeszcze nie obrzucił? No, to dobrze. Czekam na odpowiedzi w sprawie karty. <Martius chowa się dalej.>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Abstrahując od spychania do krateru Mavcia ( xD ), wrzucam swoją kartę na Alienową Free Sesję, by tym zuchwałym (a jakże!) czynem popędzić innych. Bo, jak się zdaje, jestem dopiero drugi. Hejaho!

***

Drzwi windy bezszelestnie rozsunęły się, ukazując dwóch mężczyzn.

- Proszę tędy, kapitanie ? rzekł doktor Jenkins i obaj ruszyli wolno korytarzem. Po obu stronach zamiast ścian umieszczono potężne szyby, dzięki czemu naukowcy pracujący za nimi byli doskonale widoczni. ?Jak rybki w akwarium?, pomyślał Jenkins.

Kapitan gwizdnął z podziwem.

- Mówicie, że nie wiecie, jak one to robią? ? zapytał.

- W tym sęk, że nie. Jeśli czegoś potrzebują, zwyczajnie wykształcają odpowiednią kończynę i tyle.

- Niesamowite!

Jenkins kiwnął głową.

- No ale ? zafrasował się kapitan. ? Mogłyby przecież wytworzyć jakieś, jak wiem, szczypce czy coś takiego i was zaatakować, prawda?

- Oczywiście. Na początku podchodziliśmy do nich z najwyższą ostrożnością, stosując wszystkie środki zapobiegawcze, ale okazało się, że są bardzo pokojowo nastawione i nikomu krzywdy nie uczynią.

- Nikomu?

- Nie.

- Są inteligentne?

- Tego też nie wiemy. Prawdopodobnie tylko szczątkowo.

- Zadziwiające! A co jedzą? Oddychają powietrzem?

- Z tego, co udało się nam zaobserwować, nie potrzebują tlenu, bo jak pan wie, znaleźliśmy jednego dryfującego w przestrzeni. Do życia potrzebują białka w dowolnej postaci.

- No dobrze. Macie ich planetę pod ścisłą kwarantanną i kilkanaście okazów tutaj na stacji. Skąd pewność, że nie żyją także w innym regionie kosmosu?

- Szczerze, kapitanie?

- Naturalnie!

- Nikt nigdy czegoś takiego nie spotkał, a przynajmniej nie znaleźliśmy o tym żadnej wzmianki, a szukaliśmy naprawdę dokładnie, może mi pan wierzyć.

- Czyli odkryliście nową rasę?

- Na to wygląda.

- Coś takiego! Nazwaliście ją jakoś?

- Tymczasowa techniczna nazwa to AX-23, ale szukamy czegoś odpowiedniejszego.

- Przydałoby się ? kapitan wyszczerzył zęby w uśmiechu. ? Co z nimi zrobicie?

- Cóż, jak na razie będziemy je badać, aż dowiemy się czegoś więcej, bo na chwilę obecną nasze dane są raczej skąpe. Potem... Czas pokaże.

- Na pewno znajdziecie im jakieś zastosowanie, doktorze.

- Postaramy się.

- Mogę jeszcze obejrzeć Ogródek?

- Naturalnie. Proszę za mną.

Ogródkiem okazała się gigantyczna szklarnia, w której zastęp naukowców pieczołowicie odwzorował warunki ojczystej planety AX-23, w efekcie czego wystrój składał się głównie z szarego pyłu i kamieni.

Kapitan rozejrzał się dookoła.

- A gdzie są... one?

- Wszędzie.

- Jak to?

- Widzi pan te większe kamienie? To nie są kamienie.

- Słucham?

- Mike! ? doktor skinął na asystenta.

Asystent wcisnął jakieś przyciski na przenośnej konsolecie, a wówczas otworzyła się niewielka klapka w suficie i na ziemię w pobliżu najbliższego z kamieni upadł niewielki obiekt.

- To tak jakby dużo białka w pakiecie? wyjaśnił Jenkins.

- Naprawdę?

- Teraz niech pan uważa.

Powierzchnia kamienia zafalowała, zdradzając, iż faktycznie kamieniem nie jest. Nic nieorganicznego nie mogła tak falować. Wysunęła się gruba szypułka, formując coś w rodzaju bezzębnej paszczy, po czym połknęła białko i natychmiast wsunęła się z powrotem do korpusu.

- Cholera! ? krzyknął kapitan.

Jenkins uśmiechnął się krzywo.

- Potrafią dużo więcej.

- A jak się przemieszczają?

- Wykształcają sobie odnóża... Ich liczba zależy od ukształtowania terenu.

- Niesamowite... A co robią całymi dniami?

- Nic. Leżą jak te tutaj. Reagują na jedzenie i jak na razie na nic innego.

- Coś takiego... Atakowaliście je?

- Dlaczego byśmy mieli!? ? Doktor wydawał się być zszokowany samą ideą przemocy. - Jesteśmy naukowcami!

- Racja. Przepraszam. To ja się będę już, tego, zbierał. Czy już mówiłem, że to niesamowite?

- Owszem. Winda do hangaru jest tam.

Kapitan Hammond opuszczając stację badawczą swoim myśliwcem miał mętlik w głowie. Myślał o istotach, które zobaczył. Myślał o tym, po co w ogóle istnieją, skoro ich egzystencja polega głównie na leżeniu. Czuł, że nie wszystko zostało wyjaśnione. Nie mógł wiedzieć, że w kwestii inteligencji AX-23 naukowcy popełnili duży błąd.

Nie mógł też wiedzieć, że do powierzchni jego statku przylgnął niepozorny, szary kamień.

Opis rasy: Pochodzenie AX-23 (nazwa robocza) pozostaje tajemnicą. Wiadomo tyle, że żyją na niewielkiej, oddalonej od najbliższego słońca o całe miliardy lat świetlnych planecie, która nie posiada nazwy, a jej powierzchnia pokryta jest szarawym pyłem. Brak na niej wody, jakichkolwiek zabudować czy roślin. Mieszkańcy zdają się egzystować bez celu, co niezmiernie zafascynowało badających AX-23 naukowców ? od razu zwęszyli jakąś tajemnicę. Kto wie, o co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi? O ile w ogóle jest jakieś "to wszystko".

Jako organizmy żywe, AX-23 to stworzenia fascynujące. W ?bazowej formie? wyglądają jak pospolity, płaski głaz o wymiarach zbliżonych do 1m x 1,7m x 0,4m, jednak ich ?skóra? jest wyczuwalnie organiczna. Struktura ciała zmienia się w zależności od potrzeb ? jednostka może wytworzyć nogi, kończyny chwytne, otwór gębowy, ale ogólna masa wytworów ? jak zauważyli naukowcy ? nie może przekroczyć masy ?ciała? w stanie spoczynku, co wydaje się bez sensu, gdyż cała masa istoty tajemniczo wzrasta wtedy dwukrotnie, ale tak jest w istocie. Potrafią regenerować swoje ciała, ale proces ten jest niezwykle czasochłonny. AX-23 nie posiadają oczu, zdają się wyczuwać otoczenie za pomocą aparatów zawartych w skórze, wydają się być także niekomunikatywne. Przejawiają natomiast zdumiewającą umiejętność uczenia się otoczenia, dzięki czemu zyskują nowe wzorce dla wytworów i wiedzę na temat ukształtowania terenu. Ich inteligencja, określana jako cząstkowa, zdaje się być wyższa, niż to się wydaje na pierwszy rzut oka. Wydają się także ?myśleć każdą komórką? (nie odkryto dotąd niczego, co spełniałoby rolę mózgu), czego jednak naukowcy do tej pory nie rozgryźli.

Imię: AX-23 039 [numer roboczy nadany przez badaczy]

Rasa: AX-23 [nazwa robocza]

Wiek: nieznany

Klasa: nieznana (w domyśle: zwiadowca?)

Historia dalsza: po zaskakującym opuszczeniu stacji badawczej przy nieświadomej pomocy kapitana Hammonda, 039 dostał się na Geoxx IV, planetę-bazę wojskową, gdzie pod postacią kamienia obserwował ludzi i inne rozumne rasy, zbierał informacje i gromadził je, choć jego ?cielesna świadomość? nie wiedziała, po co to robi. Coś miało się wydarzyć. Na coś czekał. Warte rozważenia pojawia się zatem pytanie: na co, do cholery?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ok, wreszcie udało mi się zabrać za pisanie, zanim jednak przejdę do najważniejszego, szybka ocena innych:

SR - fajny pomysł, ciekawe wykonanie, masz moje silne TAK.

Martius - erm... ehhh... planeta inteligentnych ptaków. Nie zdominowana przez jeden konkretny gatunek. No dobra, drugie mogę przełknąć jako mało prawdopodobne, ale możliwe. Pierwsze jest równie kreatywne jak historie miłosne na TF. Teraz info o biomechanice lotu - istota tak duża potrzebowałaby gigantycznych ilości energii by być zdolna do lotu. Istota tak ciężka (god damn 85 kg) nawet przy dobrej aerodynamice (no dobra, ludzkie ciało jest aerodynamiczne, nawet jak mu się doczepi skrzydła) potrzebowałaby silnika odrzutowego by wzbić się do lotu. Usprawiedliwiasz się gigantycznymi skrzydłami i ewolucyjnym przystosowaniem mięśni, ale pierwsze tylko podbijają wagę i UTRUDNIAJĄ latanie, drugie wymagałyby właśnie gigantycznych ilości energii o których wspominałem. Twoja postać musiałaby jeść więcej niż da się w ciągu dnia zjeść.

Kolejna sprawa - ptasia planeta jak mówiłem mogę przełknąć, ale dlaczego do diabła wyglądają jak krzyżówka czlowieka z kurą? Po co w ogóle niezbyt przydatne ewolucyjnie ręce? To wszystko brzmi bardziej jak bardzo nieudany eksperyment genetyczny... więc póki co jestem na NIE i to bez czytania historii ^^

Polip - cóż, miejscami dziwnie toto podobne do pracy SRa. Jestem pewien, że przez czysty przypadek wymyśliliście podobne postaci i z podobną historią. W tym przypadku jestem na NIE WIEM, bo i tak mi się podoba ^^

A teraz "take that", czyli mój Obcy.

Z Wikilife - Wielkiej Encyklopedii Życia w Galaktyce:

Espetli - Humanoidalna rasa pochodząca z czwartej planety układu HD-423-17 (wg. oznaczeń Ziemskich), Erde-Virtus-Quibri-76-23-Rivis (wg. oznaczeń Unii) lub Hadrovar (przyjęta nazwa międzygwiezdna). W obecnej formie istnieje od około sześciu milionów lat (wg. rachuby Unii), od trzystu posiada technologię wewnątrzgwiezdną, po spotkaniu z Ludźmi i przystąpieniu do Unii także międzygwiezdną. W czasie "Złotego Wieku" głównymi towarami eksportowymi były wysokiej jakości perfumy, tytan wydobywany z pasa asteroid, wiele rodzajów owoców oraz leki pochodzenia roślinnego. Ponadto przedstawiciele tej rasy często byli wybierani na doradców lub ekspertów współpracujących z wysokimi urzędnikami Unii. Obecnie wciąz handluje z kilkoma sąsiednimi układami, choć rodzinna planeta jest zamknięta dla Obcych.

Planeta rodzinna

(Główny artykuł: Hadrovar 4)

Hadrovar 4 (Espe) to planeta domowa Espetli. Charakteryzuje się niezwykle bogatym życiem biologicznym, szczególnie roślinnym. Poza główną rasą zamieszkiwana przez Shofiati (pół-świadome rośliny o niskiej inteligencji, zdolne do porozumiewania się, nie zbudowały cywilizacji).

Rozmiar: 1,72 rozmiaru Standardowego

Doba: 1,(3) doby Unii (32 godziny Unii)

Rok: 1,2 roku Unii (412 dób lokalnych)

Wygląd i cechy szczególne

Espetli to rasa wysokich humanoidów o zielonej skórze, trzech niewielkich oczach, rozbudowanych organach węchowych zajmujących dwie trzecie twarzy (wyglądających jak skórzaste "wąsy") i rurce stanowiącej początek przewodu pokarmowego. Całe ciało porośnięte jest rzadkim brązowym, zielonkawym, lub błekitno-zielonym futrem, na którym często występują cętki. Posiadają dwie podwójne długie, sprawne ręce, rozdzielające się w łokciach, wszystkie cztery zakończone czteropalczastymi chwytnymi dłońmi. Nogi także są długie w stosunku do krótkiego i szczupłego torsu. Espetlianie preferują lekkie, okrywające torsy ubrania, nie posiadające rękawów, lub o rękawach kończących się w łokciach i sięgające kolan spódnice. Te ostatnie są noszone w wyniku mody powstałej po zawarciu przymierza z Ziemianami, jako że organy rozrodcze znajdują się w środkowej części torsu.

Espetli mają niezwykle złożone układy węchu (jedne z najwydajniejszych wśród znanych ras) i jest to ich główny zmysł. Posiadają też dobry słuch, szczególnie wyczulony na średnie i wysokie dźwięki (łącznie z ultradźwiękami) i słaby wzrok. Do porozumiewania się wykorzystują szeroką gamę dźwięków, które potrafią produkować przez układ węchu - ich język przypomina muzykę fletową, choć są zdolne do wydawania innych melodyjnych odgłosów. Przede wszystkim porozumiewają sie jednak feromonami, nad którymi maja częściową kontrolę. Pojedyncze "słowo" ich języka może mieć bardzo wiele różnych znaczeń, zależnie od dodatkowej informacji emocjonalnej zawartej w wydzielanych feromonach. Imiona zwykle są serią dźwięków na granicy ludzkiej słyszalności, nie posiadają nazwisk możliwych do zapisania fonetycznie, ale każdy ród ma charakterystyczny, unikalny kod zapachowy.

Niezwykłą cechą tej rasy jest fakt, że każdy osobnik jest obupłciowy. Dla osobnika niemożliwe jest samozapłodnienie. Każdy osobnik do momentu dojrzewania jest bezpłciowy, jego organy nie produkują komórek rozrdoczych. Od rozpoczęcia dojrzewania, aż do późnej starości Espetli przechodzi przez cykle zmiany płci. Pełen cykl moze być bardzo krótki (kilka tygodni) lub niezwykle długi (kilka lat). Zmiana jest uruchamiana przez hormony i dotyczy nie tylko przestawienia produkcji komórek rozrodczych, ale też wielu cech fizycznych i psychicznych. W okresie spokoju większość Espetli przez długi czas pozostaje kobietami i na krótko przechodzi do cyklu męskiego. W razie niebezpieczeństw proporcja zwykle się odwraca. Zmiany biologiczne są bardzo głębokie. Męskie hormony ułatwiają przyrost masy mięśniowej, aktywują uśpione części układu węchowego, pobudzają neuroprzekaźniki. Dzięki temu mężczyzna jest silniejszy, szybszy, ma krótszy czas reakcji, bardziej wyczulone zmysły. Staje sie też bardziej agresywny i niespokojny. Hormony żeńskie pobudzają do działania analityczne obszary mózgu osobnika, pozwalają na świadome uwalnianie bardziej subtelnych feromonów, powodują też odkładanie tkanki zapasowej (przez to kobiecy Espetli wydaje się bardziej krągły, podczas gdy męski bardziej żylasty).

Produkcja danych hormonów jest, co zaskakujące, w znacznym stopniu uzależniona od czynników zewnętrznych i stanu umysłowego danego osobnika. Szczególni feromony pobliskich osobników mogą spowodować proces przemiany płci. Przestraszony, niepewny lub zdenerwowany Espetli nie tylko sam staje się mężczyzną, ale też w wyniku podświadomie emitowanych feromonów doprowadza innych ze swojej społeczności do przemiany. Dzięki temu dana społeczność potrafi bardzo szybko (w przeciągu kilku dni) dostoswać się do nowych warunków. Powoduje to także głębokie więzy wewnątrz danej społeczności, oraz niechęć do osobników spoza niej. Dlatego Espetli nie budują dużych miast, a raczej sieci powiązanych osiedli. Co ciekawe niechęć do obcych zdaje się nie rozszerzać na istoty innych ras.

Espetli to istoty rozumiejące bardzo dobrze subtelne emocje, potrafiące postawić się w różnych sytuacjach, bardzo inteligentne. Mają silne poczucie piękna, szczególnie w kategorii dźwięków i zapachów. Mają bardzo rozwiniętą medycynę, dzięki bogactwie dostępnych na planecie substancji organicznych, są też sprawnymi bioinżynierami, choć ich technologia kosmiczna nie ma pochodzenia biologicznego.

Kontakty z innymi rasami

Mimo uzyskania technologii hipernapędu od Ziemian, Espetli niechętnie opuszczają swój rodzinny układ. Ma to związek z jednej strony z odcięciem od rodziny i społeczności, co jest zwykle dla nich głębokim szokiem oraz z obcymi zapachami i feromonami, które mogą wywoływać gwałtowne, niechciane zmiany płci. Z drugiej strony Espetli, który wiele lat spędził z innymi rasami potrafi nie tylko dużo lepiej kontrolować własne hormony, ale też rozpoznawać emocje konkretnych ras na podstawie wydzielanych przez nich feromonów, a nawet wpływać na innych świadomie wydzielając specyficzne zapachy.

Espetli są w stanie naśladować wiele dźwięków, jednak niechętnie uczą się języków na nich opartych, ponieważ ich własny jest dość prosty i ciężko im pojąć opisywanie emocji poprzez słowa. Zamiast tego często używają Uniwersalnych Tłumaczy, przez co jednak ich wypowiedzi zdają się bardzo prymitywne (a czasem nawet urządzenie błędnie interpretuje słowo, przez brak znajomości kontekstu zapachowego). Stąd istoty tej rasy zdają się być małomówne i wyciszone. Najczęściej spokojnie przysłuchują się rozmowie, by potem wypowiedzieć kilka celnych uwag, lub dać cenne rady.

Opowiedzenie mojej historii wam, wzrokowcom i słuchowcom będzie *ryzyko/trudność/pewność siebie?*. Jak czujecie, ta *przeklenstwo/sympatia/miłość/nienawiść?* maszynka wcale mi nie pomaga. Wyłączę ją i postaram się używać własnej wiedzy o słowach. Może od początku. Nazywam się... no właśnie, tu jest problem, moje imię niewielu potrafi powtórzyć, a niektórzy nawet usłyszeć. Niemniej, jeśli ktoś chce się do mnie zwracać mówi "Doktorze", lub "Arbreen", jak owoce Arbreen. Ten drugi... ksywka?... nie, przydomek, wymyśliłem sam, ponieważ kod zapachowy mojego rodu przypomina zapach tego kwaśnego owocu. Cóż, jak na kogoś, kto nie lubi zapisywać słów, strasznie się rozpisałem. Dalej więc krótko. Jestem Espetli, ale tylko raz w życiu postawiłem stopę na swej rodzinnej planecie. Mój ród jeszcze przed wojną zdecydował się na szukanie nowego życia w koloniach-kopalniach. Wielu z was słowo kopalnia źle się kojarzy, ale to dobra i uczciwa praca, nawet jeśli czasem dość ciężka. Jeden z moich rodzicieli był medykiem, drugi pilotem transportowca. On często bywał na planecie, należał zresztą do innego rodu, ale pamiętam... szczęście? To chyba to słowo ...zawsze gdy przybywał. To on przywiózł mi istotę, która towarzyszy mi do dzisiaj - małą sadzonkę Shofiati. Oczywiście ma on imię, ale jest to specyficzny feromon, na który reaguje.

Tu chyba powinienem napisać coś więcej o Shofiati. Moi przyjaciele zdawali się traktować go jako roślinę, lub w najlepszym wypadku zwierzątko domowe. Tymczasem jest to istota samoświadoma, choć niezbyt inteligentna. Może rację mają naukowcy, że ich rozwój zachamowany został przez naszą rasę i głęboki związek na bazie symbiozy, jaki z nimi mamy? Co ważne ten Shofiati jest moim najbliższym przyjacielem, jest też niezwykle zdolny i szybko się uczy. Shofiati potrafią świadomie syntetyzować i umieszczać w swoich owocach pewne związki organiczne. Mój przyjaciel po latach studiów medycznych, w których mi towarzyszył ma bogatą gamę tych związków, jest niemal chodzącą... hmmm, to złe słowo w przypadku rośliny, ale co tam... apteką.

Wracając jednak do mnie. Jak możecie już się domyślać, zostałem medykiem, podobnie jak mój rodziciel. Decyzja o odejściu od rodziny i studiach na kilku obcych planetach była bardzo trudna (nie sądzę by wielu z was potrafiło zrozumieć, jak trudna). Niemniej zachęcany przez rodziciela podjąłem ją. Czasy były trudne, od Wojny minęło dopiero kilka lat Unii. Niemniej udało mi się, może dlatego, że moja rasa nigdy nie była w walkę silnie zaangażowana.

To jest dobry moment, by wspomnieć o jeszcze jednej bardzo ważnej rzeczy. Tak ważnej, że dziś jest jedynym, co popycha mnie do działania. Mój... no właśnie znowu jest problem kulturowy. Brat? Siostra? Rodzeństwo. Można chyba powiedzieć, że brat, bo przez większość czasu, odkąd stał się płodny, pozostawał w formie męskiej. Moje cykle są dużo stabilniejsze, tak przy okazji. Właściwie nie znałem go dobrze, miał zupełnie inne zainteresowania, ale gdy przyszeł konflikt... no dobrze, możecie nie znać tego konkretnego "drobnego" konfliktu, jakich wiele było po zakończeniu Wojny. Drobne starcia sił, które nie uznały jeszcze rozejmów i kapitulacji. Ten konkretny niczym się nie różnił, poza tym, że walczono na granicy przestrzeni kosmicznej mojej rasy. Oraz że w konflikcie tym wzięły udział siły obrony kosmicznej Espe. Że w ogniu bitwy została zniszczona kopalnia, na której zył i pracował mój ród. Nagle byłem sam. Wróciłem na Espe, to oczywiste. Odnalazłem ród drugiego z moich rodziców. Okazało się, że był on wtedy w kolonii. Ponoć udało mu się wystartować, zapewne razem ze swym życiowym partnerem na opkładzie, ale zabłąkany pocisk zestrzelił jego transportowiec. Dowiedziałem się też, że mój brat opuścił kolonię rok poźniej i wstąpił do sił obronnych. Brał udział w bitwie. I nikt nie wie co się z nim stało. Wśród szczątków nie odnaleziono jego myśliwca. Być może z sobie tylko znanych przyczyn przyłączył się do którejś z walczących stron, być może został pojmany, być może stało się coś jeszcze innego. Czuję jednak, że przeżył. Wiem to. Mimo, że minęło 7 lat wciąż wierzę, że uda mi się go odnaleźć, lub chociaż poznać jego los.

Imię: Doktor Arbreen

Zawód: lekarz

Rasa: Espetli

Wygląd: Typowy Espetli z jasnozieloną sierścią i ciemniejszymi centkami. Zwykle nosi tradycyjny strój medyczny pozbawiony rękawów. Na lewej ręce, w łokciu ma założoną dużą i skomplikowaną branzoletę z której wyrasta ciemnozielona roślina, oplata cała jego rękę oraz częsciowo barki.

Ekwipunek: Shofiati, torba medyczna z nowoczesnymi narzędziami, specjalistyczny filtr powietrza, który zakłada, jeśli znajdzie się w zupełnie obcym otoczeniu - jest wtedy niemal "ślepy", ale w mniejszym stopniu odczuwa efekty obcych zapachów i feromonów.

To chyba tyle, czekam na reakcje ;)

I druga sesja free, na którą mam dużą chęć, a która była delikatnie omawiana już wcześniej - FS Final Fantasy. Najpierw linki:

http://en.wikipedia.org/wiki/Final_Fantasy_character_classes

To lista klas dostępnych dla postaci. Od razu zastrzegam, że nie można wybierać summonera. Dlaczego jest wyjaśnione gdzieś niżej.

http://en.wikipedia.org/wiki/Common_elemen...f_Final_Fantasy

Wspólne elementy, większość powinna pojawić się w naszej wspaniałej sesji.

http://en.wikipedia.org/wiki/Monsters_of_Final_Fantasy

Typowe potwory, jak będziecie mieli problem w czasie rozgrywki ^^

Teraz jak sobie wyobrażam rozgrywkę:

FF jest zawsze epickie i taka też powinna być ta sesja. Nie zwykli przypadkowi bohaterowie i małe zadanka + nie mieszanie się w kłopoty. Tu bohaterowie prędzej czy później wezmą się za ratowanie świata, lub przechylanie Konfliktu na jedną lub drugą stronę. Jaki to będzie konflikt? Dowiemy się z kart i rozgrywki...

Magia:

Mamy wszystkie klasyczne moce, jeśli ktoś się w czymś nie orientuje szybki poradnik:

biała magia - magia lecznicza i wspomagająca

czarna magia - magia bojowa + klątwy.

zielona magia (chronomancja) - magia czasu, pozwala zmieniać jego upływ.

niebieska magia - pozwala wchłaniać, odbijać i uczyć się wszelkich czarów/zdolności magicznych skierowanych w osobę nią władającą. Jak to dokładnie miałoby działać... do ustalenia, jeśli ktoś będzie chciał grać niebieskim magiem.

geomancja - korzysta z terenu, na jakim znajduje się postać. To samo zaklęcie może mieć najróżniejsze skutki, zależy czy mag jest w lesie, na pusty, nad jeziorem...

czerwona magia - nie osobny rodzaj, a raczej mieszanka białej i czarnej magii. Czerwoni magowie potrafią korzystać z czarów obu szkół, ale nie z najpotężniejszych.

Więcej informacji o magii w linku z klasami.

Summony:

Te istoty są w grach przedstawione dość dziwnie. Z jednej strony są to niezwykle potężne pozaświatowe byty, które z różnych powdów (zwykle dlatego, że zostały pokonane przez bohatera) decydują się mu pomagać. Z drugiej przyzywa się je niemal w każdej walce, żeby szybko skończyć sprawę... Proponuję, aby w naszej sesji summony mógł mieć każdy, ale żeby każda istota miała uzasadnienie fabularne (w historii postaci, a najlepiej dopiero w samej rozgrywce - to dopiero omysł na dobrą fabułę :D), oraz żeby nie były nadużywane.

Limit break:

Proponuję, że każdy miał jakiś sposó na super dopakowanie. Jak działa, kiedy się aktywuje i jakie są jego ograniczenia, to już wybór gracza.

Phoenix down (czyli mamo, mamo, dlaczego jak postać ginie fabularnie to nie mogą jej ożywić itemkiem, który zawala półki każdego sklepu? :D ):

Proponuję, żeby eliksir feniksa był dostępny, ale jego moc ograniczała się do błyskawicznego leczenia cięzkich (nawet śmiertelnych) ran. Po zażyciu postać nadal jest bardzo osłabiona, a rany nie w pełni uleczone. Wreszcie danie tego trupowi nie ma żadnych efektów (co innego summonowanie feniksa ;) )

I tym kończe chyba jeden z najdłuższych postów, jakie wyprodukowałem. A tak walczyłem o krótkie posty na FS xD

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na pierwszy ogień - Mart. Chłopie! Widać, że na napisanie karty poświeciłeś sporo czasu, ale przy czytaniu opisu rasy doszedłem do wniosku, iż wiele można by wywalić, pominąć lub napisać w skrócie - do tego fakt, że niekiedy opisujesz pewne rzeczy jakby naokoło, krążysz wokół danej informacji, a tym samym powtarzasz ją, co jest zupełnie niepotrzebne. Do samej rasy właściwie się nie przyczepię, bo już zrobił to P_odłoś. :] Jak dla mnie, mogłaby ujść, w końcu to sci-fi i różne dziwy się zdarzają. Na wstępie napisałeś tak:

Tyle że mam pewne przeczucie, że na 100% nie zostanie przyjęta.

Skoro zatem masz niemal stuprocentową pewność, że karta się nie przyjmie - po co ją wysyłać? Zdarzają się takie przypadki, że ludzie piszą tego typu teksty z czystej skromności (a karty okazują się świetne), ale Ty ewidentnie zdajesz sobie sprawę, że coś pokiełbasiłeś - i nawet to napisałeś! Dlatego jak na razie (co podkreślam) jestem na NIE, jednak nie dlatego, iż na kanale powiedziałem, że będę bardzo krytyczny bez czytania karty - to był taki żarcik (śmieszny!), bez wycieczek osobistych (tym razem). 8)

SeR - TAK. Bez zastrzeżeń.

P_aul - TAK. Taka sugestia mnie naszła, że skórzaste organy węchowe Twojej rasy przypominają mi nieco aparaty oddechowe Kel Dorów ze Star Wars, ale to straszliwie dalekie podobieństwo i piszę o tym na zasadzie ciekawostki i wycieczki osobistej. :)

Co do mojej karty, to przyznam szczerze, że przed jej napisaniem tylko pobieżnie przejrzałem postać SeRa, a pomysł na rasę kształtował się w mej łepetynie już od pewnego czasu, więc podobieństwa są przypadkowe, ewentualnie podświadome. :P Ale krytykę wszelaką zrozumiem i przyjmę z honorem (na klatę).

I jeszcze jedno - skoro zapowiadają się dwie free sesje, proponuję wprowadzenie kolorków (przynajmniej dla jednej z nich), coby było czytelniej (szczególnie jak dany post dotyczy obu). Ale to już takie luźne uwagi są.

Howgh!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No dobra... Na samym początku zadam pytanie retoryczne: skąd ja wiedziałem? ^^' Czemu przedwcześnie odniosłem wrażenie, że moja karta NIE zostanie przyjęta? ^^' No, ale to nic, dzięki wam za wytknięcie błędów. W takim więc razie poczekam jeszcze na ew. opinie innych forumowiczów, a tymczasem pomyślę nad usprawnieniem swojej rasy i postaci (albo w ogóle wymiany tychże ^^'). Jednakże na waszym miejscu nie oczekiwałbym odpowiednich rezultatów - nie jestem na tyle kreatywny i dobry w odgrywaniu, aby stworzyć postać/rasę naprawdę ORYGINALNĄ, mającą inny tok myślenia od naszego. Po prostu ja tak nie potrafię - postacie układam właściwie dosyć podobne do mnie tokiem myślenia (choć są wyjątki), tylko że zachowujące się za każdym razem inaczej. Są więc szanse, że karty poprawionej/nowej nie wyślę, ale mówię - przemyślę sprawę. A nuż przypadkiem na coś wpadnę. ;] No i przy okazji odpowiem na parę tekstów z powyższych postów...

więc póki co jestem na NIE i to bez czytania historii ^^

Po przeczytaniu historii pewnie byłbyś na NIGDY W ŻYCIU. :P

Skoro zatem masz niemal stuprocentową pewność, że karta się nie przyjmie - po co ją wysyłać?

Bo może się jednak okazać, że moja fatalistyczna samoocena jest zbyt fatalistyczna. ^^' Swoją drogą, nie wiem, czy uwierzysz, ale chciałem napisać 99%, nie 100%. Ale jak to zauważyłem, to nie zmieniałem, bo okazuje się, że wyszłoby na jedno i to samo. ;]

Dlatego jak na razie (co podkreślam) jestem na NIE, jednak nie dlatego, iż na kanale powiedziałem, że będę bardzo krytyczny bez czytania karty - to był taki żarcik (śmieszny!), bez wycieczek osobistych (tym razem). 8)

Szczerze mówiąc, niby wziąłem to sobie na poważnie, ale to dlatego, że przy tobie nigdy nic nie wiadomo. ^_^ I nie, to nie jest obelga. :D No, ale zrozumiałem, że to żarcik był. ;]

No, ale właściwie to nie po to tu jestem. Przeczytałem bowiem wszystkie trzy karty postaci (tj. SR-a, Polipa i P_aula) i chciałem je ocenić. Powstrzymałbym się od tego (bo w końcu po raz pierwszy podejmuję próbę wstrzelenia się na Free Sesję, i to z kartą, która ma IMO dosyć wątpliwe szanse na przejście), ale skoro na razie oceniały tylko dwie osoby... No nic, chociaż ja spróbuję, w końcu co mi szkodzi? ;] A nuż tym czynem popędzę innych do roboty. :P A, jeszcze jedno: jakbym jednak nie mógł oceniać, to proszę mówić. Przynajmniej mojej opinii nie weźmie się wtedy pod uwagę, jeśli nie jestem pod tym względem "pewnikiem"... ;]

No to co? Kto pierwszy?

SR - Azara (Pryzmianin)

Tak czytam sobie twoją kartę, czytam... Jedyne, do czego mógłbym się przyczepić, to błędy interpunkcyjne, jeden ortograficzny w dwóch miejscach ("zresztą" pisane oddzielnie) oraz stylistyczny polegający na niewłaściwym szyku wyrazów ("ciało Pryzmianina to sześcienny kryształ pokryty tajemniczymi wzorami o krawędzi 5cm." - to w końcu krawędź 5 cm ma kryształ czy wzory? Poza tym po "cm" nie pisze się kropki...). Niemniej jednak karta i tak trzyma jako taką formę, a treść prezentuje po prostu wysoki poziom. Twierdzisz, że stworzyłeś "historycznego" przepaka? A w którym miejscu? Co prawda, można by było się na siłę przyczepić cech Pryzmianina, ale jednak IMO są one na tyle wyważone, że czepianie się ich dla samego czepiania miałoby niewiele sensu. Dodajmy do tego fakt, że rasa ta jest... oryginalna. Nie znam się na serialach i filmach z rodzaju space opera, ale odnoszę wrażenie, że pod tym względem akurat się postarałeś. W ogóle nawet ciekaw jestem, jak to wyjdzie w praktyce.

Reasumując, jestem dla tej karty na tak. Niech cię wyobraźnia tak dalej nie opuszcza, mój drogi Xenomorphie. ;] Swoją drogą, jest powód do radości. Jeśli mój głos będzie się liczył, to właśnie zostałeś przyjęty na sesję.

POLIPOLIK - AX-23 039 (AX-23)

Hm... Hm... Hm... Karta wydaje mi się całkiem nieźle napisana i ogólnie jakichś konkretnych zastrzezeń nie mam. No, może tylko opis samej postaci jest z lekka skąpy, ale z drugiej strony pewnie sam bym nie wiedział, co napisać. Słowem, jak dla mnie jest to karta zasługująca na tak. Ciekawe tylko, jak ty chcesz taką istotę odegrać - ale to nic, dowiemy się w swoim czasie. ;]

P_aul - doktor Arbreen (Espetli)

<Martius przytakuje.>

No co by tu napisać? Jedyne błędy, jakie zauważyłem, są czysto "redakcyjne". Znaczy w tekście dotyczącym samej postaci znalazłem trzy ortografy ("zachamowany", "branzoletę", "centkami"), trochę interpunkcyjnych i parę literówek. Zresztą zauważyłem, że część o doktorze Arbreenie jest odczuwalnie nieco gorzej zredagowana niż tekst mówiący ogólnie o tej rasie. No, ale błędów w samej postaci czy rasie nie znalazłem. Powiem nawet więcej - Espetli naprawdę są oryginalni. Znaczy takie mam odczucie, bo wiadomo - w sprawie space opera jestem dyletantem. ;] Chciałem jeszcze napisać, że dosyć skąpo opisałeś samą postać, ale po lekturze tekstu zaznaczonego kursywą zrezygnowałem się z przyczepienia do tego. Słowem - dla mnie dobra robota.

No, to wszystko, czekam na przechlapane. ;] A przy okazji odpowiem na dwie ostatnie rzeczy...

I druga sesja free, na którą mam dużą chęć, a która była delikatnie omawiana już wcześniej - FS Final Fantasy.

No, mówiłem już na IRC-u, ale powtórzę tutaj. Pewnie bym na tej sesji sobie pograł (lepsza alternatywa dla mnie niż FS#3 :)), ale jest jeden problem: nie interesuję się Final Fantasy. Niby mam część VIII w domu, ale w nią nie grałem, tylko widziałem to trochę "przez ramię". Jeśli jednak zdarzy się taka rzecz, że sobie w to pogram i będę chciał uczestniczyć na sesji, to o tym powiadomię. ;] Może to nastąpi wcześniej, gdy tylko będzie mi się chciało zapoznawać z informacjami z linków. :D

I jeszcze jedno - skoro zapowiadają się dwie free sesje, proponuję wprowadzenie kolorków (przynajmniej dla jednej z nich), coby było czytelniej (szczególnie jak dany post dotyczy obu). Ale to już takie luźne uwagi są.

Popieram. Przy okazji na szybko się zastanowiłem nad kolorkami. A więc... Może być dla FS#3 taki, a dla FSFF taki?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...