Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Black Shadow

SCION: Hero

Polecane posty

Ciężko było stwierdzić czy kontroler zapił ostatniej nocy, zaćpał czy też dopadła go jakaś paskudna choroba, ale nie wyglądało na to aby słowa Séana do niego dotarły (*1). Minęła długa chwila nim zamrugał oczami i zorientował się, że w ogóle ktoś do niego mówi:

- Eeee? Ah...? Co...? - mężczyzna zdołał wymamrotać z trudem. - Co się...? - syknął z bólu nadal wyglądając na cholernie zdezorientowanego, przez moment nawet można było mieć wrażenie, że nie ma pojęcia czemu znajduje się na lotnisku. - Co ja tu...?

Interwencja Potomka zwróciła jednak uwagę paru ludzi a przede wszystkim strażnika. Nie trzeba było mu specjalnie tłumaczyć sytuacji, sam doskonale widział w jakim stanie jest kontroler i stwierdził, że zajmie się nim dalej. Wedle jego słów służby medyczne były już w drodze. Na odchodne, w końcu Séan i Sheena mieli jeszcze samolot do złapania, podziękował za pomoc. Cóż, jedna możliwa tragedia sporych rozmiarów dopisana do listy powstrzymanych katastrof... wiele kolejnych zapewne czeka w przyszłości...

Bez dalszych komplikacji samolot zapełnił się pasażerami, rozpoczął kołowanie, ustawił się na pasie startowym a w końcu uniósł się z ziemi obierając kierunek na Nowy Jork.

Sheena, pytanie do ciebie - czy działo/stało się cokolwiek ciekawego podczas lotu?

Séan, czy poznałeś/spotkałeś kogoś interesującego na pokładzie samolotu?

* * *

Obaj śmiertelnicy w kominiarkach zamarli na moment zapewne próbując w desperacji wymyślić plan działania. Nie wyglądali jakby spodziewali się policji. Minęła chwila, jeden z nich upuścił pistolet i zaczął podnosić ręce do góry. Może i drugi z nich myślał, żeby w tym momencie zaatakować Aniego, ale zamiast tego zdecydował się wiać - wystrzelił z miejsca planując zostawić swojego "towarzysza", ale Potomek spodziewał się i tego (*2). Gdyby jakiś śmiertelnik obserwował tą "walkę" z boku nie miałby pojęcia kiedy nastąpił decydujący cios. W jednej chwili goście w kominiarkach stali na nogach a w drugiej, po serii celnych, błyskawicznych oraz bolesnych ciosów, leżeli spacyfikowani na podłodze (*3) - jeden znokautowany całkowicie, drugi półprzytomny.

Na odgłosy szamotaniny i walki parę ciekawskich głów pojawiło się w drzwiach do mieszkań wzdłuż korytarza. Przypatrywali się Aniemu oraz dwóm typkom leżącym u jego stóp. Ktoś w końcu rzucił:

- Dzwonić pod 911?

* * *

Alex miał dużo czasu na rozmyślenia oraz próbę rozpracowania tych liczb... i chyba coś miał. Nie były powiązane z jakąś katastrofą ani wojną, lecz tak naprawdę odnosiły się do danych na temat zaginionych osób, nie wiedział jeszcze do końca z jakiego roku ani obszaru (*4). Przy okazji zdobył też pewność, że to ostatnie "834536" nie miało żadnego sensu, było prawdopodobnie tylko czymś odwracającym uwagę... Jakiś czas później nadszedł czas podróży do Nowego Jorku, na spotkanie...właśnie, jeszcze nie do końca wiedział nawet z kim...

Był już wieczór a miasto pod nim rozświetlane było przez tysiące świateł gdy helikopter wylądował na dachu hotelu. Jakiś dosyć młody facet z obsługi hotelowej czekał na miejscu:

- Pan Alexander Sobieski? - spytał uprzejmie: - Zostaliśmy poinformowani o pana przybyciu. Proszę za mną. - cóż, chcieli mieć absolutną pewność, że nie zgubi się po drodze a może raczej, że coś nie spróbuje zgubić jego.

Mijając windy zauważył, że chyba są wyłączone a pracownik hotelu natychmiast wyjaśnił, że mają dzisiaj jakieś problemy z ich działaniem. Ekipa naprawcza pracuje nad nimi od jakieś godziny, na razie bez większych efektów. Ciągle mieli klatki schodowe.

- Dobry wieczór. - tym samym kilka minut później znajdował się przed podwójnym wejściem do eleganckiego penthouse'a. Przed nim, naturalnie, stał człowiek, z którym miał się spotkać: - Cieszę się, że mógł pan przybyć.

Aleksander, z kim się spotkałeś i oczy zdążyliście porozmawiać przez jakieś pół godziny?

---

1 - +2 na charyzmę

2 - +3 na świadomość (jak dla mnie to taka intuicja/szósty zmysł; pasuje do sytuacji wink_prosty.gif)

3 - łączny rzut (walka wręcz plus siła) dał +6 przeciw 0 i -1 z ich strony, naturalnie nie ma co zbierać

4 - +4 inteligencja

Za możliwe błędy przepraszam, ale późno jest...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ani machnął odznaką w stronę gapiów.

- Way ahead of you.- odpowiedział Ani, po czym skuł obu przestępców, chwycił za komórkę i zadzwonił na komendę po radiowóz w miejscem dla dwóch włamywaczy. Oczywiście należy obu panów zaprowadzić na zewnątrz co to by nie przeszkadzać sąsiadom i ułatwić pracę kolegom. Nieprzytomny idzie na ramię, drugi pod pachę i idziemy czekać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przez cały proces odprawy starałem się nie zwracać na siebie uwagi - być kolejnym zmęczonym, lekko zestresowanym pasażerem, który planuje wykorzystać podróż samolotem, żeby odpocząć przed ponownym rzuceniem się w wir obowiązków. Po upewnieniu się, że Sheena usadowiła się na wygodnym miejscu, wyciągnąłem z podręcznej torby komiks "1602" i zabrałem się do czytania, starając się nie zwracać uwagi na lekkie pochrapywanie śpiącej obok mnie kobiety - na pierwszy rzut oka sprawiającej wrażenie młodej urzędniczki w schludnym, czarno-białym stroju. Po jakiejś godzinie lotu coś mnie zaniepokoiło i zdałem sobie sprawę, że nie słyszę już żadnych dźwięków z lewej strony - obróciłem się i spojrzałem w twarz kobiety... której wlepione we mnie oczy były czarne jak oczy kruka. Gdy tylko zwróciłem na nią uwagę, otworzyła usta i niskim, uwodzicielskim głosem wypowiedziała dwa słowa: "Oni wracają". Po chwili jej oczy się wywróciły, ukazując białka, a kobieta wróciła do chrapania. Poszukałem wzrokiem Sheeny - zdawała się nic nie zauważyć.

Wróciłem do czytania komiksu. Choć miałem nadzieję, że będę bardziej rozbawiony tym efekciarstwem, to już do końca podróży nie mogłem się skupić na czytaniu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...