Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

P_aul

Sesja Legendy Pięciu Kręgów

Polecane posty

WoHCover.jpg

Youtube Video ->Oryginalne wideo

Opowiadamy historie o bohaterach, żeby pamiętać, że my tez możemy być wielcy - Tao Shinsei

Jest rok 1115, początek XII wieku i dwunasty rok panowania cesarza Hantei XXXVIII. Trzech bushi z trzech różnych klanów zostało wezwanych na dwór, do miasta Otosan Uchi. Gdy tylko wiadomość dotarła do daimyo ich klanów, wyruszyli natychmiast. Któż by się sprzeciwiał czemukolwiek, co nosiło oficjalną pieczęć cesarskiego dworu ? Tylko dwie postacie miały prawo się nią posługiwać - Wybraniec Niebios, cesarz Hantei i Szmaragdowy Czempion, Doji Takashi.

Dotarliście mniej więcej w tym samym czasie, mimo iż każdy z was miał do pokonania różny dystans. Wiadomości zostały rozesłane tak, by każdy dotarł na czas i nie uraził honoru ani Czempiona lub Cesarza, ani swojego, ewentualnym spóźnieniem.

Główna sala dworu robiła wrażenie nawet na ludziach, którzy bywali w niej często. Wysokie sklepienie zdobione było bogato scenami z historii Rokuganu i z Tao Shinsei. Dwudziestu strażników pełniło stałą wartę, stojąc w równych odstępach między kolumnami. Jedynym znakiem życia były ich poruszające się gałki oczne, czujnie obserwujące każdego kto postawił stopę w tym wyjątkowym miejscu. Tego dnia jednak, tron stał pusty.

Gdy usiedliście już na przygotowanych zawczasu poduszkach i położyliście swe miecze po prawej stronie, na znak szacunku i tego, że nie obawiacie się zagrożenia ze strony gospodarza, musieliście poczekać pół godziny nim bezszelestnie otworzyły się boczne drzwi i pojawił się Szmaragdowy Czempion. Gdy tylko wymienione zostały stosowne pokłony, odezwał się w te słowa:

- Pewnie zastanawia was, co tu robicie i czemu zostaliście wezwani. Nie musieliście zdawać mieczy strażom, ponieważ dziś nie Jego Niebiańskość Cesarz zaszczyci was swoją obecnością.

- przerwał na chwilę, po czym kontynuował wątek - Jakkolwiek jesteście różni i pochodzicie z różnych klanów, musicie wiedzieć, że macie szanse dostąpić wielkiego zaszczytu. Objąć stanowisko nadwornego kata, Kogi Kaishakunin. Na pewno zdajecie sobie sprawę jaki to honor móc asystować w seppuku i jakich umiejętności władania daisho wymaga. Pewnie dziwicie się, czemu jest was tylko trzech. Otóż, wasze zadanie będzie... trudniejsze lub łatwiejsze... bo macie działać w grupie, a wiem ile dzieli wasze klany. Podobna grupa, samurajów z klanu Lwa, Żurawia, Jednorożca i Feniksa dostała pewną misję z tą samą nagrodą co wasza.

Chociaż cieszymy się pokojem, na pewno słyszeliście o Bitwie Śniegu i Lodu podczas Zimowego Dworu. Klan Modliszki chce zyskać status Większego Klanu. Ale to polityka... Jego Niebiańskość sprawia iż wojny między klanami prawie wygasły. Teraz ja chcę się przekonać co potraficie zdziałać. Krainy Cienia nie śpią, to pewnie ty, Hida Hachiro z klanu Kraba wiesz najlepiej. Wasze zadanie to dostać się do Tani Hitokage, Doliny Duchów i wrócić z dowodem, że tam byliście. Lub zginąć próbując. - tu znów stary wojownik przerwał. Choć nosił tytuł Czempiona z dumą i był prawdopodobnie najlepszym szermierzem cesarstwa, wiek dawał mu się powoli we znaki - Jeśli macie pytania samuraje, Bayushi Kouga, Mirumoto Nakazawa, Hida Hachiro to pozwalam wam je zadać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hida Hachiro

Słuchałem w ciszy i skupieniu słów Szmaragdowego Czempiona, który przedstawiał nam sytuację oraz zadanie jakiego nasza trójka ma się podjąć. Klan Kraba, Skorpiona oraz Smoka, każdy z nich mający większe bądź mniejsze animozje do drugiego, ale w żadnym wypadku nie mogło przesłonić mi to prawdziwego celu... będziemy mierzyć się ze wspólnym wrogiem, Krainą Cienia, która nawet jeśli nie wyjdzie nam na spotkanie w fizycznej formie będzie próbowała nas omamić, jej czujny wzrok będzie śledził każdy nasz ruch. Tak jak powiedział Czempion, wykonamy zadanie albo zginiemy, w innym wypadku okryjemy hańbą nie tylko siebie, ale także swych daimyo - coś absolutnie niewybaczalnego. Kodeks bushido był zbiorem prawdy dla każdego samuraja, poprowadzi mnie także i przez tą drogę.

Po krótkim zastanowieniu odparłem opanowanym głosem:

- Czcigodny Czempionie, nie mam pytań. - wiedzieliśmy gdzie się udać i po co, nie zapominałem także czym może nas powitać Kraina Cienia. Cóż więcej było nam potrzebne do wykonania tego zadania?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bayushi Kouga

Widać Szmaragdowy czempion nie za bardzo ufa moim zdolnościom, ale to nic. Szybko uwinę się z tą misją i.... ah, niestety mam nadbagaż. O ile Krab przynajmniej orientuje się mniej więcej w tamtejszym terenie, to w Smoku ze względu na pochodzenie nie pokładam wielkich nadziei. Ale taki rozkaz, i nie mnie kwestionować decyzji czempiona.

-Nie mam pytań czcigodny Szmaragdowy Czempionie, można na mnie polegać!- powiedział w swoim nie poważnym głosie Kouga, po czym wykonał ukłon lekko uderzając głową w podłoże, nie chcąc by, z jego punktu widzenia, potencjalni przeciwnicy brali go na poważnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mirumoto Nakazawa

Słuchałem z uwagą słów Szmaragdowego Czempiona, popijając przy tym herbatę. Więc szykuje się poważne zadanie, które razem mamy wykonać. Spojrzałem na Hidę Hachiro i Bayushiego Kougę. W ciągu całej historii zdarzały się napięcia pomiędzy klanami, jednak w obliczu narastającego zagrożenia musimy się połączyć.

-Nie, Dostojny Panie, nie mam żadnych pytań. Zrobimy wszystko, by ochronić nasze państwo przed zagrożeniem ze strony Krain Cienia. - odrzekłem, spoglądając na swoją broń, po czym zamilkłem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krótkie spojrzenie Nakazawy na leżącą obok broń, nie uszło uwagi milczących strażników, ale Czempion delikatnym gestem stłumił ich reakcję. Lata, które nosił na swych barkach, nauczyły go, że czasami iskierka musi zostać bez reakcji nim zostanie urażony czyjś honor lub wyniknie krwawe zajście. Jeszcze nie jestem taki stary by nie dać sobie rady z tymi trzema - Takashi pozwolił sobie na odrobinę satysfakcji w duchu. Kouga... Cóż, jak mawiają, "nie zważaj na szczypce skorpiona, to żądło, które kryje za plecami, może cię zabić". Obserwacja tych trzech będzie interesująca. Na głos zaś odezwał się tymi słowy: Nie macie pytań ? Niech i tak będzie. Stanowisko o które się ubiegacie, jest tylko jedno, ale jeżeli wróci więcej niż jedna osoba... a nie wiecie ile i czy w ogóle ktoś wróci z drugiej grupy... będzie czekał ostateczny test. - Czempion znów przerwał przemowę i podszedł do wiszącej na ścianie mapy - jak wiecie, mapy to cenna rzecz. Ta oczywiście jest tylko zarysem, bardziej szczegółowe są dobrze ukryte. Dla waszych potrzeb jednak wystarczy.

MAPA

Wasz cel znajduje się pomiędzy ziemiami klanów Kraba i Jednorożca, na zachodnim brzegu niesławnych bagien Shinomen. Do muru Kaiu który oddziela nas od Krain Cienia jest mil 400. Ekwipunek jaki przywieźliście, broń, zbroje, razem z małymi mieszkami pieniędzy dostaniecie w zbrojowni u mistrza Hanzo. - chociaż już miał siwe włosy, Czempion wciąż potrafił stać godzinami na warcie gdyby tylko tak zażyczyłby sobie cesarz. Przyspieszenie tempa objaśnień dla grupki samurajów musiało być podyktowane tym, że jego umysł błądził już przy innych ważnych sprawach wymagających uwagi i załatwienia jak należy... -Macie rok na powrót. To jaką trasę wybierzecie, jakimi środkami będziecie podróżować zależy od was. Namiestnicy prowincji i dowódcy cesarskich garnizonów nie są poinformowani o waszych celach, a daimyo waszych klanów, o tym, że podróżujecie jako grupa. Jesteście zdani na siebie i możecie działać razem lub... przeciwko sobie. Macie chwilę na przypatrzenie się mapie. To wszystko. - bezszelestnie otworzyły się boczne drzwiczki, niemal niewidoczne na tle ściany, ale przekraczając próg, Doji Takashi, Szmaragdowy Czempion cesarstwa Rokuganu dodał, nie patrząc już na samurajów - W linii prostej do celu macie 700 mil. Wybierając gościńce, więcej. Radzę wam ruszać natychmiast. - po czym zniknął jakby nigdy go nie było w sali audiencyjnej, a ściana nie kryła żadnych drzwi prowadzących do niewiadomych pomieszczeń pałacu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hida Hachiro

Wsłuchiwałem się uważnie w każde słowo Czempiona nie ruszając mięśniem swego ciała i próbując rozwikłać, o ile taki był, głębszy sens naszego zadania. Nie miałem najmniejszej intencji posądzać kogoś tak światłego jak Szmaragdowego Czempiona albo Jego Niebiańskość o niecne cele, ale wewnętrzny głos nie chciał mi odpuścić, że coś więcej niż intratna pozycja kata jest tutaj do zdobycia. Bez wątpienia obsadzenie takiej pozycji przez członka danego klanu przyczyni się do wzmocnienia prestiżu i... zawiści u pozostałych. W takim razie, formując kilkuosobowe grupy miast informować daimyo pojedynczo, musi chodzić o coś jeszcze poza testem odwagi, honoru, tym co tworzy z nas samuraja oraz mężczyznę gotowego poświęcić swe życie. Czy Cesarz spodziewa się, że samuraje przeciwnych klanów będą ze sobą walczyć czy, wręcz przeciwnie, liczy na zobaczenie, że niesnaski zostały między nimi pogrzebane...? Może jednak przesadzam, może rzeczywiście cała sprawa jest taka jaka się wydaje? Nie wiem. W całym swoim życiu wiedziałem i wiem o tylko jednej rzeczy - bushido jest wszystkim. Honor, lojalność, odwaga. Jeśli dane będzie mi żyć będę żył, jeśli zaś zginąć umrę ustawiony przodem do przeciwnika. Przerwałem swe galopujące rozmyślania, wypadałoby przestać nadużywać gościnny Cesarza i naszykować się do długiej wędrówki. Rok z innym samurajami, rok na zdobycie zaufania czy też na znalezienie szansy na atak znienacka i usunięcie konkurencji?

Dopełniając elementów ceremonii, w żaden sposób nie chcąc urazić gospodarza, znalazłem się poza obrębem Pałacu. Już miałem ruszyć ku swojemu tymczasowemu miejscowi pobytu aby zabrać wszelkie potrzebne rzeczy*, kiedy zdałem sobie sprawę, że można by spróbować przedstawić swoje intencje pozostałej dwójce samurajów. Pytaniem pozostawało czy ktokolwiek z nich uwierzy w choć jedno moje słowo... eh, te ludzkie wątpliwości i maski, przeszkadzają tylko we wzajemnym zrozumieniu. Zaczekałem na bushi przy wyjściu i rozpocząłem swą przemowę od tradycyjnego pozdrowienia na znak poszanowania.

- Szanowni samuraje. - zacząłem poważnym tonem. - Po przemyśleniach zdało mi się jakoby najlepiej przedstawić swe intencje oraz zamiary nim cała podróż się zacznie, naturalnie jeżeli zechcecie wziąć je pod uwagę albo nawet w nie uwierzyć... co wiem, że w świecie nieufności i obaw, masek jest wyczynem godnym podziwu. - unikałem fałszywych nut, strzegłem się od kropli ironii albo kpiny. Choć jedno ze słów nie było zbyt dobrze trafione. - Naturalnie w znaczeniu przenośnym samuraju klanu Skorpiona, Bayushi Kouga. Nie zabierając jednak wam za wiele czasu na przygotowania chciałbym tylko prosić o odrobinę głębsze wpatrzenie się w sytuację. Nawet przez rok możemy być dla siebie towarzystwem i wsparciem albo konkurencją i śmiertelnym zagrożeniem nie wspominając o drugiej grupie. Rok, upływający czas gdzie sojusze i wrogości mogą się zmieniać bardziej niż flaga rzucana przez szalejący wiatr. Czy Jego Niebiańskość oczekuje albo przewiduje, że pozabijamy się jak psy w walce o tytuł i honor naszych daimyo czy jednak zechce ujrzeć przejaw solidarności między klanami? Tego czcigodni bracia na drodze miecza nie wiem. Wiem tyle, że postawiono przede mną zadanie i je wykonam albo zginę próbując. Brzmi jasno, nie przewiduje, nie wspomina albo sugeruje krzyżowania katan z waszymi osobami. Jeżeli jednak przyjdzie do tej sytuacji niech nasz pojedynek odbędzie się w szanowanym miejscu, na oczach Czempiona albo nawet Cesarza, kiedy już Dolina Duchów zapamięta naszą obecność i to ona, a nie my, będzie obawiać się naszego powrotu. A zatem, jak brzmi wasza odpowiedź?**

---

*zakładam, że i na miejscu mieliśmy jeszcze jakieś miejsce postoju typu gościniec ;p

**korzystam z dyplomacji jeśli można ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bayushi Kouga

Mamy działać jak grupa, jednak możemy działać przeciw sobie? Jak bardzo by mi oni nie przeszkadzali, kraina cienia będzie wyzwaniem i bez nas próbujących się nawzajem pozabijać, jednak fakt że nie musimy wszyscy przeżyć zwala z moich barków kilka obowiązków. Sam cel tej misji.... rola kata niezbyt mi odpowiada, zabijanie bez uprzedniego polowania czy chociażby możliwości podarowania szansy na samoobronę skazanemu byłaby dla mnie wielce niegodna, nawet jeśli jest to tylko tylko dobijanie konającego który chce odkupić honor swojej rodziny..... ale z drugiej strony mógłby to być ogromny zaszczyt dla mojego klanu. Tylko czemu kraina cienia, przecież kwalifikacje na Kaishakunin nie mogą być TAK bardzo restrykcyjne. Cóż, rozkazy to rozkazy, dam z siebie wszystko i przeżyję krainę cienia, a nad tym co przyjdzie potem pomyślę później.

Po zniknięciu Szmaragdowego Czempiona Kouga udał się po swój ekwipunek do zbrojowni jak został poinstruowany, miał już wyjść z pałacu gdy zauważył stojącego przy wyjściu Hachiro.

-Ohiooooo!- Zamachał do towarzysza Kouga i podbiegł bliżej. Po wysłuchaniu przemówienia przyjął heroiczną pozę wskazując zły kierunek swoim palcem i rzekł:

-Dobrze więc, ruszajmy ku przygodzie!-

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mirumoto Nakazawa

Wsłuchując się w słowa Czempiona zrozumiałem, że muszę uważać na tych dwóch, co idą ze mną. Zwłaszcza ten z Klanu Skorpiona, na pierwszy rzut okna niepoważny i oderwany od rzeczywistości, wydał mi się szczególnie podejrzany. Na tym polega więc nasz test? Nie wiem, jak będą układały się relacje z tamtymi, ale zamierzam za wszelką cenę wykonać zadanie.

Gdy Jego Niebiańskość wyszła, ruszyłem do zbrojowni, zaś następnie skierowałem się do wyjścia. Gdy wyszedłem, zobaczyłem Hachiro, który pokłonił się i zaczął przemowę. Zapewniał, że nie ma wrogich zamiarów wobec nas i spytał, co my na to. Przez chwilę kontemplowałem w milczeniu, w końcu rzekłem, głaszcząc brodę:

- Ja także nie mam wrogich zamiarów i ochoty na pojedynek z którymkolwiek z Was. Tak więc dobrze, jeśli będę chcial walczyć, to dopiero, gdy wrócimy z Doliny Duchów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hida Hachiro, biegły w zawiłościach dyplomacji* zdołał przekonać pozostałych obu samurajów do swego pomysłu. Przynajmniej chwilowo. Wraz z ekwipunkiem i sakiewkami, postanowiliście najpierw przejść się po stolicy Cesarstwa i zastanowić nad sposobami dotarcia do celu i z powrotem. Rok, jaki dostaliście na powrót z wyprawy, może się wydawać sporym kawałkiem czasu, ale żaden samuraj nie jest w stanie powiedzieć, co się stanie dnia następnego i każdy wie, że trzeba żyć dniem obecnym. Możecie wybrać podróż morską, zdając się jednak na łaskę i niełaskę kami morza i wiatrów, oraz bardziej namacalne przeszkody, choćby w postaci piratów, lub też wybrać którąś z dróg jakimi pokryte jest Cesarstwo. Pamiętając jednak o tym, przez czyje ziemie będziecie przechodzić. Podróż bezdrożami, chociaż na mapie najkrótsza, niesie ze sobą inne reperkusje.

Hida Hachiro

Gdy wasza trójka przechodziła przez główny plac targowy, podszedł do ciebie sługa z emblematami twojego klanu na ubraniu, po czym oddalił się pospiesznie. Treść wiadomości brzmiała:

Synu. Raduje się me serce, że wyrosłeś na mężnego i honorowego samuraja. Nie niepokoiłabym jednak Twej czcigodnej głowy, gdyby nie ważne informacje jakie dotarły do mnie ostatnio. Przyjaciele z naszej ambasady przy Dworze Cesarskim powiedzieli, że właśnie do Otosan Uchi mam kierować ten list. Powiem wprost - wierzyciele domagają się zapłaty 400 koku ! To fortuna ! Jak wiesz, my, kobiety, zajmujemy się domem i finansami. Jednak Twój ojciec, niech bogowie zawsze będą mu przychylni, miał rzekomo ukryte długi hazardowe i teraz domagają się ich spłaty. Jeśli nie zapłacimy, będziemy musieli sprzedać nasz dom rodzinny. Synu, wiem iż podróżujesz i idziesz drogą bushi-do, ale jeśli znajdziesz sposób by pomóc... Nie mogę Cię o nic prosić, wiem to. Ślę błogosławieństwa dla wszystkich Twoich celów.

Twoja matka, Hida Sakura

Mirumoto Nakazawa

Gdy Hachiro zatrzymał się by przeczytać otrzymaną wiadomość, otoczył was gęsty tłum kupujących i handlujących na placu osób. Pomimo respektu dla stanu samurajskiego, kilku małych rzezimieszków spróbowało cię okraść i udało im się odciąć sakiewkę od pasa, by następnie uciec w jedną z bocznych uliczek. Pobiegłeś za łobuziakami, mając jeszcze czas by krzyknąć parę słów do towarzyszy, ale gdy wbiegłeś w zaułek bez wyjścia i już myślałeś, że ich masz, z cienia bocznych drzwi jednego z budynków wyszło paru zakapiorów. Nikt cię nie widział, więc możesz zaryzykować odwrót bez utraty honoru lub wdać się w potyczkę, mimo iż nie wiesz ilu dokładnie jest bandytów

*stopień I - nowicjusz, stopień II - biegły, stopień III - ekspert, stopień IV - mistrz, stopień V - arcymistrz (zasada stosowana we wszystkich umiejętnościach)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mirumoto Nakazawa

Nie zauważyłem nawet, w którym momencie się to stało. Stałem niedaleko Hidy, gdy zauważyłem, że ktoś ukradł mi sakiewkę z pieniędzmi i uciekł w jedną z bocznych uliczek. Bez wahania ruszyłem za nim, a gdy wbiegłem do zaułku bez wyjścia, zorientowałem się, że tych złodziejaszków jest więcej. Przez chwilę myślałem, żeby uciec, w końcu nikt by mnie nie zauważył, ale wtedy postąpiłbym wbrew zasadom bushido, które wpajano mu od dzieciństwa. Wyjął więc miecz i powoli zbliżając się do bandytów rzekł:

- Jeśli nie chcecie mieć przechlapane, to oddajcie moją sakiewkę, a nic złego wam nie zrobię.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hida Hachiro

Czytając list poczułem pewne ukłucie w sercu, ale starałem się zachować zewnętrzny stoicyzm zgodnie z jedną z zasad kodeksu bushido. Treść trzymanego przeze mnie kawałka papieru jednakże ciążyła na umyśle i domagała się odpowiedzi cóż z tym faktem uczynić. Nie mogłem rzucić wszystkiego, nie w tej chwili, splamiłbym honor swój oraz całego rodu ignorując cesarskie zadanie na rzecz problemów rodzinnych... Długi hazardowe? Kto by pomyślał, że mój czcigodny ojciec został złapany w takie sidła. A może nie? Może ten dług to zwykłe oszustwo a banda złodziei chce okraść bezbronne kobiety? Na moment przymknąłem oczy. Nie chciałem zignorować potrzeb swej rodziny, ale w żadnym wypadku nie mogłem zejść z obecnej ścieżki. Kto wie, może los da upragnione rozwiązanie problemu długu w czasie wędrówki.

Przerywając potok myśli rozejrzałem się dookoła stwierdzając, że nasza niewielka grupka uszczupliła się o jedną osobę.

- Miałem właśnie zaproponować drogę jaką możemy się udać do miejsca przeznaczenia, ale widzę, że Mirumoto postanowił gdzieś się oddalić... - zwróciłem się do Kougiego. - Widziałeś może w jaką stronę się udał? Nie powinniśmy marnować zbyt wiele czasu gdyż kto wie jakie wyzwania pojawią się na naszej drodze. - rzuciłem spokojnie rozglądając się za zgubą.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bayushi Kouga

Bah, żeby tak dać się okraść..... no cóż, Smok powinien sobie sam z tym poradzić, chociaż może na wszelki wypadek....

-....eh? Oh, on poszedł się bawić z jakimiś dzieciakami tam.- odpowiedział samurajowi Kouga, wskazując miejsce pobytu Nakazawy.

-Nie wiem jak ty, ale ja chyba się przyłączę!- dopowiedział, po czym pokicał w kierunku Nakazawy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Łagodny wiatr roznosił zapachy targu i miasta. Woń gotowanych klusek ryżowych mieszała się z wonią straganów z rybami czy też tymi na których można było nabyć świeże owoce pigwy i nie tylko. Falujący tłum przypominał te podmuchy morskiej bryzy, które towarzyszyły powoli chylącemu się ku zachodowi słońcu, na widnokręgu. Do zachodu było jeszcze trochę czasu, ale już promyki muskały powierzchnię fal w widocznej oddali zatoczce stołecznego portu. Powracające na brzeg łodzie rybackie jasno mówiły, że dzisiejszego dnia raczej żaden statek nie wypłynie z portu, lecz dopiero z rana kapitanowie postawią żagle jeśli tylko mają ładownie wypełnione towarami lub też pasażerów zdolnych zapłacić za podróż. Bramy miasta na noc są zamykane, podobnie jak bramy poszczególnych dzielnic lecz najbliższy zajazd znajduje się ledwie parę kilometrów za murami, z uwagi na potrzebę zapewnienia noclegu dla ludzi przybywających do stolicy by sprzedać swe towary, drewno lub płody rolne, a nie stać ich na wynajem czegoś w obrębie murów.

Mirumoto Nakazawa

Na twe słowa bandyci zareagowali tylko śmiechem. Dzieci, które ukradły sakiewkę, zanurzyły się w czarny prostokąt zacienionych drzwi i uciekły w budynku w niewiadomym kierunku. Rabusie zaś, zaczęli cię okrążać. Ich uzbrojenie może nie było wyśmienitej jakości, ale mieli w rękach przedmioty, które mogły sprawić nieco problemów - pałki, kilka włóczni i błysnęła nawet katana, najpewniej zabrana z ciała martwego samuraja. Rzucają się na ciebie w sześciu, ale udaje ci się odeprzeć pierwszy atak. Przy okazji odcinasz rękę jednemu z napastników. Zmiana ustawienia w uliczce powoduje, że kątem oka możesz dostrzec na końcu alejki, zbliżającego się Kougę.

Bayushi Kouga

Lekkim truchtem zmierzasz ku wejściu do uliczki. Gdy jesteś u jej wylotu, twoim oczom ukazuje się widok grupy obszarpańców otaczających Nakazawę. Ich ubrania to typowe kimona, łatane wiele razy i prane prawdopodobnie ostatnim razem przed wieloma księżycami. Nie noszą żadnych emblematów. Jednak twarz jednego z nich przywołuje wspomnienia z młodości i moment, gdy podczas treningu przyprawiłeś sparringpartnera o paskudną bliznę. Wiesz, że tamten samuraj został wiele mil stąd i praktycznie niemożliwe jest by był obecny w grupie rzezimieszków, jednak samo wspomnienie powoduje, że zatrzymujesz się w miejscu i przez kilka chwil biernie obserwujesz rozwój wypadków. Z końca alejki dobiegają cię urywki zdań wydawanych przez sapiące płuca walczących: - Zabijemy... samuraju, a ... sprzedamy

Hida Hachiro

Treść listu odciska swe piętno na twym sercu, ale postanawiasz zostawić tą sprawę na później. Wciągasz nosem powietrze głęboko do płuc, starając się wykorzystać jedną ze starych technik uspokajających ciało i umysł. Wpatrujesz się w dal na przystań i miejskie bramy, chłonąc atmosferę i woń otaczającego cię świata. Gdy widzisz, że Kouga wybiera się po Smoka, reagujesz zewnętrzną obojętnością, zostając tam gdzie jesteś. Część ciebie ufa, że obaj twoi towarzysze za moment wrócą i będziecie kontynuować podróż, a ty zaczekasz na nich tam, gdzie będą cię mogli znaleźć. Część ciebie wciąż myślami jest przy liście. A część, stara się zauważyć niezwykłą harmonię w pozornym chaosie tłumu ludzi na popołudniowym targu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hida Hachiro

Nie pozostało mi nic innego jak przeczekanie w najbliższej okolicy aż pozostała dwójka samurajów - i przyszłych towarzyszy jakby nie patrzeć - dokończą swoje sprawy i będziemy mogli wyruszyć. Tymczasem pozostawało mi usiąść bądź oprzeć się na drewnianej ławce aby nie wstrzymywać potoku ludzi i podziwiać jak nawet w powierzchownym chaosie można odnaleźć pewne zasady działań. Nawet jeśli Kouga i Nakazawa wrócą szybko to droga jaką sobie obmyśliłem będzie dostępna dopiero od jutrzejszego poranka - nie wiem jaka będzie ich decyzja, ale wydawało mi się, że droga morska może okazać się najodpowiedniejsza. Jedyne z czym będziemy musieli się uporać to potencjalny atak piratów, ale z drugiej strony czy drogi także są bezpieczne od bandytów? Marne szanse.

---

*cóż, w tej kolejce nie mam co robić właściwie ;p

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mirumoto Nakazawa

Te małe smarkacze uciekają z moją sakiewką - pomyślałem, ale zaraz się uspokoiłem, ponieważ otaczała mnie grupa rzezimieszków. Złość nigdy nie prowadzi do dobrego, bądź opanowany i nie okazuj żadnych emocji. Obserwacja to podstawa. Rzucili się na mnie w sześciu, ale bacznie obserwowałem ich ruchy, więc bez problemów się obroniłem. Przy okazji odciąłem jednemu adwersarzowi rękę. Zmieniliśmy ustawienie w uliczce i dostrzegłem zbliżającego się Kougę. Zignorowałem go jednak i znów skoncentrowałem się, by odeprzeć kolejny atak bandytów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bayushi Kouga

Czyli jednak.... jak ja nienawidzę komplikacji, nie możemy sobie pozwolić na stratę czasu więc zainterweniuję.

-Panowie, panowie! Cóż to za zamieszanie?- zwrócił się do rzezimieszków Kouga po czym zaczął powoli kroczyć w ich kierunku, machając rękoma w swoim typowym sposobie mówienia.

-Przecież nie przystoi takim szanownym obywatelom kraść od samuraja, i do tego otaczać go dookoła? Gdybym nie wiedział lepiej stwierdziłbym że brak wam honoru, no ale przecież nie chcielibyście splamić dobrego imienia waszych rodzin, prawda? Jeśli oddacie szanownemu samurajowi jego własność zapomnimy o tym całym incydencie.- Kouga przestał machać rękoma, entuzjazm w jego głosie widocznie malał, miał rękę w pogotowiu do szybkiego wyciągnięcia katany i kontrataku jeśli by się któryś na niego rzucił. Podchodził coraz bliżej będąc przygotowanym do ataku. Zatrzymał się w odległości którą uznał za odpowiednią do odparcia każdego z możliwych atakujących...... czyli niecałe 2 metry od najbliższego bandyty.

-Więc jak to będzie, panowie? Chyba nie chcecie się narazić Skorpionowi?- tym razem głos Kougi, wciąż w tym samym tonie, był jednak bardziej szyderczy, przesączony jadem niemalże. Jego spojrzenie z otworów w masce było stanowcze, rządne krwi. Teraz czekał na reakcję.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Początkowo, bandyci zarechotali na słowa drugiego z samurajów, który pojawił się w uliczce. Kiedy jednak padały kolejne słowa, z każdym następnym dawało się słyszeć większą ciszę, czasami przerywaną głośniejszym przełknięciem śliny. Złoczyńca z kataną był najwyraźniej przywódcą gangu, gdyż na sygnał dany przez machnięcie lewą ręką, trzech bandytów zrezygnowało z otoczenia jednego przeciwnika, albowiem tym razem musieli mierzyć się z dwoma. Zamiast półkola, utworzyli w miarę zbitą formację i ruszyli do przodu zadając ciosy, które lada moment mogły dosięgnąć Nakazawę. Kouga zbliżał się w kierunku centrum walki, gotowy by przekuć utajoną w mowie groźbę w czyny. I nie wiadomo, jak by się to wszystko skończyło, gdyby nie patrol straży miejskiej, który przechodził trasą swego wieczornego patrolu. Na ten widok przywódca bandytów błyskawicznie podbiegł do stosu beczek po oleju do lampionów i przeciął swym mieczem wiążące je sznury. Jego przyboczny rzucił włócznią w kierunku Kougi, ale ten wykazał się dużym refleksem i broń przeleciała obok jego głowy. Zdezorientowani bandyci, porzuceni przez swego szefa, byli łupem jakim Skorpion zdecydowanie nie pogardzi. I zanim udało się komukolwiek wyjść z szoku, trzy ciała leżały pomiędzy potrzaskanym drewnem. Szef gangu, jego przyboczny oraz ten z odciętą ręką, uciekli drogą wiodącą w ślad za małymi złodziejaszkami, którzy uczynili to ledwie kilka minut wcześniej. Całe zajście trwało niedługo, ale wam zdawało się, jakby czas płynął dwa razy wolniej. Bilans nie wychodził za dobrze, ale Nakazawa, oprócz wstrząsu i siniaków po spotkaniu z beczkami oraz straconej sakiewki, nie stracił nic więcej. Być może nie będzie zbyt dumny z tego zajścia, ale honor jest nie naruszony.

- Nazywam się sierżant Ketsuo. Widzieliśmy co się stało, czcigodni samuraje i w imieniu miasta, przepraszamy za... niedogodności. - po wymianie zwyczajowych ukłonów osób równych stanem, tymi słowy odezwał się dowódca patrolu straży. - Niestety, ostatnimi czasy sporo szumowin kręci się po zmroku. Dzielnica czerwonych latarni czy dzielnica eta - na te słowa przez twarz sierżanta przemknął prawie niezauważalny grymas pogardy - to wiadome... ale tutaj ? Musimy wyplenić chwasty nim zarosną ogród. Jeszcze raz przepraszam za te zdarzenie. Sugeruję, abyście udali się teraz na plac targowy, pewien czcigodny bushi kazał przekazać, że tam czeka.

---

*ten epizod był ukłonem w kierunku obowiązkowej rpgowej walki ze szczurami ; ) Akcja musi wyjść za mury miasta w końcu, bo droga daleka. Liczę, że wytrwacie =) A, i najlepiej piszcie nieco więcej, od tego są kombinacje czas dokonany + niedokonany. W obecnym przypadku - możecie śmiało napisać, że idziecie na plac, rozmowę między wami i kolejne działanie np. udanie się gdzieś. Bez obaw, byle w granicach rozsądku bym mógł prowadzić akcję

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bayushi Kouga

Eh, śmierć tych pachołków nie dała mi choćby najmniejszej satysfakcji, do tego ich dowódca zwiał w siną dal... no cóż, przynajmniej Nakazawa cały.

-Ah! Dzięki wam za pomoc, ci niedobrzy bandyci naprawdę wybrali sobie zły cel! Dobrze mówię, Nakazawa?- zwrócił się do wszystkich zebranych Kouga w swoim typowym, przesadzonym głosie, z rękoma na bokach w pozie herosa.

-......o właśnie! Zostawiliśmy biednego Hachiro samego! Dzięki wam za przekazanie tej informacji! Chodźmy więc Nakazawa!- rzekł, po czym udał się w kierunku Hachiro.

-OOOOY!-wykrzyczał w kierunku Hachiro, zbliżając się do niego w szybkim tempie, machając ręką w powietrzu.

-Nie uwierzysz co się nam przydarzyło! Nakazawa bawił się z jakimiś dziećmi, ale WTEM! bandyci zaatakowali znienacka! Oczywiście przybyłem w samą porę i rzekłem ,,Precz niedobrzy bandyci, jako jam Kouga, dzielny pogromca bandytów!'', i wtedy oni pouciekali, przerażeni moją obecnością! Całkiem nieźle, co?- wypowiedział jednym pędem w pseudo-heroicznej pozie Kouga.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hida Hachiro

- Masz rację. - w tej sytuacji pozwoliłem sobie na naprawdę rzadki przejaw humoru lekko się uśmiechając. - Nie wierzę.

Postać Skorpiona zaczynała mnie powoli intrygować a pytanie jakie narodziło się w mej głowie brzmiało czy rzeczywiście był taki wesoły i otwarty w kontaktach z innymi czy też pod tą maską skrywała się twarz intryganta oraz bezwzględnego zabójcy? Czyżbyś, drogi Kouga, odnalazł swój sposób aby uśpić czujność otoczenia? Wydaje mi się, że znalazłeś, ale... nie powinienem narzekać jeśli twoje zdolności będą wykorzystane przeciwko niegodziwcom czy też przeciw nam? Guh, odejdź ludzka słabości próbująca wyszukać zagrożenia we wszystkim. Co mówiłem sobie wcześniej? Brak zaufania nas niszczy.

- W każdym razie dobrze, że już jesteście... - oglądam się za Kougę zapewne widząc nadchodzącego Nakazawę. -...oraz wyszliście z całej sprawy bez szwanku. - powiedziałem z powagą. - Z drugiej strony, szkoda, że bandyci uciekli. Niestety taki pozbawiony jakichkolwiek wartości, nie mówiąc o honorze, margines społeczny nie zejdzie ze swej drogi występku po jednej, nieudanej próbie i mogą dalej nękać mieszkańców tego miasta. Z drugiej strony wierzę, że straż w takim mieście zrobi wszystko w swej mocy. Teraz... - odchrząknąłem. - Skoro jesteśmy już w całości można by pomyśleć o naszej podróży.

Spoglądając w niebo widziałem tylko Słońce będące coraz bliżej horyzontu co znaczyło, że daleko dzisiaj nie zajdziemy.

- Moja propozycja to przebycie większej części drogi statkiem. Mam nadzieję, że pewien czcigodny kupiec nie pogardzi dodatkową ochroną przed piratami w zamian za zwyczajne przewiezienie trójki czcigodnych samurajów. - rzekłem z lekkim zamyśleniem po chwili pytając się reszty: - Jak brzmi dla was ta propozycja towarzysze? Od razu dodam, że najwcześniej będziemy mogli wyruszyć jutro o świcie, o tej porze żaden ze statków nie będzie opuszczał już portu wedle wiedzy jaką posiadam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mirumoto Nakazawa

Nie byłem nigdy wyznawcą materializmu, ale wcale nie byłem zadowolony z zaszłego przed chwilą zajścia. Nie mam sakiewki, a dowódca tych przeklętych opryszków uciekł gdzieś cały... Na zadane pytanie Kougi tylko kiwnąłem głową. Walczyć potrafi, ale chyba jest trochę zbyt gadatliwy - pomyślałem.

- Wracajmy. Może Nakazawa już się niecierpliwi - rzuciłem, co spotkało się ze strony Bayushiego z aprobatą.

Lada chwila zaobaczyliśmy go. Na jego widok Skorpion postanowił znowu dać popis niepoważnego zachowania.

- Też mam taką nadzieję. Zamiast wziąć się do pracy, to napadają na niewinnych mieszkańców. Zaś co do sposobu podróży - nie mam nic przeciwko temu, by udać się statkiem. I kupiec nie powinien mieć nic przeciwko temu - odparłem, drapiąc się w brodę. - Chyba nasz Dzielny Pogromca Bandytów Kouga nie cierpi na chorobę morską - dodałem po chwili, już lekko ironicznie. Pomarańczowa tarcza Słońca, która powoli znikała za horyzontem, była naprawdę urokliwa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bayushi Kouga

-Ja? Chorobę morską? BAH MÓWIĘ, BAH! Mogę płynąć choćby dzisiaj, wpław, jestem gotów na wszystko!- Kouga przyjął pozę wskazującą w niebo, przez chwilę zastygając w bezruchu.

-.....choć z drugiej strony jestem trochę zmęczony. To gdzie śpimy?- dopowiedział po chwili milczenia.

Nie jestem zbyt zadowolony z tego, że muszę polegać na dobrotliwości mórz i łodzi, dołączając do tego załogę statku miast liczyć tylko na siebie i siłę moich nóg, ale być może dzięki temu dużo szybciej dotrzemy na miejsce. Nie żeby się nam spieszyło, rok to więcej niż dość czasu na taką wędrówkę, jednak może będzie to lepszy sposób na poznanie moich towarzyszy i ich słabości...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Propozycja Hidy wydała się wam najrozsądniejszą. Mirumoto i Bayushi też, chociaż na pewno nie chcieliby się z tym zdradzić, potrzebowali odpoczynku po dniu pełnym wrażeń oraz ilości informacji jakie musieliście sobie przyswoić. Droga morska umożliwiała zdanie się na zmysł wilka morskiego kapitana statku na jaki wejdziecie, oraz pozwalała nie martwić się o wybór trasy, ale mimo to wiedzieliście, że Dolina Duchów leży poza zasięgiem wodnego środka transportu. Kto wie, może leży poza zasięgiem każdego konwencjonalnego środka transportu... Im mniej informacji macie, tym bardziej błądzicie po omacku.

Morzem powinniście ominąć górskie przełęcze klanów Skorpiona i Jednorożca, unikając potencjalnych niebezpieczeństw, ale i okazji do, być może, zawiązania sojuszy.

Uczynny sierżant Ketsuo zasugerował wam dogodny zajazd nieopodal w którym spędziliście noc. Za 12 miedzianych zeni * dostaliście pokój z trzema pojedynczymi matami, choć skromny, to czysty i schludny. Jednak dwaj z waszej trójki musieli wyłożyć pieniądze za pechowego Nakazawę. Noc minęła bez niespodzianek. Nad ranem udaliście się wspólnie do doków i zapytawszy rybaków naprawiających sieci przed udaniem się w połów, usłyszeliście taką odpowiedź:

- Dostojni Panowie, kapitan Toshiro na tej, tam, chwackiej łódeczce co się zowie "Wonkee Wan", przewiezie was niedrogo do Mura Sabishii Toshi (Miasta Samotnego Brzegu) jak tylko załaduje swe towary. Tylko nie pytajcie o nazwę statku, cni samurajowie, zdobycz wojenna z Kitaju, której nazwy nie zmieniono. Jeśli wolicie inny statek, za trzy dni odpływa wojenny okręt klanu Żurawia do ich poligonów treningowych Daidoji. Przynajmniej tak powiadają. - Po tych słowach rybak rozejrzał się dookoła i następnie, zostawiwszy sieć, podreptał do swej chaty.

*(1 srebrnik i 2 miedziaki)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hida Hachiro

- Arigato. - rzuciłem jeszcze pogodnym tonem za odchodzącym rybakiem, który był tak uczynny, że podzielił się z nami przydatną na chwilę obecną wiedzą.

Teraz jeszcze wypadało zdecydować jakim statkiem ruszy nasza trójka co w sumie nie było aż tak proste jakby się mogło wydawać. Z jednej strony poczekać trzy dni, jakie wobec zawirowań losu mogą okazać się niezwykle cenne, i załadować się na okręt wojenny Żurawia a tym samym zmniejszyć ryzyko napadu piratów, ale też narazić się na niepotrzebne pytania albo dalsze implikacje albo też zwyczajnie służyć jako ochrona dla zapewne czcigodnego rybaka? Po niezbyt długiej chwili zamyślenia podczas, której oddzieliłem się linią od materialnego świata, w ciszy duszy rozważyłem za i przeciw ostatecznie stwierdzając, że ruszenie już dzisiaj przyniesie nam więcej pożytku aniżeli szkody. Jesteśmy samurajami, pomyślałem z uczuciem dumy, zostaliśmy stworzeni do pewnych rzeczy, postawieni w roli jaką tylko my możemy wykonywać.

- Historia czasami pokazała, że z pozoru nieważne zdarzenia, zwykłe błahostki czasami okazywały się najważniejsze. - zacząłem swój monolog wpatrując się lekko przymrużonym wzrokiem w stronę morza. - Los i fortuna czasami bywa przewrotna, nieznaczące decyzja podjęte dawno temu nagle objawiają się w opłakanych skutkach i ludzie zrobili by wszystko aby cofnąć się do tamtej chwili, kiedy już znają rozmiar konsekwencji jakie ich spotkały. Chcę wam przez to powiedzieć, że powinniśmy wystrzegać się podobnych błędów od początku na czele z głównym z nich czyli marnowaniem czasu. Rok... wydaje się to długim kawałkiem czasu, ale tutaj kilka dni postoju, tam kolejne... mam nadzieję, że rozumiecie moje podejście, towarzysze. Optuję za tym, także w przyszłości, żeby nie spowalniać naszej wędrówki*.

Skupiłem wzrok bezpośrednio na wskazanej przez rybaka łódce.

- Zatem proponuję abyśmy udali się do kapitana Toshiro i skorzystali z gościny na jego łódce jaką opłacimy monetą bądź też służbą jak na samuraja przystało chroniąc go przed zakusami piratów. - skończyłem tonem pogodnej powagi.

---

*eh, nie wiem czy trzeba, ale jeśli trzeba to wiadomo - dyplomacja ;p

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bayushi Kouga

Zanim jeszcze Hachiro zakończył swoją przemowę, Kouga był już w połowie drogi do łódki wskazanej przez rybaka, oglądając ją ze wszystkich możliwych kątów na jakie pozwalały mu doki, idąc w tę i we w tę jak zagubiony turysta próbujący podziwiać widoki, raz nawet się potykając przez co pokicał kilka kroków na jednej nodze.

Hmmm..... mam na dzieję, że ta łódka da radę nas bezpiecznie przenieść mimo bycia resztkami po wojnie. Na bliższą inspekcję bez unoszenia niepotrzebnych brwi raczej nie będę mieć szans zanim kapitan nie zgodzi się nas wziąć, a jeśli nawet jest jakiś poważny defekt o którym nikt nie wie to znajdę go dopiero kiedy będzie już zbyt późno. Czy jesteśmy gotowi na takie ryzyko, szczególnie ze statkiem który jest zdobyczą wojenną? Moi towarzysze najwyraźniej już podjęli decyzję, niema wyjścia tylko liczyć na to że nagle nie zatoniemy.

Kouga zaczął powoli kierować się z powrotem w kierunku grupy, jednak kiedy Hachiro obrócił się by spojrzeć na łódź kapitana Toshiro, Kouga przyspieszył swój chód do sprintu po czym stanął jak wryty z założonymi rękoma w miejscu, w którym wcześniej stał zanim odłączył się od grupy.

- Zatem proponuję abyśmy udali się do kapitana Toshiro i skorzystali z gościny na jego łódce jaką opłacimy monetą bądź też służbą jak na samuraja przystało chroniąc go przed zakusami piratów -

-Tak, zgadzam się całkowicie! Chodźmy więc porozmawiać z tym całym Toshibą!- odpowiedział Hachiro w niemal boleśnie udawanym ,,męskim'' głosie Kouga.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...