Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Turambar

Fantastyka

Polecane posty

Hej!

Chyba nie musze opisywać tematu. Stworzyłem go, aby można było podyskutować o najlepszych książkach czy autorach fantasy. Jeżeli taki temat już istnieje, to przepraszam że taki stworzyłem i prosze moderatorów o jego usunięcie. Szukałem go i nie znalazłem, no ale może go przeoczyłem.

No to może zaczne. Chciałbym się spytać osób które przeczytały już sporo książek fantasy o kilka najlepszych pozycji z tego gatunku. Jeżeli czytam jakieś książki, to tylko z tego gatunku, a że nie przeczytałem ich wiele, nie jestem bardzo rozeznany w temacie i proszę o polecenie dobrych książek fantastycznych.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stworzyłem go, aby można było podyskutować o najlepszych książkach czy autorach fantasy (...) Szukałem go i nie znalazłem, no ale może go przeoczyłem.
Może to dlatego, że o fantastyce rozmawiamy tutaj. A to z kolei dlatego, że większość czytających forumowiczów czyta właśnie fantastykę (jak ty), więc spokojnie tam można o tym pogadać, zamiast mnożyć byty. A jeśli prosisz o polecenie, to jest temat i od takich rzeczy, wystarczy przejrzeć, prawie sama fantastyka.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hej!

Chyba nie musze opisywać tematu. Stworzyłem go, aby można było podyskutować o najlepszych książkach czy autorach fantasy.

Bardzo proste (nie uwzględniam Tolkiena ani Sapkowskiego):

1. cykl "Ziemiomorze", autor: Ursula K. Le Guin - czyli najlepsze co fantasy nam dało, absolutny majstersztyk, zwłaszcza "Czarnoksiężnik z Archipelagu" i "Grobowce Atuanu".

2 trylogia "Lyonesse" ("Lyonesse", "Zielona perła", "Madouc") autor: Jack Vance - czyli najlepsze baśniowe fantasy jakie powstało, oparte na legendach brytyjskich/celtyckich. Ciężko dziś zdobyć ale szukać trzeba! W zasadzie wszystkie książki Vance'a trzeba przeczytać.

3. cykl "Księga Nowego Słońca"; a.: Gene Wolfe - rewelacyjne science fantasy, chyba najlepsze co w tym podgatunku fantastyki stworzono.

4.Roger Zelazny "Kroniki Amberu" - kolejne mistrzostwo w nurcie science fantasy.

5. Glen Cook "Kroniki Czarnej Kompanii" - rewelacyjne militarystyczne fantasy. Absolutny must have dla wszystkich!

6. Guy Gavriel Kay dylogia "Sarantyńska mozaika" ("Pożeglować do Sarancjum" + "Władca cesarzy") - znakomite fantasy osadzone w Bizancjum za Justyniana. Niesamowity klimat.

7. Peter S. Beagle - tego pana wszystko, zwłaszcza "Pieśń karczmarza" i "Ostatni jednorożec"

8. Gene Wolfe "Żołnierz z mgły" + "Żołnierz Arete" - mistrzostwie fantasy osadzone w starożytnym świecie hellady.

9. Patricia A. McKillip - wszystko

Kiedyś już te ksiażki opisywałem chyba na blog czy coś, w dodatku nie chce mi się opisywać książek, które w fantasy są rzeczami absolutnie kanonicznymi i nieznajomość ich oznacza automatyczną nieznajomość gatunku. Jak ktoś chce więcej niech pisze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ponieważ trzeci tom jest IMHO najsłabszy i sam ledwo przez niego przebrnąłem. Ale później - "Tehanu", "Opowieści z Ziemiomorza", "Inny wiatr" jest już lepiej. Nie ma jednak co ukrywać że tylko dwa pierwsze tomy to arcydzieła, dalej jest "tylko" bardzo dobrze lub dobrze.

W zasadzie książki z tego cyklu działają na mnie jak meliska, uspokajająco, jak mam stresa/chandrę, sięgam po Ziemiomorze:) Pewnie wpływa na to fakt, że jej ksiażki są specyficzne, kiedy je czytam mam wrażenie że słucham bajania indiańskiego szamana:)

Książki gdzie jest "więcej akcji i intryg" kojarzą mi się ze zwykłymi czytadłami, które może i się dobrze czyta, ale w żaden sposób na mnie nie wpływają. A książki z Ziemiomorza to wspaniałe powieści o miłości, tolerancji, poświęceniu, odpowiedzialności. Ich "klimat" powala i miażdży w zasadzie całą konkurencję.

No i trzeba pamiętać że Le Guin to także znakomite sf - obok bardzo dobrych "Świat Roccanona", "Miasto złudzeń" czy "Planeta wygnania" (niesamowicie klimatyczne rzeczy) absolutnym must have są "Lewa ręka ciemności" (absolutny majstersztyk, ale fabuła jest zbyt dziwna żeby to streszczać a ja nie chcę spojlerować) i - nagrodzone Hugo i Nebulą - "Wydziedziczeni" o społeczeństwie, które funkcjonuje w dziwnym systemie niejako bez czegoś takiego jak własność prywatna, kiedy to czytałem widziałem społeczeństwo idealnego socjalizmu/komunizmu:) Niesamowita powieść, hm, socjologiczna?

Poza tym warto Le Guin ruszyć resztę, także zbiory opowiadań, m.in. znakomite "Urodziny świata".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś już te ksiażki opisywałem chyba na blog czy coś, w dodatku nie chce mi się opisywać książek, które w fantasy są rzeczami absolutnie kanonicznymi i nieznajomość ich oznacza automatyczną nieznajomość gatunku.

I co, może jeszcze powiesz że muszą się podobać i trzeba się o nich wyrażać dobrze, bo inaczej jest się ignorantem i nie zna się gatunku? Tak się składa że cykl o czarnoksiężniku z Archipelagu to jedna z najnudniejszych sag jakie udało mi się zacząć (nie napiszę "skończyć", bo odpadłem w połowie "Najdalszego brzegu"). Pierwsza część jeszcze dawała radę, w miarę trzymała w napięciu (pomijając skaszaniony finał) i czytało się przyjemnie, druga też była ok, trzecia to tragedia. Całkiem fajna powieść na nudne popołudnie, ale stawianie jej na piedestale, wyżej niż Tolkiena (którego osobiście też nie lubię, ale nie mogę odmówić mu kunsztu i rozmachu z jakim stworzył swój świat) to dla mnie coś co najmniej niepoważnego.

Chociaż dla mnie dobre fantasy to Malazańska Księga Poległych, Kroniki Czarnej Kompanii czy nawet Saga Lodu i Ognia, więc mój gust może być trochę zwichrowany, a wymagania co do złożoności lekko zawyżone :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

PLiO jeszce nie czytałem. Zaś to co miałem na myśl iw poście wyżej jako "czytadła" to książki spod znaku Forgotten Realms czy Dragonlance.

co, może jeszcze powiesz że muszą się podobać i trzeba się o nich wyrażać dobrze, bo inaczej jest się ignorantem i nie zna się gatunku?

Masz je znać, podobać się nie muszą, chociaż akurat Ziemomorze jest powszechnie uważane za arcydzieło, to że tobie się nie podoba to nic znaczącego.

A jeśli Ziemiomorze je "powala i miażdży" to pozostaje tylko współczuć i zapłakać nad gustem.

Nie ucz mnie czym jest dobre fantasy a płacz nad własnym gustem. Mam o tym gatunku pojęcie większe niż ci się zdaje i tego typu bzdurne teksty wsadź sobie w buty. Jeżeli piszę że "powala i miażdży" mam na myśli jakieś 90% konkurencji. Nie jest bowiem tajemnicą że zdcydowana większosć fantasy to syf i chłam nadający się na przemiał i trzeba duuuuużo przeczytać żeby trafić na perełki. Science fiction prezentuje się tutaj o wiele pozytywniej.

Też uwielbiam Cooka i jego Czarną Kompanię, militarystyczne fantasy lubię, ale to jest zupełnie inny typ fantasy niż Le Guin. Zanim zaczniesz swoje wywody nad miernotą książek Le Guin poczytaj trochę choćby na forum Zaginionej Biblioteki o jej ksiazkach, a najlepiej przeczytaj "Rękopis znaleziony w smoczej jaskini" Sapka i pozycje z jego kanonu. Potem wróć i zacznij się wymądrzać. Jak miałem naście lat też nie lubiłem Czarnoksiężnika z Archipelagu, dopiero po latach doceniłem jego piękno.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Iselor

Mam o tym gatunku pojęcie większe niż ci się zdaje i tego typu bzdurne teksty wsadź sobie w buty.

Radzę się hamować, zanim zapędzisz się jeszcze bardziej. Dobrze wiesz, że na warunkowym jesteś a bana dostałeś za podobne zachowanie. Albo zaczniesz się zachowywać, albo znikniesz z forum na zawsze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Masz je znać, podobać się nie muszą, chociaż akurat Ziemomorze jest powszechnie uważane za arcydzieło, to że tobie się nie podoba to nic znaczącego.

Powszechnie, czyli przez kogo? I gdzie? Internet jest akurat takim śmiesznym miejscem gdzie możesz sobie postawić dowolną tezę, i znaleźć ludzi którzy na to przytakną. W odpowiednich środowiskach 50 Twarzy Grey'a czy Zmierzch też są uznawane za powieści wybitne, dodatkowo stoją za tym ogromne ilości sprzedanych egzemplarzy, a mimo to tych książek nie da się czytać (zwłaszcza 50TG, wytrzymałem dosłownie 50 stron, z czystej ciekawości). I co, też nie mam racji, bo dużo osób uważa je za udane? "Powszechnie uważane" nie jest żadnym argumentem, bo ludzie łapią to co jest proste/modne/łatwe w przyswojeniu itd. (niepotrzebne skreślić) a moje zdanie jest tak samo znaczące jak twoje, więc proponuje trochę więcej luzu i mniej arogancji.

Nie umniejszam sadze Le Guin, bo to całkiem fajne czytadła (mimo że sam się od nich odbiłem), ale nie stawiałbym ich nawet obok Martina czy Eriksona, a co dopiero ponad Tolkienem. Nie ta liga po prostu.

PLiO jeszce nie czytałem.

Już drugi raz widzę że cechujesz się niezła ignorancją, jednocześnie zarzucając ją wszystkim wkoło. Pierwszy raz, kiedy nazwałeś GitS najlepszym anime/filmem sci-fi, przyznając się jednocześnie że mało co widziałeś, i teraz tutaj. Może PLiO nie jest tak ładne i piękne jak Czarnoksiężnik (i nie niesie tylu ważnych przesłań :P), ale pod względem historii i złożoności świata, ilości bohaterów, zależności między nimi itd. nie ma co nawet tej serii do Le Guin porównywać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ziemiomorze nie jest "klasyką" tylko klasyką i nie dla niektórych tylko raczej dla większości która jakieś pojęcie o gatunku ma. Nie wspominając już o ilosci nagród jakie Le Guin, także za Ziemiomorze, dostała. Sapkowski co by o nim powiedzieć pojęcie ma i to nie znaczy że się z nim zgadzam, bo on w swoim kanonie umieścił Kroniki Thomasa Covenanta Niedowiarka oraz Sagę o Fafrydzie i Szarym Kocurze, które dla mnie są przeciętne.

Nie twierdzę że Le Guin pisze najlepsze książki bo zdarzyło jej się sporo tytułów co najwyżej średniawych, jest także paru autorów, których cenię bardziej (chociażby Roger Zelazny, Gene Wolfe czy Jack Vance). Powtarzam raz jeszcze: pewne rzeczy trzeba znać, a nie że mają się podobać, jeżeli jest się czegoś fanem podstawę znać trzeba, chyba że nie chcesz mieć o gatunku pojęcia a czytasz da czytania. Analogicznie:są pewne gry, które znać trzeba, np. fan RPG musi znać Baldura co nie oznacza że ma mu się podobać.

b3rt ----> nie trafiłeś. Nie jestem fanem anime, GitS uważam za najlepsze sf na tle tego co oglądałem. Zaś w przypadku fantastyki literackiej mam tak ogromny księgozbiór że nie nadążam z czytaniem. Obecnie jest to około 200 pozycji przeczytanych. Za PLiO zabiorę się jeszcze w tym miesiącu. Nigdzie nie porównuję PLiO z Ziemiomorzem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziwną zasadę stosujesz. Czytałem Tolkiena, Howarda, ale Ziemiomorze mi nie podeszło i rzuciłem w kąt po jakichś stu stronach. Po prostu nie dla mnie. To oznacza, że jestem spaczony? Z czytania powinno się czerpać przyjemność, a nie czytać, aby znać. Tak to się można kuć do szkoły, czy też na studiach, nie lubisz ale zaliczyć musisz. Sam uważam się za fana fantastyki/fantasy itp. Tak samo z grami. Baldury mi nie podeszły, ale Torment, czy stare Might & Magic tak. I co, gorszy jestem, nie mogę uważać się za fana?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aj, nie. Ruszyłeś - rzuciłeś - ok. Tylko nie odmawiaj temu miana klasyki bo to jednak klasyka jest. Nikt nie każe czytać do końca, ważne że spróbowałeś. Ja nienawidzę pierwszego baldura, którego uważam za tytuł poniżej przeciętnej ale to jednak jest klasyk i to że mi się nie podoba...Betaryal at krondor też mi się nie podoba ale to klasyk.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aaaa! Ruszyłeś Ziemimorze? Ruszyłeś. Wystarczy. Całego cyklu czytać nie musisz, tak jak ja całego Covenanta nie przeczytałem.

Zaś Sapek pojęcie ma i wie co jest klasyką co nie zmienia faktu, że umieścił Covenanta i Leibera w pierwszej dziesiątce najlepszego fantasy ever z czym się kompletnie nie zgadzam, bo klasyka to jest ale top 10 nigdy w życiu.

Styl narracji Le Guin tobie nie odpowiada, a mi tak, to co ty uważasz za wady, ja za zalety w tym cyklu i dla mnie to nie jest nudne. Ot, tyle.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ziemio co? Przez chwilę myślałem, że chodzi o Śródziemie Tolkiena i już chciałem przytaknąć, bo rzeczywiście każdy powinien znać tego autora i jego książki. Zgodziłbym się, że Le Guin jako autorka fantasy to klasyka, ale czy akurat każdy musi znać ten cykl, to już bym powątpiewał. Dla mnie podobna sytuacja jak z Andre Norton. Można przeczytać, ale większych wrażeń to ze sobą nie niesie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Masz je znać, podobać się nie muszą, chociaż akurat Ziemomorze jest powszechnie uważane za arcydzieło, to że tobie się nie podoba to nic znaczącego.

+

Ziemiomorze nie jest "klasyką" tylko klasyką i nie dla niektórych tylko raczej dla większości która jakieś pojęcie o gatunku ma.

Przeczytałem sporo książek Le Guin - głównie dlatego, że były pod ręką w domowej bibliotece - ale w żadnym wypadku nie powiedziałbym, że ktoś ma coś znać. Nie traktuj klasyfikacji jak doktryny, bo raz, że w ten sposób nikogo nie przekonasz, a dwa, że to wcale nie jest prawda, że coś trzeba znać. Naprawdę nic strasznego się nie stanie, gdy niektóre "klasyki" popadną w zapomnienie.

Nie trzeba znać Tolkiena, żeby być fanem settingu opartego o setting Tolkienowski. Z punktu widzenia czytelnika tzw. klasyki - tworzone przez jakąś grupę osób, która usiłuje stworzyć jakąś klasyfikację - nie mają większego znaczenia. Twierdzenie, że się na czymś znasz nie ma tutaj większego znaczenia, bo tutaj znać się nie trzeba. Wystarczy elementarna umiejętność czytania słowa pisanego i wolność wypowiedzi, żeby móc wyrazić swoją opinię i ta opinia będzie tyle samo warta, co twoja, który tytułujesz się ekspertem. Klasyfikicje można tworzyć dowolnie.

Przypomina mi się rozmowa z kimś, kto uważał, że trzeba co jakiś czas czytać polskich klasyków z kanonu literackiego, bo tam są niesamowite mądrości, które po prostu trzeba znać. Ten sam poziom, tylko inna literatura. Moim zdaniem takie podejście jest błędne, ale to moje zdanie. Tutaj nie ma uniwersalnej prawdy.

W odpowiednich środowiskach 50 Twarzy Grey'a czy Zmierzch też są uznawane za powieści wybitne, dodatkowo stoją za tym ogromne ilości sprzedanych egzemplarzy, a mimo to tych książek nie da się czytać (zwłaszcza 50TG, wytrzymałem dosłownie 50 stron, z czystej ciekawości).

Kwestia gustu. Skoro tak dobrze się sprzedało, to jednak ktoś to czyta i - chyba - mu się podoba, jeżeli wychodzą kolejne części. Podobnie dziwię się wyśmiewaniu "Zmierzchu", bo nie sztuka coś napisać, sztuką jest uczynić z tego rozpoznawalną markę, a to się akurat autorce udało. To, że sama książka jest młodzieżowa wcale nie znaczy, że musi być zła czy bezwartościowa ("Harry Potter"?), bo tak długo, jak ktoś ją czyta i lubi, to znaczy, że spełniła swoje zadanie. Przynajmniej w przypadku beletrystyki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najpierw były książki, dopiero potem zrobiono na ich podstawie film. Podobnie było przecież z różnego rodzaju ekranizacjami "Władcy Pierścieni" Tolkiena czy "Harry Potterem" Rowling, żeby wymienić te najpopularniejsze. Ostatnia książka sagi wyszła w tym samym roku (a nawet o kilka miesięcy wcześniej), co pierwszy film. Nie dyskutuję natomiast o wartości literackiej, tylko o wyśmiewaniu tytułu, choć po spytaniu, co było takiego fatalnego nie uzyskiwałem na ogół konkretnej odpowiedzi. Ot, takie wyśmiewanie się dla wyśmiewania się.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fantastyka - oraz w bardzo dużym stopniu sc-fi - polega na tym, że tworzy się coś, co jest wytworem wyobraźni. Choć ja sam starałbym się stworzyć spójny świat (z własnymi "prawami" według których operuje, bez "tak jest, bo tak"), to twierdzenie, że "wampiry nie błyszczą" graniczy z absurdem. Wampirom fikcyjnym można przypisać dosłownie wszystko. Żadna logika nie musi tu obowiązywać. Poza logiką twórcy, która z kolei służy po to, żeby ułatwić zawieszenie niewiary i wtopienie się w opowiadaną historię. Dlaczego wampir "żłopiący krew zwierząt" jest w czymś gorszy od wampira żłopiącego krew ludzi? Można wyjść z zasady, że hemoglobina to hemoglobina. Nie ma prawa, które stanowi, że wampirowi potrzebna jest do "życia" konkretna krew. Nigdzie nie ma też nakazane, że ogr ma wyglądać w konkretny sposób (co zresztą zastosował(a) autor(ka) pewnego sieciowego komiksu). Jasne, jest pewien "kanon", ale wcale nie trzeba się nim kierować.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego więc bohaterowie pozytywni w książkach są "lubiani" mimo że często zabijają więcej ludzi niż ich oponenci? Najlepszym przykładem jest Geralt, zabija on w sadze (i w opowiadaniach z resztą też) sporo osób/potworów a mimo to lubi się go znacznie bardziej niż Vilgefortza

Nie chodziło mi o gorszego pod względem odbioru postaci, a gorszego pod względem mechaniki świata przedstawionego.

Albo inaczej - dlaczego trolle kojarzą nam się zazwyczaj z ogromną (ciężką i wysoką istotą) niż z karzełkami pokroju Dzwoneczka z "Piotrusia Pana". W książkach spotkałem się z oboma wyobrażeniami trolli - i bardziej odpowiada mi koncepcja wielkiej góry mięcha.

Jest jeszcze koncepcja trolli z WarCrafta (i pewnie parę innych, o których niewielu słyszało).

Nazywa się takie coś bodaj kanonem - i według kanonu wampiry nie błyszczą i piją krew ludzi (najchętniej kobiet). Wampir pijący krew zwierząt wygląda tak... Niepoważnie.

Czytasz w ogóle to, co pisze osoba, do której postów się odnosisz?

Jasne, jest pewien "kanon", ale wcale nie trzeba się nim kierować.

Kanon to inna nazwa na ujęcie pewnych przyzwyczajeń. Z tym, że przyzwyczajenia i wzorce mogą ulegać zmianom, więc wcale nie należy ich traktować jak prawdę objawioną. Wampir pijący krew zwierząt (czy błyszczący w świetle dnia) może ci się wydawać niepoważny, ale to twoje subiektywne odczucie, które nijak się ma do funkcjonowania świata przedstawionego. Sugerowanie istnienia jakichkolwiek norm w fantastyce jest samo w sobie absurdem.

Wcale nie tak dawno temu czytałem "Wampira z mo" Pilipiuka. Tam jest właśnie przytyk do "Zmierzchu" który bardzo mi się spodobał, polecam poczytać

Nie będę kupował jednej książki specjalnie po to, żeby przeczytać jeden przytyk. Wyślij mi swój egzemplarz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszystko spoko, tylko co jeśli w książce mamy wampiry które piją krew ludzi i wampiry pijące krew zwierząt? Wiadomo, ci żłopiący krew zwierząt zawsze będą odbierani jako mięczaki.

Dużo zależy od kontekstu.

Czyli jeśli (teoretycznie) napisał bym książkę to mógłbym w niej umieścić krasnoludy o wzroście 2 metrów (choć nie... Pratchett ma już takiego krasnoluda)?

Napisać możesz wszystko, to czy będzie to wiarygodne z punktu widzenia czytelnika to już osobna sprawa. Bardzo dobrze, gdy autor jest w stanie przekonać czytelnika do wtopienia się w jego wizję rzeczywistości, ale ciężko polemizować z kimś kto twierdzi, że wampir nie błyszczy, bo tak jest przyjęte/fajniejsze i traktuje to jak dogmat (bo to tego sprowadza się argument kanoniczny). Osobiście wzruszyłem ramionami na stwierdzenie, że "Zmierzch" jest do kitu, ponieważ wampiry to nie golemy zasilane krwią. Wampir będzie tym, czym autor go uczyni. Bardziej bulwersuje mnie nadawanie obcym naszej kultury czy języka (np. inna rasa mówi "mój lud"). Szczegolnie wzburzyło mnie, że Protosi zwracali się do siebie per "panie", ale o to obwiniam raczej tłumacza i uproszczenie ze względów praktycznych (komunikacja autor-czytelnik).

Chciałbym - ale nie posiadam. Wiesz, czasem uczęszczam do reliktu historii jakim jest biblioteka i z niej wypożyczam książki. Dlatego proponuję poszukać czegoś podobnego w swoim mieście. Niestety, smutna prawda jest taka że książki są za drogie jak na moją kieszeń więc muszę korzystać z tak archaicznego rozwiązania

Do najbliższej biblioteki mam 15-30 kilometrów. Najlepsze jest to, że mogłeś po prostu ów przytyk krótko opisać...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To porównywalnie do mnie-ja mam "zaledwie" 13 km i jakoś mi to nie przeszkadza.

Jakie to ma znaczenie czy tobie to przeszkadza, czy nie? Mnie przeszkadza. Biblioteka jest dobra, jeżeli jest do niej dobry dojazd (np. w mieście) lub znajduje się w sensownym zasięgu czytelnika (plus-minus 3 kilometry). W dodatku bardzo często biblioteki są znakomicie poukrywane - wiem, bo kilka razy oddawałem książki za kogoś - i choćby z tego powodu nie mam najmniejszej ochoty odwiedzać biblioteki, której trzeba specjalnie i długo szukać, żeby ją znaleźć. Nie dziwię się, że ludzie wpadną do biblioteki, coś wypożyczą i przetrzymują albo w ogóle się w bibliotece nie pojawią. Taki jest efekt fatalnej lokalizacji. W dni robocze mam za dużo naglących spraw, żeby zbaczać z kursu specjalnie celem udania się do biblioteki, a w weekendy znajduję się w miejscowości, gdzie bibliotek nie ma i nie mam najmniejszej ochoty na wyprawę do nich. Efekt jest taki, że czytam jak sam coś kupię lub ktoś z rodziny coś zostawi u mnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@niszczuka

Czytałem trzy książki Forysia - Sztejer, Sztejer II i Początek nieszczęść królestwa. Oba Sztejery to tragedia, Początek jest nieco lepszy, ale również nie należy ani do książek dobrych, ani do zapadających w pamięć. Bohaterem Początku jest ten sam człowiek, co w książce, o której wspomniałeś. Proponuję skusić się jednak na coś innego, a Za garść czerwońców obejść łukiem. Szerokim takim.

PS Nad Charakternikiem Piekary też niekoniecznie musisz się zastanawiać, mimo, że to podobne klimaty. Tak na wszelki wypadek piszę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od fantastyki rozpocząłem moją przygodę z czytaniem, jak zapewne wielu z Was :P. Fantastyka pozwala mi się oderwać od bieżących problemów czy szkoły, przenoszę się w wspaniały świat. Najbardziej lubię czytać fantastykę o bohaterach w podobnym wieku do mojego. Ponadto uwielbiamm herosów, półbogów, świat mityczny :). Moim ulubionym autorem jest Rick Riordan, a seria to "Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy". Polecam miłośnikom takich kilmatów :). Ostatnio dostałem pod choinkę "Bogowie Olimpijscy według Percy'ego Jacksona" :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...