Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

niziołka

Sesja Crimson Reapers

Polecane posty

Felix Fint

Bingo... nareszcie nadziany ziomek, którego nie będzie nikt żałował. A biorąc pod uwagę sytuację, trzeba nieustannie kombinować. Pościg pewnie znalazł już tamtego pracownika i... moją skórę. Uśmiecham się zadowolony.

- Potrzebuję trochę towaru. Ostatnią działkę zużyłem niedawno i chcę mieć zapasy, nim dorwie mnie głód. Ale, jeśli pozwolisz, to nie na widoku. Zapłacę podwójnie.

Gdy będziemy na osobności wchłonę go, lecz zawsze możliwe, że mnie spróbuje obrabować razem z kolesiami(w takim wypadku skopię ich do nieprzytomności i dopiero wchłonę delikwenta). Potem skorzystam ze schodów przeciwpożarowych* by sprawdzić pustak i przylegające mieszkania. Potem wejdę do mieszkania i poszukam podsłuchów, jak najciszej się zachowując. Teraz muszę przeżyć, potem pomyślę, jak się wydostać z tego kraju.

__

*Kontrola wirusa, by dostać się na schody

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rayne

- Para policjantów w towarzystwie jednego ochroniarza nie powinno wzbudzić szczególnych podejrzeń, przynajmniej przy wstępnych oględzinach. No i będziemy mieli ich wóz. Niespecjalnie mamy wybór a okazja sama podchodzi pod nos. Pozostaje kwestia niewykorzystanego potencjału ludzkiego - Rayne odniósł się w ten sposób do ludzi których wchłaniać nie będą a którzy mogą sprawić kłopot. - Będzie trzeba coś z nimi zrobić, nie mamy specjalnie czasu na wiązanie ich a jednocześnie nie możemy pozwolić sobie na zostawienie takich 'pleców'. Zabić byłoby najprościej...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jack Ravern

-Skoro tak to dobrze, bierzemy policjantów...... tylko wciąż nie widzę potrzeby zabicia cywili, zanim się ockną my będziemy już daleko od tego miejsca. Jako że prowadzić samochodu za bardzo nie potrafię dla zachowania pozorów..... ,,wchłonę'' ochroniarza i wymknę się tymi drzwiami o których wcześniej wspomniałem, a wy po mnie podjedziecie. Dwóch policjantów jadących wozem na pewno przejdzie przy wyjeździe stąd, ale ochroniarz opuszczający miejsce pracy wraz z nimi wzbudzi kilka niepotrzebnych pytań, tak więc najbezpieczniej będzie w ten sposób opuścić ten parking, no chyba że się jakoś w bagażniku zmieszczę.-

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niedługo potem radiowóz nowojorskiej policji o numerze 475 wyjechał minął budkę strażniczą przy wyjeździe, wyjechał na skrzyżowanie i ruszył w kierunku przeciwnym do One Liberty Plaza. Ochroniarz nawet nie raczył zerknąć na samochód, najwidoczniej trafił na pasjonujący artykuł w "New York Timesie". Nikt też nie zwrócił uwagi na ochroniarza, który wyłonił się z wyjścia ewakuacyjnego a chwilę potem wsiadł do jednego z radiowozów NYPD - których dziś kręciła się ogromna ilość - i tyle było go widać. Nic dziwnego skoro w momencie ewakuacji z kierunku GENTEKu grupę dobiegł niesamowity huk a niedługo potem z miejsca zdarzenia zaczęła się unosić smuga dymu. Eter został zalany masą kodów alarmowych, pytaniami zdziwionych funkcjonariuszy, którzy pełnili dyżur przy kordonie ochronnym itp. Ważne było jednak to, że uciekli wtapiając się, przynajmniej na chwilę, w tłum. Obecnie kierowali się na Central Park.

* * *

Diler konspiracyjnie rozejrzał się dookoła, przetasował jeszcze ze dwa razy Felixa wzrokiem. Machnięciem ręki odprawił klientkę a sam zaprosił wgłąb pustego korytarza (*1).

- Dzisiaj ruch był spory więc nie mam tego za dużo. - zaczął odwracając się do Finta plecami i rozkładając na parapecie torebki foliowe z białym proszkiem w środku. - Mam trochę heroiny, niezła jakość, czterdzieści pięć dolców na gram oraz... - nagle odjęło mu mowę gdy poczuł jak coś przebija jego ciało. Zresztą to było ostatnie doznanie jakiego doświadczył w kilka sekund zamieniając się w biomasę, która stała się częścią byłego agenta NSA (*2).

Wspomnienia najnowszej "ofiary" okazały się w większości stertą śmieci poza jednym... miał ten rewir od dobrego miesiąca i nigdy nie widział, żeby ktoś kręcił się w okolicy "pustaka". Niemniej, z ostrożności, Felix został przy wariancie ze schodami pożarowymi, na których dostanie się nie sprawiło większych trudności. W końcu w tych kamienicach przynajmniej jedno okno na piętro wychodziło prosto na nie jako droga ewakuacyjna. Roleta spuszczona na oknie utrudniała dojrzenie co jest w środku, ale po kilku minutach nasłuchiwania do Felixa nie dotarł nawet najmniejszy szmer... w przeciwieństwie do hałasu otaczającego go miasta oraz huku, który doszedł do niego z kierunku budynku GENTEKu.

---

1 - na kostkach 4, 6, 6, 6 czyli daje to sukces +6 z blefowania :D (co daje aspekt tymczasowy)

2 - +5 do kolekcji z kontroli wirusa (diler tak uwierzył, że mentalnie nie stawił oporu ;])

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jason Fenix

Siedząc z przodu jako pasażer, starałem się zachowywać jak policjanci w filmach - "zimny łokieć", kęs pączka i rozglądałem się po ulicy.

- No to gdzie teraz panowie? I co powiemy jakiemukolwiek napotkanemu patrolowi na temat ochroniarza na tylnym siedzeniu?

Myśli policjanta? Próbowałem się skupić, lecz byłem chyba nadal jeszcze oszołomiony wchłonięciem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jack Ravern

-Jak na razie nic nie przychodzi mi do głowy. O mnie niema się co martwić, większość policji i tak jest w pobliżu Genteku. Do kościoła dopiero po 3 dniach mamy się spotkać, zakładając że ten gość przeżył. No i jeszcze ten inny gość ma nas znaleźć.... powrót do domów może być zbyt niebezpieczny, spróbujmy się zamelinować w jakiejś opuszczonej miejscówce, niech pomyślę gdzie by w tym mieście łatwo znaleźć jakieś ustronne schronienie*....-

-------------------------------

*Topografia Nowego Jorku 3

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Felix Fint

Nie zmieniam się na razie w dilera. Uderzę łokciem w okno "pustaka" i sprawdzę, czy nie ma jakichkolwiek alarmów na oknie(jeśli tak, to zwiewam do meliny handlarza).* Potem powoli, cicho i ogólnie ostrożnie wejdę do mieszkania i zacznę szukać podsłuchów za pomocą moich wzmocnionych zmysłów(ucho przyłożone do ściany powinno coś wyłapać, chociaż minimalne drgania urządzeń). Jeśli jakiś znajdę, to nic nie zrobię. Muszę trochę odpocząć i przemyśleć ostatnie wydarzenia, nie dając się zaskoczyć. Ciężkie jest życie szpiega...

*Elektronika

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rayne

Cholera, rodzina... na śmierć zapomniał że istnieje takie pojęcie oraz kryjące się pod nim istoty. Nie może do nich wrócić jeśli choć trochę mu na nich zależy. Może spróbować się z nimi skontaktować ale to też ryzykowny pomysł. Jeśli już to spróbuje to zrobić później, kiedy nie będzie musiał się zastanawiać co ma zrobić w ciągu najbliższych 5 minut co zrobić aby przeżyć. Na głos skomentował tylko jedną kwestie swoich przemyśleń - Więc musimy znaleźć jakąś sensowną kryjówkę i skontaktować się z resztą. Proponuję ... - Tu rzucił nazwy kilku potencjalnych kryjówek*.

*Topografia Nowego Yorku

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chwila burzy mózgów i po chwili radiowóz ruszył na Central Park West gdzie wzdłuż szeregu podobnie wyglądających budynków czaiła się szansa na chwilowe zejście z widoku (*1). Pojawił się natychmiast problem co zrobić z radiowozem - bo było niemal pewne, że ktoś w końcu go zauważy i zwali się tutaj pół NYPD -, ale okazało się, że mający już swoje lata blok mieszkalny na skrzyżowaniu z W 85 Street miał "tylne" wejście i coś w rodzaju podziemnego parkingu. Jeszcze wykorzystując znalezioną w pobliżu płachtę zagrożenie wynikające z odkrycia samochodu zmalało. Z garażu było przejście do piwnicy, która miała kilka opuszczonych komórek oraz podziemny tunel prowadzący w obie strony Manhattanu. Wszystko wyglądało na opustoszałe a sam rewir tej bocznej alejki nie wyglądał zachęcająco do zwiedzania po zmroku. Oczywiście nie dla typowych mieszkańców Nowego Jorku. Co innego dla obiektów władających śmiercionośnym wirusem...

* * *

Obawy Felixa były niepotrzebne i okno okazało się "czyste" od wszelkiej elektroniki (*2). Zresztą tak samo jak reszta mieszkania choć poświęcił dobrą godzinę aby upewnić się, że agencja wywiadowcza nie zostawiła po sobie żadnych podsłuchów albo kamer. Jedynie łazienka oraz kuchnia miały wyposażenie dosyć marnej jakości, reszta pokojów została wyczyszczona do cna - żadnych stołków, krzeseł ani sof. Ku pewnemu niepocieszeniu Fint nie dał rady odnaleźć żadnego laptopa. Wyglądało na to, że to musi poczekać do ponownego spotkania z Mercerem.

* * *

Nie wiedział gdzie jest, nie wiedział co się z nim dzieje, nie wiedział wielu rzeczy poza jedną... Przejmujący i rozsadzający ciało ból przenikał do najmniejszych komórek jego ciała. Czuł jakby palili go na stosie a wnętrzności zamieniły się w jedną, obrzydliwą, płynną masę, która wędrowała w jego ciele od góry do dołu. I te błyski w jego głowie jak urwane wspomnienia... protesty--zaułek--walka o życie--Bierzcie tego, szybko zanim zbiegnie się reszta--zmysłowe odczucia... ból, ból... masa bólu, zapach jak z gabinetu dentystycznego--operacje... chore eksperymenty...

- Posłuchaj mnie... - nagle do świadomości Jamesa Oshino doszedł inny głos. Teraźniejszy. Był teraz blisko. - Potrzebuję natychmiast instrukcji. Jeszcze lepiej, brygady zmechanizowanej, żeby przenieść obiekt... Do cholery! Wiem przecież co się dzieje! Gdyby nie telefon od centrum wpadlibyśmy w bagno urządzone przez ZEUSa, ale posłuchaj mnie... Słuchaj, mam tylko kilku ludzi a środki jakie mu zaaplikowaliśmy nie będą trać wiecznie... czy ty wiesz do czego jest zdolny? Nie mamy siły, żeby go powstrzymać. - dłuższa przerwa. Ciężkie westchnięcie. - Dobrze, rozumiem, ale nadal nie wiem czemu nie... Tak jest. Sklecimy szybko jakąś historyjkę, policja powinna pomóc w transporcie. Dobrze, tak jest, odezwę się za niedługo.

- Co się dzieje szefie? - usłyszał drugi głos i spróbował otworzyć oczy. Lampa, jak ze stołów operacyjnych, świeciła mu prosto w twarz a sam obraz był odrobinę niewyraźny przytłaczany przez eksplozje bólu.

- Bagno. - odparł zirytowany pierwszy głos. - O cholera... - James nie wiedział skąd, ale był pewien, że chodzi o niego. - Wybudza się. Szybko, dajcie mu podwójną dawkę środków!

* * *

Dwa dni później...

---

1 - odpowiednio +2 i +3 w rzutach, Sciassowi lepiej poszło :)

2 - +5, spokojnie starczyło ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

James Oshino

Demonstracje... ból... uciekać... ciemność... ból...

- Posłuchaj mnie... - usłyszał jakiś głos i przysłuchał się chcąc, czy nie chcąc rozmowie, jaką między sobą przeprowadziło, jak przypuszczał, trzech ludzi obok niego.

Nie ogarniał jeszcze wszystkiego, a do tego ten cholerny ból jeszcze mu tego nie ułatwiał.

- Gdzie... ja jestem?- wydusił z siebie i próbował się podnieść, lecz ciało, jakby zignorowało jego zamiary i pozostało nieruchome.

- Co się tu...- eksplozja bólu- ...dzieje? Czemu nie mogę się ruszyć?

Ostatnie, co pamiętam... demonstracja i tajemnicza grupa ludzi, która nas zaatakowała. Potem ciemność, a teraz po przebudzeniu świecą mi prosto w oczy i nie mogę się ruszyć. Do tego ten okropny ból... To mi raczej nie wygląda na szpital i to, o czym mówią... co się dzieje?

- Jaka policja? Co mi do cholery zrobiliście? Żądam odpowiedzi!- powiedział do tajemniczych postaci i próbował pobudzić swoje ciało do walki z paraliżem.

Dawaj! No przecież nie dasz się tak położyć po jakiś środkach!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rayne

Udało im się nieco zmienić swoje położenie, tak w sensie metaforycznym jak i dosłownym. Mieli kryjówkę, musieli się nieco przyczaić i nie pokazywać publicznie - czyli nuda i niemożność kontaktu z kimkolwiek spoza ich małej grupki. Skoro nie mieli nic lepszego do roboty Rayne zdecydował się nieco spenetrować podziemne przejście, podejrzewał że w tej chwili i tak nie żyło tam cokolwiek co mogłoby zagrozić jego aktualnej 'formie'.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Felix Fint

Gdy już się "zadomowiłem", wyjąłem z kieszeni notes i długopis. Hm, ten pracownik miał taki wypasiony telefon, a nosił ze sobą notes? Dziwne. Uśmiecham się, widząc listę zakupów, ale dobry humor mija, gdy zauważam pozycję "pieluchy, mleko, grzechotka". Pamięcią wracam do wieżowca, w którym zostawiłem właściciela telefonu. Słowa Mercera, kiedy mówił o kompletnym zacieraniu śladów przez Blackwatch. Ten człowiek już nie żyje, a mógł się ewakuować z innymi... Jestem jak ogień: kto się zbliży, zginie, spłonie, zamieni się w popiół. Ja przeżyję. Cholera... Królestwo za flaszkę.

Bawiąc się prostymi łamigłówkami matematycznymi, rozmyślam, co mogłem zrobić lepiej w czasie ucieczki. Przypominam sobie zmęczenie po sprincie po schodach i odkładam notes. 20 pompek, 30 brzuszków, przysiady. I tak cały dzień. Mam nadzieję, że wirus wspomoże ćwiczenia.

O ile zakład, że reszta przeżyła? Postawiłbym nawet dwadzieścia dolców, ale ani centa więcej. A Mercer? Ile tego tam się na niego rzuciło... Płaciłbym 4:1, jeśli by przeżył. Muszę znaleźć sobie jakąś rozrywkę... Chyba z notesu zrobię prowizoryczną talię i zacznę układać pasjansa. Kiedyś mnie to zabije. A właściwie już zabiło, przynajmniej dla mojej rodziny.

Kurna, nie powinienem o nich myśleć. Jestem ogniem, jestem niebezpieczny...

Jestem potworem. I z tą jakże krzepiącą myślą zasnąłem.

Dziadowska technika. Bardzo dziadowska. Moja sytuacja przypomina mi stary test, a właściwie filozoficzne zastanowienie nad samym sobą.

"Co byś zaoferował średniowieczu, mając pendrive z całą wiedzą XXI wieku, ale bez urządzenia do odczytania tego?"

Chyba jestem w średniowieczu, do czasu, gdy znajdzie mnie Mercer. Więc czekam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jason Fenix

3. 3 dni. 3 dni niczego. Nic, tylko siedzę. Siedzę i myślę, co robić dalej. Z jednej strony chciałbym się spotkać z dziećmi. W sytuacji jak ta, gdy robiłem rzeczy naprawdę różne a także w różne rzeczy się zmieniałem, miałem ochotę wrócić chociaż trochę do normalności.

Po chwili niestety wróciłem do szarej rzeczywistości.

- Panowie, ile można czekać ... ? - powiedziałem siedząc przy ścianie i spoglądając po pozostałych oczekujących. Czas dłużył się niemiłosiernie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jack Ravern

Ostatnie 3 dni spędziłem próbując zrobić z moim ciałem to co inni robili. ,,Ostrza, zbroje, zjadanie ludzi....... ciekawe co mi się uda wykombinować? Zbliża się czas spotkania z technogościem, mam nadzieję że go w kościele zastaniemy o wyznaczonej porze..... chyba że nas ten drugi gość najpierw znajdzie.''

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiedzieli, że to on, ale podejrzewali. Nad rankiem, po niemal czterdziestu ośmiu godzinach bezczynności, przyuważyli - na pierwszy rzut oka - szarego mieszkańca Manhattanu, który po chwili do nich pomachał, coś zostawił i odszedł w swoją stronę. Mercer w przebraniu? Cholernie prawdopodobne. Wiadomość zostawiona na wydartej kartce papieru była lakoniczna:

"Bethesda Terrace and Fountain, Central Park, ASAP"

Grupa orientowała się mniej więcej, o którą część parku chodziło. Nie daleko, równie dobrze można było przejść na piechotę, złapać taryfę, bo użycie radiowozu mogło być ryzykowne. Nie wiedzieli za bardzo co wiedzą a czego nie ich ścigający, ale czy warto podejmować zbędne ryzyko? Inna sprawa to kamuflaż. Na razie powrócili we własne skóry, ale może będzie trzeba rozejrzeć się za nowym "dawcą".

- Hej, hej, hej! - o wilku mowa. Zza rogu wyłoniło się kilku nieprzyjemnie wyglądających młodzieniaszków, zapewne z kastetami i kosami po kieszeniach, nie ukrywających, że szukają okazji do zaczepki. - Ej dziadki, co taka banda niedo******ch cweli jak wy robi na naszym rewirze? Kontrabandy się ch**e zachciało? - po słowach "przywódcy" reszta, jak na zawołanie, zarechotała śmiechem. Nie mieli pojęcia z kim mają do czynienia. - No, wyskakiwać z towaru i ruchy k***a, bo nie mamy całego dnia na takich jełopów.

Takich "ziomali" było ośmiu, na oko w przedziale 17-21 lat... w wyjątkowo złym miejscu i czasie. W kilku rękach pojawiły się "scyzoryki".

- No co k***a, pokroić was?!

* * *

Felix o mało nie podskoczył czując i słysząc dzwoniącą komórkę w kieszeni spodni. Co do... miał niezłą pamięć i nie kojarzył, żeby od momentu wyjścia z "pustaka" po odebraniu wiadomości od Mercera - w postaci kartki pod drzwiami - zdołał zwinąć komuś telefon, ale fakt istnienia przedmiotu w jego zasięgu był niezaprzeczalny. Ktoś w tłumie mu podrzucił? Przecież to było rodem z...

- Panie Felix. - po drugiej stronie odezwał się angielski głos z silnym, rosyjskim akcentem. - Witam. Słyszałem, że powrócił pan do żywych i nie wie pan jak bardzo mnie to cieszy.

...z działalności wywiadowczej. Pewnie GRU. Mieli już go na widoku.

- Dzwonię tylko aby przekazać wyrazy uznania wobec powrotu z otchłani piekielnych i zasugerować dalszą współpracę. Oczywiście zakładam, że sporo się zmieniło, sam jeszcze nie wiem wszystkiego nt. sytuacji w Manhattanie, ale intuicja mi mówi, że miał pan w tym spory udział, panie Felix. Wierzę jednak, że nadal możemy sobie pomóc. W końcu pan jest tam, ja tu a dopełniając się mamy ogromne pole do popisu i możliwość wymienia się przysługami. Moi koledzy byliby wdzięczni za informację co takiego działo się w trzewiach GENTEKu a ja... powiedzmy, mógłbym powiedzieć co teraz dzieje się z pańską rodziną. Naturalnie, proszę traktować to jako propozycję a pytanie zostanie w zawieszeniu. - spokojny, rzeczowy głos bez nuty groźby w głosie. - Sugerowałbym nie pozbywania się telefonu. Skontaktujemy się z panem za jakiś czas, nie wiem... kolejne dwadzieścia cztery godziny starczą panu na namysł? Czy może odpowiedź już jest gotowa?

* * *

Jedyną odpowiedzią na krzyki Jamesa było tylko mocniejsze obezwładnienie i igła niemal wielkości pięści wbijająca się głęboko w ramię a po chwili nieznana substancja wkraczająca do krwiobiegu. Zdawało się, że minęło tylko kilka sekund nim Oshino poczuł niesamowitą falą senności, która skoczyła na niego jak tygrys (*1). Po chwili oporu i szarpaniny poczuł jak ciemność przesłania mu umysł i nim się zorientował zasnął dając oprawcą chwilę wytchnienia... Nie wiedział ile czasu minęło nim odzyskał przytomność, ale jego pozycja nie uległa zmianie. Choć chyba znajdował się w innym pomieszczeniu, może coś pokroju izolatki. Kilka skórzanych pasów przebiegających przez tułów rodem z szpitali psychiatrycznych to nic, nadgarstki i kostki blokowały mu metalowe "obrączki" a jakby tego było mało wnętrze ciągle paliło go żywym ogniem i zdawało się... niemal pływać...

---

1 - równe 0 z wytrzymałości co oczywiście jest za mało na poziom trudności testu :P

2 - Teraz każdy mając aspekty otrzymuje na początek 5 FP. Proszę na końcu posta zaznaczać ile macie FP oraz - jak zwykle - zaznaczać z jakiej umiejki korzystacie. To tyle.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jason Fenix

Stojąc w głębi budynków, byłem widoczny jedynie, jako postać. Jedynie z bliższej odległości ktoś mógł zobaczyć co się ze mną dzieje. Kawałek po kawałku, moje ciało zmieniało się w zbroję.

- Poczekajmy, aż wejdą do środka. Wtedy zajmie to raptem chwilkę... - powiedziałem do pozostałych. Nie byłem tak naprawdę zadowolony z tego, co zaraz będę musiał zrobić. Najmłodszy z nich był starszy jedynie o 3 lata od mojego syna. To czyjeś dziecko. Lecz, czy ktoś się martwił jak zareagowała moja rodzina na moją śmierć?! Nie!~DLatego i ja nie powinienem się przejmować...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Momentalnie sprawdzam, czy nadal mam w kieszeni dysk twardy z GENTEK-u. Jego wartość przewyższyłła właśnie dochód narodowy średniego państwa. A mój rozmówca sprawiał wrażenie zawodowcy. Od razu wykluczyłem możliwość prowokacji: jakby znalazł mnie Black Watch, nie bawiłby się w podchody. Westchnąłem, po czym zarzuciłem przynętę.

- Dziękuję za gratulacje, ale akurat w moim stanie nie byłoby to aż tak trudne... Umówmy się tak: zadzwoni pan za 24 godziny, a ja zacznę dostarczać panu, w partiach, kroczek po kroczku, informacje mogące rozpocząć nowy wyścig zbrojeń. W zamian w przyszłości pomożecie mi uciec gdzie zechcę, załatwicie nową tożsamość i kilkadziesiąt milionów dolarów. A na razie będziecie mnie informować o stanie mojej rodziny i ew. pomożecie mi na Manhattanie. Więc jak? Zastrzegam, warto ponieść te koszta.

Poczekam na odpowiedź, i jeśli będzie twierdząca, skończę rozmowę i pójdę na spotkanie z Mercerem. Oczywiście nic mu nie powiem o telefonie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

James Oshino

Co jest do cholery? Czuję się, jakbym płonął, a do tego zamknęli mnie w jakiejś izolatce... Po co te kajdany? Czy ja im coś zrobiłem?

- Słyszy mnie ktoś?- wołam, jak mogę najgłośniej- Mam gdzieś to, dlaczego tu się dostałem, jednak teraz możecie mnie już wypuścić. Muszę iść do...- urwał.

Czy mi się zdawało, czy naprawdę coś złego się dzieje z moim ciałem? Dlaczego czuję się, jakby mi wszystkie organy w środku pływały?

- Ej ludzie słyszycie mnie! Jest mi strasznie gorąco. Czuję się jakbym płonął i to dosłownie. Dlatego zróbcie coś z tym i mnie wypuśćcie. Jeśli jesteście z rządu to przecież wiecie, że nie jestem takim zagrożeniem, na jakie wyglądam. Ja tylko walczyłem o prawa człowieka... Cholera!!! Zróbcie coś z tym!- próbuję się wyrwać z kajdan, kiedy pieczenie się nasila, jednak z dość miernym skutkiem.

- Powiedzcie mi, chociaż czego ode mnie chcecie... - odparłem zrezygnowanym głosem.

Gdybym miał, chociaż agrafkę to bym sobie, jakoś poradził...

Nie wyrywam się i mam nadzieję, że gdy uznają, iż nie stanowię zagrożenia to, chociaż się do mnie odezwą.

Dobra człowieku... Rozluźnienie i jedziemy. Pamiętasz jeszcze tego mnicha, który uwalniał się z kajdan, tylko poprzez medytację. Jego ręce i nogi dosłownie wyślizgnęły się z potrzasku. Już raz to przy nim robiłeś! Wdech i wydech... a teraz wyobraź sobie, że twoje ręce powoli wyślizgują się z kajdan i równocześnie próbuj zrobić to samo. Na pewno mi się uda!!!! Choć przy mnichu to była totalna porażka...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jack Ravern

,,W samą, że tak powiem, porę zjawili się jacyś wandale. Z ich języka wynika że i tak nie są ludźmi którzy powiedzą dzień dobry na ulicy, więc raczej sumienie nie będzie mnie aż tak bardzo gryźć''

-Dobrze więc, poczekajmy.... -odpowiedziałem towarzyszowi. ,,Widać że mamy tutaj jednak nadmiar ludzi, wypróbuję na nich to co udało mi się podczas tych 3 dni wykombinować.....''

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rayne

- Dzieci.... - Wypowiedział na głoś tylko to jedno słowo, nie był wiele starszy od nich ale z tego co widział to jednak mentalnością mocno odstawiali od normy. Zastanowił się przez chwile czy zamiast krojenia mógłby im dać po karku lub ogłuszyć tak aby nie spowodować trwałych obrażeń ale wydawało mu się że ostrza to jak na razie szczyt jego możliwości. Trudno, postara się zachować ich w miarę jednolitych kawałkach. Pozersko wyłamał sobie palce z głośnym trzaskiem nim te zaczęły zmieniać kształt.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Grupka młodzieniaszków zrobiła kilka kroków do przodu i nim wyraz twarzy osiągnął stan absolutnego przerażenia ruszyli biegiem w przeciwną stronę nie widząc czy to co widzieli było prawdziwe czy porąbaną halucynacją po ich ziołach. Oprzytomnieli w kilka chwil widząc co dzieje się z jednym albo dwoma delikwentami, których zamierzali oskubać wierząc, że ominęła ich największa a także ostatnia pomyłka w życiu. Cóż, nie było sensu ich gonić skoro problem rozwiązał się sam. Obiekty wyposażone w śmiercionośny wirus ruszyły ulicami Nowego Jorku pośród nieświadomych - jeszcze - mieszkańców...

* * *

- Cena będzie zależeć od wartości dostarczonych informacji. - odezwał się po chwili głos po drugiej stronie. - Odezwiemy się jutro z rana. Niech pan pamięta panie Felix... przysługa za przysługę.

Po czym tajemniczy rozmówca Felixa rozłączył się zostawiając go z myślami kręcącymi się wokół układu, rodziny i całej tej cholernej sytuacji. Co jeśli te informacje nie będą tak dobre jak się zdawały? Co jeśli Mercer się czegoś domyśli? Ten cholerny wirus mógł naprawdę ciężko go zmutować... Cokolwiek jednak się stanie były pracownik NSA podjął decyzję, która waży na szali m.in jego życie. Unikając uwagi po kilkunastu minutach dotarł w wyznaczone przez Mercera miejsce jego samego nie widząc, ale za to dostrzegając inne obiekty nadchodzące z naprzeciwka.

* * *

W tym momencie obok Felixa przystanął z pozoru normalnie wyglądający mieszkaniec Wielkiego Jabłka z laptopem w ręce:

- Jesteśmy w komplecie. Zaczynajmy prezentację. - powiedział cicho i pokierował wszystkich wgłąb budynku w ustronne miejsce gdzie przewertowali zdobyte archiwa.

* * *

Początkowo krzyki Jamesa odbijały się pustym echem od ścian bez reakcji z zewnątrz. Próbował wprowadzić nauki mnicha w praktykę, ale z mizernym skutkiem (*1). Kajdany ani skórzane pasy nie zechciały uwolnić Oshino zdając go na łaskę oprawców, którzy w liczbie trzech weszli po dłuższej chwili do pomieszczenia. Każdy z nich miał na sobie bojowy strój HAZMAT z założoną maską gazową oraz karabinem M4 trzymanym w pogotowiu. Zerknęli po sobie po czym dwóch z nich ustawiło się w rogu pomieszczenia celując broń w Jamesa a trzeci lekko nachylił się nad nim i wycedził pogardliwym tonem.

- Słuchaj mnie uważnie wybryku natury, bo zamierzam powiedzieć to tylko raz. Wygląda na to, że nasze środki przestają działać a przed nami jeszcze kawałek drogi. Dlatego mam dla ciebie pytanie i radzę ci się dobrze zastanowić nim na nie odpowiesz, bo nie masz pojęcia czym ryzykujesz... zatem czy zamierzasz sprawiać nam problemy?

Uzbrojenie, kombinezony... ci kolesie zdecydowanie nie żartowali.

* * *

Jedną rzecz można było powiedzieć o BlackWatch od razu - nikt poza wybranymi osobami z kręgów armii nie wie o jej istnieniu.

Ustanowiona przez DARPA i Departament Armii 6 czerwca 1962 roku miała za zadanie badać i tworzyć nową broń biologiczną z myślą o użyciu wobec zagranicznych mocarstw czyli w tamtym czasie głównie ZSRR. Jednakże po tym co zdarzyło się w miasteczku Hope w stanie Idaho ich cel został podporządkowany tylko wyszukiwaniu, izolacji oraz niszczeniu biologicznych zagrożeń na amerykańskiej ziemi wykorzystując do tego szeroki arsenał, zwierzchnictwo wobec innych sił zbrojnych oraz nie zważając na koszty w drodze do celu... każdy z pojedynczych żołnierzy w oddziałach BlackWatch jest oddanym fanatykiem ślepo wierzącym w swoją sprawę, która usprawiedliwia każde okrucieństwo czy chodzi o bezlitosne egzekucje cywili czy używanie broni ciężkiej jak helikoptery i artyleria w terenach zabudowanych. Określenie "współcześni faszyści" pasowało do nich.

Niemniej BlackWatch to nie tylko formacja wojskowa, ale także posiadająca znacznie rozbudowany pion naukowy i wywiadowczy co zamykało się głównie w utrzymywaniu ignorancji amerykańskiego społeczeństwa, monitorowaniu sieci przed wyciekiem danych oraz upewnianiu się, że obcy kraj nie położy swoich łap na tym śmiercionośnym ładunku. A trzeba im przyznać, mieli czym i kiedy zabijać. Operacje "Karnawał I" i "Karnawał II" były tylko przedsmakiem tego jaka przyszłość czekała wojna biologiczna. W 1963 zaczęli eksperymentować na szympansach i innych zwierzętach a gdy zaobserwowali zadowalające wyniki (kilka paskudnych zdjęć wskazywało na znaczną deformację ciała gospodarza oraz ogromny bajzel w kodzie DNA) postanowili szybko, bo już w 1964 przerzucić się na ludzi. W tym celu stworzyli sztuczne miasteczko Hope w stanie Idaho, które było największym kamieniem milowym, ale i tragiczną porażką dla jej uczestników. Pod bajeczką symulacji życia po wojnie atomowej ludzie niemal sami prosili się o zastrzyki będąc idealnymi królikami doświadczalnymi. Tutaj, również jak w przypadku szympansów, na początku zmiany przez wirusa nie były widoczne, ale potem... coś stało się w 1965 roku. Wyglądało na to, że część dokumentów brakuje, prawdopodobnie zostały wykasowane z centrali a część była zahasłowana... i zabezpieczona podwójnym kodowaniem 128-bitowym, którego złamanie nawet jak dla Felixa mogło zająć lata. Pomimo wydarzenia z '65r eksperyment kontynuowano nim po 998 dniach rozprzestrzeniania się wirusa mieszkańcy stali się wrodzy a armia przeprowadziła operację ALTRUISTIC, która osiągnęła dwa cele. Pierwszym było powstrzymanie zarazy oraz zrównanie Hope z ziemią zabijając wszystkich na miejscu a drugim... i tutaj ponownie brakowało danych. Niemniej sądząc po kilku zamieszczonych raportach po akcji organizacja coś zyskała. Coś bardzo potężnego. Coś co w czytanych opiniach wskazywało na nową erę wojny biologicznej.

Po Hope aż do czasów obecnych aktywne są dwa projekty: projekt BLACKLIGHT oraz CRUSADE. O tym drugim nie wiadomo było w siedzibie GENTEKu nic poza samą nazwą, która zdawała się być bardziej tajna niż założenia innych okropieństw przeprowadzonych przez BlackWatch. Natomiast pierwszy z wymienionych projektów był owocem wieloletnich prac po Hope, który miał stworzyć ulepszoną wersję wirusa REDLIGHT - rozprzestrzeniającą się szybciej, bardziej nieprzewidywanie, powodującą więcej zakażeń gospodarzy niż śmierci oraz mutującą w zastraszającym tempie. Jednakże tym samym okres inkubacji w ciele żywiciela był dłuższy a sam wirus nie miał możliwości przekroczenia znacznych basenów wodnych jak chociażby większa rzeka. Naukowcy sądzili, że BLACKLIGHT ma pomóc w leczeniu raka, ale z dokumentów innych oficjeli nadzorujących projekt - tak jak większość permanentnie usunięta z plików tekstowych - wynikało zupełnie co innego. Pragnęli stworzyć coś zdolnego przepisać na nowo kod genetyczny każdej żywej istoty zaczynając na roślinach a kończąc na ludziach. Zresztą wyglądało na to, że kryptonimy REAPER, SLICER, MINDBREAKER, MAMMOTH oraz RUNNER były pod projektami, które wynikły bezpośrednio w wyniku badań nad wirusem. Niestety, te foldery posiadały również kodowanie 128-bitowe.

Resztę zbioru danych to krótkie filmy albo zdjęcia przedstawiające postępy wirusa, masy notatek albo raportów sporządzonych na podstawie obserwacji, dosyć ogólnych charakterystyk wirusa - nic co można by potem odtworzyć - oraz imiona pionków, którzy w większości albo nie żyli albo nie znajdowali się na Manhattanie. Dokładne przejrzenie tego wszystkiego zajęło by cały dzień a siedzenie w jednym miejscu mogło zwrócić niepotrzebną uwagę. W końcu ulice zaczęło patrolować wojsko...

Mimowolnie nasuwało się inne pytanie - kto tak naprawdę trzyma nad tym pieczę? Kto to zlecił? Jak daleko sięgają jego macki? Czy można założyć, że ma swoje pionki wszędzie zaczynając od cywilnych ministerstw przez Pentagon, NSA, CIA i cholera wie jeszcze jaką agencję wywiadowczą po organizacje-duchy skupiające ludzi, którzy tak naprawdę nie istnieją... w dokumentach. Trzeba było ogromnych środków na zachowanie tej logistycznej maszyny. Idąc z nimi na wojnę można się szykować na walkę z całym krajem...

* * *

Wśród panującej ciszy kiedy grupa próbowała przetrawić prawdę, która zwaliła im się na łeb cicho odezwał się Mercer.

- Coś zamierzacie z tym zrobić? - rzekł to niemal mając błysk w oku.

---

1 - na kostkach trzy jedynki i jedna szóstka... równe 0 to naturalnie za mało aby się wydostać :P

2 - ostrzegam, ew. próba złamania zabezpieczeń będzie miała horrendalnie wysoki poziom trudności ^_^

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Felix Fint

Fiu, fiu... nie spodziewałem się aż tak twardego przeciwnika. Chyba na serio przyda mi się pomoc Rosjan. Ale na razie nic o niej nie wspominam. Muszę wiedzieć więcej.

- Ja... My potrzebujemy więcej informacji. Pozwolicie, że na razie się skupię i zajmę się swoją magią.

Wpierw sprawdzę dane agentów BW na Manhattanie i szybko je zapiszę w papierowym notesie. Potem zawalczę z szyfrowaniem. Będę musiał sięgnąć do najgłębszych zakamarków mej pamięci, wykorzystać pełen potencjał mych umiejętności i skupić się na przełamaniu zabezpieczeń. Dam sobie na to kilkanaście minut, jeśli w tym czasie się nie uda, skapituluję.

_______

Hakerstwo, wzmocnione stuntem Piękny umysł, v.0101, na dodatek aspekt 0100 0110.

FP=5-1=4

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

James Oshino

-Zgadzam się, jednak muszę się o coś spytać. Czemu nazywasz mnie wybrykiem natury?- zapytałem się z naciskiem na te ostatnie dwa słowa.

Czemu nazywają mnie wybrykiem natury? Dlaczego dla nich jestem taki ważny i niebezpieczny, że trzymają mnie w kajdanach? Coś mi tu śmierdzi. Pewnie to znowu jakaś wyzyskująca ludzi korporacja. Nie wiem, co mi zrobili, lecz za to zapłacą.*

Poruszyłem palcami i zauważyłem, że nagle moja szybkość poruszania nimi znacząco się zwiększyła. Sprawdziłem jeszcze raz i nie miałem już, co do tego wątpliwości. Potrafiłem poruszać palcami 3 razy szybciej niż normalnie.

Jeśli potrafię tak z całym ciałem to... Mogę spróbować wyjąć rękę z kajdan. Wystarczy tylko dostosować szybkość drgania rąk tak, aby ta pozowliła mi wyjąć ręce z potrzasku. Potem zastanowię się jakie są tego przyczyny. Narazie muszę się stąd wydostać.

Zacząłem wcielać mój plan w życie. Możliwie, jak najmniej zauważalnie dla tych komandosów, którzy mierzą mi z karabinów prosto w czaszkę.

Jak poczuję, że mój plan z uwolnieniem rąk się powiedzie to odwrócę jego uwagę mówiąc:

- A wiesz co? Wal się!- a potem splunę mu w twarz. Da mi to chwilę na możliwe odebranie mu bronii(już wolnymi od kajdanek rękoma i wykorzystanie jej do załatwienia komandosów, a także wydostania się stąd.

Oby mi się udało.

---

*-aspekt ??Kontrolują i wyzyskują nas!!!?

FP:5-1=4

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jack Ravern

,,Rety, w niezłą kabałę się wplątałem. Rządowa organizacja prawdopodobnie chcąca zawładnąć światem używając mutantów? I ja jestem jednym z tych mutantów? To dopiero.... extremalna jazda! Mam super-duper moce i będę mógł ich użyć by ochronić świat i takie tam! Ale trzeba mieć swoje priorytety: najpierw muszę się dowiedzieć gdzie jest Jamie.''

-Ja mam tylko jedno pytanie: czy gdzieś w tych danych jest wzmianka o człowieku zwącym się Jamie Windstroke? Jest to dla mnie dość ważne przed podjęciem jakiejkolwiek decyzji..... choć pewnie i tak wybór mam dość ograniczony.-

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jason Fenix

- Na pewno trzeba z nimi walczyć. Problemem może być sposób, lecz chyba jednak nie do końca. Z naszymi mocami możemy być tak naprawdę każdym, więc najlepszym sposobem byłoby zniszczyć ich od środka.

Spojrzałem po pozostałych. Ciekawiło mnie ich zdanie. W końcu byliśmy grupą i aktualnie jedynymi osobami, z którymi możemy nawiązać kontakt. Choć wolałbym teraz przytulić moje dzieci ...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...