Skocz do zawartości

karkooki

Limitowany dostęp
  • Zawartość

    31
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

karkooki wygrał w ostatnim dniu 13 Październik 2017

karkooki ma najbardziej lubianą zawartość!

Reputacja

-19 Słaba

O karkooki

  • Ranga
    Goblin
    Goblin
  • Urodziny 16.09.1990

Dodatkowe informacje

  • Ulubiony gatunek gier
    Array

Informacje profilowe

  • Płeć
    Array
  • Skąd
    Array
  1. Zakochana para w szale namiętności, mająca mordercze skłonności. Miłość, zauroczenie i inne podobne stany w filmach są bardzo często wrzucane na siłę i po prostu psują odbiór obrazu, ale na szczęście tutaj pasują idealnie – naprawdę. Jeśli nie wierzycie, to postaram się wam wytłumaczyć i przekonać was do tego artystycznego dzieła, które miażdży klimatem, aktorstwem (nie do końca jest to prawdą, ale o tym później), kamerą oraz muzyką. Cała historia może nie należy do zbyt złożonych, ponieważ opowiada ona o zakochanej parze, która w latach 80 porywa młode dziewczyny po to, aby je torturować, a potem zabijać. Wszystko się komplikuje kiedy jedna z porwanych dziewczyn wiedząc, że nie ma innej szansy postanawia skłócić zakochanych. Przed państwem taniec godowy. Może i fabuła jest banalna, ale jej wykonanie sprawia, że nie można oderwać oczu od ekranu, a dźwięki, które usłyszymy są [beeep] poezją, znaczy symfonią. Nie wierzycie, to czas na prawdziwą historię. Nadeszła ostatnia scena, gdy w głośnikach odpalono Joy Division – Atmosphere, a wtedy zostałem jeszcze bardziej wciśnięty w fotel, a do tego, gdy nadeszły napisy, to ja siedziałem z otwartymi uszami, znaczy ustami i nie potrafiłem dojść do siebie. Najlepiej będzie jak zobaczycie sobie ten TRAILER, który niewiele zdradza, ale jest cholernie klimatyczny, a wtedy dzięki niemu dowiecie się, czy ten obraz jest dla was. Jeśli jednak podczas zwiastuna nic nie czujecie, że możecie sobie odpuścić to dzieło i możecie też przestać już czytać recenzję. No nie bój się ciemności dziewczyno. Nadal tutaj ktoś jesteście? To znaczy, że nie piszę tego tekstu tylko dla siebie. Opowiedziałem już o muzyce, fabule, to teraz czas przejść do „kamerującego”. Mówiąc szczerze, to to co on odpierdziela, to jest KOSMOS! No dobra, to zbyt prostacko brzmi, ale ciężko cokolwiek napisać, aby oddać to co się dzieje na ekranie. Pominę już sceny bullet-time, bo każdy dobrze wiem, że to zawsze dodaje klimatu w filmach i skupię się na jednej ze scen. Chodzi mi o moment, gdy kamera powoli okrąża całą kuchnię pokazując wszystko powoli i nagle zatrzymuje się w drzwiach, z których widać pokój, w którym znajduje się przerażona dziewczyna. Nagle w kadrze pojawia się kobieta, a za nią idzie jej facet, a porwana zaczyna się szarpać i płakać. Gdy drzwi się zamykają, to możemy sobie tylko wyobrażać co robią z porwaną. Wszystkie sceny przemocy są pokazywane po za oczami kamery i jeśli komuś z was to przeszkadza, to wtedy zamiast tego dzieła polecam zapoznać się z „Snowtown”. Jeśli mam być szczery, to filmie jest naprawdę wiele długich, leniwych ujęć, które w połączeniu z brutalnością tworzą mieszankę piękna. W tym wszystkim jest jeden dość duży minus, a mianowicie aktorstwo. Jak to, przecież napisałeś, że jest ono genialne – owszem, jest naprawdę dobre, ale tylko jeśli chodzi o grę pary oraz porwanej, bo cała reszta postaci jest cholernie bezpłciowa i jedynie matka jeszcze się broni swoją bezradnością i płaczem, ale tak, to jest dramat i to nie w pozytywnym znaczeniu tego słowa. No ja też jestem zaszokowany, że jest już grudzień. Dla mnie ten film zasługuje na 8 gwiazdek i naprawdę polecam wam zapoznać się z tym dziełem. Filmowy Janusz: Tak więc, jeśli macie ochotę na powolne, klimatyczne kino, które miażdży ujęciami oraz muzyką, to w takim razie musicie zapoznać się z tym obrazem. Jeśli jednak chcecie coś bardziej brutalnego, to wtedy zapraszam was na „Snowtown”.
  2. karkooki

    Circle

    No tak ten z 2015, bo ten "The Circle" to taki przeciętniak, że nawet nie warto go oglądać.
  3. karkooki

    Extinction

    JEŚLI CHCECIE BYĆ NA BIEŻĄCO, TO POLECAM ODWIEDZIĆ MEGO OFICJALNEGO BLOGA KLIK Jeśli jesteś fanem "It Comes at Night", to zamiast skupiać się na moich literkach powinieneś już odpalać ten film. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że oba omawiane tytuły prócz epidemii nie są w ogóle do siebie podobne, a mimo wszystko, jeśli ktoś polubił It, to musi obejrzeć Ex i na odwrót. Dlaczego? Ponieważ oba opowiadają o ludziach oraz o ich walce o przetrwanie. O ile w "It Comes at Night" tak naprawdę w ogóle nie wiemy o co tym wszystkim chodzi i trzeba samemu dopasować pewne elementy, aby miało to jakikolwiek sens. Tak w omawianym tytule nie dosyć, że dostaniemy wszystko na tacy, to do tego zobaczymy potwory i nawet bohaterowie z nimi będą walczyć. I jeszcze to satysfakcjonujące zakończenie. Trochę chaotycznie to wszystko opisuje, więc postaram się jeszcze raz to zrobić. Tak się to kończy, gdy nie stać cię na ogrzewanie zimą. Historia opowiada o trójce bohaterów, którzy przetrwali epidemię i teraz starają się normalnie żyć z nadzieją, że gdzieś tam są inni ludzie... Wróć, w jednym domu mieszka Jack (Jeffrey Donovan) wraz ze swoją córką Lu (Quinn McColgan), a w drugim domu mieszka Patrick (Matthew Fox) ze swoim psem, który jest na skraju przepaści i próbuje za pomocą radia skontaktować się z kimkolwiek. Dlaczego wszyscy nie mieszkają ze sobą razem? To jest już tajemnica, którą sami poznacie, gdy odpalicie seans, ale powiem szczerze, że wszystko zgrabnie wyjaśniono. Ta cała historia rozkręca się bardzo powoli. Tylko po to, by na końcu zagrać symfonie chaosu, walki oraz grozy. Dla wielu z was może to być wada, ale mi to w ogóle nie przeszkadzało i jedynie jeszcze bardziej zostałem wciśnięty w fotel, więc byłbym głupcem jakbym narzekał. Drugą rzeczą, która niektórym może przeszkadzać, to "jump-scery", ale są one w tak małej ilości, że powinniście to przeżyć. W najgorszym razie, to oglądajcie ten film z drugą osobą, aby ona zadzwoniła na pogotowie, gdy dostaniecie zawału. Właściwie, to lepiej będzie jak wam mniej więcej opisze jak to wygląda. Jest sobie postać, która jest przerażona i się obraca, a wraz z nią kamera i zamiast pustej przestrzeni spogląda w twarz potwora. Właśnie na podobnej zasadzie wszystkie zostały tak zrobione, więc nic nagle z szafy nie wyskakuje, ani z czyjegoś tyłka, ale przyznam wam szczerze, że to działa i sam się przeraziłem - ale wstyd. Tak wyglądasz, gdy śmiejesz się z własnego żartu. Jeśli żadna z tych rzeczy nie jest dla was minusem, to teraz ucieszycie się jeszcze bardziej, ponieważ dowiecie się, że aktorstwo było naprawdę dobre, a wisienką na torcie była postać Patricka, który w pewnym momencie zaczął mieć wszystkiego dość. Ten jego upadek zaczyna udzielać się widzowi i do tego jeszcze ten głos - o ja pierdole, jakie to było dobre! I jedynie to zachowanie Lu może wkurzać, ale to dziecko, więc nie ma co się denerwować. Do puli dobrych rzeczy muszę jeszcze dorzucić kamerę, a ujęcia z drona są naprawdę ładne... Kurcze, po co ja wam o tym piszę, przecież w prawie każdym filmie to jest. Tak więc co powiecie na scenę, w której jedna postać jest na piętrze i walczy, druga na parterze, a trzecia w piwnicy, a kamera "wchodzi w ścianę" i powolnym ruchem po kolei pokazuje to wszystko - nieźle? "Kamerujący" się bawi kamerą i wychodzi mu to wszystko naprawdę dobrze, więc po seansie wypada podczas napisów klaskać mu brawa. Właściwie, to powinniście jeszcze klaskać "panu od muzyki", który może i banalnymi dźwiękami żongluje, to mimo wszystko jeszcze bardziej nakręca widza. Na sam koniec mam dla was charakteryzację potworów, która jest naprawdę szczegółowo wykonana i jedynym zgrzytem w tym wszystkim są komputerowe sceny budynków, mgły itp. które odstają od dzisiejszych standardów. Mimo wszystko jednak jest mało takich ujęć i w rozrachunku to w ogóle nie przeszkadza - mi. Idę ci wpierdzielić za to, że myślisz, iż ten horror jest pełen akcji. Daję temu obrazowi 8 gwiazdek, bo jest to solidne kino grozy, który skupia się na ludziach, a nie na potworach i wychodzi mu to cholernie dobrze. Filmowy Janusz: Nie nastawiajcie się na widowiskowy film, a na bank się nie zawiedziecie. Tak więc odpuście sobie trailer i po prostu obejrzyjcie to dzieło, a potem podziękujcie mi za polecenie go. Ludzie chcący widowiskowe kino grozy niech sobie odpuszczą seans, bo ostatnie 20-30 minut, to za mało, abyście dobrze się bawili.
  4. Dzięki za wytknięcie mi błędów, bo nie zauważyłem "tępa", a o tych drugich nie wiedziałem, więc dzięki tobie się czegoś nauczyłem i przyznaje się do błędów
  5. karkooki

    IT

    „TO” czekało na rozwój efektów komputerowych, aby móc wcisnąć widza w fotel. Już na samym początku wam zdradzę, że jeśli jesteście fanami Stephena Kinga, to będziecie zachwyceni tym dziełem, ale tylko wtedy, gdy podczas seansu wyrzucicie z głowy pierwowzór (książkę, nie serial, ale jego też wyrzućcie, bo też wiele się różni od tego dzieła). Tak więc musicie zrozumieć, że książka i film, to dwa całkowicie różne media i nie warto ich porównywać, bo inaczej możecie być zawiedzeni. Teraz zwracam się do osób, którym nigdy nie obiło się o uszy nazwisko Kinga i nie wiedzą z czego tak naprawdę słynie. Ten obraz, to tak naprawdę opowieść o przyjaźni, niewinności, pierwszej miłości oraz o strachu, który czai się w sercach bohaterów. A właśnie w tym się specjalizuje mistrz, ponieważ w jego książkach można znaleźć tęsknotę za czasami młodości i właśnie dlatego tak często lubi wracać do przeszłości. Do tego jest też mistrzem w opisywania ludzkich zachowań, a groza, jest tylko zwykłym tłem. Dla niego jest to tylko pretekst, aby opowiedzieć innym o ludzkich zachowaniach – a, że przy okazji wystraszy też czytelników – to cóż, to kolejny plus. Niestety król ma pecha, jeśli chodzi o przeniesienie jego książek na ekran, ponieważ bardzo często są one zwykłymi gniotami, na które nie warto tracić czasu. Jest to nawiązanie do "Stand by Me" Jeśli macie ochotę na jakieś dobre ekranizacje, to mogę wam kilka polecić, ale niestety większość z nich jest stara, ale mimo wszystko nie widać tego po nich tak bardzo. „1408” – jest to najnowsze dzieło jakie widziałem (z tych dobrych), które opowiada o facecie zajmującym się zjawiskami paranormalnymi, który postanowił zająć się pokojem 1408, aby sprawdzić, czy to jest mistyfikacja, czy może prawda. Jeśli będziecie chcieli obejrzeć ten 10 letni obraz, to musicie wiedzieć, że ten film ma dwa zakończenia. „Apt Pupil” – fabuła opowiada o pewnym chłopaku, który wytropił nazistę ukrywającym się przed odpowiedzialnością i zaczął go szantażować, aby mu on opowiedział o swojej przeszłości. Jest to naprawdę ciekawy obraz, który mimo swojego wieku prawie w ogóle się nie zestarzał i każdy szanujący się kinomaniak powinien go obejrzeć. „Stand by Me” – ten obraz najbardziej przypomina najnowszy film, ponieważ opowiada on o dzieciach, które wyruszyły odnaleźć miejsce, gdzie spoczywa ich rówieśnik. Ta opowieść opowiada o przyjaźni, dorosłości, o niewinności oraz o przygodach, a więc właśnie ten obraz jest cholernie podobny do najnowszego „TO”, więc powinniście go obejrzeć przed seansem. Mógłbym jeszcze wspomnieć o „The Shawshank Redemption”, „The Green Mile”, „The Shining” itp. itd. ale muszę się wreszcie zająć omawianym tytułem, bo jak na razie za wiele o nim nie napisałem. Kto nie skacze ten z policji! Reżyserowi udało się przenieść na ekran to, co miał na myśli autor, gdy pisał tę książkę – czasy niewinności, przygody, dorastania, pierwszej miłości oraz strachu. Tak więc wielkie brawa dla Andresa Muschietti, ponieważ to co stworzył jest po prostu genialne. Jeśli nie oglądaliście promocyjnych filmików, ani zwiastunów, to postaram się wam teraz przybliżyć fabułę na tyle, aby was zaintrygować, ale zarazem nic nie zaspoilerować. Opowiada on o źle, które drzemie pod miasteczkiem Derry i co 27 lat się budzi i porywa mieszkańców. Należy też dodać, że TO przybiera postać klauna i mimo swojego milutkiego widoku jest cholernie niebezpieczny, ale mimo tego grupka znajomych postanowiła się z nim zmierzyć. Mam nadzieję, że za wiele nie zdradziłem . Jeśli nie zaczniesz się śmiać, to cię zjem. Pierwsze co się rzuca w oczy, to to, że mimo czającego się w ukryciu potwora jest to opowieść o przyjaźni oraz o problemach, które spotykają naszych bohaterów. Gdyby wyrzucono z filmu monstrum, to byłby to wtedy cholernie dobry dramat obyczajowy, który opowiada o dorastaniu oraz o tym jak ważna jest przyjaźń. Niektórym ludziom właśnie to może przeszkadzać, ponieważ myśleli, że to będzie typowy horror, który ma tylko straszyć i nic więcej, a tutaj okazuje się, że opowieść jest cholernie złożona, a do tego jest poprowadzona bardzo spokojnie. Owszem, gdy klaun się pojawia, to wtedy opowieść przyspiesza, ale, gdy TO znika, to wtedy wraca ona do swojej „sielankowej”, spokojnej narracji. Tak więc nie jest to typowy film grozy i dla mnie jest to cholernie duży, duży, wręcz ogromny plus. Kolejnym plusem jest aktorstwo młodych aktorów, którzy naprawdę dobrze zagrali (starzy też) i jedynie można się przyczepić do zbirów, znaczy Hamilton grający Bowersa jest cholernie wyrazistą postacią, ale jego przydupasy są tak bardzo nijacy, że aż chce się rzygać. Jeśli zaś chodzi o klauna (Bill Skarsgård), to bałem się o jego grę i o to, że będzie próbował dorównać Tim Curry I, ale zagrał całkowicie inaczej i może nie jest tak bardzo przerażający jak Tim, ale i tak spisał się dobrze… I jeszcze ten jego strój – cudo. A więc to tak wygląda porno. O muzyce za dużo nie mogę powiedzieć, bo jestem głuchy (prawie), ale scena przy kamieniołomach, gdy Ben ucieka przed szajką sprawiła, że ryknę ze śmiechu, bo była pompatyczna i poczułem się jakbym oglądał „Rambo”, który bohater ucieka przed wietnamcami – brawo. Jeżeli miałbym się o coś przyczepić, to jedynym mini minusem jest początkowa scena z tą babcią, która jest całkowicie niepotrzebna, ale jest to takie przyczepianie się na siłę, więc będę szczery – zakochałem się w tym filmie. PS Film obejrzałem w kinie „Przedwiośnie 3D” w Krotoszynie i jeśli będziecie w pobliżu, to warto się wybrać do niego. Tak wygląda poprzedni klaun. Daję temu filmowi mocne 9,5 gwiazdek, ponieważ jest to sentymentalna podróż do czasów dziecięcych. Filmowy Janusz mówi: Jeśli jesteście fanami Kinga, to ten obraz jest pozycją obowiązkową, a jeśli go nie znacie to musicie wiedzieć, że nie jest to typowy horror. Tak więc jeśli oczekujecie litrów krwi, szybkiej akcji oraz grozy, to możecie się zawieść, a cała reszta będzie zachwycona. Jeśli podobają się wam moje recenzje, to zapraszam was na mojego facebooka, gdzie można znaleźć ich więcej FACEBOOK
  6. Jeśli kochasz spacery oraz piasek, to zakochasz się w tym filmie. Chciałbym powiedzieć, że to żart, ale naprawdę przez większość czasu bohaterka idzie przed siebie, a za nią posuwa się zombie, który chce ją zjeść. Można powiedzieć, że to nienajlepszy pomysł na fabułę, ale mimo wszystko w 40 którejś minucie akcja nabiera tępa i… I oczywiście nie zdradzę wam co się stanie, ponieważ to byłby taki spoiler, że zaspoilerowanie tego, iż Titanic tonie jest niczym w porównaniu do tego. Idę jej wpieprzyć. Tak w ogóle, to jeśli ktoś z was spyta się poważnie – jak dobre jest aktorstwo w tym filmie, to ja poważnie się spytam ciebie – pojebało cię? No dobra, na początku bohaterka wraz ze swoim chłopakiem podróżuje samochodem i ze sobą rozmawiają, ale tych dialogów jest na tyle mało, że ciężko byłoby cokolwiek o jej aktorstwie wywnioskować. Faktem jest, że, gdy mówi do Tyciego, to wtedy widać po niej, że jest na skraju załamania i wtedy można to uznać za dobrą grę, ale przez większość czasu tylko idą, więc wstrzymam się od głosu. Za to o czym muszę wspomnieć, to o „kamerującym”, który spisał się naprawdę dobrze, bo nie tylko „kameruje” ich chód, ale do tego wplata w to ujęcia z drona, dodaje różne ciekawe filtry, bawi się kamerą, a także dzięki jego pracy widzowi udziela się bezradność bohaterki. Aport skurczybyku Kurcze, całkowicie zapomniałem wspomnieć o rzeczach, które psują odbiór obrazu, ponieważ jest kilka – kilkanaście nielogiczności typu ajfon wytrzymuje na baterii kilka dni, jakimś cudem, mimo iż tego, że traci torbę, to nagle ją ma itp. itd. i one naprawdę dają w kość widzowi. Gdyby nie było ich tak wiele, to nawet nie zwróciłbym na to uwagi, ale niestety jest ich dużo i to zaczyna denerwować. Do tego należy też wspomnieć po raz kolejny, że akcja rozkręca się dopiero w drugiej połowie, więc wielu z was może już na początku się znudzić i wyłączyć film, ale mimo wszystko przebolejcie to, a zobaczycie, że było warto. Z tego wszystkiego zapomniałem jeszcze wspomnieć o charakteryzacji – nie, nie striptizerki, lecz zombie, która jest naprawdę dobrze zrobiona. Jeśli zaś chodzi o panią go go, to można się przyczepić do tego, że jej charakteryzacja na wielu scenach się różni, ale moim zdaniem nie jest to zbyt wielki minus, ponieważ wiele kasowych dzieł na to samo cierpi, więc najlepiej to olać. Jedziemy tam! Daję temu filmowi 6 gwiazdek, ponieważ mimo nudnego pomysłu wciąga, a zakończenie jest naprawdę ciekawe. Filmowy Janusz mówi: Jeśli początek was nie znuży i dacie szansę temu dziełu, to mimo swoich wad zadowoli was. Jednak jeśli nie lubicie jak główna bohaterka przez większość filmu tylko idzie, to odpuście sobie seans. Jeśli chcecie więcej mało znanych dzieł, to polecam wam ogarnąć mój blog https://filmowyjanusz.wordpress.com/
  7. Czy można stworzyć komedię o seksie, która będzie śmieszyła, a do tego miała przekaz? Tak i to o wiele lepszy niż Rychu Peja dla ulicy. Niestety ja nie umiem być oryginalny, więc niestety recenzja będzie taka jak zwykle. A więc bez polotu, bez śmiesznego humoru oraz bez orgazmu – yyy, znaczy – to ostatnie zapomnijcie i skupcie się na tych dwóch pierwszych rzeczach. Ogólnie film opowiada o kilku parach, które mają problem, ponieważ ich partner lub partnerka posiada fetysze, do których wstydzą się przyznać. No dobra, tak naprawdę to dwie kobiety przyznały się do swoich fantazji i faceci postanowili je spełnić, ale uznajmy, że nie wyznały, bo to mi psuje konwencje. Jedna z kobiet chce zostać zgwałcona i od bardzo dawna jej się to marzy. Najśmieszniejsze jest to, że to podobno częsta fantazja u kobiet.Druga ma problemy w związku, więc wraz z partnerem udała się do, psycholożki (tak wiem, że powinno być pani psycholog), aby związek przetrwał i okazuje się, że marzy ona o tym, aby w seksie grać odgrywać rolę.Trzecia kobitka wraz ze swoim partnerem stara się o dziecko, ale to im nie wychodzi, więc lekarka powiedziała, że orgazmy mogą pomóc w jego poczęciu.Czy to prawda, to nie wiem, ale jej fetyszem jest płaczący facet i tylko wtedy ma orgazm.Jeśli zaś chodzi o czwartą historię, to opowiada ona o facecie, którego podnieca śpiąca żona.Ten wątek jest tak dziwny, że aż nie wiem co o nim napisać, więc lepiej sobie to odpuszczę.Jest jeszcze jeden wątek, ale nie mam zamiaru go spoilerować, ponieważ to jest najlepsza historia, więc lepiej, abyście sami ją odkryli…Cholera, zapomniałem jeszcze wspomnieć o dziadku, ale starzy ludzie mnie nie kręcą, więc nic wam o nim nie opowiem. Twój mały penis mi nie przeszkadza Teraz powinienem powiedzieć o innych rzeczach, ale nie wiem jak się za to zabrać, więc wyrzucę to z siebie jak spermę, a więc od razu i bez litości. Czytając o tych historiach możecie pomyśleć, że one w ogóle nie śmieszą, ale zdziwię was, ponieważ naprawdę bawią, a nawet tak bardzo, że nie będziecie mogli się powstrzymać od wytryśnięcia śmiechem. Dlaczego? Ponieważ to co dzieje się na ekranie jest tak bardzo dziwne, że aż zabawne. Do tego jeszcze dorzućmy, że aktorzy z Australii naprawdę dają radę i nie musicie być ich grą zniesmaczeni, bo to nie polska komedia. Może i mały, ale wariat. Nim postanowię zakończyć recenzję, to muszę jeszcze wspomnieć o przekazie, który może uratować wiele związków - chodzi o te realne. Chodzi o to, że jeśli jesteście w związku, to nie powinniście traktować seksu jako tematu tabu, ponieważ jeśli w tej sferze nie będzie wam dobrze, to nawet jeśli poznaliście cudowną partnerkę lub partnera, to bez orgazmu nie ma szczęścia. Tak więc jeśli ukrywacie swoje fetysze i nie jesteście w stanie siebie zaspokoić w łóżku, to wasz związek jest [beeep] warty. Niby mówi się, że najważniejszy jest charakter, ale to [beeep] prawda... Do tego muszę wspomnieć o dwóch sprawach, które mnie wkurzały. Pierwszą z nich jest brak cycków, a seks, znaczy film bez cycków jest niekompletny i to mnie boli - boli jak cholera. Muszę też jeszcze wspomnieć o tym, że historie tak naprawdę są niekompletne, ponieważ nie mają zakończenia. Niby wszystko się łączy w całość, ale moim zdaniem to za mało i niektóre wątki powinny jeszcze trwać, aby wszystko wyjaśnić. Ja pierdziele - całkowicie zapomniałem wspomnieć, że opowieści się przeplatają, więc ten film można porównać do "Pulp Fiction", tylko bez krwi i zakończenia oraz z "4.3.2.1" - ten obraz też musicie obejrzeć, jeśli lubicie zgrabną i ciekawą historię. Chcesz na mnie nasikać?! Ten film dostaje ode mnie 7 oczek, ponieważ to naprawdę dobry obraz o seksie, a do tego ma przekaz, który może uratować wasze związki. Filmowy Janusz mówi: To nie jest dzieło tylko dla kobiet, ponieważ faceci też będą się na nim bardzo dobrze bawić, bo to naprawdę dobra komedia. Ten obraz może się nie spodobać tylko fanom komedii-romantycznych z Polski oraz osobom nieśmiałym, które nigdy nie uprawiały seksu ani nie obejrzały żadnego pornosa... Tak wiem, że to nie ma seansu, ale nasze życie też go nie ma, więc zapraszam na seans.
  8. karkooki

    Circle

    Chcesz przeżyć czy może wolisz umrzeć? Podobno to jest horror, ale nie myślcie tak, ponieważ wtedy się zawiedziecie jak cholera. To jest thriller – cholernie dobry thriller, który powinien obejrzeć każdy szanujący się kinomaniak, a to z powodu innowacji. No dobra, może nie jest to jakaś rewolucja w kinie, ale nie znam innego słowa, więc zostaję przy stwierdzeniu, że jest to „innowacja”. Jeśli znacie lepsze określenie, to mnie poratujcie. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, iż obraz jest tani jak barszcz, a mimo wszystko sprawia, że wciąga widza w historię i żaden z nich (a przynajmniej tak sądzę) nie powie, że „TANDETA”, „ŻENADA” itp. ponieważ wszystko wykonano perfekcyjnie. Ogólnie fabuła opowiada o pięćdziesiątce nieznanych sobie ludzi, którzy zostali porwani przez obcych i muszą wziąć udział w ich zabawie. Słabo? To wracaj do „Piły” lamusie i nie odzywaj się, bo pokażę ci język. Można się oczywiście przyczepić do nierealnego początku, ponieważ ten spokój jaki panuje wśród ludzi jest nierealny, ale gdy już wszyscy zrozumieją o co chodzi, to wtedy dajemy się wciągnąć w historię i bawimy się dobrze – a raczej bardzo dobrze. Oczywiście nie liczcie na to, że aktorstwo będzie dobre, ale kto by się tego spodziewał? Ty? No wiem, że nie, ale widzę tego rudego z tyłu, który mówi, że wszyscy powinni grać niczym De Niro, więc trzeba zabić czarn, znaczy rudego. Największą siłą tego „dziea” jest realizm, ponieważ ludzie mimo stresu zachowują się racjonalnie i jedyne do czego można się przyczepić, to pomysł. Jeśli jednak przełkniesz go i zrozumiecie zamysł twórcy, to będziecie się świetnie bawić na tym filmie. Na koniec jeszcze proszę was, abyście nic nie czytali o tym „dziee” i do tego nie oglądajcie trailera. Idźcie na żywioł, a zapewniam was, że będziecie się dobrze bawić – obiecuję, a jak się pomylę, to nie wracajcie już do mnie. Film otrzymuje 8 gwiazdek, ponieważ sam pomysł wciąga widza do świata, a do tego to zakończenie – miazga. Filmowy Janusz mówi: Jeśli szukasz dobrego thrillera, to zapraszam cię na seans, ale błagam – błagam jak cholera – nie oglądaj trailera, ani nie czytaj o tym „dziee”, a będziesz się bawił świetnie. Niestety jeśli sam pomysł wydaje ci się do [beeep], to bierz maść na ból i polecam szukać czegoś innego np. „Remember„.
  9. Jeśli chcielibyście znaleźć więcej mało znanych dzieł, to po prostu wejdźcie na mego bloga https://filmowyjanusz.wordpress.com/ Kong jest jak seks z siostrą. Niby przyjemnie, ale wiesz, że coś jest nie tak. Uwierzcie mi lub nie, ale naprawdę tak jest, ponieważ dwa razy próbowałem tego, aby mieć pewność, że się nie pomyliłem. Nie, nie chodzi mi o to, że dwa razy spałem z siostrą... Chodzi o to, że byłem dwa razy w kinie i za każdym razem było tak samo - no dobra, tak naprawdę to nie było tak samo, bo teraz obniżyłem jeszcze bardziej ocenę, a do tego widziałem scenę po napisach ([beeep], ile mogą trwać napisy!) i wiem jedno. No dobra, nie jedno, a więcej, ale jest tylko jedna ocena - choć miałem zamiar zrobić podwójną recenzję, bo miałem nadzieję, że jak uznam ten obraz za żart, to będzie lepiej i muszę powiedzieć jedno - to nic nie dało. Owszem, początek jest naprawdę klimatyczny, a do tego jest tak bardzo retro, że już bardziej się nie da, ale w pewnym momencie wszystko zaczyna się sypać - jak domek z kart. Pewnie już się domyślasz gdzie trafi ten kij. Ktoś może powiedzieć, że jestem idiotą, bo czego się spodziewać po filmie z małpą. Może to głupie, ale liczyłem na to, że będzie w nich choć odrobinka logiki, a dostałem wielkie i soczyste [beeep]. Ja rozumiem, że ten obraz jest skierowany dla ludzi, którzy zaaplikowali swojemu mózgowi benzodiazepiny, aby przypadkiem podczas seansu się nie on nie obudził i nie zaczął krzyczeć, ale mimo wszystko dla mnie to przegięcie. Boże, daj mi znak, że jeszcze się nie starzeję, ponieważ kiedyś uwielbiałem kino akcji, w którym wybuchy były na porządku dziennym. I nie miałem z tym problemu jak było coś nielogicznego, ale tutaj nie chodzi tylko o logikę. Tutaj chodzi o całokształt, znaczy scenariusz jest tak bardzo pocięty, że wiele scen wrzucono - dla efektów i nie można tego złożyć w sensowną całość. Do tego dorzućmy jeszcze aktorstwo, które jest słabe. Nie zrozumcie mnie źle, ponieważ to nie jest wina aktorów, a bardziej ludzi, którzy wymyślili dialogi. Widać było, że oni próbowali coś grać, ale im głębiej w las tym częściej odpuszczali sobie grę i na końcu wszystko jest na odpierdol i liczy się tylko animacja. Wystarczy, że będziecie się dobrze uczyć, a będziecie mogli legalnie rzucać bomby. Tak jadę po tym filmie, ale są rzeczy, które zagrały i powinienem je opisać, ale od razu ostrzegam, że nie podnoszą one oceny. Wiem, że powinny, ale tak się nie dzieje, ponieważ są to lody w gównie, których nie ruszysz nawet za pieniądze, bo na górze jest słodkość, ale w środku jest wielkie, prawdziwe i do tego masywne jak cholera [beeep]. Początek jest naprawdę klimatyczny i do niego nie ma się co przyczepiać i tak samo jest z widokami, ale gdy przelecą przez chmury, to domino zaczyna się przewracać. Owszem muzyka też może się podobać, ale jej ilość, to jest żart - pierdolony żart. Czy nie mogli jej dłużej puszczać? Odpalają naprawdę dobry kawałek i nagle koniec - no ja pierdziele (smuteczek). Na tym gównianym torcie jednak znajduje się smaczna wisienka, która sprawia, że większość osób oceni ten obraz dobrze, dlaczego? A to dlatego, iż efekty komputerowe miażdżą jaja i sprawiają, że szczęka wam opadnie aż do piekła i nie dacie rady jej podnieść aż do końca seansu, więc nie można im odmówić urody. Zaraz dojdziemy do Lichenia. Kurcze, wiem że nie powinienem dalej się znęcać nad tym dziełem, ale muszę jeszcze wspomnieć o zakończeniu, które nie istnieje. Jest ostatnia walka i koniec. Idźcie mi w [beeep] z takim zakończenie. Cholera, ja się tak znęcam, a zapomniałem wspomnieć o fabule - ale czy ktoś z was w ogóle chce ją znać? No sądzę, że nie, ale mimo wszystko ją streszczę w jednym zdaniu, aby mieć czyste sumienie. Pewna ekipa odwiedziła wyspę czaszki, aby odkryć nowe gatunki, ale po przekroczeniu burzy cały ich plan poszedł się pieprzyć z powodu Konga i nasi bohaterowie muszą wydostać się z tej wyspy. Na koniec jeszcze wspomnę o tym, że będzie wiele makabrycznych scen, które zamiast przerażać, śmieszą, ale o tym sami się przekonacie, gdy zobaczycie obraz. Film widziałem w kinie "Przedwiośnie 3D" w Krotoszynie i zapraszam was na jakiś seans jeśli będziecie w pobliżu - byle nie Kongowy. Kocham zapach napalmu o poranku (pozdro dla kumatych). Daję temu filmowi 4 gwiazdki, ponieważ mimo zażenowania dało się wytrzymać do końca, ale to wszystko jest zasługą efektów komputerowych, ponieważ cała reszta leży. No dobra, to nie prawda, ale, aby się o tym przekonać musicie przeczytać całą recenzję. Filmowy Janusz mówi: Jeśli oczekujecie rozwałki i potraficie wyłączyć mózg, to ten obraz się wam spodoba. Jednak jeśli podczas seansu wasz mózg choć na chwilę się włączy, to cały seans trafi szlag.
  10. karkooki

    Stoic

    Tak w ogóle jeśli chcielibyście znaleźć więcej mało znanych dzieł, to po prostu wejdźcie na mego bloga https://filmowyjanusz.wordpress.com/ A wystarczyłoby, aby zjadł tę pastę i film by nie powstał. Po dłuższych przemyśleniach stwierdziłem jednak, że to co stało się na ekranie prędzej czy później i tak by się stało niezależnie, czy zjadłby tę pastę, czy nie. Z góry uprzedzam, że jeśli jesteście wrażliwi, to to co zobaczymy na obrazie może zostać w waszej głowie na zawsze, ponieważ takiej brutalności nie ogląda się często w filmach. Owszem, ktoś z was może powiedzieć, że "Srpski Film" jest brutalniejszym dziełem, ponieważ jest tam gwałt na niemowlaku itp. ale "Stoic" jest nakręcony na podstawie prawdziwych zdarzeń, więc uważam, że to bardziej uderza w człowieka. Wystarczy jedna iskra i człowiek zamienia się w zwierzę. Wiecie co jest najgorsze w tym wszystkim? To, iż więźniowie nie byli psychopatami i trafili do aresztu za dość "lekkie" przewinienia, a po seansie... Cóż, nie chcę za bardzo psuć wam "zabawy", więc więcej nie powiem i jedynie was ostrzegam, że możecie nie zasnąć po tym obrazie. Myślę, więc jestem. Jest to film dokumentalizowany, a więc więźniowie opowiadają o tym co robili ofierze. Na samym początku się dowiecie jak się to wszystko skończy (a może nie?), a w dalszej części jedynie oglądamy retrospekcje. Skoro obraz udaje dokument, to muszę wspomnieć o tym, że akcja jest kręcona z ręki, aby jeszcze bardziej urealnić to wszystko i niestety jest to jego największą wadą. Jednak jeśli w „Blair Witch Project” wam to nie przeszkadzało, to i tutaj nie wytrąci was to z równowagi. Niektórzy też mogą się przyczepić do tej „bezsensownej” brutalności, ale dzięki niej widz jeszcze bardziej odczuwa ten klaustrofobiczny klimat, który wdziera się do jego głowy i sprawia, że zaczyna on odczuwać ból, który zadają kaci . Przegrany się rozbiera Jeśli ktoś z was się zastanawia, czy aktorzy podołali rolom, to uspokoję was pisząc, że jest dobrze. Oczywiście można się trochę przyczepić do ofiary, ale uwierzcie mi, że nie jest źle – naprawdę nie jest źle. Na koniec napiszę wam dwie ciekawostki, które weźcie sobie do serca. Pierwszą z nich jest to, że wersja Blu-Ray jest ocenzurowana, więc jeśli chcecie obejrzeć tę dobrą, to musicie szukać wersji dvd. A drugą jest to, iż większość scen jest improwizowana, więc jeśli oglądaliście „Victoria„, to będziecie się czuli jak w domu – patologicznym domu, w którym brutalność jest potrzebna, aby widz nigdy nie zapomniał tego dzieła. Zgadnij który misi zjeść pastę Film otrzymuje ode mnie 8 gwiazdek, ponieważ ciężko znaleźć obraz, w którym brutalność jest równie bezsensowna, a zarazem potrzebna, aby to wszystko urealnić. Filmowy Janusz mówi: Jeśli lubicie ciężkie – naprawdę ciężki kino, to dzieło jest dla was. Jednak jeśli nie przepadacie za gnębieniem w filmach, to polecam wam odpuścić seans, ponieważ inaczej nie będziecie mogli zasnąć w nocy.
  11. Rach, ciach i król Artur obejmuje tron. Mam ci podać więcej szczegółów?Weź klęknij biedny chłopie i licz na to, że król na ciebie spojrzy i opowie ci więcej szczegółów.Jeśli naprawdę chciałby ci on opowiedzieć o tym jak zdobył tron, to zrobiłby to w ten sposób:– Zostałem wychowany w burdelu– Wszystkie dzieci się ze mnie śmiały i mnie okradały.– Potem się nauczyłem kradzieży kieszonkowej– A na koniec opowiedziałem dowcip o wikingach. Gdy wyciągnę miecz, to wszystkie dziewoje będą moje. Cholera, to jest dopiero wątek początkowy, więc sam nie wiem po co go tutaj wrzuciłem. Dobra, mam dzisiaj humorek, więc opowiem ci wieśniaku o tym, dlaczego powinieneś udać się do kina. Najważniejszym powodem jest sam reżyser, który lubi eksperymentować. Znaczy, jeśli ktoś zna Guya Ritchiea, to powinien wiedzieć, że lubi się on brać za klasykę, a potem robić to po swojemu. Jeśli kochacie „Sherlocka Holmesa” w jego wykonaniu, to i na tym obrazie będziecie się dobrze bawić. Uprzedzam jednak, że ten miszmasz jest trudny do ogarnięcia, ponieważ w pierwszych minutach widz myśli, że dostanie normalne, widowiskowe fantasy o Arturze, a po chwili okazuje się, że jest inaczej, bo ten obraz do normalnych nie należy. Do tego reżyser też do takich nie należy, bo kto normalny wrzuciłby do filmu folkową muzykę? (A do tego jaki normalny recenzent użyłby tak wiele razy słowo normalny?) No właśnie… Dorzućmy do tego przyspieszone tempo – i to naprawdę przyspieszone, ponieważ w kilka minut poznajemy początki bohatera, a potem obraz tak przyspiesza, że dopiero pod koniec uświadomił sobie, że trzeba dopisać początek początku. Niby to chaotycznie brzmi, ale w tym chaosie filmowym oraz „recenzowym” jest jakiś sens, który sprawiaj, że się to dobrze ogląda lub czyta. Każdy kto mi się ukłoni dostanie ode mnie rolkę papieru toaletowego ze złota. Mimo wszystko jednak nie mam pojęcia co wam opowiedzieć o tej historii. Byłem w kinie cztery razy i wyniosłem z tego wszystkiego dwie rzeczy. Po pierwsze, musicie wybrać się na drugi seans, ponieważ nie da się ogarnąć tego wszystkiego na jeden raz. Ja sam za pierwszym razem myślałem, że to jest sen, że się naćpałem i po prostu przysnąłem w fotelu, ale na szczęście to jednak była prawda. Jeśli zaś chodzi o drugą rzecz, to ilość nawiązań do popkultury, historii itp. sprawia, że im więcej razy go obejrzycie, tym więcej treści w nim znajdziecie. Nie chcę wam psuć zabawy, ale jeśli będziecie po seansie, to powiem wam tylko jedno – tak, to był Beckham. Tak w ogóle, gdy folkowa muzyka wejdzie, to przyjrzyjcie się temu jak muzyka jest idealnie połączona z obrazem. Owszem, czuć, a raczej słyszeć, że to pewien żart, ale dlatego właśnie polecam iść na drugi seans, aby zrozumieć, że wszystko jest idealnie na swoim miejscu. Tu na razie jest ściernisko, ale będzie san Francisco. A, całkowicie zapomniałem wam powiedzieć o aktorstwie oraz o efektach. Mimo wszystko zrobiłem to specjalnie, ponieważ większość aktorów się w ogóle nie wyróżnia, ale opowieść jest na tyle widowiskowa, że to w ogóle nie przeszkadza… No dobra, główny zły powinien być bardziej zły, ale mimo wszystko ostatnia walka, to jebany majstersztyk i tylko dla niej warto się wybrać do kina. Zaś jeśli chodzi o efekty, to – o-ja-pier-do-le… Jeśli myśleliście, że „tszy de” jest do [beeep], to ten obraz udowodni wam, że się mylicie, bo ilość scen, w których bierzecie udział robi wrażenie i warto zapłacić za wyższą cenę. Jeśli naprawdę nadal chcecie poznać fabułę tego dzieła, to chodzi o to, że oglądamy początki Artura… No dobra, jego początki trwają 5-10 minut, ale mimo wszystko, gdy wydobywa Excalibur z kamienia, to wtedy historia jeszcze bardziej przyspiesza i lepiej zapnijcie pasy, bo to co będzie działo się na końcu to sami-wiecie-co. Film obejrzałem w kinie „Przedwiośnie 3D” w Krotoszynie i jeśli będziecie w pobliżu, to warto wybrać się do niego. Zaufaj tej twarzy, a będziesz się świetnie bawić. Zakochałem się w tym filmie i dlatego postanowiłem mu dać 9 gwiazdek. Dostałby 10, ale czegoś mi zabrakło. Filmowy Janusz mówi: Jeśli szukacie typowego fantasy, to trzymajcie się od tego dzieła z daleka. Jednak jeśli znacie już Guya i podobały się wam poprzednie jego filmy to ta pozycja jest obowiązkowa.
  12. karkooki

    WolfCop

    Jeśli martwicie się o to, że ten obraz będzie kiczowaty, to mogę was uspokoić... No chyba, że uważacie scenę seksu wilkołaka z kobietą za coś nienormalnego, to wtedy film może nie być dla was. Co łączy "Zombeavers", "Rekinado", "One Eyed Monster" oraz wiele, wiele innych tego typu dzieł? Wykonanie oraz aktorstwo, które do najlepszych nie należą, więc jeśli ktoś ma alergię na żałosne efekty komputerowe, na rekwizyty, które są wyprodukowane z taniego plastiku lub na słabe aktorstwo, to przychodzę do was z lekarstwem. Bohaterem tego filmu jest policjant alkoholik, który swoje obowiązki olewa i jedyne na czym mu zależy to procenty. Wszystko się jednak zmienia, gdy pewnej nocy Lou został ofiarą okultystycznego rytuału, który sprawił, że zamienił się on nie do poznania, więc postanowił on odkryć kto za tym stoi. Rzeczą, o której trzeba wspomnieć, to przemiana, którą zobaczymy w jednej ze scen i, która robi kolosalne wrażenie. Mogę wręcz powiedzieć, że jeszcze nigdy tak dobrze nie pokazano zamiany w wilkołaka, więc dla samej tej sceny warto zobaczyć ten film. Należy też wspomnieć o muzyce, którą została wyciągniętą z lat 80/90 i, która idealnie współgra z aktorstwem, które może i do wybitnych nie należy, to jednak nie masz, aby ktokolwiek na jego widok się krzywił . Ten obraz pokazuj, że nie potrzeba milionów, aby dobrze oddać ducha tamtych lat. Tak, mówię o "Guardians of the Galaxy Vol. 2", które jest tak cholernie przesłodzone, że aż przeciętne. Tak więc jeśli chcecie wrócić do czasów młodości, to wybierzcie omawiany tytuł, a nie to marvelowskie cukierkowe [beeep] wie co. Daję temu filmowi 8 gwiazdek, ponieważ tak profesjonalnego, a zarazem kiczowatego kina nigdy nie widziałem. Filmowy Janusz mówi: Jeśli masz ochotę na kino klasy B, które jest polane humorem oraz krwią, to polecam zapoznać się z tym dziełem. Jednak jeśli masz ochotę na przesłodzone lata 90, to pozostaje ci "Guardians of the Galaxy Vol. 2"
  13. Perfekcyjny film o perfekcyjnym zakładniku... No dobra, prawie perfekcyjny. Za wiele o tym dziele nie mogę napisać, ponieważ historia jest "poryta" i warto samemu ją poznać. Do tego napisanie czegokolwiek więcej od tego co możecie znaleźć na filmwebie to spoiler, więc zróbmy tak. Wy nie odpalajcie trailera, a ja wam po prostu napiszę to co musicie wiedzieć o fabule bez psucia sobie niespodzianki. Jeśli nie wiecie dlaczego nie warto oglądać zwiastuna, to w skrócie powiem wam, że za dużo w nim pokazano, a przez to szok wywołany historią będzie o wiele mniejszy, niż gdybyście od razu wskoczyli na głęboką wodę. Ogólnie chodzi o to, że główny bohater okradł bank i chcąc uciec przed policją postanowił wprosić się do czyjegoś domu. Za pierwszym razem mu się nie udało, ale spróbował jeszcze raz i postanowił udać chłopaka pewnej dziewczyny, której pocztówkę znalazł w skrzynce. Chciałbym coś więcej napisać, ale nie mogę. Prócz historii, znaczy porytej historii, na uwagę zasługuje też jeszcze jedna rzecz, a mianowicie aktorstwo. Jeśli oglądaliście "Split", to będziecie się czuli jak w domu, ponieważ to co odpierdziela David Hyde Pierce, to głowa mała i jeśli początek was znużył (też tak miałem), to w momencie, gdy "złoczyńca" wprasza się na kolację, to wtedy akcja przyspiesza i nie ma szans na nudę. Jeśli zaś chodzi i głównego bohatera, to cóż - na początku jego postać jest płaska i nudna, ale gdy zaczynamy poznawać jego historię poprzez retrospekcje, to wtedy jego postać nabiera głębi i naprawdę można go polubić. To jest już wszystko co można opowiedzieć o tym dziele, więc na sam koniec, powiem wam o minusie, który sprawił, że zostałem wybity z rytmu, więc muszę o nim wspomnieć. Chodzi mi o scenę, gdy "host" został przywiązany do krzesła i udało mu się uwolnić, ponieważ użył kawałka ceramiki. Gdy sami to zobaczycie sami, że to było nierealistyczny jak cholera, a mimo wszystko historia cholernie "realistyczna", więc mnie to mnie bardzo wkurzyło. Dałem temu filmowi 8 gwiazdek, a dałbym więcej, gdyby nie ten pieprzony minus, a do tego początek mnie lekko znużył. Filmowy Janusz mówi: Jeśli szukacie thrillera, który wciąga widza w fotel swoją porytą historią, to musicie jak najszybciej zabrać się za ten obraz. A, całkowicie zapomniałem wspomnieć, że komedii w tym dziele za wiele nie ma.
  14. Duże studio wypuściło film klasy Z , w którym zagrali znani aktorzy w rolach epizodycznych, czy to mogło się nie udać? Szkoda, że SONY spieprzyło tak bardzo marketing tego filmu, (a właściwie nie było go wcale) ponieważ dopiero niedawno dowiedziałem się o tym dziele. Wiecie, lubię filmy klasy B, a nawet Z i dlatego nie wiem jakim ([beeep]) cudem tak długo ukrywał się przede mną ten obraz, ale żałuję, ze nie poznałem go wcześniej. Musimy jako pierwsi dobiec do McDonald`s. Sama fabuła tego dzieła powinna was naprawdę zainteresować, ponieważ jest tak cholernie głupia, że aż ZA-JE-BISTA. Ogólnie chodzi o to, że jeden człek, wampirka oraz inteligentny zombie muszą uratować resztę nacji, przed kosmitami. Czyż to nie jest [beeep] pomysł? No wiem, że jest fajny, a raczej genialny, ale niestety ma jedną, dość znaczącą wadę. Chodzi o początek, który ssie i jedyne co go ratuje to postacie poboczne. Nie chodzi o to, że one tak [beeep] zagrały (ale zagrały), lecz o to, że są to znane nazwiska, które znają serialomaniacy i mimowolnie uśmiechną się, gdy ich zobaczą. Dlaczego tylko takie osoby? Ponieważ kojarzę tych aktorów z seriali, a w filmach po raz pierwszy ich zobaczyłem właśnie w tym dziele. Jeśli chodzi zaś o tych mniej znanych to cóż – jest poprawnie, ale więcej nie można powiedzieć… No dobra, tak naprawdę to postać zombie jest cholernie dobrze zagrana i może nie ciągnie on całego filmu, to mimo wszystko tak śmiesznie gra, że aż wybija się ponad przeciętność. Uprawiałam seks z bratem???// Tak więc – daję temu obrazowi 7 gwiazdek, ponieważ fabuła jest cholernie oryginalna, a do tego niektóre dialogi śmieszyły. Filmowy Janusz mówi: Jeśli szukacie lekkiego filmu, którego fabuła jest tak bardzo głupia, że aż fajna, to powinniście zapoznać się z tym dziełem. Osoby z kijem w dupie zapraszam na kolejną recenzję.
×
×
  • Utwórz nowe...