Skocz do zawartości

Dziadparyski

Forumowicze
  • Zawartość

    105
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Reputacja

37 Neutralna

O Dziadparyski

  • Ranga
    Krasnolud
    Krasnolud
  • Urodziny 05.05.1977

Dodatkowe informacje

  • Ulubiony gatunek gier
    Array

Sposób kontaktu

  • Discord
    Array
  • Facebook
    Array
  • Strona WWW
    Array

Informacje profilowe

  • Płeć
    Array
  • Skąd
    Array
  • Zainteresowania
    Array

Ostatnio na profilu byli

2237 wyświetleń profilu
  1. Zgon. Strugając wariata, spokojnym krokiem udałem się na obiad do chińczyka. Nie darłem modry przepitym głosem na żonę i dzieci, ani też nie szukałem winnych swojego żałosnego położenia. Atmosfera zaszczucia całej familii tłoczącej się na paru metrach kwadratowych nie sprawia mi satysfakcji. Sąsiad chętnie i często tłucze głową żony o ścianę tak że trzeba poprawiać żyrandol bo obwisa. Mimo to kochają się i chętnie szczają na mój trawnik bo taki zielony i kuszący. Na co dzień śpią w nim koty, ich leża wyglądają jak kręgi w zbożu. Bo koty jak wiadomo pochodzą z innej planety. Czy śmierć cuchnie zastanawiałem się po drodze. Wszyscy wszak zostawiają swój jadowity ślad, na mojej drodze życia, fetor wciąż przecina mi powietrze które wciągam zbyt wielkim darem od Boga. Jedynym miejscem gdzie nos mnie nie skręca to restauracje i własne bo wynajmowane cztery kąty. I w grach wideo nie zalatuje, bo nie ma jak. Są sterylne. Dlatego przemoc w gamingowej rozrywce nie koduje wszystkich zmysłów, jest nawet lżejsza niźli w książkach, bo tam chociaż czuć farbę drukarską, a te z wypożyczalni zalatują piżmem. Dlatego jestem spokojny i o swoje dzieci też, że nie wbiją mi noża do krajania chabaniny w trzewia, bo jak się domyślam nie wylatuje stamtąd plik banknotów tylko śmierdzące zwoje kiszkowe. A tak przy okazji to jeszcze ktoś pisze blogi? Mojego po kilkunastu latach usunięto, nie zrobiłem kopii.
  2. Dzień zaczyna się rano, Tym że budzik budzi moje niemowlę zamiast mnie, przez co wstają wszyscy, Każdy w innym nastawieniu. Parówki na które miało się taka ochotę wieczorem, rano smakują jak gąbczaste psie gówienka. Z reszta skąd ja wiem jak smakują gówienka??? To nic kawa ratuje wszystko, ładuje dupsko do samochodu i do roboty, oczywiście na szybie zamarzło to poświąteczne szczęście, od którego moje dzieci kaszlą i plują na dywany. W zupełnie nowym aucie co to miała się szyba sama odszraniać, oczywiście w 11 stopniowym mrozie nie robi tego i wyjeżdżam na oślep z osiedla. Na budowie jak zwykle, niedospane przepite mordy z papierosami, wzdychają na sama myśl o kolejnym dniu pełnym picia kawy i gapienia się na Gołe Baby w kanciapie. Zabieram się za swoją robotę, w zeszłym tygodniu nie dość że koniec roku i nie wypadało, to nie działało ogrzewanie, nie działa i dziś. później wyłączają prąd. Wracam do domu wkurzony, choć z nadzieją na bonusowe spokojne granie. Nic z tego, córeczka mnie kocha więc leży mi na laptopie, niebezpiecznie się wychylając. Później robi kupę. -Teraz jem, zmień pieluchę to twoje dziecko. Kupa wylewa mi się z pieluchy na dywan, dziecko bawi się własnymi nóżkami. - Czemu nie podwinąłeś bodziaka? Teraz muszę przebierać, dlaczego przeszkadzasz mi w jedzeniu? Jutro trzech króli, więc pojadę na zakupy do M1, wezmę synka niech sobie pogra na konsolkach... W mediamarkcie pełno pryszczy, z makdonaldową masą i polewą łojową na włosach, nieroby okupują wszystkie konsole których nie dali rady jeszcze zepsuć. To co biorę za dziewczynkę jest grubasem. Szczęściem mały nie chce grać i idziemy na zakupy, oczywiście 90% czasu tłumaczę mu że nie kupię za dwie stówy magicznej tarczy pałerr rendzersa. Obiecuję pojechać do Plazy, na automaty i kulki. Na kulkach jedno dziecko, to może się mały pobawi... nie bo zakaszlał i babcia zawinęła wnusię mrucząc coś pod nosem. Skończyła mi się bateria w komórce, nie mam co czytać więc łypię na ekspedientkę. niby ładna dopóki nie wstała i nie zobaczyłem wielkiego zadu na cienkich nóżkach, coś jak czubek choinki do góry nogami. No to pogramy na automatach, sypię drobniaki i oczywiście strzelba na zombiaki jest tylko jedna, mały nie sięga do pedałów w ścigałkach. W końcu dzwoni żona, chce się spotkać z koleżanką, mam wracać. Skoro tak napadało to by wypadało polatać bokiem na rondach, tyle że nie z zakupami. Jajecznica. Mimo starań ojca, syn nie zwraca uwagi na poślizgi i zasypia. To może teraz pogram. Mała śpi. Mały siedzi przed kompem na jutubie... Nie bo dzidzia się budzi, później wciąga butlę z mlekiem, przytula się na jakaś godzinę, no i standardowo kupa. zona wraca. To znaczy że już mogę iść na pocztę. nie zdążyłem przed jedną i drugą emeryturą, stoją teraz przy jedynym czynnym okienku na pięć okienek. Dyszą piżmem, ja prawie wymiotuję. Potwierdzenie esemesem? Nie chcę! -To skocz kochanie jeszcze do apteki....Byłem w drodze po czteropak, no ale cóż zawsze się mogę wrócić. W aptece zatwardzenie, stoję jak ten stolec i cierpię. Już prawie 20, ucieszyłem się że w "fieldrunners dwa"jestem już na 7k pozycji z 9 mil. punktów. No to pokusiło mnie żeby spojrzeć na steama, a tam gość z 144 mil. punktów. Tego już za wiele. A ponoć jestem jak chleb. Przynajmniej tak twierdzi żona. Pytacie czy taki dobry. Nie ciągle GraHam. A przynajmniej próbuję, kiedy nie pracuję.
  3. Odnoszę wrażenie że czwarta część jest luzackim dopełnieniem i niejako zakończeniem zabawy w fallouta. Bawię się ta grą jak dziecko.
  4. A gdyby tak Chińczyki wygrały? Dość mam tej nieskrywanej dominacji Amerykanów w świecie Fallouta. Tak na prawdę o najeźdźcach i ich motywacji wiemy niewiele. Nie sposób Armii Ludowej oceniać po czynach bowiem nie poznajemy całej historii. A gdyby tak spojrzeć na to z drugiej strony? Świat nie opiera się na USA, ani się tam nie zaczyna ani nie kończy. W czasach dzisiejszej nienasyconej dociekliwości samo pytanie: co się stało w Chińska Republiką Ludową? Ciśnie się na klawiatury tudzież usta. W uniwersum Fallouta jesteśmy odcięci od informacji niczym we współczesnym życiu, tak na prawdę nikt nam nie serwuje wieści ze świata o ile nie są one tragiczne. I na tym się kończy. A jak chciałbym więcej. "Fallout 4 kopiuj wklej", nie jest w stanie pokazać nic nowego, więc traktuję to jako ostateczną rozgrywkę. Nie wyobrażam sobie piątej części osadzonej na terenach USA. Czas na Chiny i ich fascynujące tajemnice. A tak na osobności to gra jest dobra, dla ludzi którym śnią się post apokaliptyczne światy.
  5. Do Diabła jak szybko się człowiek starzeje. Chciałbym urodzić się wczoraj i dziś zagrać jako zieloniak w nowego Pip Boja. Gra jest tak dobra że nawet tego nie zauważam. Jakbym miał jeden dzień życia, to mógłbym znów poczuć te motylki w brzuszku co je czuła pewna pani z Warszawy zanim nie wyszła za dzianego gościa ale dziś jest gruba, bo ja widziałem i brzydka dlatego ciesze się swoją satysfakcją. Wczoraj stałem przed wyborem czy kupić synkowi nowe klocki czy tatusiowi grę.. kupiłem i łiski, zresztą dzieci i tak nawiały przed smoczym smogiem Krakowa na wieś. Jednak to co pije Slash lepiej smakuje z kola niż Grants i ostatni raz go kupiłem łiski o smaku wódki, jasny gwint! Nieważne, wróćmy do gry, już pewnie zauważyliście że twórcy Diablo 3 mogą brudne od łażenia boso po pustkowiach pięty lizać twórcom Fallouta w kwestiach kraftingu. Wszystko się przydaje i zamiast ganiać za potworiją popromnienną zbieramy na kupki łakocie. Generalnie gra zbyt dużo oferuje na wstępie, niejako odsłaniając same dziewiątki kier i inne ważne karty. Dlatego pancerz wspomagany wisi w szafie od dziesięciu godzin i raz tylko się przydał, a to i tylko ze względu na szponka. Gra skonsolała nam nieco, wygodniej jest grać na kontrolerze niż na klawiaturze, a owy rozległy świat mieści się w ramach RAMu i choćbym narzekał i hejcił... to mam jeszcze dwa dni wolnego Kurde życie jest piękne.
  6. W końcu poczułem się dorosły. Tak dorosły! Arcydzieło w trzeciej części opowieści wiedźmińskich zawarte jest spełnieniem mojej młodości. Teraz już mogę oddalić się i umrzeć. To niezwykłe i arcy odważne, słowiański świat i bajania przedstawić ludziom zupełnie odmiennych kultur. A wiem co piszę Podobne "super produkcje" nie zachwycały mnie i nie niosły tak wiele. Dotarłem do odprawiania Dziadów, gdzie słowa tak mi nieobce z lektury... i poczułem się jak widz z innej cywilizacji zachodniej. Czy to piękno zrozumie? Czy udzieli mu się w takim samym stopniu jak mi, tubylcowi? Nie wiem. Ale chcę żeby tak było. Pierwsza gra w której nie przewijam dialogów. Siedzę i słucham siedzę i oglądam jak książeczkę, jak film. Zaczarowany jak małe dziecko baśnią czytaną przez matkę. Oczywiście bez tych wszystkich @#$%! Czyż może być coś piękniejszego dla gracza?
  7. Do tej pory zewsząd słyszę szepczące szepty "Shadow Man"
  8. Cztery dni po premierach oszukiwałem sam siebie że nie kupię tak szybko tego nowego Wiedźmina. Nie dotrwałem, a wszystko zaczęło się od tego że pewien mnich 70L zwrócił się do mnie z zapytaniem gdzie kupiłem konto na którym barb ma wylatane ponad 1300 godzin. Spojrzałem na inne postacie i postanowiłem się oderwać. I mimo iż wszędzie straszyli że maszyna licząca musi mieć wszystek bebechów w miarę nowy i nie struty wirusem, zaryzykowałem. Powiem tak, trzy lata temu zwróciłem się z zapytaniem na tutejszem forum na co wydać 5 tysięcy w złocie i nie powiem opłaciło się. Komputer który mi złożono w dostępnych części do dziś spełnia moje wymagania bowiem nie udławił się Wiedźmakiem.Spojler Man Wiec postanowiłem zaszaleć, w pierwszym pobocznym zleceniu gdzie wygonić z okolic studni zjawę miałem. Zrobiłem wszystko odwrotnie, najpierw wpadłem do studni gdzie znalazłem przedmiot fabularny, który miałem znaleźć później niż trupa. Pół godziny zmarnowałem, odkrywszy w końcu jak miał przebiegać quest, odsejwowałem się i zrobiwszy wszystko po kolei zaczynam ogarniać jak się nie gra w Diablo Czy. Trochę mnie zawiódł program startowy GOG w którym już można coś tam dokupić, ale zrobię tak jak w Wasteland 2 dlc dostępne już od dnia premiery kliknąłem po zakończeniu fabuły... żarty sobie urwa robicie. I w dniu ciszy wyborczej krzyknął bym. Wiedźmin na prezydenta! Lecz nie krzyknę. Bo choć w sejmie potworów ci u nas dostatek i licho wie co w sprawie fistechu ma do powiedzenia. To jednak wolę żeby we własnej kranie baby chędożył. Nasze białogłowy maja dość zajęć.
  9. Podczas mojej kolejnej przygody w świecie wykończeń budowlanych. Napotkałem na ciekawy przypadek miłośnika VOXFM. Uwielbiał on gwizdać radośnie w rytm wspaniałych przebojów. Jego dobre samopoczucie wzbudziło we mnie pogardę i zazdrość, że ktoś kto ma 8 zł na godzinę nuci przeboje disko polo. A ja bym mu zapłacił więcej żeby chłopa było stać na wypranie swetra. I dorzucił złotówkę, co by butów nigdy ale to nigdy na budowie nie zdejmował. Swoim radiem z możliwością odtwarzania płyt sidiromowych zrobiłem mu germańska inwazję OOMPH! i kiedy już Nina Hagen wydobyła z siebie najwyższą nutę. Wkurzony elektryk zabrał swoja skrzynkę z narzędziami i poszedł na kupę. Na kupę kiepów przed budową by wciągnąć dyma i przypomnieć sobie cóż tam ostatnio grali na weselu. Zatrudniętapeciarza. Dzwonił do mnie pan z ostrołekie, nie co by sobie pogadać ale by mi przypomnieć że ma wesele i jak mu baletów nie wytapetuję to mi Litwini mojego opla astrę spod bloku zawiną. Dlatego zatrudnię do pracy osobę która: Nie słucha disko Nie śmierdzi Pali Pije Nie jest skretyniałym debilem z nawykami nabytymi u góralików chętnym do picia kawy i niekończącej się przerwy.
  10. W niedalekiej przyszłości gdzie na każde zawołanie cyborg przynosi kawę, a małżonkę zastępuje w sprawach łóżkowych ideał stworzony z myślą o wymagających mężczyznach. Nowoczesna technika wkroczyła w każdą dziedzinę życia, pozostawiając jednak niektóre sprawy swojemu losowi. Tak ze tradycyjne wymieszało się z nowoczesnym żyjąc w radosnej symbiozie. Na pokładzie jednego z podniebnych frachtowców, załoga pod wodza kapitana Budynia szykowała się do zrzucenia kupy, którą owa piękna bio-mechaniczna maszyna, musiała upuścić zanim potężny bąk spowoduje pogorszenie się jakości usług oferowanych przez firmę. Smukłe cielsko pokryte gładką łuską z przymocowanym doń przedzielam pasażerskim i sterownią, przemierzało przestworza lecąc z Pekinu do Londynu z setką tysięcy młodych chińczyków. Latorośl młodej klasy robotniczej, objadała się ryżem z sake serwowanym przez zautomatyzowane stewardesy na szynach, szumiące pomiędzy fotelami od jednego drinka do drugiego. W sterowni co to niegdyś była głową owego latadła, kapitan Budyń, siedząc za sterami pobudzał układy nerwowe mechoptaka impulsami elektrycznymi, trzymając w dłoni maleńka manetkę. Ogromne cielsko reagowało na polecenia "krzesła elektrycznego" (bo tak je z swoim żargonie nazwali lotnicy) obniżając pułap łagodnie, na wysokość bezpieczną na tyle by nagromadzone gazy nie spowodowały zaburzeń atmosferycznych. Czy kolejnego tajfunu co w 2110 zmiótł jakieś zakompleksione, bogobojne państewko nad Bałtykiem. Z głośników popłynął melodyjny głos - Przepraszamy za niewielkie turbulencje związane z wydalaniem przez naszego wielkiego ptaka Dodo-. Łuski Dodo zafalowały prężąc się w okolicach odbytu. -Otworzyć zwieracze!-polecił kapitan starszemu mechanikowi. A ten wypróżnił kichy jak tylko umiał najlepiej. Robert dobrze pamiętał kiedy został zdegradowany i wiele lat pracował by powrócić na dawne stanowisko. "Danie ciała" w tym wypadku było równoznaczne z seppuku. 10 000 metrów poniżej, Tatko Rogal stali na granicach pól przygladając się niebu i zwyczajowo mamrocąc coś pod nosem. Wtem uderzono w dzwony, zawyły syreny strażackie i cala orkiestra dęta dała czadu. Niebo bowiem zmieniło sie na zielone. A niby znikąd rozległ się głośny grzmot. Wszyscy wiedzieli co to oznacza. Biegnący do domostw chłopi, wyskakujący z wychodków z gaciami w jednej ręce gubili gumowce. Zatrzaskując drzwi zdyszany Tatko skrzyknął swoje bękarty, zwlókł z wyrka na piecu sędziwa matuszke. Dziś wszyscy muszą stawić się do roboty. Z radiostacji nadają bez przerwy "zakaz palenia!" i nie chodzi tu bynajmniej o fajki. Smród ciężkiego metanu spowił swoim zielonkawym dymem cala wioskę.Jak tylko ustało kląskanie o dach chaty. Nie lękając się, w maskach cala familia tatki jęła się przedzierać z maczetami przez gąszcz wściekle pnących się ku światłu roślin których tu przed chwilą nie było. A trza było się spieszyć, bowiem sąsiad już wiózł do przetwórni, na przyczepie swojego traktora. POMIDOR!
  11. Dziadparyski

    Wpis erotyczny

    Nad szumnie wijącym się potokiem Piotr z Agatką prezentowali nadprzyrodzenia niezasłonięte figowym listowiem. Piotr posiadał super-moce wznoszenia twardej jak stal okalanej zasieczonym murem fortecy nie do zdobycia. A Agatka także zmutowawszy po wypiciu znanego jogurtu owocowego nie zamierzała poddać się bez perwersji. Po upływie pewnego czasu znudzeni swoim widokiem postanowili odnaleźć zaginione pięćdziesiąt groszy które wpadło w zaprawę cementową na budowie domu jedno rodzinnego, w rodzimym Wągrowie co to według miejscowej legendy zatonęło jak amen w pacierzu. Rodzina zamieszkująca dom przy ulicy Cichej już szykowała się do ostatniego pacierza. Gdy tu nagle w drzwiach stanął rozochocony Piotr, tężniejąc okrutnie na widok nieświeżej wylewki w przedpokoju. Bez zbytniego skrępowania jął uderzać nadprzyrodzeniem krusząc zbrojone betony. Rodzina ewakuując się pospiesznie nie zapomiała zabrać zwłok zasuszonej babci, od ćwierćwiecza trzymającej w dłoni długopis do podpisywania odcinka renty. Domownicy wyskakiwali po kolei przez okno na dach chlewika. Gdzie czekała ich niezaspokojona Agatka. Po zaspokojeniu, pobrała stosowne na te okoliczność opłaty, tak że nie warto już było dla owych 50g. kruszyć kopii o wylewkę. Jednakże Piotr nie ustawał w wysiłkach i walił gdzie popadło. Dom się jednak nie podał i zamknął na klucz wszystkich w środku.
  12. Przez wpółotwarte drzwi, wslizgnęła się do izby Wiesława G. Przeszurała po podłodze jak wąż do pokoju gdzie warczał telewizor, pod fotelem leżały papcie i czyjaś noga. Nogę ową Wiesława chętnie ugryzła. A gdy skowyczący właściciel nogi tylko wyrwał ją z paszczy solidnym szarpnięciem, to czym prędzej łapnęła w zęby kapucie i pośpiesznie szurnęła się na zad. Zaskoczony Kołodziej S. jedną ręka łapiac się za łydkę drugą siegnął po leżące na desce do prasowania żelazko. Z całej siły rzucił nim w znikającą za drzwiami Wiesławę. Z poparzeniami piątego stopnia szurnęła Wiesława w dół po schodach, zabierając ze sobą wycieraczkę Kołodzieja. -Bo dzis miało być wszystko inaczej- szepnął stół z powyłamywanymi nogami do swego oprawcy.
  13. O parowaniu ciosów wiem tyle co słoń. Zatem gra nie da się przejść na chama i rekomendację CD-Action na okładce płyty uznaję za naciągactwo pasożytnicze, mogłem zawsze kupić coś lepszego. Zatem zamiast recenzji gry w którą grałem jako pierwszy na świecie, niszczę mózgi. O płocie co to chciał być czaszką. Piękny bo długi i prosty to tyle co trzeba mieć by być dobrym płotem. O szpiczasto ciosanych sztachetach ze świeżego drewna. Taki pachnący jak młodzieniec w zalotach, równie odważnie broniący swego dziewictwa za majtem jak tego co płot chowa za płotem. Potem był tylko płotem. Nawet po dziesięciu latach nic się nie zmieniło, dalej był płotem. Czasami myślał o sobie jak o ogrodzeniu, w snach był zasieką i powstrzymywał wrogie wojska. Istnienie zwane płotem nie niosło za sobą boskiej chwały ani nie nagradzało przygodą, zatem postanowił zostać czaszką. Niewiele mu do tego brakowało wiatr ze słońcem zrobiły swoje, wybielając sztachety wysuszyły je przy tym nadając twardość dobrej mordoklepki poimprezowej. Lecz nie w ambicjach płotu było pozostać na wieki uznanym łamaczem przegród nosowych z wbitym gwoździem pomiędzy oczodołami. On pragnął być czaszką. Ludzka czaszką, zwierzęcą czaszką obojętnie. Zatem gdy złożono go na stosie pod skwierczącym niczym procesor heretykiem, usłyszał wśród skręcających powietrze przeraźliwych krzyków: " z prochu powstałeś w proch się obrócisz" I zanim popioły zmieszane z kośćmi porwał wiatr, zaszumiał do pól które przez lata otaczał opieką. Odrodzony z matki ziemi ja tu jeszcze powrócę wrócę. A mógł zostać trumną. Pasikonikiem. Piętka chleba.
  14. Ale okropne to far cztery! No nie może być, takiego gniota to od czasów mojej zupy po tajsku nie widziałem. Okropna, zła i paskudna (nikt nie pisał że krewetki muszą być świeże) Tyle co do zupy. A co do [beeep]? ( [beeep] od niedawna nie jest wulgaryzmem, tak napisali u Urbana w gazecie, nie zapominając dodać kompletu prawdziwych i soczystych... ) No więc, zabawne w Far 4 jest to że często wykonując "zadanie karmiczne" ot tak z doskoku, to zanim informacja o zadaniu pojawi się na ekranie jestem już daleko od miejsca ubicia wroga. Za każdą aktualizacją czy to na laptopie czy na stacjonarnym, następuje potrzeba weryfikacji plików w narzędziu uplay. Bo inaczej wywala na tapetę. W kółko wyświetla mi się napis naciśnij E aby zeskoczyć z lotni. Nawet jak jadę na Słoniu. Taranowanie słoniem jest chaotyczne. W poszukiwaniu Thanki jest taka mapa gdzie sobie na liściach latamy no gdzieś tam na dole jest "lawa", jak się już w nią wpadnie co jest równoznaczne z uwaleniem misji, zdąży nas użreć ryba Ogień już się tak nie rozprzestrzenia jak w trójce, więc co najwyżej można nim odstraszyć stado wilków. Po co się skradać do wrogiego obozu. Skoro za pomocą latadła na pewnej wysokości i wyrzutnika granatów pod pachą, spokojnie ściągniemy obsługę bez uruchamiania alarmu. Co do nie patrzenia się w górę, zauważcie że najłatwiej jest uciec przed policją wskakując na drzewo... ludzie z natury nie parzą do góry. Mit osobiście sprawdzony. Z uplajowskiej chmury czasem nie dogrywa się część stanu więc zaczynamy od innej misji, w dziwnym miejscy, z innymi przedmiotami (tymi gorszymi) bądź nie dysponując wszystkimi umiejętnościami. Te wszystkie ułatwienia występują osobno. Sztuczna intelygencja jest na tyle sztuczna, że atakując twierdzę o ile nie mamy brzęczyka, wystarczy schować się gdzieś za nieobsikanym za rogiem i tak po kolei wszyscy w odwiedziny przychodzą. Misję skradankową gdzie porywamy Pleura można wykonać skacząc po zachodnich kamieniach i skałach, w obie strony niezauważony. Sie czepiam. Gra jest piękna, nie trzeba jej przechodzić wykonując główne zadania, jest masa zabawy z realizowania wszystkich partyjnych postulatów. Więc jeśli jesteś członkiem z ramienia, już dziś zgól głowę i zaprotestuj przeciwko sfałszowanym mocherom przechodząc Far 4 na 100 procent.
×
×
  • Utwórz nowe...