Skocz do zawartości

Noobirus

Forumowicze
  • Zawartość

    586
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    12

Wszystko napisane przez Noobirus

  1. Hello, Dla beki oraz by nauczyć się podstaw streamowania, zacząłem przechodzić na YouTube pierwszą część Final Fantasy w wersji Pixel Remaster. Nie tylko w sumie przechodzę całość, ale i opowiadam o tym, co ta gra zgapiła w latach 80 od Dungeons & Dragons. Wiele odniesień do tej gry fabularnej zostało usuniętych w późniejszych wydaniach i remasterze. Na YT można już obejrzeć trzy części (im dalej - tym lepsza jakość). Dzisiaj o 18:00 na żywo można zobaczyć kolejną część. Link do czwartego streamu wrzucę przed 18:00, ale będzie na tym samym kanale.
  2. Dragon Ball był jednym z tych anime, które bardziej lubiłem. Nie był moim ulubionym tytułem z gatunku shonen, ponieważ to miejsce zajmuje One Piece ze względu na o wiele ciekawszy świat oraz bohaterów, Dragon Ball po prosto cechował się przyjemną prostotą, przesadną męskością oraz takim nostalgicznym klimatem, który aktywował się, gdy tylko zaczynał grać opening każdego odcinka. Wielu brodatych znawców japońskiej sztuki animacji uważa, że oryginalny Dragon Ball był lepszy od kontynuacji sygnowanej literą "Z", większość fanów serii kojarzy jednak to anime właśnie z tą ostatnią literą cywilizowanych alfabetów w tytule. Samemu też uważam, że Dragon Ball Z to najlepsza część Smoczych Kul, ponieważ to właśnie tutaj wyjaśniono wiele kwestii – między innymi to, kim do cholery jest w ogóle główny bohater – Son Goku. W Dragon Ball Z pojawili się najbardziej znani złoczyńcy, techniki, stroje czy też wprowadzono znane poziomy mocy pozwalające określić siłę wojownika, których mutacje zostały użyte (lub też sparodiowane) w różnych innych anime. Nie ukrywam, bardzo się ucieszyłem, gdy dotarła do mnie informacja, że powstaje oficjalna, trzecia część Dragon Balla (przypominam: GT nie jest kontynuacją którą robił sam Toriyama). Wiem, że sam twórca był już otwarcie trochę zmęczony tą serią i planował ją zakończyć mniej więcej po walce z Cellem w Dragon Ball Z. To byłby idealny koniec – Son Goku żegna się ze wszystkimi, jego syn Gohan staje się najpotężniejszym wojownikiem w galaktyce, a dumny Vegeta porzuca walkę i zajmuje się rodziną. Historię jednak kontynuowano pod postacią walki z groźnym, ale trochę, no... głupim Buu. Wprowadzono absurdalne techniki (taniec fuzji) i jeszcze kolejną przemianę – czyli formę, która jest poza formą super saiyana, która jest jeszcze bardziej poza formą domyślnego super saiyana (wtedy też już dla wygody wprowadzono po prostu liczby i nazwano to Super Saiyan 3). Pragnę tutaj zaznaczyć, że NIE oglądałem filmów, które powstały przed premierą Super, z czego się później bardzo cieszyłem – miałem okazję obejrzeć historię, której jeszcze nie znam, ponieważ pierwsze odcinki miały być po prostu przedłużoną wersję kinówek. No dobra, teraz mamy już przeszło 100 odcinków tej nowej serii. Obejrzałem je wszystkie, gdy tylko były możliwe do obejrzenia. I co sądzę? Jak myślicie? Jest źle... naprawdę źle. Naprawdę, chciałbym pokochać tę nową serię, ale... nie umiem. Najgorsze jest to, że przed oglądaniem nowego Dragon Balla, dawno nie oglądałem żadnego świeżego anime. Gdzieś w połowie zainteresowałem się JoJo's Bizarre Adventure i kilkoma innymi tytułami (obecnie Hero Academia), i wszystkie nowe serie po prostu miażdżą nowe Smocze Kule nie tylko pod względem jakości animacji, ale i scenariusza. Przed czytaniem ostrzegam - poniższy tekst zawiera POTĘŻNE SPOILERY. Został również napisany PRZED zakończeniem sagi drugiego turnieju, nie będę więc jej oceniał (chociaż już na starcie pojawiło się kilka problemów z tą sagą...). Sagi Nie chcę jednak robić ogólnej recenzji i wystawić ocenę, zamiast tego zajmiemy się analizą każdej tzw. „sagi”, ponieważ jestem brudnym, spoconym nerdem i mam na to czas. By było jasno: sagą określa się zbiór odcinków, które opowiadają o walce Goku i reszty ekipy z jakimś konkretnym, dużym złem lub dotyczą jakiegoś wydarzenia. Oryginał oficjalnie składał się z 19 sag, najważniejsze to jednak saga saiyanów, Freezera, Cell oraz Buu. Beerus Niszczyciel (Beerus the Destroyer) Początek serii Dragon Ball zaczyna się od pokazania, co się wydarzyło po walce z Buu w Dragon Ball Z. Goku pracuje na polu, a Gotenks i Gohan poświęcili swoje życie nauce, PONIEWAŻ CHI-CHI JEST KOMPLETNĄ KRETYNKĄ I NIE ZDAJE SOBIE SPRAWY ŻE SYNOWIE SON GOKU SĄ ABSURDALNIE POTĘŻNI I MOGĄ 100X WIĘCEJ OSIĄGNĄĆ BRONIĄĆ PLANETĘ PRZED NAJGORSZYMI ZAGROŻENIAMI WE WSZECHŚWIECIE... ufff... wybaczcie, problem z Chi-Chi, żoną Son Goku, opiszę później, na razie wróćmy do fabuły. W każdym razie, Son Goku otrzymuje od Mr. Satana walizkę pieniędzy w podziękowaniu za uratowanie ziemi przed Cellem oraz Buu. Pieniądze oczywiście marnują się na naukę Gohana i Gotenksa, ale dzięki temu przynajmniej Goku może wrócić do treningu z King Kai, na wszelki wypadek, gdyby pojawiło się znowu jakieś zagrożenie. No i się pojawia – nowym przeciwnikiem okazuje się być Beerus, bóg zniszczenia uniwersum w którym żyje nasza ekipa. W dużym skrócie – bogowie zniszczenia w Dragon Ballu zajmują się usuwaniem niepotrzebnych planet, tak by rozrost wszechświata był bardziej kontrolowany... czy jakoś tak. W każdym razie bogowie zniszczenia są absurdalnie potężni i znają specjalne techniki, które umożliwiają im wymazanie ze wszechświata osoby, obiektu czy nawet całej planety... szkoda tylko, że anime w ogóle nie tłumaczy jak oni to robią i kto ich tego nauczył. Jak w ogóle wybierani są bogowie zniszczenia? I dlaczego pochodzą z różnych ras, mimo iż jest podane że są jednej i tej samej rasy? Anyway, bogom zniszczenia służą aniołowie, każdy z nich ma jednego. Aniołowie są sługami i zarazem mentorami bogów zniszczenia, ponieważ są o wiele potężniejsi nawet od nich (w sumie... czemu oni nie zajmują się kontrolowaniem wszechświata? Są o wiele bardziej rozsądni, silniejsi i neutralni). Beerus jest starym, łysym i znudzonym kotem. Jest strasznie znudzony oraz głodny i jedyne co może zaspokoić jego głód, to walka z tajemniczym wojownikiem, który pojawia się w jego snach – jakiś „Bóg Super Saiyanów”. Oczywiście jak się możecie domyśleć, bogiem tym jest Son Goku (ale nie tylko... o tym później).. Po pewnym czasie Beerus odnajduje planetę ziemię i na niej starego znajomego... Vegetę. TAK. VEGETA CAŁY CZAS WIEDZIAŁ O ISTNIENIU BEERUSA I NIGDY W CAŁEJ SERII DRAGON BALL O TYM NIE WSPOMNIAŁ. Beerus kiedyś odwiedził planetę Vegety... to znaczy planetę Vegeta.... no i jego ojca... Vegetę (ja pierdzielę... wiecie o co chodzi). Jak się okazuje, Beerus już w sumie był dawno temu na ziemi i przez niego wyginęły dinozaury. Freeza też o nim wiedział. Znał też Buu. Tak, cokolwiek się zdarzyło w Dragon Ballu, to wiedział o tym Beerus i/albo miał coś z tym wspólnego. Czemu go jednak nie obchodziło to, że Freeza podbijał jego wszechświat? Albo że Cell mógł go zniszczyć? Tak samo Buu? Nie mam pojęcia, twórca Dragon Balla też tego nigdy nie wyjaśnia. W każdym razie, Beerus z początku udaje przyjaznego dawnego znajomego Vegety, ale książę wie, jak bardzo jest on rzeczywistości niebezpieczny i niecierpliwy. Dochodzi do walki pomiędzy Son Goku i Beerusem. Pamiętacie formę Super Saiyan 3? Wiecie, tą formę która nam za młodu rozerwała portki gdy pojawiła się w TV, bo była tak absurdalnie potężna i przemianę w nią poświęcono kilka minut odcinka? No... w porównaniu do potęgi bogów zniszczenia, ta forma nie jest w stanie nawet kogoś zadrapać. Yep, cała ta legenda o super saiyanach w tej chwili okazała się być żałosnym żartem, Super Saiyan 3 to nic specjalnego. W każdym razie, ekipa się zastanawia, jak odblokować formę Super Saiyan God, o której mówi Beerus. W końcu postanawia odezwać się jego anioł Whis (przepotężny metroseksualista) i tłumaczy on, że żeby zamienić się w Boga Saiyanów, kilku saiyanów musi położyć rękę na jednym wojowniku i przekazać mu swoją energię, wszyscy jednak muszą być o czystym sercu. Legenda ta krążyła od dawna wśród rasy saiyanów. Ok, teraz zauważacie zapewne jaki to bullshit - By uzyskać potęgę równą bogom, trzeba po prostu ustawić się w kręgu i mieć dobre serce Saiyanie o tym wiedzieli. Ale Vegeta nie potrafi wytłumaczyć dlaczego o tym zapomniał Teraz pytania z mojej strony - Dlaczego saiyanie po prostu nie pozamieniali swoich najlepszych wojowników w bogów i nie zabili Freezę jednym szlagiem, zanim ten zniszczył ich świat? Nie mówcie mi tylko, że tam nie było żadnych dobrych wojowników, którzy mogli by się przemienić. Nie wiem no... BARDOCK??? … nie, serio, dlaczego Vegeta o tym nie wiedział? Jest księciem, zna swoją rasę najlepiej. On z Goku mogliby się zamienić w dowolnym momencie w bogów i rozwalić Cella oraz Buu jednym palcem w czasie fabuły Dragon Ball Z. Dlaczego saiyanie coś takiego potrafią? Czy inne rasy też mają swoje boskie formy? Czy ludzie również mogą zamienić się jakoś w bogów za pomocą jakiejś dziwnej techniki? Czy Jezus i Budda ją opanowali? W każdym razie, dochodzi walki Beerus kontra Son Goku i... Son Goku przegrywa. Pierwszy raz chyba w Dragon Ballu saga kończy się przegraną naszych bohaterów. Beerus udaje, że za karę teraz zniszczy ziemię, ale udawał że zasnął w czasie przygotowania ataku. Tak naprawdę nie chce niszczyć ziemi, ponieważ jest tutaj wiele obiecujących wojowników, którzy mogą mu zabić nudę, a poza tym jest tutaj pyszne jedzenie (co jest kolejnym problemem Dragon Ball Super – o tym znowu później). A, co do tego boga saiyanów - Vegeta też potrafi się w niego przemienić, ale uczy się tego samemu później. Czyli no... ten cały rytuał też był w sumie niepotrzebny. What!? Złoty Freeza (Golden Freeza) Freeza jest bez wątpienia najbardziej ikonicznym i lubianym złym w Dragon Ballu i ogólnie bardzo znaną postacią w seriach shonen. Dlatego no przyznam, że trochę fajnie, że wrócił na naprawdę ostateczną* bitwę, ponieważ Trunks w sadze Cell w Dragon Ball Z zrobił mu niezłego cock-blockera na ziemi. W każdym razie – jak się dowiadujemy z tej sagi, imperium handlowe założone przez ojca Freezera mocno podupadło, większość planet się wyzwoliło od rządów złych wojowników, po tym jak Son Goku pokonał Freezę. Pałeczkę po głównym złym przejął niejaki Sorbet, zły kurdupel zafascynowany osiągnięciami Freezera. Postanawia on udać się na ziemię i zdobyć Dragon Balle, by życzyć sobie ożywienie swojego mistrza. A jako że bohaterowie DBS stali się nagle debilami – udaje mu się to. Freezer na (nie)szczęście nie jest głupi i nie chce walczyć z Son Goku i Vegetą już teraz, zamiast tego chce zrobić coś, czego nigdy nie robił – chce potrenować by zwiększyć swoją siłę. Tak, dobrze przeczytaliście – Freezer przyznał się, że nigdy w życiu nie trenował, od urodzenia był tak potężny. Co jest kompletnym idiotyzmem, ponieważ: W Dragon Ball Z wspomniał, że trenował ze swoim ojcem – King Cold Gdyby nigdy nie trenował, to jego ogromna siła by nic nie znaczyła – nie znałby żadnych technik ani stylów walki, więc Son Goku byłby od początku od niego silniejszy! Nawet bez formy Super Saiyan! Ponieważ zna masę technik, stylów walki no i w ogóle wie jak powinno się wyprowadzać ciosy. Freezer nie miałby o tym pojęcia, mógłby jedynie machać rękoma i liczyć, że trafi! No ale dobra, Freezer chwilę poćwiczył i odblokował swoją kolejną, piątą formę, którą nazwał Golden Freeza (jak sam przyznał – nie miał pomysłu na lepszą nazwę). Vegeta i Goku postanowili zostać uczniami anioła Whisa. Dzięki temu udało im się odblokować jeszcze potężniejszą boską formę – Super Saiyan Saiyan God (czy też Super Saiyan God Blue, jak chcecie). Ma niebieskie włosy i ogólnie jest wypasiona, ale... jak się pomimo tego okazuje, jest nadal słabsza od Golden Freezy. Niestety, (na szczęście?) Freezer okazał się być jednak też trochę idiotą i postanowił ruszyć na walkę z Goku/Vegetą jak najszybciej... zanim w ogóle zdążył opanować nową formę. Więc zamiast stawać się silniejszym – forma z czasem go osłabiała i Vegeta go pokonał. Niestety, Freezer ostatnim ruchem ręki rozwalił planetę ziemię, ale do akcji wkroczył Whis, ponieważ jak się okazało – zna on technikę, która pozwala cofać czas o kilka sekund. Whis cofnął czas do tyłu, Son Goku szybko zareagował i przerwał atak Freezera za pomocą Kamehameha i... no w sumie to Son Goku tak naprawdę znowu zabił Freezera, a nie Vegeta. Więc wszyscy fani księcia po obejrzeniu ostatniego odcinka tej sagi zaczęli ryczeć z bólu, ponieważ ich ulubiony bohater został ZNOWU ośmieszony. Saga ta miała jeden plus – stara Drużyna Z znowu wkroczyła do akcji i pokonała elitarnych wojowników Freezera. Nawet Roshi (Genialny Żółw) dał im radę. Niestety, Gohan absurdalnie osłabł. Tak mocno, że NIE POTRAFI PRZEMIENIĆ SIĘ NA WYŻSZĄ FORMĘ SUPER SAIYANA. Możemy podziękować Chi-Chi, że tak wychowała syna. Po wydarzeniach z tej sagi jednak zdał sobie sprawę, że jego rodzina jak i reszta ludzi może go kiedyś potrzebować, postanowił więc wrócić do starego, dobrego treningu z Piccolo, by nadrobić zaległości. Uniwersum 6 (Universe 6) Dobra, to byłaby BARDZO dobra saga, gdyby nie kilka upierdliwych problemów, które omówimy na końcu. Saga Uniwersum 6 bardzo mocno namieszała w całym świecie Dragon Balla – otóż do świata Son Goku przybywa Champa, czyli bóg zniszczenia z szóstego uniwersum, które sąsiaduje z uniwersum naszych bohaterów. Whis tłumaczy Goku oraz Vegecie (oraz przede wszystkim widzom), że świat jest zbudowany w ten sposób, że istnieje 12 uniwersów i każdy ma swojego sąsiada, tak by suma obu wynosiła 13. Mówiąc prościej – uniwersum 7 to świat który znamy z Dragon Balla, tutaj mieszka Son Goku i reszta wojowników, sąsiadem jest uniwersum 6. Jest to całkiem podobny świat – również są na nim Saiyanie, Namekianie, Zmiennokształtni (rasa od Freezy) i tak dalej, uniwersum te jednak rozwinęło się w trochę inny sposób. W uniwersum 6 Saiyanie nie posiadają ogonów i nie są oszalałymi wojownikami, wręcz przeciwnie, są praworządną policją która utrzymuje porządek we wszechświecie (niestety jak się później dowiadujemy – są trochę słabsi i nie mają pojęcia o legendzie super saiyanów). Od boga Champy dowiadujemy się również o istnieniu tzw. Super Smoczych Kul, czyli tych PRAWDZIWYCH Smoczych Kul, na podstawie których Namekianie stworzyli swoje, które znamy z serialu. Super Smocze Kule są wielkości planet i mogą spełnić absolutnie każde życzenie, bez żadnych limitów. Problemem jest niestety ich odnalezienie, ponieważ wymaga to wysadzania niezamieszkałych planet czy asteroid z nadzieją, że znajdują się pod powierzchnią. Champa jednak znalazł te kule i ostatnia z nich okazała się być w uniwersum, gdzie są nasi bohaterowie. Kolejnym problemem jest to, że Champa i Beerus bardzo się nie znoszą, mimo iż są bratami-bliźniakami. Po poznaniu Son Goku i Vegety, Champa postanawia zorganizować turniej pomiędzy dwoma uniwersami, uczestnikami mają być najsilniejsi wojownicy po obu stronach. Jeśli unwiersum 7 wygra – mogą użyć Super Smoczych Kul, by poprosić smoka o cokolwiek. Jeśli jednak Champa i jego drużyna wygra – chce by ziemia gdzie mieszka Son Goku należała do niego, ponieważ w jego uniwersum nie ma tak dobrego jedzenia (ziemia uniwersum 6 została zniszczona w czasie jakiejś bezsensownej wojny – nawiązanie do Red Ribbon Army z oryginalnego Dragon Balla?). Jak można się spodziewać – Son Goku z radością zgadza się na turniej i rozpoczyna zbieranie najlepszych wojowników. Do drużyny dołącza oczywiście Vegeta, Piccolo oraz Buu (co jest dosyć logicznym wyborem, ponieważ jest jedną z najsilniejszych istot w świecie naszych bohaterów). Poza nimi Beerus sprowadził z innej planety wojownika o nazwie Monaka, który jest ponoć o wiele silniejszy od od Son Goku. Niestety Buu jest bezużyteczną kupą smrodu i zasypia przed rozpoczęciem turnieju, przez co nie może wziąć w nim udziału i drużyna Son Goku jest osłabiona. Gohan nie bierze udziału, ponieważ ma wykład na swojej uczelni (SERIO!!??). Sam turniej był bardzo emocjonujący. Bez wątpienia najciekawszymi wojownikami z drugiego uniwersum są Cabba oraz Hit. Cabba jest młodym, ale bardzo silnym saiyaninem, który walczy z Vegetą. W czasie tej walki poznajemy też Vegetę z innej strony, jest co prawda niemiły dla Goku, lecz dla innych swoich braci-saiyanów jest bardzo opiekuńczy i stara się im pomóc na swój sposób. W czasie walki uczy on Cabby, jak przemienić się w formę SS1, po czym pokazuje mu formę SSSG, z którą Cabba nie ma szans. Młody mówi „Mam nadzieję, że kiedyś będę tak potężny jak ty”, na co Vegeta odpowiada „Nie... chcę, byś był jeszcze potężniejszy”. Bardzo fajna scena, która powinna wreszcie zadowolić fanów księcia. Hit za to jest asasynem, który poluje na ofiary nawet z innych uniwersów. Jest przerażająco silny i pokonał Vegetę bez najmniejszego trudu, nawet gdy ten się przemienił w najlepszą boską formę. Son Goku jednak rozgryzł z jakiej techniki korzysta Hit – potrafi zatrzymywać czas na kilka sekund i wyprowadza serię ciosów w słabe punkty przeciwnika, by go natychmiast znokautować. W czasie walki z Hitem, Son Goku przedstawia też swoją nową formę... która tak naprawdę nie pojawiła się w mandze SSSG połączony z techniką Kaioken x10. Mówiąc prościej – podbił sobie moc, tak by był dziesięciokrotnie silniejszym od bogów. Mimo tego niestety – Goku przegrał z Hitem, który jest po prostu o wiele bardziej doświadczonym wojownikiem. Hit nawet nie używał swojej pełnej mocy w czasie turnieju, ponieważ jego prawdziwy styl walki zabija ofiarę jednym ciosem, a na turniejach nie wolno nikogo zabić. Son Goku powiedział mu, że kiedyś musi z nim stoczyć walkę na serio, z pełną mocą, po czym zszedł z areny. Ostatnia walka tej sagi to Monaka kontra Hit. Był największy zawód tej sagi, praktycznie robienie sobie żartów z widza - okazało się, że Monaka tak naprawdę nie potrafi walczyć, jest słabeuszem i Beerus go wybrał tylko dlatego, by nabrać Goku i zachęcić go do dalszego treningu, wmawiając mu, że Monaka jest silniejszy. Plan ten jest kompletnie bezsensowny - dlaczego wybrał akurat go, skoro Monaka nie potrafi nawet udawać, że jest silny? I po co taka zachęta? Przecież Son Goku WIE że są od niego silniejsi wojownicy, przecież stoją przed nim cały czas - Beerus oraz Whis! Po turnieju pojawiła się nowa postać – Zeno. W tym momencie poznaliśmy najpotężniejszą istotę w świecie Dragon Balla... i jest nim kurdupel z mózgiem kilkulatka. Zeno jest najwyższym bogiem wszystkich uniwersów. Służą mu wszyscy aniołowie oraz bogowie zniszczenia. Wygląda żałośnie, jednak jego moc jest zniszczenia jest nieograniczona, potrafi jednym ruchem palca usunąć cały wszechświat, co już niejednokrotnie zrobił. Ale i tak... postać ta jest naprawdę fatalna. Seria przyzwyczaiła nas do mięśniaków i złych zmieniających swoje formy w coś o wiele bardziej przerażającego, a dostaliśmy od twórcy jakąś pstrokatą kulkę i "proszę, to jest najpotężniejsza istota w Dragon Ballu! Ha! Tego żeście się nie spodziewali, co?". Nie, to nie tak działa panie Toriyama. Gdyby najpotężniejszym madafaką była jakaś kobieta, zamiast spoconego mężczyzny, albo jakiś dziwny, stary kosmita, to byłoby fajnie. Zamiast tego mamy kolejną postać komediową po Monace, i to wszystko w jednej sadze! W każdym razie - Zeno wita się z Goku i mówi mu, że był pod wielkim wrażeniem turnieju i nigdy się tak dobrze nie bawił. Chce zorganizować osobiście kolejny turniej, ale tym razem udział wezmą też i inne uniwersa. Trunks z "Przyszłości" ("Future" Trunks Saga) Była to jedna z najbardziej hajpowanych sag, niektóre odcinki biły tutaj rekordy oglądalności, pojawiło się masę fanowskich teorii, niektóre z nich brzmiały naprawdę niesamowicie... i niestety moich zdaniem jest to na razie najgorsza saga z tej serii. Co tutaj zawiniło? Jak możecie domyśleć się po tytule, jednym z głównych bohaterów tutaj jest znowu Trunks, ale nie ten z teraźniejszości, tylko z przyszłości, który pomagał w DBZ w walce z Cellem. Po pokonaniu tego potwora, świat Trunksa żył miarę spokojnie, dopóki nie pojawiło się nowe, jeszcze gorsze zło - "zły" Son Goku! Albo przynajmniej ktoś, kto wygląda identycznie jak Son Goku. Goku Black (jak mianował go Trunks) jest niesamowicie potężny i udało mu się zniszczyć niemal całą ziemię. Bulma zdążyła zbudować nowy wehikuł czasu, pozwalający Trunksowi przenieść się do realiów w których żyje Son Goku, by poprosić go i resztę o pomoc w walce z tajemniczym saiyanem. Jedną z głównych bohaterek tutaj jest również dorosła Mai (gdyby ktoś nie kojarzył, to ta dziewczyna towarzysząca Pilafowi), która pełni rolę drugiej połówki Trunksa. Jak się możecie domyślić, robi to trochę zamieszania w świecie Son Goku, gdzie młody Trunks i Mai ledwo się znają. Tak jak wspomniałem wcześniej, saga ta zrodziła wiele fanowskich teorii oraz domysłów. Przede wszystkim Goku Black był katalizatorem wielu zarąbistych fan-spoilerów. Niektórzy pisali, że jest to Gotenks, który z jakiegoś powodu stał się zły, inni mówili że to sam Bardock powrócił, jeszcze inni że to Son Goku z sąsiadującego uniwersum, gdzie historia potoczyła się inaczej i nie upadł w młodości na głowę, zamiast tego zniszczył ziemię i stał się najpotężniejszym wojownikiem i niszczycielem światów. Wszystkie te teorie były zarąbiste... ... ale autorzy postanowili opowiedzieć tę historię w najgorszy możliwy sposób. Goku Black naprawdę miał na imię Zamasu i był uczniem wielkiego kai z uniwersum 10. Anime starało się udawać, że historia i motywy Zamasu są jakieś głębokie i pełne ideałów, prawda jest jednak taka, że to najbardziej bezsensowny główny zły historii Smoczych Kul. Zamasu po prostu widział zło, jakie potrafią wyrządzić żywe istoty i stwierdził, że powinny być usunięte, ponieważ tylko bogowie oraz aniołowie zasługują być żyć i cieszyć się światem. Zabił on więc swojego mistrza, ukradł jego pierścień pozwalający się przenosić w czasie, cofnął się do przeszłości gdzie jeszcze raz zabił swojego mistrza i poprosił samego siebie o pomoc, przeniósł się w dwójkę do przyszłości i użył Super Smoczych Kul by dokonać dwóch życzeń (skrócił sobie czas oczekiwania na pojawienie się kul za pomocą pierścienia czasu). Jeden Zamasu życzył sobie nieśmiertelności, drugi poprosił o ciało od Son Goku, czyli jedynego śmiertelnego wojownika który go ośmieszył (poznali się w czasie tej sagi i doszło do sparringu). Mówiąc prościej - w sadze tej pojawiają się dwaj Zamasu. Jeden ma normalne ciało i jest nieśmiertelny, drugi ma ciało Goku i jego potęga rośnie w nieskończoność. Problem jest teraz taki, że plan obu Zamasu jest bezsensowny. Z początku rozumiałem o co chodzi, chcą wybić inteligentne istoty (w anime i mandze ciągle mówią "ludzie", co jest trochę mylące - chodzi im o wszystkie cywilizacje na wszystkich planetach), ponieważ tylko bogowie i aniołowie są fajni. Tylko że... ON ZABIŁ RÓWNIEŻ WSZYSTKICH BOGÓW W UNIWERSUM TRUNKSA. Jego plan usunięcia ludzkości jest więc bezsensowny, ponieważ zabił również bogów, więc NIKT nie zostaje przy życiu! Już nie wspomnę o tym, że Zamasu który nie chciał nieśmiertelności postąpił wyjątkowo głupio. Co z tego, że ma ciało Son Goku i jest super potężny? Przez niego właśnie obaj zostali pokonani - Zamasu nie mógł sobie poradzić z Vegetą, Son Goku oraz Trunksem który dostał ogromnego przypływu siły ze wściekłości (to on pokonał obu jednym cięciem miecza), więc postanowił przeprowadzić fuzję (Zamasu+Zamasu) zapominając o tym, że jedna część jest nadal śmiertelna i tym samym podatna na ataki. Mimo tego, w czasie tej sagi zniszczony został cały wszechświat Trunksa, ponieważ Zamasu powrócił pod postacią niematerialnego, kosmicznego demona i Son Goku musiał wezwać Zeno, by ten usunął cały świat i tym samym Zamasu na zawsze. To niestety rodzi jeszcze więcej pytań - skoro Zeno żył, to znaczy że jego aniołowie również żyli i widzieli, że Zamasu skacze pomiędzy wszechświatami i wszystkich usuwa. NIKT nie zadawał sobie pytań, dlaczego nagle wszyscy bogowie znikli? Nikt nie próbował interweniować? No i dalej - ta saga to był paskudny bad ending. Co z tego że Trunks i Mai przeżyli i postanowili się przenieść do innego świata za pomocą wehikułu zbudowanego przez Bulmę z uniwersum Goku? Wszyscy jego przyjaciele, dla których walczył od samego początku tej sagi, zginęli! Wszyscy to jednak nagle mieli z jakiegoś powodu gdzieś. Inne problemy Nieśmieszne i absurdalne obżarstwo Fani anime oraz mangi na pewno znają określenie "foodgasm". To są sceny, w której bohater przesadnie podnieca się tym, jak dobre jest przygotowane dla niego jedzenie i wcina je niczym niszczarka szwedzkich polityków wcinająca dokumenty z problematycznymi danymi. Sceny takie pojawiają się w DBS tak często, że nawet zatwardziali fani się zastanawiają o co chodzi i próbują wymyślić jakieś teorie, że jedzenie będzie grało jakąś ważną rolę w tej serii i Toriyama się po prostu na to przygotowuje. Prawda jest jednak taka, że są to męczące żarty, sceny z foodgasmem pojawiają się czasem kilka razy w trakcie jednego odcinka, przeciągając sztucznie jego długość i zmuszając aktorów głosowych do ciągłego jęczenia na cały głos przed mikrofonem "O MÓJ BOŻE JAKIE TE RAMEN JEST DOBRE". Czasem nawet ważne dialogi, dotyczące walki z głównym złym i świata Dragon Balla są przerywane tym, że ktoś masturbuje się do talerza z mięsem ponieważ "O MÓJ BOŻE JEST TAKIE DOBRE". Poziomy mocy nie mają już sensu! W Dragon Ball Z, za pomocą poziomów mocy można było określić jak silny jest wojownik. Każdemu można było przypisać jakąś liczbę, kalkulacje robiły się trochę absurdalne w czasie walki z Freezerem, były jednak możliwe do przeprowadzenia, w swojej drugiej formie Freezer miał poziom mocy równy 1 000 000 i każda kolejna forma podbijała moc dwukrotnie, więc w swojej najlepszej formie miał poziom mocy gdzieś około 4 000 000+ W Dragon Ball Super poziomy mocy jednak kompletnie straciły na znaczeniu. Son Goku w pierwszej formie boga był w stanie zniszczyć cały wszechświat uderzeniem pięści (!!!!!), później jednak osiągnął formę Blue i do tego użył techniki kaioken, by podbić sobie energię jeszcze o 10x. Spróbujcie to sobie teraz wyobrazić - podnieście moc zniszczenia pięści, która niszczy cały wszechświat, dziesięciokrotnie! Oczywiście Goku dał wymówkę, że potrafi teraz lepiej kontrolować swoją siłę. Ale i tak - jest to absurdalne na maksa, ponieważ pojawiają się postacie równe sile Goku i bogowie zniszczenia z jakiegoś powodu nadal są silniejsi, mimo iż NIE WIDAĆ TEGO po ich sposobie walki. Gdzieś w okolicach sagi Trunksa, Beerus i reszta jego ekipy wydawała się być już znacznie słabsza od Goku oraz Vegety, mimo tego obaj mówią, że "kiedyś dorównają tym bogom zniszczenia". Mało tego, później pojawia się nasz stary znajomy - Android 17, i jest on tak samo silny jak Son Goku w najlepszej formie! Dlaczego? Ponieważ... od czasów sagi Cell chronił jakąś wyspę przed łowcami. Powtórzę to - walczył z jakimiś ludźmi ze wsi i dlatego dorównał swoją siłą bogom... że co? Jednowymiarowe na maksa postacie Kolejnym poważnym problemem jest to, że znane postacie w DBS stały się jednowymiarowe aż do bólu. Chi-Chi zapomniała o wszystkim, co się wydarzyło w DBZ i stała się znowu psychodeliczną matką. Son Goku jest kompletnym idiotą. Stwarza nawet zagrożenie dla swoich przyjaciół, ponieważ zależy mu tylko na tym, by się naparzać po pysku. W DBZ Freezer wspomniał, że głupi uśmiech tego saiyanina jest zmyłka, w tej głowie kryje się prawdziwy geniusz, przynajmniej jeśli chodzi o walkę. W pozostałych sagach Son Goku również skleił kilka ambitnych planów, dzięki którym udało się uratować resztę. W DBS jednak nie jest w stanie nic takiego robić, zachowuje się tak, jakby był upośledzony i czasem ledwo potrafi skleić zdania do kupy. Vegeta jest przesadnie tsundere księciem i każdą swoją wypowiedź kończy chrząknięciem. Przemyślenia na koniec Tak jak wspomniałem na początku, naprawdę chciałbym lubić Dragon Ball Super, ale serial ten po prostu z każdym odcinkiem stara się mi kopnąć w krocze. Toriyama w wywiadach wspominał, że tworzy on przede wszystkim dla młodych, co jest bardzo dziwnym podejściem. Przecież wszyscy fani Dragon Balla są już dzisiaj dorośli, młodzi ludzie nie wychowali się na tej serii. Poza tym zdanie "to jest dla młodych" nie jest wymówką, filmy Toy Story również były kierowane dla młodych, są jednak uważane za wybitne filmy animowane, ponieważ mają świetne historie, które podobają się nawet dorosłym. Inne serie shonen (One Piece, Hero Academia, Naruto) są zauważalnie lepiej wykonane - mają lepszą fabułę, głębsze postacie, lepszą animację i potrafią zaskakiwać. Dragon Ball jednak nie tylko stanął w miejscu, ale i mam wrażenie, że zrobił kilka kroków do tyłu. * Tak to było przedstawione w tej sadze, ale znowu jest to nieprawda. Powraca w sadze, która nie jest opisana w tym tekście, ponieważ się jeszcze nie skończyła.
  3. Panie i Panowie, chciałbym ogłosić kolejny - niewielki, ale fajny - konkurs. Retrokonkurs Edycja Druga Jestem wielkim fanem staroszkolnego grania. W poprzednim konkursie, w którym uczestnicy musieli zaprojektować potwory, nagrodą był podręcznik do gry Basic Fantasy. Teraz nagrodą jest podręcznik w miękkiej okładce (z ilustracją Stefana Poaga) do jednego z moich ulubionych systemów: Swords & Wizardry, a dokładniej: nowego wydania White Box. White Box jest specyficznym systemem z nurtu OSR, bazuje on na pierwszych edycjach D&D, lecz jest bardzo uproszczony - w grze korzystamy głównie z k20 oraz k6, pozbyto się też wielu przestarzałych rozwiązań i uproszczono wiele innych rzeczy. Ale tak poza tym, to mamy do czynienia z typowym, staroszkolnym graniem - smoki, rycerze, czarodzieje i niebezpieczne podziemia do splądrowania! Ale przejdźmy do rzeczy - konkurs. Czego od was oczekuję? Bardzo proste - zaprojektujcie magiczny przedmiot. Możecie go opisać w kilku lub kilkunastu zdaniach, możecie również dołączyć ilustracje, lecz nie jest to konieczne, najważniejszy jest opis. Nie używajcie żadnej mechaniki z żadnych systemów. Ja, wraz z dwoma innymi osobami, wybierzemy najlepszy przedmiot spośród zgłoszonych i zwycięzca otrzyma podręcznik drogą pocztową. To jeszcze nie wszystko - jeśli będzie dużo zgłoszeń (kilkadziesiąt), do puli nagród zostanie dorzucony jeszcze jeden podręcznik za drugie miejsce! Więc warto udostępniać konkurs dalej, chociażby swoim graczom. Termin konkursu to 15 Październik, jest to sobota, więc w niedzielę będziemy mogli na spokojnie przejrzeć zgłoszenia i wyłonić zwycięzcę. Zasady: 1. Należy zaprojektować magiczny przedmiot na stronie A4 (format: doc, docx, odt, txt, pdf, rtf) 2. Pracę należy wysłać na adres mailowy szymon.piecha@gmail.com 3. Maksymalnie 3 zgłoszenia na osobę 4. W treści maila należy wpisać, na początku tematu RETROKONKURS - dużymi literami! (nie jest to konieczne, lecz dzięki temu mail na pewno nie trafi do spamu). 5. Udział w konkursie mogą brać tylko osoby, które mają polubiony fanpage Noobirusa ( (https://www.facebook.com/noobirus/) Do boju, poszukiwacze przygód! Do boju!
  4. Noobirus

    Agonia

    Jeśli chodzi o samo tworzenie postaci, to powiedziałbym, że bardziej śmieszny (albo makabryczny?) Warhammer. Niemal wszystko w tej grze losujemy, razem z trzema zawodami do wyboru i znakami szczególnymi. Dotychczas najgłupsze postacie graczy jakie miałem to: - Złodziej cierpiący na zawroty głowy i drgawki - Kurtyzana z migreną (oczywiście główny tekst w czasie sesji: "Nie teraz kochanie, boli mnie głowa") - Wieśniak walczący dual widłami (tak, używał dwóch wideł jednocześnie, gracz próbował jakoś złamać mechanikę gry, ale średnio wyszło) - Zielarzo-alkoholik-ćpun Jedyna "dobra" postać jaką spotkałem, to egzotyczna mniszka pewnej graczki. Miała bardzo wysoki atrybut bijatyki na początku gry i gołymi rękoma łamała przeciwnikom kości. Ale i tak, sesja skończyła się tym, że całe miasto zostało zjedzone przez jakiegoś czarta, bo gracze postawili krzyżyk na planszy upadku świata (za każdym razem gdy się tak stanie, MG losuje jakąś katastrofę, która dzieje się na świecie).
  5. Noobirus

    Agonia

    Niestety dosyć źle prowadzi mi się przez neta i mam kiepskie warunki do tego (liche udźwiękowienie, słaby już laptop)
  6. Noobirus

    Agonia

    Trochę reklamy i auto-szpanu... Moja stara, ale nadal aktywnie rozwijana autorska gra RPG wylądowała w sklepie DriveThruRPG. Nadal można ją pobrać za darmo, wystarczy wpisać zero w oferowanej kwocie. Podręcznik też można przejrzeć bez logowania naciskając "Quick/Full-size Preview" pod okładką. Gdy podręcznik będzie aktualizowany, każdy nabywca otrzyma automatycznie maila z listą poprawek. Link do sklepu: http://www.drivethrurpg.com/product/172675/Agonia Agonia jest grą wzorowaną na "polskiej" wizji dark fantasy. Akcja gry rozgrywa się w świecie Exidium, które jest zalewane krwią z ran umierającego, przykutego do niebios boga Kruentisa. Gracze odgrywają wędrowców, którzy próbują uczynić ten okrutny świat odrobinę lepszym. Na drodze niestety stoją czarcie armie Re-Vanarka, ostatniego czerwonego barona oraz... inni gracze jak i prowadzący. Gra korzysta z kostek k4 (tak! tylko z nich!) oraz tzw. planszy upadku, którą drukujemy i kładziemy na środku stołu. Potrzebujemy również długopisu do rysowania krzyżyków na planszy (nie używamy ołówka, nie ma odwrotu, każdy postawiony znak jest ostateczny). Klimat gry jest określany jako hipergrimdark, co oznacza przesadnie nakreślony mrok, zło oraz brutalność. Można powiedzieć, że w niektórych miejscach Agonia jest niemal parodią "mrocznych" gier rpg. Świat Exidium jest wzorowany na mrokach średniowiecza, nie ma żadnej magii (lub dokładniej: nie jest dostępna dla ludzi). Agonia zawiera: 2x k444 zawodów, których mogą się podjąć wędrowcy 2x k444 talentów, których mogą się nauczyć bohaterowie Proste do nauczenia się, oraz diabelsko szybkie (i zarazem śmiertelne) zasady
  7. Fandom Noobirusa też jest spoko, należę do niego ja, więc można łatwo zapanować nad użytkownikami.
  8. CDA ma włączoną cenzurę. Wersja bez pardonu jest na zewnętrznym blogu.
  9. (Jak zawsze, wpis z zewnętrznego bloga <- Każde kliknięcie w ten link i/albo komentarz pod wpisem ułatwia moją walkę z ciężkim uzależnieniem od cukru) Ta seria wpisów pojawiła się oryginalnie na moim Facebooku. Nie chciałem jej stracić (ciężko odszukać stare rzeczy na FB), ponieważ jest nadal na czasie (ba! Jest jeszcze gorzej!) i chciałbym nieraz do niej powrócić. Ponieważ Blogger pozwala na więcej bajerów, niż komentarz na FB, wzbogaciłem ten wpis o filmiki różnych YouTuberów, które służą poniekąd jako bibliografia do tematu. A, jeszcze coś, dużo klnę tutaj, tak z góry ostrzegam. --- Wkurza mnie YouTube, tzn. nie sam YouTube i Google, tylko jego użytkownicy, którzy robią wszystko by rozdupić ten serwis. Oglądam masę filmów, szczególnie wieczorem, moja liczba subów powoli dobija setki i rzygać mi się chce, gdy widzę co się dzieje. Masę wyświetleń i subów zdobywają [beeep] reaction channels (nie wiem jak to po polsku jest ? kanały reakcyjne? ?Oglądajmy razem??), które kopiują filmiki od innych, wstawiają je na swój kanał i jedyna różnica jest taka, że filmik ten jest pokazany w małym okienku, a większość ekranu zajmuje jebany ryj złodzieja i leci tekst ?Elo, tutaj NapletowaCebula69, dzisiaj będziemy oglądać kompilację najśmieszniejszych filmików 2015 i będę na nie śmiesznie reagował he he?. Cały sens reaction channels jest taki, że debil pobiera (bez pozwolenia) filmik od autora, puszcza go na monitorze i nagrywa na kamerce swoją ?reakcję? do tego filmiku, później wstawiając ją na YouTube. Najczęściej jednak ?reakcjonista? w ogóle nie reaguje ?śmiesznie?, tylko przytakuje głową, szczerzy się głupio, nie rozumie żartu albo od czasu do czasu opowie o tym, jak ojciec dotykał go w różne prywatne miejsca każdej nocy. I LUDZIE TAKIE COŚ OGLĄDAJĄ I LAJKUJĄ. Youtube Video -> Oryginalne wideo Szczególnie to boli, gdy taki przegryw pobierze filmik jakiegoś rysownika/animatora i wstawi go na swój kanał by na niego ?zareagować?. Wyobraźcie sobie, że trzy miesiące siedzicie nad jakąś animacją ? rysujecie, kolorujecie, ustawiacie wszystko w flashu i dbacie o dźwięk, a tu nagle dups, jakiś fagas kradnie wasz filmik i wstawia na swój kanał, gdzie siedzi przed monitorem, szczerzy się jak małpa patrząc na wasze dzieło i zabiera wasze pieniądze oraz oglądalność. Jeszcze coś, absolutnie nie jestem rasistą, ale może mi ktoś bitte wytłumaczyć, dlaczego prawie wszystkie reaction channels są prowadzone przez czarnoskórych nie-dżentelmenów? Nie, serio, sprawdźcie. Nie będę podawał nazw, bo nie chcę tym odchodom reklamy robić, można ich łatwo znaleźć na stronie startowej YT. Problem jest tu taki, że tak jak wspomniałem wcześniej, autorzy oraz oglądacze reaction channels są kompletnymi debilami, więc jeśli mówisz im, że kradną filmiki i zawartość ich kanału jest gówniana, to nazywają cię od białego rasisty i masz zdychać, a tak w ogóle ?To zazdrościsz bo zarabiają więcej od ciebie xxxxxxDDDD? (każdy kto tak chociaż raz w życiu powiedział powinien umierać w najgorszych męczarniach ? nagrzany pręt w odbyt i zdzieranie skóry żywcem). Oczywiście, że zarabiają więcej, bo wypuszczają 10 filmików dziennie (!!!), kantują na oglądalności (można kupować suby na YT) i kradną od innych. Gdybym się włamał do twojego domu, zabrał ci wszystko co masz i przy okazji wyruchał w dupę (bez wazeliny jbc.), to też bym miał więcej od ciebie. Youtube Video -> Oryginalne wideo Reaction channels zbierają obecnie masę hejtu ze strony innych kanałów, każdy jest tutaj poszkodowany ? YouTube, bo serwis jest zalewany [beeep] i twórcy filmików, ponieważ ich dzieła są kradzione przez reakcjonistów. Oczywiście fanboje i fangirly atakują tych ?hejterów? i bronią swoich ukochanych reakcjozjebów, nie docierają do nich żadne wytłumaczenia, kto się z nimi nie zgadza, albo atakuje ich ulubiony kanał ? ten jest hejterem, zazdrośnikiem i białasem/rasistą (jeden gościu został nazwany białasem i rasistą za pojazd reaction channels? mimo iż nie jest ani biały, ani nie powiedział nic rasistowskiego w swoim filmiku). Hejtuję, bo YouTube jest genialnym wynalazkiem i nie chcę, by padł przez głupotę takich debili. Boję się, że za niedługo nikomu nie będzie się opłacało wrzucanie filmików na neta, wygodniej jest po prostu nagrać jakąś reakcję reakcji (już do takiego czegoś doszło, nawet do reakcji reakcji reakcji) i zbierać fejm, za pierdzenie w stołek i pokazywanie swojego koślawego ryja na YT. Nie wiem jak sprawa wygląda na polskim YT, nie oglądam żadnych Klocuchów. Ok, to przedstawiłem i poparłem tezę, że wszyscy oglądacze oraz autorzy reaction channels na YouTube mają mniejszy iloraz inteligencji od rozwalonej cegły. Teraz się wyżyję na ludziach, którzy prawdopodobnie są jeszcze gorsi. Spytacie się ? ?ale jak to synek, przecież ludzie, którzy mają reaction channels na YouTube kradną filmiki od innych i na tym zarabiają, co może być jeszcze gorszego w tej części internetu??. Ano jeden typ podludzia ? pranksterzy, czyli ktoś, kto na ulicy robi różne żarty z ludzi, nagrywa to i daje na swój kanał. Każdy na pewno natrafił kiedyś na tego typu filmik na YouTube, są wszędzie ? kissing pranks, hugging pranks, odcinam-sobie-penisa prank i inne. Zacznę od tego, że wszyscy pranksterzy są kupą [beeep], a teraz wam powiem dlaczego ? po prostu spójrzcie na nich, głupi uśmieszek na twarzy, żelowane włosy, cool czapeczka z daszkiem (często odwróconym do tyłu), koszulka na ramiączkach i wystarczająco luźne spodenki, by utrzymać długiego (całe 3 milimetry!) węża mięsnego naszego prankstera pod majtkami. Typowy prankster najczęściej mieszka gdzieś w gorących częściach swojego kraju (koniecznie duże miasto lub blisko plaży), jest wiecznym studentem i w wolnym czasie zajmuje się wzajemnym obciąganiem w towarzystwie swoich nieprawilnych braci. Jak wygląda typowy ?prank? na YouTube? Zazwyczaj tak 1) filmik zaczyna się wybuchowym intrem przedstawiającym kanał (efekty 3D, więcej kolorów niż jest w stanie wychwycić ludzkie oko, ciężka elektroniczna i hard rockowa muzyka, czcionka Comic Sans) 2) Prankster patrzy prosto do kamery i mówi oglądającym, jakiego super pranka zaraz zrobi na ludziach. Dodatkowo: Jeśli spojrzymy teraz pranksterowi w oczy, to zauważymy, że nie ma duszy. 3) Prankster podchodzi do jakiegoś ?ojca? (wynajęty aktor) który jest na spacerze z półnagą ?córką? (wynajęta prostytutka) i pyta się go, czy może pocałować jego dziecko 4) Ojciec udaje zmieszanego (niezbyt dobrze, bo jest to aktor wynajęty przez olx.pl za 2zł za godzinę) i zdenerwowanego, ale się zgadza 5) Przez kilka minut prankster zaczyna się lizać na kamerze z ?córką? (przy okazji zarażając się czterdziestoma odmianami wirusa HIV) 6) HOHO HOHO! WIDZIELIŚCIE LUDZISKA JAKIEGO PRANKA ZROBIŁEM TEMU OJCU? LUDZIE NIE WIEDZIELI CO SIĘ DZIEJE! HOHOHO! LAJKUJCIE I SUBSKRYBUJCIE! 7) Wszyscy się śmieją 8 ) Tak na serio to nikt się nie śmieje, kilku przechodniów po ujrzeniu tego przemyślało samobójstwo Brzmi kretyńsko? Jest to kretyńskie. Jest to obraza dla inteligencji internauty. Jakim cudem więc tego typu filmiki zdobywają średnio 40 gorylionów wyświetleń? Nie mam pojęcia, naprawdę. Prank channels zdobywają ogromną popularność, autorzy tego typu syfu wypuszczają te filmiki hurtowo i każdy kolejny jest coraz gorszy. Już mieliśmy udawanie wypadku, udawanie napaści, udawanie gwałtu (gościu wrzucał kobietom fałszywe tabletki gwałtu do picia. NO [beeep] SUPER ŚMIESZNE, PĘKAM, RATUJCIE MNIE, NERKA MI PADA ZE ŚMIECHU. GWAAAAAAAAŁT AHAHAHAHAHAHAHA). Youtube Video -> Oryginalne wideo Sławę zdobył ostatnio Sam Peppers (nie, poprawka: urósł do poziomu internetowej legendy), który nagrał pięknego pranka: uprowadził dwóch swoich nowych kumpli, jeden z nich nie wiedział co się dzieje (ciężko mi stwierdzić który, obaj wyglądają identycznie ? hipsterscy starbucksiarze z dragon dildo w odbycie). Sam Peppers przywiązał niepoinformowanego kumpla do krzesła, założył sobie maskę a?la ?mój pierwszy Jihad?, kupił sztuczną broń i udawał, że zastrzeli jego kumpla. Oczywiście ofiara pranka wpadła w panikę, bo w to wszystko wierzyła, zaczęła płakać i krzyczeć. Sam Peppers wystrzelił ze sztucznej giwery, trafiony kumpel zaczął udawać, że nie żyje i później nastąpiło głośne ?IT?S JUST A PRANK BRO!!!?. Nawet nie zdajecie sobie sprawę, jak to było śmieszne! Szkoda, że ten kumpel dostał stałego urazu na psychice, filmik został usunięty, a kilka milionów ludzi podpisało petycję o uśpienie Sama Peppersa. Szkoda, że nie możecie już tego zobaczyć, naprawdę głośno się śmiałem w czasie zakładania sobie liny na karku. Trochę się tylko boję, że pranksterom powoli skończą się pomysły. Czym można pobić zabijanie własnego kumpla dla beki? Oto kilka propozycji z mojej strony: Strzelanina w szkole prank Nekrofilia w kościele prank Podkładanie bomby w samolocie prank Pedofilia prank (GONE SEXUAL) Niestety więcej na razie nie przychodzi mi do głowy? jak widać jestem kiepskim pranksterem, nie jestem dosyć nowoczesny i nie nadążam za trendami współczesnej gimbazy. Wybaczcie. No i tak to mniej więcej wygląda na populistycznej części jutuba. Ludzie udają debili, zagrażają życiu innych, a yolo Seba, który ostatnio dał mi złotówkę na szluga, puszcza ta filmiki na korytarzu, dając tym samym pranksterowi kolejne dolary do kieszeni, które może wydać na opłacenie kawalerki, zakup nowego Macbooka (bo jest lżejszy od Windowsa) i wynajęcie kolejnych prostytutek z Allegro. Najbardziej mnie też boli to, że jeden z moich ulubionych jutuberów - I Hate Everything, który również wytykał absurdy powyższych kanałów, został prawie usunięty KOMPLETNIE BEZ ŻADNEGO POWODU przez YT. W tym samym czasie, pierdoleni reakcjoniści i pranksterzy są pod ochroną serwisu, ich kanały ciągle się rozrastają. Youtube Video -> Oryginalne wideo It?s just a prank, bro? Nie, to nie jest prank, to się dzieje naprawdę.
  10. "Umierające RPG" to iluzja wywołana właśnie przez tych toksycznych ludzi, erpegi mają się dobrze i ciągle są drukowane. Może nie jest tak świetnie, jak za czasów złotej ery D&D, ale jest nieźle, szczególny boom dało się odczuć po premierze piątej edycji. Platformy do grania typu Roll20 są również stale oblegane różnymi, aktywnymi grami. Problem jest własnie taki, że brak już u nas (w Polsce) jakiegoś aktywnego forum czy serwisu. Polter jest trupem. Wszyscy gracze przenieście się na Facebooka, gdzie dyskusje są aktywne, ale ciężko jest je czasem śledzić... bo to Facebook. Konwentów u nas też jest więcej, niż człowiek byłby w stanie objeździć.
  11. No tak jak napisałem w pierwszym komentarzu, CDA serio musi się zająć swoją stroną... chyba pięć razy edytowałem wpis, a tekst się nadal krzaczy. Layout wszystkiego jest przestarzały. Rozwala mnie też to, że na głównej stronie dalej mam swój prastary awatar z kotem-rycerzem. Tęsknię też trochę za tymi troll-blogami...
  12. Dokument na temat Christiana, do obejrzenia wieczorem: Obecnie jego życie jest bardziej smutne niż śmieszne...
  13. SMUGGLER NAPRAWCIE WRESZCIE TO FORUM FORMATOWANIE TEKSTU TO KOSZMAR AAAAAAAAAAAA
  14. Wpis pochodzi z bloga zewnętrznego. Każde kliknięcie tego linku daje mi internetowy chleb do spożycia. Wpis ten został zainspirowany , oraz własnymi doświadczeniami. Zanim jednak zaczniecie czytać tekst, przygotujcie się na to, że będę w nim przedstawiał swoje poglądy, które mogą niektórych urazić, oraz wlepię kilka źródeł oraz ilustracji, które mogą być niesmaczne. Jeśli posiadacie pupę ze stali, lub nałożyliście już odpowiedni krem, to zapraszam do czytania. Czy fandomy są szkodliwe? fandom noun 1. fans collectively, as of a motion-picture star or a professional game or sport. Pochodzenie: "the realm of avid enthusiasts," 1903 Źródło: http://dictionary.re...m/browse/fandom Czy należysz do jakiegoś fandomu? Jeśli czytasz tego bloga, to jest duża szansa, że tak. Będzie to albo fandom gier fabularnych, mangi i anime albo jakieś gry wideo. Co sądzisz na temat swojego fandomu? Jeśli mowa tutaj o grach fabularnych, to na pewno powiesz dużo złego, bo wszyscy mówią źle o fandomie RPG. Czy jednak naprawdę fandom RPG jest szkodliwy? A co z innymi fandomami? W tym wpisie właśnie spróbuję przez pryzmat własnych doświadczeń zbadać i ocenić wszystkie znane mi fandomy. Od A do Z. Nie będę tutaj mówił o wszystkich fandomach wspólnie, ponieważ każdy jest niepowtarzalny, co zobaczycie na poniższych przykładach. Nie jest to też żadna praca naukowa ani badawcza, napisałem to tylko dla frajdy i wszystko jest z mojej perspektywy. Co dla mnie oznacza fandom? Fandom to dla mnie spora i niezwykle aktywna grupa fanów. A nawet bardziej: fanatyków. Prawdziwy fandomita stara się aktywnie komentować wydarzenia powiązane z jego hobbby na różnych forach internetowych, czy też w prawdziwym życiu. Ktoś, kto w domowym zaciszu raz na tydzień ogląda nowy odcinek Dragon Ball Super nie jest otaku. Ktoś, kto raz ukończył grę Five Nights at Freddies nie wlicza się do FNaF Fandom. Fandomici nigdy nie są bierni i są bardzo głośni. Są twarzą tego, czego wyznają. Chciało by się rzec: niestety. Nie należy mylić słowa "fandomita" z "fanbojem". Ten drugi termin był często używany m.in za czasów wojny pomiędzy użytkownikami Atari i PC, czy też Xboxa i Playstation, słowo te ma (wbrew temu, co sugerują niektóre polskie słowniki) bardzo negatywny wydźwięk, było często używane jako obraza. Poniższa lista dobrze mi znanych fandomów jest alfabetyczna. Z każdym miałem styczność, mogę nawet przyjąć, że do części należę. Postaram się przybliżyć charakter członków tego fandomu, przyjazność dla "nowych" i jaki on ma wpływ na internet. Postanowiłem się ograniczyć do najbardziej "głośnych" fandomów. FnaF O rany... na pewno Scott Cawthon nie wiedział co go czeka, gdy w 2014 wypuścił pierwszą część swojej serii gier video Five Nights at Freddy's. Najpierw dostał niezłego zastrzyku gotówki, a później musiał się pogodzić z armią niezwykle aktywnych, lecz zarazem ekstremalnie dziwnych fanów. Jeśli nie wiesz co to jest Five Nights at Freddy's: jest to seria gier z gatunku horroru. Swoją stylistyką gry przypominają cutscenki zza czasów pierwszego Playstation. Całość bazuje na tzw. jump scare'ach, czyli strasznych postaciach (w tym przypadku mechatronicznych kukiełek) wyskakujących na ekran, jeśli gracz zrobi coś niewłaściwego. W grze (przynajmniej w pierwszych trzech częściach) odgrywamy rolę nocnego stróża pizzerii i naszym celem jest pilnowanie restauracji. Niestety, generatory dające światło w firmie są bardzo słabe, a maskotki pizzerii, w tym tytułowy miś Freddy, to demoniczno-mechaniczne potwory, które chcą żywcem wepchać do futrzastego stroju, miażdżąc przy okazji nasze kości. Brzmi makabrycznie. Dzięki przejrzystym zasadom gry i ciekawym postaciom maskotek, seria uzyskała całą masę fanów. Czym się ci fani zajmują? Badaniem fabuły gry? Nie... Głównie rysują pornografię z maskotkami z gry. Nie chcę tego widzieć. Poza tym, ta postać ma same mechaniczne wnętrzności, to musi boleć jak cholera... Nie pytajcie czemu, nie wiem. Większość fanów FNaF to Furry, których opiszę w następnym punkcie.Zastanawia mnie jednak to, jak te potwory z tej gry mogą kogoś podniecać. Słyszałem, że niektórzy zwalczają swój strach za pomocą libido i to działa... ale żeby aż tyle osób? Szkodliwy fandom? Jak się można łatwo domyśleć, ze względu na swoją dziwność, fandom ten zbiera ogromną falę nienawiści ze wszystkich stron internetu. Lecz poza pornografią, jest dosyć niegroźny. Bardzo rzadko wciskają oni swoje rzeczy na inne terytoria internetu czy konwentów. Wspomagali również aktywnie twórcę gry i złożyli uroczyste podziękowania, po wydaniu ostatniej części. Dla mnie to plus. Nie zmienia to jednak faktu, że fani swoim zachowaniem narobili trochę złej reklamy serii, ale skoro się już skończyła, to szkody są minimalne. Furry Uff... *przeciera czoło*. No dobra, porozmawiajmy o furry, czyli miłośnikach antropomorficznych postaci z ludzkimi cechami, lecz zwierzęcym ciałem. Nawet nie wiem, czy muszę komukolwiek przedstawiać futrzaków. Wszystko zaczęło się niewinnie, wielu z nas czytało komiksy z wojowniczymi żółwiami ninja, żółwie były cool. Kilka lat później, część z nas zaczęła do tych samych żółwi nacierać sobie mięso. Jest kilka odmian furry. Niektórzy są tradycjonalistami i lubią po prostu futrzaste zwierzątka, niektórych bardziej szpanują łuski (takich nazywa się "scalie", od angielskiego słowa "scale"). Stroje godowe. Ale trzeba przyznać, jakość jest niezwykle wysoka. Czy mam prawo wypowiadać się o furry? Tak, mam, byłem przez bardzo krótki czas aktywnym, "udawanym" członkiem. Podawałem się za 24-letnią bi-seksualną kocicę, która szuka kocura... lub dowolną inną bestię, która pobawiłaby się moim ogonem. Dobra, spokojnie, nie zamykacie proszę jeszcze mojego bloga, wszystko wytłumaczę - to był zwyczajny pseudotrolling... nieudany, ponieważ furry nie okazali się być tacy źli. Po kilku tygodniach zadawania się z futrzastym fandomem, spotkałem samych miłych i niezwykle utalentowanych ludzi, więc postanowiłem zakończyć teatrzyk i powiedzieć głośno, że jestem hetero facetem po dwudziestce i wcale nie rozgrzewają mnie lisice. Niektórych to chyba rozczarowało... Tak, to ja. Oczy bolą, nie? Jeśli szukacie wrażeń, to proszę do mnie nie piszcie. Chyba, że jesteście płci pięknej, wtedy się dogadamy, jestem otwarty. Ataki na fandom furry działy się głównie dzięki 4Chanowi (gdzie, co śmieszne, fandom również aktywnie działa). W rzeczywistości ludzie ci nie są źli. Owszem, mają dziwne fetysze, ale (jak powiedziałem otwarcie na ich forum) każdy z nas jakieś ma i nie ma się czego wstydzić. Szkodliwy fandom? Nie. Jeśli trafiłeś na jakąś pornografię furry na necie, to jest to tylko z twojej winy (a może masz coś do ukrycia? Hm?). Przedstawicieli tego fandomu można spotkać na różnych konwentach, niektórzy z nich nawet pojawiają się w swoich fursuitach, ale poza tym to są niegroźni i mili. Manga i anime Kiedyś byłem dużym fanem M&A, oglądałem wiele serii, chciałem mieć kolekcję mang i przecierałem czoło na widok lolit. Obecnie: jedyne serie jakie oglądam to One Punch Man oraz Dragon Ball Super (to ostatnie tylko z nostalgii). Fani M&A zdecydowanie są najgłośniejszym fandomem jaki istnieje. Dzielą się na fanów wielu serii, lecz będę o nich mówił ogólnie. Zanim zatopisz się w ten fandom, musisz poznać kilka terminów: Otaku - typowy fanatyk mangi, anime oraz ze wszystkim co z tym związane. Zajmuje się kolekcjonerstwem. Weeaboo (łiibuu) - obraźliwe określenie kogoś, kto jest fanem anime oraz kogoś, kto jest z tego powodu zafascynowany japonią Mangozjeb - poniekąd polski odpowiednik słowa weeaboo Waifu - nasza fikcyjna "żona". Zazwyczaj bohaterka jakiegoś anime, mangi lub gry. Każdy szanujący się otaku wie, że prawdziwe kobiety są ohydne, tylko 2D jest piękne. Znam wielu fanów i fanek anime, są to specyficzni ludzie. Łączy ich jednak jedno: podchodzą do swojego hobby ironicznie, sami z uśmiechem używają między sobą obraźliwych terminów (mniej więcej tak, jakby homoseksualista nazwał drugiego homoseksualistę "pedałem") i walą (znanymi tylko w małym kręgu) żartami jak z karabinu. Krytykują też serie anime oglądane przez innych, zazwyczaj "początkujących" fanów anime, dlatego nie jest to fandom, do którego można łatwo i bezboleśnie wstąpić. Nigdy nie mówi "nie". Ciężko przeoczyć anime oraz ich fanów, filmiki na YouTube, wpisy na Facebooku, avatary na forach... gdziekolwiek się obejrzysz, to znajdziesz duże oczy. Szkodliwy fandom? Z bólem to muszę powiedzieć... ale trochę tak. Zatwardziali fani M&A są znani z tego, że wciskają swoje rzeczy gdzie tylko się da. Jest 99% szansy, że twoja ulubiona rzecz ma wersję anime i 60%, że istnieje również adaptacja hentai'owa tego. Minecraft Zacznę od tego, że Minecraft to dobra gra. Jest to z założenia bardzo prosty projekt napisany w javie. Nie ma określonego celu gry, po prostu pojawiasz się w ogromnym, otwartym świecie i budujesz sobie co chcesz, układając wszystko z klocków, z których złożony jest świat gry. Minecraft wciąga, możesz kopać zapierające dech w piersiach podziemne komnaty, ogromne posiadłości czy nawet w pełni funkcjonujące fabryki. Później coś zaczęło się psuć... W społeczności pojawiało się coraz więcej dzieci. Jest to zrozumiałe, grafika jest kolorowa i prosta, zasady jasne, a cała zabawa to praktycznie ogromna piaskownica. Później już wszystko leciało w dół - powstał Minecon, czyli konwent fanów Minecrafta, gdzie okazało się, że gracze są wyjątkowo dziwni i w większości autystyczni (oczywiście nie jest to nic złego, ale z tego powodu rozpoczęła się również nagonka i żarty z fandomu Minecrafta, ze strony ostrzejszych hejterów). Jeden z graczy, który przez mikrofon chwalił się, że przeleciał twoją matkę. Minecrafta można spotkać wszędzie, internet jest zalany filmikami z tą grą, trollowaniem graczy czy nieprzyjemnymi nagraniami z Mineconu. Gdy wejdziesz do naszego Empika, to przy wejściu zauważysz nawet kilka książek z tytułem tej gry. Mógłbym powiedzieć, że to nic złego, niech sobie spokojnie grają, ale niestety społeczność ta stała się obecnie trochę niebezpieczna przez pedofilów aktywnych na różnych serwerach. Jeden z nich nawet udostępnił nagie zdjęcia niepełnoletniej graczki, ugh... Tak, Minecraft Porno istnieje, jest to jeden z najczęściej wpisywanych terminów na PornHub. Nie wierzysz? Sprawdź. Szkodliwy fandom? I tak i nie. Z jednej strony są to po prostu miłośnicy dobrze zrobionej gry, z drugiej... coś naprawdę nie tak dzieje się z tą społecznością. Jeśli twoje dziecko aktywnie przesiaduje na serwerach MC, sprawdź dobrze z kim gra. My Little Pony (bronies) I więcej nie będę mówił... RPG POLSKI FANDOM RPG JEST NAJ....bardziej chaotyczną społecznością z tych wszystkich wypisanych tutaj. Można przyjąć, że fandom rpg koncentruje się na konwentach i forach o średniej aktywności. W przeciwieństwie do innych fandomów, fandom rpg często nie koncentruje się wokół swojego źródła czy twórców, lecz wokół ludzi, którzy są po prostu znani, z artykułów, organizowanych eventów lub... posiadają sławę w stylu Paris Hilton. Mimo swojej dziwnej struktury, zaskoczę was i powiem, że fandom rpg nie jest zły. Owszem, są jednostki pojebów głośniejsze od tych rozsądnych, lecz tak samo jest w każdym innym fandomie. Plusem fandomu rpg jest to, że można tutaj spotkać ciekawych ludzi. Fandom ten ma po prostu charakter. Charakter, który czasem jest dla nich zgubą. Najgorsze istoty ludzkie... jak śmią się dobrze bawić! Szkodliwy fandom? Tak samo jak w przypadku Minecrafta. Dopóki unikasz konkretnych ludzi, to jest dobrze. Poza tym fandom rpg jest bardzo "cichy" i nie pojawia się na innych terytoriach (chociaż czasem wiąże mariaże z fandomem literackim oraz M&A), co z jednej strony jest plusem, ale z drugiej może to tworzyć (bardzo mylne) wrażenie, że hobby umiera. Sonic O rany *przeciera znowu czoło po rozmowie o Furry*... fandom gier i seriali Sonic the Hedgehog... nawet nie wiem od czego zacząć. Chyba prawie każdy z was zna Sonica, to ten niebieski, superszybki jeż, który był rywalem Mario zza czasów panowania konsol Nintendo oraz Sega. Trzy pierwsze gry z niebieskim jeżem były naprawdę dobre, później było gorzej, coraz gorzej, seria osiągnęła absolutny dół w czasie premiery Sonic 06... chociaż nie, obecny Sonic Boom jest jeszcze gorszy. Fani Sonica są wyjątkowo ekstremalni, uwielbiają swoją maskotkę, do tego stopnia, że chcieliby się z nią pieprzyć. Fandom ten jest zalany pornografią, fanficami i innymi, własnymi tworami, o różnej (zazwyczaj niskiej) jakości. Niektórzy fani Sonica są do tego stopnia fanatyczni, że urośli do poziomu internetowych legend, przykładem może być tutaj SammyClassicSonicFan czy też... *przełyka ślinę* Christian Weston Chandler. Jeśli nie wiecie kim jest ten ostatni, to padnijcie na kolana i dziękujcie Bogu, naprawdę, NIE SZUKAJCIE HISTORII TEGO CZŁOWIEKA, zostaliście ostrzeżeni. Christian składający swe nasienie w ofierze ku czci niebieskiego jeża. AVE SONICAS. Wielu ludzi aż po dziś dzień zastanawia się, czemu seria Sonic ściąga tego typu fanów. Może to dzięki ostro nakreślonym postaciom? Dzieci oraz chorzy psychicznie ludzie lubią postacie, które łatwo można rozróżnić i nie mają więcej niż dwóch cech charakteru. Nie wiem, jedynie spekuluję. Szkodliwy fandom? Jest auto-destruktywny. Współczuję twórcom Sonica. Steven Universe Trochę ironiczne jest to, że prawdopodobnie obecnie jedyna seria, która jest skierowana do ludzi postępowych i tolerancyjnych, jest najbardziej szkodliwa oraz toksyczna. Pokrótce, bohaterowie Steven Universe to kobiety-kryształy, które tak naprawdę kobietami nie są, ponieważ kryształy nie mają płci. Bohaterki mają różne kształty, kolory skóry i charaktery. Technicznie seria prezentuje się bardzo dobrze. Ładna kreska, płynne animacje i jaskrawe kolory. Problem leży jednak w samym fandomie. Niedawno głośna stała się sprawa rysowniczki, która rysowała fanarty postaci po swojemu. Jedną z postaci, która jest kobietą bardziej krągłą, narysowała jako szczupłą dziewczynę. Rysunki były naprawdę ładne. Niestety, nie spodobały się one fanom Steven Universe, a dokładniej mówiąc, tym postępowym, tolerancyjnym (w głównej mierze feministycznym) osobom, którzy są aktywni na platformie tumblr. Co więc ci ludzie zrobili? Wystawili niskie oceny pracom? Nie, atakowali rysowniczkę i wysyłali jej naprawdę ostre groźby, co doprowadziło dziewczynę do załamania nerwowego i niemal do samobójstwa. Nie W sprawę musiał się wmieszać jeden z twórców Steven Universe, który trzepnął fanów po uszach, mówiąc wyraźnie, że każdy może rysować sobie takie fanarty i nikt nie powinien tego zabraniać. Słowo twórcy powinno zakończyć całą sprawę, ale nie, "tolerancyjni" fani... zaczęli przez to atakować człowieka, który stworzył ich ulubioną serię, ponieważ jego poglądy nie pokrywają się z ich ekstremalnymi ideami. Chore. Szkodliwy fandom? Czy fandom, który może doprowadzić do czyjejś śmierci jest szkodliwy? Absolutnie. Undertale Undertale stał się fenomenem wśród gier wideo. Ta gra fabularna autorstwa jednego człowieka, zebrała niesamowicie wysokie noty, które katapultowały ją do miana najlepiej ocenianej gry komputerowej w historii. Do dzisiaj niestety nie byłem w stanie porządnie przysiąść do tego tytułu, oglądałem jednak wiele gameplayów i buszowałem wśród fanów. Ciężko przeoczyć tę grę, na YT, na pewno masz chociaż jeden filmik w polecanych, w którym ktoś przechodzi Undertale. Wielu ludzi też ma na wszelakich forach avatary z postaciami z tej gry, np. ze szkieletem Sansem. Najsłabszy przeciwnik w grze Niestety fandom zaciągnął grę na mroczne terytoria furry. Powstało wiele pornografii z bohaterami tej serii, co jest na tyle dziwne, że duża część postaci to są... szkielety. Angielskie określenie "boning" nabiera tutaj bardzo dosłownego znaczenia. Fandom Undertale też służy jako świetny przykład typowego fandomu gier indie. Ciekawe postacie, łatwa dostępność (niskie wymagania gry) i świetna muzyka to idealny przepis na stworzenie aktywnej, lecz dosyć pokręconej społeczności. Szkodliwy fandom? Nope, całkowicie niegroźny i nietoksyczny. Nie wiadomo też, jak długo ta społeczność pociągnie, bo na razie sequela gry na horyzoncie nie widać. --- A wy? Do jakich fandomów należycie? Co was w nich wkurza?
  15. Panie i panowie, nadszedł ten dzień. Czas ogłosić oraz przygotować was na wielkie święto! Aż do jesieni, Jaskinia Noobirusa oraz Pafhammer zawierają sojusz, by zorganizować w polskiej sieci wspaniały dzień - Hammertag, czyli święto Warhammera! Topór edycyjnych wojen zostaje zakopany! Podajmy sobie ręce i działajmy razem! Zaskoczeni? Zmieszani? Już wszystko tłumaczymy - otóż od teraz organizujemy akcję, która ma was zachęcić do pisania o? no o czym niby? O Warhammerze! Edycja nie gra roli, tematyka również, możecie wrzucać własne suplementy, notki blogowe, pomysły czy też inne przemyślenia na temat świata Warhammer Fantasy. Do pierwszego dnia jesieni (zapamiętajcie datę - 23.09.2015), będziemy od was zbierać notki blogowe czy też pliki PDF z własnymi, autorskimi dodatkami i reklamować je na łamach Pafhammera oraz Jaskini. Gdy już nadejdzie pierwszy dzień jesieni, zbierzemy listę zebranych materiałów i złożymy je w jednym, wygodnym miejscu, gdzie każdy może je przeczytać. Ale stop! Zatrzymajcie wozy, zostańcie jeszcze i przestańcie kręcić nosem! To nie wszystko! Otóż spośród wszystkich zgłoszonych materiałów wybierzemy trzy najlepsze i będziecie mogli wziąć udział w głosowaniu, by zadecydować, który nadesłany materiał się Wam najbardziej spodobał. Zdobywca największej ilości głosów otrzyma od nas podręcznik Dziedzictwo Sigmara w miękkiej oprawie! Podręcznik zostanie wysłany na wskazany adres, być może również z małym ?bonusem?. Zachęceni? Chcecie wiedzieć jak przyłączyć się do Hammertagu? Oto krótka lista z przykładowymi pomysłami: Napisz o swoim ulubionym kraju w świecie Warhammera. Napisz o swojej ulubionej rasie w świecie Warhammera. Napisz kilka pomysłów lub autorskich zasad i opublikuj je na blogu. Napisz własny suplement w formie PDF. Narysuj coś w klimatach Warhammera. ? zaskocz nas! Jest tylko jedna zasada, która może niektórych zaboleć: żadnego negatywizmu oraz trollowania. Antysystemowe czy zwyczajnie prowokujące materiały będą lądować prosto do śmietnika. Hammertag ma być dla fanów Warhammera dniem radosnym, a nie kolejnym powodem do nerwów. Chcesz napisać notkę blogową, lecz nie posiadasz własnego bloga? Nie ma problemu! Pafhammer udostępni dla Ciebie swój własny blog, na którym możesz opublikować swój tekst, wystarczy do niego napisać z prośbą tutaj: pafnucy[at]pafhammer.net Napisałeś już coś? To świetnie! Wyślij link do notki blogowej lub pliku PDF w wiadomości mailowej na podany adres: szymon.piecha[at]gmail.com W tytule maila koniecznie napisz na początku [Hammertag 2015]! Czyli przykładowy mail ze zgłoszoną notką blogową wygląda tak: [Hammertag 2015] Grywalni orkowie - pomysły Do pierwszego dnia jesieni zbieramy i czytamy wasze wszystkie zgłoszenia. Dlaczego tutaj jeszcze jesteś? Do roboty! Za Sigmara! Jaskinia Noobirusa: http://jaskinianoobirusa.blogspot.com/ Pafhammer: http://pafhammer.net/ Autorem loga jest Łukasz Kołodziej
  16. Hey guys, chwaliłem się już w wielu miejscach i postanowiłem też zrobić to tutaj. Jakiś czas temu przetłumaczyliśmy niewielką, porąbaną gierkę fabularną o tytule Schoolgirl RPG. Gra została wydana przez Ewen Cluney z Yaruki Zero Games. Ewen zajmował się m.in. tłumaczeniem sławnej z wielu powodów gry Maid RPG z japońskiego na angielski. PDF gry można zakupić na stronie DriveThruRPG, zapłacić można za pomocą PayPal. Do gry wystarczy jedynie ten podręcznik oraz kostki k6 (sześcienne). Zasady są proste, lecz niezwykle chaotyczne. Bazują one właśnie na wcześniej wspomnianym MaidRPG. Celem gry jest... po prostu przeżycie kolejnego dnia w szkole jako japońska uczennica. Losowe tabele pozwalają zagrać min. kosmitkami, gorgonami, sukkubusami, magicznymi androidami... po prostu typowe dziewczyny z kraju nipponu. Okładka została specjalnie wykonana dla polskiej wersji. Autorką jest AnimeK, a jej resztę ilustracji (dużo cycków) można obejrzeć tutaj. Gra na pewno nie przypadnie wszystkim do gustu, niektóre wyniki w losowych tabelach to hardkor głupoty, jest też wiele odniesień do japońskiej kultury oraz anime, dlatego stworzyłem również specjalny mini-słowniczek pojęć na końcu podręcznika, tłumaczący m.in co to znaczy granie "Fujoshi". Jeśli zainteresowanie będzie wystarczająco duże, przetłumaczone zostaną również dwa suplementy, które wprowadzają kilka dodatkowych, opcjonalnych zasad oraz pozwalają na granie chłopakami (tak, ponoć istnieją jacyś zwyrodnialcy, którzy chcą grać facetami).
×
×
  • Utwórz nowe...