Skocz do zawartości

OdbjurGaming

Forumowicze
  • Zawartość

    6
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Reputacja

3 Neutralna
  1. Smród, kiła i mogiła. Zniszczone domy i kamienice stoją opuszczone lub zamieszkane przez żuli. Tramwaje nie jeżdżą, autobusy w końcu zostały szybciutko rozebrane przez miejscowych złomiarzy. Głód na ulicach jest coraz większy, rośnie przestępczość zorganizowana. Pewnie myślicie, że to Łódź? A tu was mam! Jest to Pogoren, miasto w którym została umieszczona akcja gry This War of Mine studia 11bit. Ogólnie mamy swoją rozpadającą się kamienice, a w niej na start trzech typów. Swój piękny raj możemy rozbudować poprzez mebelki, ulepszenia i sprzęt do craftingu. Co noc wyruszamy na cudowny scavenging, znosząc wszystko co znajdziemy do domu. Na początku jest oczywiście bardzo łatwo. Nikt nam nie patrzy na plecy, nie próbuje zadźgać lub zastrzelić. Zabawa zaczyna się wtedy, kiedy musimy podejmować sztampowe decyzje typu ?Czy chcemy okraść dziadków na przedmieściach?? lub ?Czy wbijemy siekierą facetowi do łba pomysł, że on jednak nie potrzebuje tych zapasów??. Co jakiś czas ktoś nas odwiedza: a to pan od handlu, a to milicja. Czasami pojawi się kolejna morda do wyżywienia, która nam się tak naprawdę do niczego nie przyda, jeśli skupiamy się tylko na zbieractwie. No chyba że przyjdzie Roman[1], bo jak przyjdzie Roman to wszystko staje się bajecznie proste. Kiedy dochodzi się do momentu, a mi się tak trafiło, że twoja drużyna nagle zostaje megakoksami i cisną wszystkich, to gra traci całkowity urok. Po 15 dniu zacząłem pędzić bimber oraz robić kiepy. Handlowałem ze wszystkimi: od wojska po alfonsów. Ale ile można w kółko powtarzać to samo?! Handel, handel, przerwa na zbieranie, handel. Po 17 dniu miałem już mnóstwo wszystkiego, a gra przestała być jakimkolwiek wyzwaniem. Tak się kończy brak poziomu trudności. Ta gra przypomina pod względem przebiegu rozgrywki nowego XCOM'a, gdzie na początku faktycznie łatwo umrzeć, a później to już tylko shwarzenegerowanie do końca gry. Ogólnie wszystkiego w tej grze jest niewiele. Zaczynając od materiałów po fabułę. Graficznie - wiadomo - to indyk, nie ma co wymagać za wiele. Problemem jest cena, którą 11 bit przyj*bał - to jest jakiś koszmar! Nie dziwota, że ludzie piracą indyki, a potem producenci płaczom, że ?ZŁE HAKIERY NAM GRY KRUDNOM?. Ja osobiście kupiłem tą grę za pełną cenę 19 euro, ale to były najgorzej wydane pieniądze w tym miesiącu. Ot np. mógłbym kupić jedzenie biednym za cenę tej ?artystycznej gry?. A mówili: "Ściągnij pirata stary, nie warte ceny", ale ja oczywiście ująłem się honorem i uznałem: ?CO? PIRAT? NIGDY W ŻYCIU!?. To całe gadanie o tym, że to artyzm, że świetna fabuła oraz oceny 11/10 nie mają według mnie żadnej podstawy. To jest tak przeciętna gra, że lepiej ją było wydać we Flashu niż na Steamie. Ale kończąc ten smutny fragment, przejdę dalej. Gra ma jeden mocny plus. Ma świetny, ciężki klimat wojny. Tu nie ma bohaterstwa, chwały i zwycięstwa, mamy za to wszechobecny bród i zniszczenie. Ogólnie można się nad tym tytułem zastanowić, ale jedynie przy przecenie na Steamie. [1]Roman to bardzo miły człowiek. Bez większych problemów jest w stanie przejść się do bazy wojskowej i ją wyczyścić, zabijając każdego żołnierza po drodze. Psuje przy tym strasznie balans rozgrywki.
  2. Cóż można powiedzieć o tym zacnym tytule. Na pewno to że jest dalej ta sama ukochana przez wielu grą. Dalej obecny jest syndrom jeszcze jednej tury, a czas leci przy niej jak szalony. Naprawdę było warto poczekać na nową Civke, chodź jak wiadomo jej prawdziwy potencjał pojawi się po wydaniu ogromnej ilości DLC. Gra oczywiście ma od groma plusów, ale nie obyło się bez potknięć. Dla mnie największym pozytywem jest to, że nie spieprzono ogólnego systemu gry. Ba, udało się nawet poprawić cześć starych mechanik i wprowadzić nowe. W tej odsłonie otrzymaliśmy nowy system ideologii. Mamy trzy do wyboru, każda koncentruje się na innym sposobie rozwinięcia ludzkości. Działa na zasadzie zdobywania punktów poprzez prowadzenie badań oraz wykonywanie zadań, jakie w trakcie gry otrzymujemy. Mamy w ich przypadku wybór, w jaki sposób rozwiążemy problemy naszej kolonii. Punkty przeznaczamy na rozwój jednostek bojowych, co przełożyło się na większe ich zróżnicowanie. Drzewko badań przerodziło się w pajęczą sieć. Niby fajnie, bo jest z czego wybierać, ale osoba odpowiedzialna za wygląd tego wszystkiego powinna zawisnąć. Tam po prostu nic nie widać na pierwszy rzut oka. Czy technologia daje nam budynek, a może cud? Trzeba najeżdżać na te nierozróżnialne, minimalistyczne ikony. Zastąpiono miasta państwa stacjami kosmicznymi, które nie dają nam zadań ani nie posiadają własnej armii. W sumie służą nam jedynie do handlu, co moim zdaniem jest zdecydowanie słabą zmianą. Względem poprzedniej części mamy tu do czynienia ze zmniejszeniem liczby grywalnych nacji - w podstawowej wersji jest ich zaledwie 8. Do tego ich bonusy są jakby z zupełnie różnych światów, są nadmiernie wyspecjalizowane do konkretnej ścieżki zwycięstwa. Kolejnym wielkim plusem jest bardzo krótki czas ładowania menu[1], bo ci co grali w Civilization: V wiedza że podczas ładowania gry można było słuchając tej cudownej pieśni w loadingu przemyśleć sens życia lub porozmyślać o błędach historii. Później można było skoczyć po żarełko, zrobić herbatkę i wrócić do kompa zastanawiając się ile to będzie jeszcze trwać. Graficznie to tylko duży mod, z teksturami do Civilization V, ładniejsze animacje i efekty. Ogólnie nic nowego, ale przynajmniej planeta wygląda na coś innego od Ziemi. Szkoda tylko, że nie ma możliwości generowania planet o bardziej zróżnicowanej powierzchni*... O dźwięku w Civkach nie trzeba się zbytnio rozpisywać. Jak zawsze lodzio miodzio, aż się czuje ten klimat kosmosu. W końcu nie ma irytujących barbarzyńców, za to są o wiele bardziej wkurwi***cy kosmici. Ale w tej części, dzięki zadaniom jakie otrzymujemy podczas rozgrywki przynajmniej mają jakiś cel nie to co wyżej wymienieni barbarzyńcy. Sama walka z obcymi jest naprawdę przyjemna, a ich zakres jednostek całkiem duży, chodź w początkowych etapach gry padają jak muchy. Ogólnie rzecz biorąc polecam każdemu fanowi serii, który po przegraniu kilkuset godzin w poprzednie części szuka czegoś nowego. Tym, którzy wciąż świetnie bawią się z poprzednią odsłoną radzę jednak poczekać, aż gra dorobi się jakiegoś większego rozszerzenia, bo po prostu nie oferuje na ten moment aż tak wielu dobrze przemyślanych i rozwijających mechanik względem bogatszej piątej odsłony serii. [1]zobaczymy jak będzie po wydaniu tych 100 DLC
  3. Ciemne chmury gromadzą się nad Gotham. Choć wszyscy szaleńcy i kryminaliści zostali zamknięci w specjalnie wydzielonym fragmencie miasta, więzieniu Arkham City, to jedna osoba wie, że coś złego wisi w powietrzu. Czas ponownie wdziać czarną pelerynę i ruszać zrobić porządek. Batmanie przed tobą trudne zadanie powstrzymania znanych Ci już superłotrów, ratowania bezbronnych oraz rozwikłania zagadki superwięzienia. A wszystko to w ciągu jednej nocy? Będzie się działo. Batman: Arkham City to druga odsłona serii o Człowieku-Nietoprzu, która okazała się niezwykłym sukcesem. Gra autorstwa studia RockSteady była jedną z najlepszych w 2011 roku. Jak na dobry sequel przystało, jest tu wszystkiego więcej, lepiej i bardziej. Nie podobało Wam się ciasny zakład psychiatryczny Arkham? Chcieliście zobaczyć Gotham w całej okazałości, wraz ze znanymi z komiksów i animacji miejscami? Proszę bardzo, gra oferuje do eksploracji pokaźnej wielkości dzielnicę miasta. Co prawda trochę zniszczoną i pełną kryminalistów na ulicach, ale przecież to wymarzone warunki dla Mrocznego Rycerza. Ponieważ teren się powiększył, trzeba było znaleźć szybszy sposób na poruszanie się po lokacjach. Tu z pomocą przychodzi nam nowy gadżet - wzmacniacz wyrzutni haków, który po krótkim szkoleniu pozwoli nam beztrosko szybować nad Arkham City. Poprawek doczekał się także system walki. W Batman: Arkham Asylum strasznie irytował mnie fakt, że użycie gadżetów przerywało kombinację. Cieszyłem się wiec niezmiernie kiedy okazało się, że w kontynuacji można stosować batarangi w walce i nabijać nimi mnożnik kombinacji. Możliwość sparowania ataków nawet do trzech łotrów naraz również ułatwiło prowadzenie strać z większymi grupami zbirów. Reszta to już znane z poprzedniej części obijanie pysków lewym przyciskiem myszki, bronienie się prawym oraz używanie ataków specjalnych po nabiciu mnożnika. Niby prosty system, ale daje masę satysfakcji. Duża w tym zasługa tego, jak to wszystko wygląda w ruchu. Animacje są płynne, a Mroczny Rycerz porusza się, jak na mistrza sztuk walk przystało. Grafika, pomimo 3 lat daje radę, wygląd zarówno miasta jak i postaci trzyma poziom. Oświetlenie i styl zabudowy starego Gotham ma swój mroczny klimat, choć czasami otoczenie potrafi być? przytłaczające. Te wszystkie zrujnowane budynki są czasami nadmiernie szarobure. Na całe szczęście w Arkham City trudno się nudzić, ponieważ pełne jest łotrów przez duże Ł. Spotkamy Dwie Twarze, Jokera, Bane?a, Pingwina, Trujący Bluszcz i wielu, wielu innych. Co prawda czasami pojawiają się tylko na chwilę w zadaniach pobocznych, ale nie sposób poświęcić każdej z tych postaci większej ilości czasu. Fabuła drugiej części serii Arkham uderza od samego początku z buta, zabiera nas na ostrą jazdę bez trzymanki, podczas której będziemy musieli walczyć o życie swoje i mieszkańców Gotham. Co prawda od czasu do czasu można odczuć monotonię, ponieważ niejednokrotnie odwiedzimy ponownie te same tereny, posiadając co prawda nowe gadżety. Te pozwolą nam na dostęp do niedostępnych wcześniej miejsc i zebranie znajdziek, których w tej grze jest mnóstwo. Po drodze będziemy mieli okazje rozwiązywać zagadki logiczne, po cichu eliminować licznych, dobrze uzbrojonych wrogów oraz od czasu do czasu spotkamy się z jakimś bosem. Ot, znany z Arkham Asylum standard. Pewną odskocznią są momenty, w których możemy pokierować postacią Kobiety Kot. Są one jednak rzadkie i dopiero po zakończeniu wątku głównego możemy pograć nią dłużej. Youtube Video -> Oryginalne wideo Przejście wątku głównego i misji pobocznych zajmuje spokojnie około 30-40 godzin. Do tego należy dodać mapy wyzwań z dodatkowymi postaciami Robina i Nightwing?a. Treści tu nie brakuje. Polecam Batman: Arkham City każdemu, nieważne czy jesteś fanem Gacka, czy też nie. To kawał solidnej gry w którą można grać i grać. Tytuł ten regularnie pojawia się na wyprzedażach Steam?a za około 20 złotych, co jest śmieszną ceną za tytuł oferujący tak wiele.
  4. Cześć wszystkim, dzisiaj chcę podzielić się z wami moimi przemyśleniami które dotyczą najnowszej odsłony serii Assasin?s Creed, a więc Unity. Na samym początku dodam że nie jestem wielkim fanem tej serii wydawanej przez Ubisoft, moja ?zajawka? na asasynów skończyła się na drugiej części, według mnie najlepszej. Tak więc z czystej ciekawości jakiś czas temu zabrałem się do Unity i już na samym początku przeraziły mnie ogromne wymagania systemowe nowego dzieła spod kuźni Ubisoftu. Optymalizacja może nawet najbardziej spokojnego gracza doprowadzić do łez. Wymaga prawdziwego potwora do uruchomienia w najwyższych detalach bez utraty płynności. Z drugiej jednak strony grafika w nowym Assasin?ie jest bardzo ładna, a tłumy przechodniów robią wrażenie. Aleee optymalizacja to nie jedyna bolączka najnowszego Asasyna. Gra jest bardzo niedopracowana, podczas dialogów postaciom znikają twarze, widoczne są tylko oczy i zęby co pasuje bardziej do filmu Marsjanie atakują i wygląda naprawdę groteskowo. Kolejnym znaczącym błędem jest przenikanie bohatera przez tekstury. Zdarzają się sytuacje że podczas zwykłego biegu przez miasto można ku wielkiemu zdziwieniu wpaść w tekstury schodów albo dachu. Osobiście uważam to za bardzo irytującą sprawę która nie powinna mieć miejsca w produkcji AAA jaką niewątpliwie jest Assasin?s Creed: Unity. Ciągle nachodzi mnie też pytanie, czy Ubisoft przeprowadził w ogóle jakiekolwiek betatesty? Chyba nie? Widać, że roczny cykl wydawniczy nie pozwolił na dopracowanie tytułu. Teraz może trochę z innej beczki, a chodzi mi tutaj o to jak fabularnie prezentuje się Unity. W tej kwestii gra trzyma się dość dobrze, historia umiejscowiona w czasach rewolucji francuskiej jest ciekawa, no i sprawia wiele niespodzianek co dla mnie jest sporym plusem. Kolejną rzeczą jest usprawniony system walki, który jest przyjemny do momentu, kiedy nagle nasz asasyn nie będzie w stanie wyciągnąć swego oręża ( jest to oczywiście wina bugów, których w grze jest na pęczki ). W takiej sytuacji brak możliwości jest walki na pięści, kończymy więc bezbronni i dość szybko ? martwi. Na koniec tego krótkiego wywodu chciałbym dodać że seria Assasin?s Creed powoli dostaje łatkę corocznie odgrzewanego kotleta, oczywiście ze zmianą epoki co w sumie jest najprawdziwszą prawdą. Każdemu radzę się wstrzymać z zakupem aż do wydania kilku większych łatek, nawet największym fanom, bo możecie skończyć z ostrzem w nocniku P.S. Polecam wszystkim kompilację bugów, które można znaleźć na YouTube'ie. Youtube Video -> Oryginalne wideo
  5. Kiedy w 2004 obejrzałem AVP, myślałem że bardziej się już nie da się bardziej zgwałcić tego uniwersum. Jednak w 2007 płakałem, a me serduszko pynkło na dwa po obejrzeniu AVP 2. Skoro poszły już 2 słabe filmy to trzeba dodać grę AVP z 2010 roku po której już zwątpiłem że cokolwiek będzie z naszym kochanym Obcym. Potem był Prometusz film który nawet skleił me serce na nowo, a nadzieja że może jednak to jeszcze nie koniec obcego. Kiedy dowiedziałem się że nad nową grą z uniwersum obcego będzie Aliens: Colonial Marines to cieszyłem się tak mocno że o mało nie dostałem orgazmu na miejscu. Zwariowałem i lałem się zimną wodą kiedy producentem został Gearbox, po prostu szaleństwo. I tak czekałem,czekałem i się kur*a doczekałem największego gniota mojego życia. Kiedy ukończyłem tą grę, odpaliłem wódę, rozebrałem się, włączyłem zimny prysznic i położyłem się w pozycji embrionalnej płacząc.... I wtedy pojawiło się światełko w tunelu. Nowa gra od The Creative Assembly, twórców serii Total War. Czyżby posiadający prawa do Obcego producenci spojrzeli na fanów, którzy stracili już nadzieje na lepszy los? Na to co zasługują? I tak powstał Obcy: Izolacja, moja nowa nadzieja. Przed zakupem gry obejrzałem Obcego: 8 Pasażer Nostromo, co jeszcze bardziej podkręciło mnie do jak najszybszego zagrania. Nigdy, ale to nigdy nie spodziewałem się takich szczegółów,smaczków itd. dla fanów. Od zabawek po te cudowne komputery. Klimat wprost przeniesiony z pierwszych dwóch filmów. AI obcego ma swoje wady, ale i tak jest to naprawdę mocna rzecz. Od tego że może usłyszeć twój wykrywacz ruchów, aż po twój oddech w szafce(nie polecam chowania się w nich). Nie ma on wyznaczonych tras jak to jest np. w Hitman'ie czy Splinter Cell'u przez co jest nieprzewidywalny. Jest on naprawdę trudnym przeciwnikiem, co naprawdę daje ogromną uciechę kiedy w końcu zmęczony ze spuconą pupą oraz determinacją podbiega się do kolejnej stacji zapisu. Wadą jest za dużo androidów ale to da się znieść. Pomimo ich liczebności, czasami jak sobie spokojnie siedzisz, hakujesz komputer dalej można się przestraszyć kiedy nagle słyszysz "Can i help you?" i dostajesz ????? slapa. Grafika to świetna wykonana robota. Światła które dają świetny klimat, taki jaki miał być w Colonial Marines. Animacje obcego mogły by być jednak troszkę lepsze. Jedyna wadą jest lyp sync, słaby strasznie. Udźwiękowienie to poezja, muzyka jest klimatyczna, a dźwięki obcego idealnie zrobione. A sam tupot odnóży tego bydlaka doprowadza już do podwyższenia ciśnienia. Jak dla mnie to kawał dobrej gry którą mogę polecić każdemu fanowi horrorów i Obcego . Na pewno nie jest to gra dla ludzi którzy chcą być prowadzeni za rękę i żeby było miło przyjemnie oraz bezstresowo. Tak tutaj się po prostu nie da. PS. Podczas pierwszych godzin gry, podniosłem się na krześle od ilości [beeep] które wyślizgnęło się ze mnie, pomimo hardo spiętych pośladów.
×
×
  • Utwórz nowe...