Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Executor98

Najcięższe starcie w sieci

Polecane posty

Na pewno wielu z Was gra w sieciowe FPSy jak choćby Bad Company 2, MW 2 czy CS. Na pewno rozegraliście już setki rund w multi, sfragowaliście miliony noobów. Na pewno jest też jakaś walka, która zapadła Wam w pamięć. To nie była beztroska sieczka rodem z Serious Sam, żadne łatwe zwycięstwo tylko prawdziwa bitwa, gdzie siły były wyrównane lub byliście w słabszej drużynie. Zażarta rzeź, z nagłymi zwrotami akcji i walką do ostatniego spawna i co najważniejsze - zmuszała do myślenia. By wygrać nie wystarczało tylko strzelanie i parcie przed siebie tylko przemyślana taktyka i zgrany teamplay.

W takim razie opiszcie takie starcie - podajcie grę, przebieg akcji (w skrócie) i ile trwała.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

League Of Legends - kiedyś odłączyło się od nas chyba dwóch graczy i to w 5v5 - a mimo wszystko, dzięki pracy zespołowej wygraliśmy po 50. minucie.

Warhammer 40k - pojedynek w Kassyr Lutien. 3v3. przez kilkadziesiąt minut rozwalaliśmy we trzech JEDNEGO przeciwnika - nigdy później nie grałem z kimś tak uzdolnionym.

I znowu LoL - w 3v3 opuściło mnie 2 graczy i udało mi się odwlekać porażkę przez 30 minut :P. Na końcu, jak wreszcie wygrali to aż mi pogratulowali :P.

@down pomyliło mi się :) nie zauważyłbym.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż... pochwalić się mogę piękną i (co niezwykłe) niesamowicie taktyczną bitwą w Alterac Valley w WoW-ie. Trwała blisko 45 minut, co jak na moją battlegrupę jest niezwykłe. Po 5 minutach gry wredni allianci przejęli wszystkie wieże zaś horda dawała upust złości i zachowywała się niczym kurczaki bez głów nie przejmując ani jednej. Za sprawą dwóch skillowych łotrzyków (uwielbiam brzmienie słowa "łotrzyk" :tongue: ) odzyskaliśmy bazę, zaś dk i war z moim skromnym udziałem przejęliśmy cmentarze i dwie ostatnie wieże. O dziwo ofensywa ally załamała się, zaś dzięki mojej skromnej duchowej "pomocy" (bloodlust u hordy jest jak aura nieśmiertelności, nawet ci, którzy się wycofują nagle zawracają i idą rozbić głowy paru ally lub ich spopielić) udało nam się zepchnąć ally do defensywy na moście, podczas gdy dwóch (czy trzech... nie pamiętam) hunterów pilnowało, aby żaden przeciwnik ze stealthem nie przekradł się niszczyć naszych biednych wież. Co prawda nie przebiliśmy się przez alliancki zerg (dużo warów i paladynów, w tym niektórzy specujących się tylko i wyłącznie w przeżywalność) to i tak zwyciężyliśmy wybijając ally tak długo, aż skończyło się im reinforcment. My zaś... nie straciliśmy żadnej wieży! Sukces!

Zapamiętałem tę walkę szczególnie z powodu random bg (a [przynajmniej u mnie] trafić na tym na AV jest trudno, zaś zapisywać się specjalnie na AV to 40 minut czekania na 20 minut grania :dry: ).

Dawid2207 w 3v3 opuściło cię 3 graczy? To takie trochę... dziwne nie? :rolleyes:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak pamiętam to. Była to jedna z normalnych, jak mi się wydawało z początku, bitew w Battlefield 2142, na mapie z Tytanami(wielkie statki latające). Zniszczyliśmy już osłony Tytana, więc dotarliśmy też do jego wnętrza i udało mi się zniszczyć wszystkie pulpity kontrolne, które broniły dostępu do jądra wrogiego Tytana. Tutaj walka się spowolniła i nie mogliśmy się za nic dostać i zniszczyć jego jądro. W pewnym momencie zaryzykowałem i rzuciłem się moim snajperem razem z kamuflażem prosto do pomieszczenia z jądrem. Szczęśliwie uniknąłem kulek i leżąc, jak najszybciej podstawiłem ładunku. Zdążyłem je odpalić i zniszczyć jądro, a zarazem wrogiego Tytana, potem zaś zostałem zabity.

Jednak cóż, to było za zwycięstwo :D

PS. O ile wiem, udało się to w mniej niż 40 minut :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wh40k DoW Dark Crusade - 2v2 na nie-pamiętam-jakiej-mapie. :) Cały czas była jedna wielka bitwa. Eldar + SM vs Tau + Eldar. Były takie epickie pojedynki jak Knarloc vs Avatar, Avatar vs Avatar, Land Raider vs Knarloc, a nawet wszystko wymienione vs wszystko wymienione. :) Pojedynek trwał ze 3 godziny... ale było warto, bo wygraliśmy. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dawno dawno temu, kiedy w Battlefield Heroes mozna bylo grac za free, glupi machmaking wrzucil mnie do meczu 3 vs 7-8 na mapie Riversaid Rush. O ile pamietam mialem 19 lvl Soldierem, a w moim teamie byl jeszcze jeden sold i 2 commando, wszyscy ponizej 10 lvl. Poniewaz bylismy w National mielsymy przewage terenu, ktorej nie pozwolilem sie zmarnowac.

moi commando gdzies sie szfendali a ja po zajeciu Sqare zajolem pozycje na balkonie, z ktorego mialem widok na plac i jednoczesnie oslone(murek) za ktora moglem sie skryc. Tu skonczyla sie taktyka, a zaczela bohaterska walka jak obrona Westerplatte/Wizny.

Pierwsi przyszli commando na stealth, ktorych wykurzylem ogniem zaporowym z SMG i BB(pociski zapalajace). Wrog stracil pierwsze dwa Tickety.

W miedzyczsie moi towarzysze zgineli po razie i stracili druga flage. Po respawnie dwoch dolaczylo do mnie, tylko jeden commando poszedl gdzies. Stalismy na balkonie prazac do wrogow, ktorzy nie mogli do nas podejsc. Commando zaminowal wejscie na balkon i wykrywal commadno wroga, a ja z drugim soldem robilismy co trzeba, tj walilismy do wrogow szarzujacych od frontu i leczylismy sie. Niektorzy probowali sie chowac za kruzgankami, ale celny GS(rzut 4 granatow) wyrzucal ich z powrotem pod celownik

Problemy zaczely sie po trzeciej minucie, gdy Gunnerzy zalczeli uzywac bazook. Trafienie w sciane balkonu wyrzucalo nas w gore, co grozilo spadnieciem na plac i dostanie sie pod ciezki ostrzal bez zadnej oslony. Ostatnim ratunkiem byl wtedy Blasting Strike, czyli odpychajaca fala uderzeniowa(ktorej uzywalem tez na balkonie do odrzucania granatow), po ktorej uzyciu wracalismy na balkon zanim przeciwnicy zdazyli sie otrzepac.

Wiele razy zginelismy, ale udalo nam sie wracac na flage przed jej utrata

Po 7 minutach przeprowadzliem szarze na Boul, czyli flage po drugiej stronie kanalu, podczas ktorej zabilem dwoch Royalistow, pozbawiajac ich ostatnich ticketow. Wyniku nie pamietam, ale z 50 ticketow zaostalo nam mniej niz 20.

Calosc wygralismy dzieki temu, ze wczesniej duzo gralem commadno i znalem ich taktyki i camposty, oraz dzieki przewadze lvl, a takze znajomsci terenu(dzieki ktorej wiedzlialem jak rzucic granaty, czy z ktorej strony moze nadejsc wrog) i mapie, ktora daje Natioal znaczna przewage w defensywie. Duza zasluga lezala tez w towarzyszach, ktorzy stali obok mnie(w BFH jest takie cos ze skill Combat Meicine na 5lvl(maksiumum) leczy 40-50%(juz nie pamietam) calosci hp, ale jesli ulecze tez kogos innego to dostaje za niego kilkanascie procent premii).

PS: sory za brak polskich znakow, na wakacjach mam wloski laptop

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na poczatku wakacji, rozegraliśmy ok 2 godzinny mecz w Call of Duty, na publicznym serwerze, mapa Crossfire, tryb Sabotaż. Ogólnie nie było spektakularnych akcji,ale po meczu z 24 osób na serverze zrobiło się 5. Sam byłem taki spocony, ze po meczyku pod prysznic.

W moim ostatnim "sparingu" (o ile 2 vs 2 można nazwać sparingiem) z moim starym klanem wygraliśmy przewaga jednego killa. Ostatni kill padł z mojej ręki w - uwaga - 3 SEKUNDY do końca meczu! Niesamowite uczucie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najbardziej zażarta walka była we Fifa online.Z mojej strony początek był słaby przegrywałem 3:0, ale później wyprowadziłem kontrę która dała mi pierwszego gola, do przerwy było już 3:3. W drugiej połowie zdobyłem bramkę, przeciwnik odpowiedział na to również golem, taki wynik utrzymał się do 90 min. Piątą bramkę a zarazem dająca zwycięstwo zdobyłem w 90 minucie zaraz po tym był koniec. To był najlepszy mecz jaki rozegrałem w FO :laugh:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bad Company 2 - my, banda n00bków ze mną (27 lvl) na czele kontra prosi - od 30 lvla (najlepszy z nich miał chyba 42). Tryb Gorączka na Isla Inocentes. Zażarta 2 godzinna batalia do ostatniego spawna. Zawsze udawało nam się wysadzić pierwszą stację przekaźnikową, ale druga została uszczelniona, że toczyliśmy o nią kilkanaście minut walki, aż do czasu gdy przyciśnięci presją, że zostało nam tylko kilka spawnów, odważyliśmy się wejść tam z dymniakiem i podłożyć bombę. No cóż, zwykle tym odważnym byłem ja i od razu po podłożeniu ginąłem, ale drużyna zdążyła pod osłoną dymną okopać się na tyle mocno by nie dopuścić tam przeciwnika. Niestety, przy ostatniej bazie wróg osadził się tak mocno, że pomimo kilkukrotnych prób podłożenia bomby niestety przegraliśmy. Ale za to mając ostatniego(!) już spawna, walczyliśmy przez jakieś 10 minut do końca! To był piękny mecz, mam nadzieję że kiedyś jeszcze będę mógł brać w takim udział.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Grałem niedawno w League of Legends, na mapie 5vs5, składy były w miarę wyrównane. Lecz w mojej drużynie był też wybitny taktyk, typ gracza wydającego polecenia innym. Nikt nie narzekał, powiem, że dzięki jego dowodzeniu nawet nieźle nam szło. Więc tak: na początku dostawaliśmy po tyłku, ja bez przerwy ginąłem (a na dodatek byłem zmuszony grać Akali - bohaterką, którą kompletnie nie potrafiłem grać, mój Master Yi, którego sobie umiłowałem był zajęty. W środku gry coś się zmieniło, szala zwycięstwa przechylała się lekko na naszą stronę, właściwie wynik potyczki był już przesądzony. Pod sam jej koniec, kiedy wydawało się, że zwycięstwo nastąpi lada chwila, środkiem do naszej bazy wbili wszyscy czempioni przeciwnej drużyny, wszyscy moi kompani znajdowali się jak na złość daleko od Nexusa. Oczywiście byliśmy lekko rozproszeni, każdy poszedł w swoją stronę. Zanim wszyscy dobiegliśmy bronić nasz Nexus, został on zniszczony. Potyczka może nie epicka, epicka i zaskakująca była za to nasza nagła porażka (kiedy byliśmy już na prawdę pewni, że wygraliśmy i pognaliśmy dobić ten wrogi Nexus). To wydarzenie zapamiętam sobie na zawsze, jako nauczkę, by już nigdy nie lekceważyć swojego przeciwnika :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ojojj...nie zapomnę tego do końca mojego growego życia. :P LAN w CS 1.6 w moim mieście. Przyjechaliśmy do "miejsca zbrodni" dzień wcześniej, żeby obeznać się z PC'tami, ogólną salą itd. Spotkaliśmy tam akurat jedną ekipę z naszej grupy, i daliśmy im nieezłej baty [tłumaczyli się, że nie mieli swojego sprzętu...ehh], dlatego po tym byliśmy niemal pewni wyjścia z grupy. Ale skracając....następny dzień, przyjechaliśmy, rozegraliśmy pierwszy mecz - remis, drugi mecz - lose, i trzeci, z jakimś poważnym gamingiem, kolesie po 20-25 lat. Mapa de_train...i tej akcji nie zapomnę, [żeby to zrozumieć teraz, trzeba mieć małe ogarnięcie w grze i na mapie :) ] byłem sam na 3 kolesi, paczka leżała na otwartym BSie, wyleciałem z odnogi, tam zdjąłem jednego na dachu na podwórku [on już drze jape do reszty "IDZIE OD ODNOGI !!! ] to ja biegiem pod pociąg, wychodzi ze środka koleś i dla niego bańka leci, i teraz ten drze "POD POCIAGIEM !!" , i z tym już na pistolety się ciąłem bo obu w nas stres złapał i full auto pocisnęliśmy [ja M4, on AK] i wreszcie z niezawodnego usp go dobiłem. Potem biegne do paki i epicki tekst, który powtarzał się cały LAN na mój widok "HAhahahaah....gęba Neo Ci nic nie pomoże bocie !". :blink: Co ja poradze, że jestem do niego podobny ? :D A kończąc, paczka wybuchła, mecz przegraliśmy, i z grupy też nie wyszliśmy bo pewność siebie nas zjadła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Battlefield BC 2, Valparaiso, Gorączka. My byliśmy atakującymi, wszyscy tak z 10 -15 lvl, A po drugiej stronie weterani z 35 - 40 lvlem... takiego meczu z tak dobrą współpracą jeszcze nie miałem. Każdy wiedział co ma robić, osłaniał drugiego, wjazd czołgiem obok, to od razu jeden z nasych podkładał ładunek, i cała wiara oprócz snajperów leciała bronić ładunku... Po prostu zlaliśmy weteranów równo, choć bronili się bardzo dobrze. Do tego był to jeden z niewielu meczów, w którym nie było ani jednego przypadku campienia obronców w naszej bazie, cała gra toczyła się fair. Ogólnie był to jeden z trudniejszych, ale grało się wspaniale.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

BF2, Mashtuur City, została nam ostatnia baza, jestem dowódcą US-Army ;). Wszyscy wiedzą że przegramy, ale ta bitwa była niesamowita. Dlaczego? Cała armia MEC atakowała jedną bazę, oni mieli czołg, jeepy. My mieliśmy jednego HMMWV. Atakowali nas aż do wyczerpania naszych kuponów. Niby nic nadzwyczajnego, ale jeżeli pomyslisz że zniszczyłeś sam atakujący czołg (miny mechanika) rzucając je tuż przed wrogim T-90, a za chwile waląc z kaemu do masy wrogów, to jest co wspominać ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

MW2 mapa Termnial. Brakuje mi trzech killów do atomówki a strzelec śmigłowca się skończył.

Byłem skampiony na dachu i jakoś udało mi się wbić dwa kille. Cały spocony byłem (bo to miał być mój pierwszy nuke :tongue: ) i nagle zobaczyłem gościa w samolocie. Zacząłem strzelać ale się ukrył. Poczekałem więc aż się wychyli i miałem zamiar strzelać ... a tu nagle gość od tyłu do mnie strzela. Został mi jeszcze last stand (noobstwo wiem , wiem) więc próbuje coś tam jeszcze wskórać wychylam się , mam mało czasu ten gość z tyłu gdzieś zniknął i nagle zabija mnie ten z samolotu ; P . Pamiętam , że wtedy to aż się trząsłem z emocji ^^.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio grałem w Leauge Of Legends 5vs5 (należy wspomnieć, że w LoLa gram dopiero niecały miesiąc) po kilku minutach mialem fragi 3/0/2. jak dla mnie był to szczyt moich możliwości lecz myliłem się. Moja drużyna odniosła zwycięstwo miałem fragi 21/3/1. Lecz najśmieszniejsze w tym jest to, że liczba moich killów była większa od wszystkich członków mojej drużyny razem wziętych. Niestety nigdy to sie nie powtórzyło więc uznałem, że trafiłem na graczy którzy graja dopiero kilka dni.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Heh. W LoLu mam coś takiego często. Jest runda która trwa powyżej godziny, oboje drużyny są na równi. Każdy ruch przeciwnika, każdy teamfight może zadecydować o wszystkim, ciągłe zwroty akcji, te wpisy na czacie "Nigdy nie miałem takiej dobrej gry" itp. Coś pięknego smile_prosty.gif Za to tą gre kocham. Za każdym razem potężna dawka emocji, niepewności. W każdej takiej grze wszystko zależy od tego, czy zaryzykuejsz czy nie.

Oczywiście pomijam tu tew szystkie gry które kończą się w 20 minucie, bo mam w teamie retardów, którzy maja staty 0/2 i już surrenderują :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...