Skocz do zawartości
Turambar

Kącik remontowo-budowlany i majsterkowanie

Polecane posty

@UP

Chałupkę to ja sobie odpicowałem w zeszłym roku, ale moja cudowna dwójka synów (2 i 5 lat) wprowadziła autorskie poprawki, więc już nie jest tak różowo... No ale jak cosik pstryknę - nie omieszkam wrzucić zdjęcionka jakiejś mniej zdemolowanej części domu :smile:

Natomiast mam drobne pytanko: jako, że w mojej chatce w zimie wyrosły sobie na ścianach piękne grzybki, może ktoś ma pomysł jak je skutecznie zwalczyć. Testowałem już dwa "delikatne" środki i w sumie to g....uzik dały. Tym razem walnę je chyba jakimś chlorowcem, bo inne nadają się tylko chyba do mycia wanny :unsure:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chodzi ci o te czarna narosl (biala i zoltawa tez)? Kup specjalne srodki to zwalczania - zawieraja chlor + wybielacz (nazwy ci nie podam, bo nie pamietam, a mialem i pomoglo, ale sa one drogie). Pamietaj tez, ze pomieszczenie, gdzie grzybek sobie rosnie musi byc wietrzone, rowniez w zimie, a wilgoc nalezy wyeliminowac, bo ona jest glownym zrodlem pojawiania sie grzybka...

Idz do sklepu ogrodniczego i opisz im dokladnie twoj problem - powinni miec cos.

Edytowano przez adam1415
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Generalnie to grzybka ze ściany ciężko się pozbyć. Ale tak jak napisał poprzednik warto wybrać się do jakiegoś specjalistycznego sklepu, tam coś na pewno doradzą. A ja już za niedługo w wolnej chwili będę kładł parkiet z ojcem w pokoju. Trzeba będzie pojechać do sklepu, wybrać podłogę i do roboty! Doświadczenie już jakieś mam, bo dwa pokoje od zeszłego roku mają już ładne panele. Układanie czegoś takiego to fajna sprawa. Przypomina trochę układankę, ale jak ma się dobre narzędzia to idzie jak bułka z masłem. ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fakt, układanie paneli to istna bułeczka. Kładłem toto w zeszłym roku i od tej pory NIE CHCĘ MIEĆ INNEJ PODŁOGI!!! Proste do ułożenia, proste do utrzymania w czystości - czego chcieć więcej.

A co do grzybków, to mam je we wszelakiej maści odcieniach żółtego. Pojawiły się z prostej przyczyny - zeszłej zimy podczas pokaźnych mrozków ( w porywach miałem -32...) przemarzły mi ściany w moim domku i na wiosnę, jak to zwykle wiosną bywa, wszystko mi pięknie zakwitło. Nie mam siły po raz kolejny rok po roku czegoś w domu remontować, więc walnę je chlorem. A w przyszłym roku trzeba najpierw docieplić chatę od zewnątrz, potem pozbyć się tynku z grzybkami, potraktować ścianę jakimś grzybobójem i zrobić płytę G/K na konstrukcji. Na jakiś czas powinienem mieć z roślinnością spokój. Przynajmniej mam taką słodką nadzieję :smile:

@Diacon

W mojej okolicy "fachowcy" w sklepach potrafią tylko doradzić jak skutecznie pozbyć się kasy nie dostając w zamian nic sensownego. Np nie sprowadzają płyty G/K 9mm, bo twierdzą, że cena 9 i 12 jest taka sama. Być może, tylko po kiego grzyba (z mojej ściany) przykręcać mi do sufitu ciężką 12, skoro i 9 spełni doskonale swoją funkcję? Ale przecież nie będę jechał 70 kilometrów, coby sobie 9 kupić... No i przykręcam tę porąbaną 12 do sufitów po kiegoś grzyba (again?)

Reasumując, jeśli sam czegoś nie wyniucham - na pomoc "fachowców" -sprzedawców nie mam co liczyć. No ale w końcu po coś nam Tur ten topic założył, nie? Od czego są forumowi koledzy-budowlańcy?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja może opowiem o sobie, a konkretniej o moim nowym domu, do którego mam zamiar się wprowadzić jeszcze w tym roku :happy: Dom jest już "na wykończeniu", tzn pozostaje "tylko" położenie podłóg w całym domu, ale jak to mówi mój ojciec: to już bliżej jak dalej :smile: Nie pamiętam dokładnie kiedy zostały położone fundamenty, ale myślę że jakoś tak w okolicy 2002 roku.. Wiem, powiecie że powinienem się wprowadzić do nowego domu już parę lat temu, ale to nie było takie proste :puknijsie: Powód jest jeden i jakże oczywisty: FINANSE, a raczej ciągły ich brak.. Odkąd zaczęły się prace związane z budową nowego domu, cała moja rodzina wydała na nią grube dziesiątki tysięcy złotych.. Właśnie w tym celu niejednokrotnie już członkowie mojej rodziny wyjeżdżali za granicę w celach zarobkowych (obecnie moja rodzicielka jest za granicą, a brat zamierza na wakacjach także opuścić dom rodzinny).. Jak już były pieniądze, to szybciej się je wydawało aniżeli zarabiało.. Ale pomimo wszystkich tych wydanych pieniędzy wiem, że będzie warto.. Przez ostatnie tygodnie kładliśmy z ojcem i bratem boazerię na drugim piętrze naszego domu.. No nie powiem, praca nie była trudna, ale ta ciągła konieczność poprawek mnie dobijała. Jak jest powierzchnia gładka, to problemu nie ma, ale jak były jakieś powierzchnie "do trójkąta", to trzeba było się nieźle wygimnastykować i poprawiać, żeby dobrze wyszło :krecka_dostal: Ale w końcu się udało.. Boazeria została położona.. Potem małe czyszczenie papierem ściernym tejże boazerii, następnie małe malowanko, potem jeszcze jedno - i prace przy boazerii zostały zakończone :klaszcze: Teraz zabieramy się za podłogi.. Materiał już jest, teraz pozostaje "tylko" położenie podłóg :chytry: A oprócz tego to jeszcze "wykafelkowanie" łazienki - i to by było na tyle z takich "dużych" prac przy budowie.. Pozostaną oczywiście jeszcze takie małe jak sprzątanie, porządkowanie itp, ale to już pikuś :tongue: Życzcie mi powodzenia :biggrin:

PS. A co sądzicie o programie Dom nie do poznania .. Wiem, że wszystko ładnie wygląda i w ogóle,, ale czy to może być tak piękne jak się wydaje? :rolleyes:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

propos pleśni na ścianach i gips-kartonie...

a) dokładnie osuszyć ścianę.

B) użyć preparatu chlorowego na grzyb - genralnie mają podobny skład, my z ojcem używamy jakichś niemieckich (bodajrze firmy Wurth). Z polskich to niezły jest preparat firmy Savo.

c) niech to dobrze podeschnie (dzień albo dwa)

d) wymalować dobrą farbą (ze środkiem grzybobójczym)

Ze dwa lata powinno byc git. Faktem jest niestety, że jak raz wylezie pleśń, to zwykle tam już będzie wyłaziła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Treser

Wiesz, takie programy w stylu dom n ie do poznania czy inne tałatajstwo to są piękne, bo tam ludzie z kasą się zbytnio nie liczą. Mają zrobić coś pięknego i to robią nie bacząc na koszty. No bo przecież mają sponsorów, a i show musi się dobrze udać, bo inaczej nikt go nie obejrzy, nie będzie wpływów z reklam itp, itd.

Jak się remontuje lub buduje własną chatynkę mając więcej niż skromny budżet, trzy razy się zastanowisz zanim wydasz kasę na coś, co można kupić taniej tylko w mniej bajeranckim stylu. Przynajmniej ja tak mam :smile: Ale zwykle plany mojej żony i tak przynajmniej o 2-3 tys muszą budżet przekroczyć... Takie już są kobiety, że nie uznają półśrodków :wink:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A co sądzicie o programie Dom nie do poznania .. Wiem, że wszystko ładnie wygląda i w ogóle,, ale czy to może być tak piękne jak się wydaje?

Chyba może, bo jak się ma odpowiednią ilość siana, to nawet postawienie wypasionej chałupy w 7 dnie sprawia problemów. Program ogląda się miło, bo ekipa co chwila robi sobie jakieś jajca (rozwałka starego domu czołgiem albo z armaty!), a efekt końcowy zazwyczaj oszałamia nie tylko świeżo upieczonych właścicieli, z tym że nie mamy pewności, czy po odjeździe budowlańców i kamer to wszystko się zwyczajnie nie zawali. =] No, ale trzeba w nich wierzyć, wszak to oni będą nas ratować 7 dni przed EURO. :>

W kwestii czysto budowlanej, parę lat temu dziadkowie zamienili swoje ranczo (dobra, posiadłość wiejską) na dom na obrzeżach miasta, do którego dobudowano cały nowy poziom i który w przyszłości mamy zamiar zamieszkać. Na razie zewnętrze jest skończone, ocieplenie, blacha dachówkowa, okna z parapetami, drzwi, balkon i te sprawy, natomiast w środku panuje stan surowo - średni. Wszędzie na podłogach są już płyty OSB (z wełną i styropianem pod spodem, ale także [sama wełna] na ścianach skrajnych i skosach), udało się postawić pustakowe ściany działowe i zamknąć jeden pokój - łącznie z drzwiami. Teraz na nim się właśnie skupiamy, albowiem z oczywistych względów wykańczanie wszystkiego naraz nie wchodzi w grę. W środku są już płyty gips-karton na konstrukcji, instalacja elektryczna i parapet wewnętrzny, na dniach malarz powinien skończyć swoją robotę (jednak mnie rodzina odwiodła od barw bordo-granat, że niby za ciemno będzie i w ogóle) i zasadniczo zostanie nam tylko położenie podłogi (panelki - a jakże!) i duperelki typu gniazdka, włączniki etc. Układania paneli będę się musiał nauczyć już w trakcie roboty, ale skoro powiadacie, że to bułeczka z masełkiem, to nie powinienem chyba niczego zbabolić. Ręce swe maczałem w cięciu i kładzeniu obu rodzajów płyt (przy OSB także majstrowałem zmyślne podpórki, bo legary okazały się leżeć zbyt daleko od siebie), budowaniu schodów wewnętrznych (tymczasowych, acz solidnych), malowaniu zewnętrznych oraz pomagałem przy wybijaniu drzwi wejściowych, szalunkach i tym podobnych sprawach, więc troszkę obycia z budowlanką nabyłem.

Jak już pokoik będzie picuś-glancuś, mogę wrzucić jakieś foto, coby się chwalić wszem i wobec, "żem ja do tego łapę przyłożył". =]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fakt, układanie paneli to istna bułeczka. Kładłem toto w zeszłym roku i od tej pory NIE CHCĘ MIEĆ INNEJ PODŁOGI!!! Proste do ułożenia, proste do utrzymania w czystości - czego chcieć więcej.

Teraz tak. Jakieś dwa - trzy miesiące temu remontowałem salon i miałem panele a la puzzle. Się tylko je wciskało i git. A pamiętam, że jakieś 15 lat temu, jak kładłem z tatą panele w mieszkaniu, to były na klej. I to niezbyt skuteczny. Non stop się rozłaziły :]. Pamiętam, że żeśmy cały dzień z nimi walczyli, by podłoga ładnie wyglądała. A to co teraz mamy? Phi, sama przyjemność. Spokojnie, leniwie, z przerwami na... (mniejsza na co :]) po jakiś 3 h panele założone, tak jak i listwy przypodłogowe (ale miałem jakieś dziadostwo z plastyku), wszystko umyte. Cud - miód :].

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cosik po niezłym starcie temacik nam podupada. A więc odejdźmy od podłóg i pogadajmy o czymś innym. Kto impregnował ostatnimi laty jakieś drewniane płotki, altanki czy cóś? Ja obecnie jestem w trakcie odnawiania mojego "krótkiego" ogrodzonka ze sztachetek (tylko 200 metrów...) i jestem ciekaw Waszych doświadczeń. Jaki impregnat był używany, ile lat wytrzymał w dobrym stanie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Robiłem ogrodzenie (drewniane sztachety i poprzeczki, metalowe słupki)

ja używałem po prostu lakierobejcy z Jedynki - żadnych dodatkowych impregnatów.

2 lata wyglądało nieźle, teraz stuknął 3 rok i już nie jest tak fajnie.. z drugiej strony może to wina drewna.. sztachety sobie sam wycinałem z odpadów - drewnianych rynienek zabezpieczających pakiety szyb. cyrkularka, wyrówniarka i wycinarka (robiłęm sobie półokrągłe zakończenia sztachet.. wycinarką :D co prawda nie 200m lecz ok 70 ale to i tak wyczyn :D )

skąd to przyszło? z chin :) deski te to jakieś pierońskie papaje, lekkie i łamliwe. może przez to tak się dzieje.

tą samą lakierobejcą malowałem kwietniki i huśtawkę oraz ławki własnej produkcji - wszystko to od 3 lat stoi na polu (zima nie zima, deszcze nie deszcz) i całkiem nieźle się trzyma..

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@UP

Tia, lakierobejca jest spoko. ładnie się błyszczy, itp, itd, XTD. Ale ma jeden podstawowy problem, - CENA!!!

Ja osobiście jadę po płotku impregnatem Altaxin Q w kolorze tik (a co to za durna nazwa...). Miałem im zaimpregnowany płot lat temu 4 i do tej pory się jakoś trzymało. No ale w tym roku przyjszło wielgaśne malowanie, to mając jakiś wesoły dzień postanowiłem i płot pomalować. Te rzeczone 200mb... No i na impregnat wydałem już ponad 600 zł, a gdybym kupił lakierobejcę, wydał bym dwa razy tyle... A to ponad siły mojego remontowego budżetu :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ze smutkiem stwierdzam, ze nasz Forteca Azbestowa upadła :confused: No co Wy ludzie - nic nie remontujecie, niczego nie budujecie :dry: A tylu było chętnych do założenia tego tematu :sleep:

Ja ostatnio wraz z moim ojcem znaleźliśmy fajny sposób na oczyszczanie używanego papieru ściernego - wystarczy posmarować taki rozpuszczalnikiem, odłożyć w sumie miejsce, w celu wyschnięcia powłoki papieru, a następnego dnia można śmiało używać "nowego" papieru ściernego.. "Odkryliśmy" tą technikę podczas używania cykliniarki do cyklinowania podłogi (ileż tam tego papieru ściernego się zużywa :angry: ).. A dzięki temu pomysłowi zużywa się o wiele mniej papieru.. Co prawda ilość takich "odnowień" papieru jest skończona, ale bardziej opłaca się zakupić rozpuszczalnik i odnowić użyty papier aniżeli zakupić nową partię "ścierniaka" :wink:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja podczas wakacji, trochę dorabiałem sobie w tych sprawach. Czy jest się czym chwalić? Chyba nie, bo żadnych nadzwyczajnych rzeczy nie robiłem. Oprócz znienawidzonego tapetowania ścian, zdarzyło się pomagać przy kładzeniu płytek (moje zadanie polegało na ich przycinaniu :P), szlifowanie ścian i sufitu( fajnie robota przy + 30 stopniach za oknem :P) malowanie itp. Z tym, że z malowaniem było gorzej, bo powierzchnią malowaną był baranek. Trochę więcej czasu to zajęło, ale zadanie jest całkowicie do wykonania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jako że po raz kolejny postanowiłem reanimować upadły temat (tym razem za radą Seekera :tongue: ), to postawię Wam jakże interesujące i ciekawe pytanie (:tongue:):

Czy kopaliście kiedykolwiek jakikolwiek rów? Ja takowe w tym roku wykopałem dwa. Jeden doprowadzający wodę do nowego domu, a drugi stanowi połączenie odpływu z nowego do starego domku. Pierwszy z nich kopałem na wiosnę, a drugi na wakacjach.. Oba o długości ok 40 metrów, na szerokość sztychówki i głębokość 70-80cm. Kopanie rowu w terenie "bezdrzewnym" jest rzeczą cudowną, ale oba rowy wykopywane przez mojego ojca, brata, kuzyna oraz mnie - przechodziły przez sad orzechowo-śliwkowy :angry: Możecie sobie wyobrazić jak przez ten fakt się robota utrudniła :rolleyes: No łatwo nie było, ale parę tygodni kopania i prace zostały zakończone :biggrin: No ale kto buduje/budował/będzie budował nowy dom, to wie, że takie prace są ze sobą nierozerwalnie połączone :wink:

Edytowano przez Treser
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Coś tam się kiedyś kopało. Robota ciężka jak cholera. Wolę sobie nawet nie przypominać jak następnego dnia czuły się moje plecy czy dłonie. :P

Tydzień temu po raz pierwszy osadzałem drzwi. Fakt, że moja praca ograniczała się bardziej do pomocy to nieco się napatrzyłem i nauczyłem. Stwierdzam, że nie ma w tym wielkiej filozofii. Jak ma się odpowiednie narzędzia to idzie całkiem szybko. Operacja zakończona sukcesem. Drzwi nadal stoją stabilnie, działają bez zarzutu. :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Treser

Ja miałem też w zeszłym roku fajny rowek do wykopania. Trochę było z tym więcej zabawy, bo kopałem go aby położyć przewód od wodociągu z wodą. Trzeba więc było kopać głębiej, niż strefa przemarzania gleby. W mojej okolicy - 1.3m Kopaliśmy z bratem na 1,5 metra na odcinku 30 metrów. Normalnie masakra, tym bardziej, że w mojej okolicy po ok 50 cm w głąb pojawia się 50 cm gliny. Twardej jak cholera. Na szczęście dalej jest już piasek. Ale jakoś daliśmy radę. Co prawda miejscami trzeba było i kilofa używać. Na szczęście nie było tam żadnych drzewek i korzeni.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Diacon - samo osadzenie drzwi nie jest takie trudne, pod warunkiem, że są dobrze zrobione (tzn mają dobre wymiary :wink: )

Seeker - a wydawało mi się, że im głębie, tym lżej :tongue: A tak na serio - to sam nie wiem co jest gorsze - kopanie rowu, kiedy jest on długi czy głęboki - wydaje mi się, że długość to mały pikuś względem głębokości :rolleyes:

Od pary ładnych tygodni, po powrocie na weekend z uczelni miałem bardzo ciekawą robotę - rąbanie drzewa na zimę.. Najpierw narzekałem na ilość - cała sterta zerżniętego na cyrkularce drewna wyglądała niezbyt zachęcająco - ale po tym, jak pozbyłem się tych małych (ale za to dużych liczebnie) drewien, nadszedł czas na te, które zostawiłem sobie na deser - małe liczebnie, ale za to sękate i duże - wtedy dopiero zatęskniłem za mniejszymi drewnami.. Całą ta robotę robiłem przez długi czas, ale to dlatego, że brat i ojciec mieli inne, ważniejsze zajęcia.. Najpierw pomoc w ścięciu na cyrkularce, potem rąbanie, wożenie taczkami pod balkon i układanie na stosie.. Ale mam świadomość dobrze spełnionego obowiązku i wiem, że drewna w zimie nie zabraknie :biggrin:

Edytowano przez Treser
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oł je! Rąbanie drewna na opał, to dopiero jest poezja! Jako, że mieszkam na wsi i nie mam elektrociepłowni, która mi chałupkę ogrzeje mam podobny problem co Ty, Treser. Najfajniejszy był zeszły rok, bo napaliłem się na zakup dwóch dębów, które miały łączną masę (po polsku - objętość) 10 metrów sześciennych... Dość powiedzieć, że pojedynczy, odcięty pniak do porąbania miał średnicę 60cm. Oczywiście w tak grubym drzewie sęki też były bardzo "malutkie". Ja poszedłem na łątwiznę, wyrąbywałem z pniaka co się dało naokoło sęka, a sam sęk przecinałem pilarką na drobne. Szybko, łatwo i przyjemnie, ale praca tez zajęła ponad 2 tygodnie popołudniami po pracy. Obiecałem sobie już nigdy takich gigantów nie kupować, bo co prawda drewno jest wydajne (w sensie, że po porąbaniu jest jego znacznie więcej niż z jakichś cienkich patyczków), ale wymaga strasznego nakładu pracy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dwa potężne dęby :blink: No co jak co, ale moja rodzinka na takie posunięcie się nigdy nie zdecyduje :tongue: Mój wujek zajmuje się przywożeniem "metrów" z lasu, więc co roku możemy na niego liczyć - wiemy, że "metrów" nie zabraknie - ale obróbka tego drewna - co by się "do pieca zmieściło" - to zadanie już należy najczęściej do mnie :tongue: Ale cała ta robota nie jest taka zła dla zdrowia - przebywa się na świeżym powietrzu, "wyrabia się" mięśnie, pomaga rodzicom - to są dla mnie wystarczające plusy związane z tymi pracami :biggrin:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Ymlaz

Od siebie dodam, że mam spore doświadczenie w stolarce związanej z pszczelarstwem :]. Jak ma ktoś taki problem, to dajcie znać. Pracowałem kilka miesięcy i "spłodziłem" kilkaset uli. Naprawdę fajna robota, takie majsterkowanie. Dużo cięcia drewna na pile, jeszcze więcej wbijania gwoździków. I precyzja. Kurde, nawet dziesiąte milimetra mogą "spsuć" ula. A pracowałem na pile z lat 60tych, która z precyzją nie miała nic wspólnego :]. Mimo wszystko, tęsknię. Chyba się znów tam zatrudnię. Lubię w drewnie "robić", bo ładnie pachnie, mimo, że mnie potem wszystko swędzi :].

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

up

Ty też "robiłeś" ule? Ja także miałem przyjemność tworzenia uli, razem z moim ojcem. Robiliśmy ule od podstaw, do tego ramki oraz podkarmiaczki.. Część z nich wylądowała już w naszej pasiece, jeszcze inne zostały sprzedane, a reszta grzecznie czeka na ich przeznaczenie :tongue: Co prawda do uli (jako pomocnik przy "kurzeniu" kurzakiem) chodzić nie lubię, ale prace mające na celu stworzenie nowego domku dla pszczółek bardzo mi się spodobały :biggrin:

Edytowano przez Treser
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...