Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

poor_leno

Zwariowane Melodie (1930 - 1969)

Polecane posty

Looney%20Tunes,%203.jpgMerrie_melodies_blueribbon.jpg

kolejny temat dla sentymentalistow :happy: wlasciwie o Zwariowanych Melodiach (ang. Looney Tunes lub Merrie Melodies; w USA byly to dwie rozne serie, i chyba nikt nigdy sie nie polapie w tym, ktore epizody byly w ktorej serii) nie trzeba nic mowic - wszyscy wiedza, ze chodzi o Bugsa, Duffy'ego, Porky'ego, Tweety'ego, Yosemite Sama, Speedy Gonzalesa... i kazdy wie takze, ze to sa kreskowki bardziej kultowe niz wszystkie filmy animowane Disneya razem wziete :cool: postaci nie trzeba nikomu przedstawiac, wiec moze trosze o historii i tworcach, zeby pierwszy post nie byl taki krotki, i zebym mogl spac spokojnie, nie obawiajac sie wladczej reki moderatorow :smile:

jak juz wiecie, seria ta narodzila sie w 1930 roku; jej producentem byl Leon Schlesinger, a pierwszym bohaterem byl murzyn Bosko (pozniej nazwano go Buddy i zmieniono mu kolor skory), stworzony przez Rudoplha Isinga i Hugh Hermana. w roku 1935 swoj pierwszy wystep mial Porky (stworzyl go Fritz Freleng, a tak w tym epizodzie wygladal). rok pozniej do ekipy pracujacej nad kreskowkami dolaczyl Mel Blanc, ktory podkladal glosy do praktycznie kazdej postaci. w 1937, obok Porky'ego wystapil Kaczor Duffy (Tex Avery i Bob Clampett), a dopiero w 1940 Elmer Fudd i Krolik Bugs (obaj stworzeni przez Teksa Avery'ego i Chucka Jonesa; pozniej w latach 40-ych "doszla" reszta. Leon Schlesinger zakonczyl wspolprace z WB w 1944, produkcje LT/MM po nim przejal Eddie Selzer, nastepnie John Burton, David DePatie i Wiliam Hendricks

no dobra, koniec tych smutow, nie pozostaje mi nic innego, jak zaprosic do wspolnego wspominania chyba najlepszych kreskowek w dziejach :buggrin:
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zwariowane Melodie to moje dzieciństwo :D, Cwany Królik Bugs mówiący do Elmera Fudda Co jest doktorku ? :D, albo odcinek z Samem, na statku :D ta scena z dzwiami boska, Sam otwiera jedne a bugs wchodzi przez inne, dobiega to nich, a bugs już gdzie indziej :D, ale najbardziej ceniłem :D Kojota i Strusia Pędziwiatra, Ale :D raz mu się udało go dorwać oto dowód

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do dzisiaj mam pełno kaset z tymi bajkami:) Pamiętam jak całymi dniami męczyłem wideo i oglądałem każdy odcinek po kilka razy:) Jeszcze nigdy nic mnie tak do telewizora nie przykuło:) Polecam wszystkim:) I tym starszym i młodszym:)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zwariowane Melodie to bardzo fajna kreskówka. Najlepsze są epizody z Samem, Bugsem i Duffym. Etapy z Samem i Buggsem podobają mi się, ponieważ oni fajne się rozmawiają (on - ty futrzaku, a on co jest doktorku? ;p). Bugs też ma fajne odcinki, jak np. w tym hotelu, co ciągle Elmer za niego dostawął bo Duffy hałasował jednemu klientowi. Epizody ze Strusiem Pędziwiatrem i kotem Sylvestrem też są niezłe, szkoda jednak, że nie tych odcinków nie emitują już żadne stacje polskie (czasami jest Sylvester na Boomerangu, ale to rzadziutko). Dobrze, że mam kasetę VHS z kilkoma odcinkami Lonney Tunes, to też sobie oglądam ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Awww... Moje dzieciństwo. Oglądałem toto na 'Rozkodowanych Kreskówkach' na Canale+ bodajże.

Cała moja rodzina to oglądała i każdy miał innego faworyta. Moja mama do dziś uwielbia 'Kuraka' ("Ten tego!"), za to moim faworytem był zdecydowanie 'Duffy'. Rozkosznie wkurzony. <3

Bajki miały w sobie śmieszny, często absurdalny humor który strasznie mi odpowiadał.

Miło również wspominam program, gdzie wszyscy bohaterowie "Zwariowanych Melodii" byli młodzi i chodzili do szkoły. <3

A "Co jest doktorku?" jest nieśmiertelne. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Również oglądałam Looney Tunes, jeszcze, gdy jak Canal+ był dostępny dla zwykłych śmiertelników. Szkoda, że trwało to tak krótko.

Przypominają mi się czasy dzieciństwa, kiedy z bratem i rodzicami oglądaliśmy wieczorami przygody kreskówkowych bohaterów (: Lubiłam Elmera "Dobła, kłóliku", usilnie próbującego upolować Bugsa. I mówcie, co chcecie, ale struś Pędziwiatr i Kojot są najlepsi. W sumie nie wiem, czemu i pamiętam, że zawsze trochę mnie irytowało to, że struś niemal zawsze był górą, a Kojot na tym cierpiał, ale to w końcu bajki dla dzieci. Kojot jest tym złym, struś tym dobrym, a wiadomo, że dobro (prawie) zawsze zwycięża.

Żałuję, że na kasetach VHS mam jedynie Kosmiczny Mecz, ale to już trudno ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zwariowane Melodie to jedne z tych kreskówek, które widzieli chyba wszyscy. Ehh, pamięta się te czasy, kiedy bodajże koło 19 i 8 rano Canal+ odkodowywał swój program. Czekało się na ten moment z utęsknieniem:D Co ranek pełna godzina kreskówek z Bugsem, Duffym i spółką naprawdę potrafiła poprawić humor na cały dzień.

Moimi faworytami są Struś i Kojot, bezapelacyjnie najśmieszniejszy kreskówkowy duet ever. Między kolejnymi odcinkami człowiek zastanawiał się, co tym razem Wiluś wymyśli, coby dorwać przebrzydłego Strusia.

Na drugim miejscu jest jedna z moich ukochanych postaci: Kurak "Ten tego!" Leghorn. Najczęściej występował w duecie z Psem, którego wiecznie dręczył. Mi jednak zdecydowanie bardziej podobały się odcinki, kiedy "partnerował mu" taki mały, bardzo mądry kurczaczek:D Momenty, kiedy Kurak usiłował mu zaimponować albo czegoś nauczyć, a młody ZAWSZE wszystko robił i wiedział lepiej bawiły do łez.

Trzecie miejsce ciężko wyłonić, bo zarówno wiecznie plujący ze złości Duffy, destrukcyjny Diabeł Tasmański jak i Elmer "Włeszcie cię dołwałem, Kłóliku!" Fudd to naprawdę zabawna ferajna:D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uwielbiam LT, może Bugsa nie tak bardzo jak - rzecz jasna :) - dużo bardziej porąbanego Duffy'ego i ogólnie wszystkie kreskówki z tych bardziej szalonych. Zresztą, porównując LT z innymi kreskówkami z tego okresu (Popeye, disneye, później Danger Mouse i podobne) widać mistrzostwo animatorów i scenarzystów Warner Bros - ich produkcje zawsze podążają naturalnym tempem i chociaż pełne są nieprawdopodbnych wyczynów, nie emanują sztucznością.

No i nie można zapomnieć o człowieku tysiąca głosów - śp. Melu Blancu. Ten facet podkładał chyba wszystkie postacie występujące w LT, a także wielu innych produkcjach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, siedziało się, czekało się i oglądało się.

Ja najbardziej lubiłam Kojota i Strusia. Plany Kojota, by go złapać z wykorzystaniem produktów z ACME, to słynne zawisanie w powietrzu i spadanie w dół kanionu no i strusiowe "Mig mig!"

Reszta blednie przy tej parce ^^

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ehh... Luney Tunes to praktycznie całe moje dzieciństwo. Moimi ulubionymi postaciami byli Kojot w parze ze Strusiem Pędziwiatrem oraz Bugs ze swoim nieodłącznym "Co jest doktorku?":)

Lubiłem w szczególności odcinki z sepleniącym kotem Sylwestrem i kanarkiem Tweetiem, kiedy to kocur usiłował "zwędzić" ptaszka z klatki Babci. Tweety rozbrajał mnie swoim "Kotecek" w odniesieniu do swojego prześladowcy.

Pozostałe postacie, jak wiecznie plujący Kaczor Duffy, Porky, czy Diabeł Tasmański "Taz" dopełniały całości zwariowanej paczki postaci.

"Zwariowane Melodie" zawsze będą przypominały mi o beztroskich i pełnych zabawy latach dzieciństwa. Lubiłem sobie często odtworzyć jakiś odcinek z kasety, ale przy zapsutym odtwarzaczu stało się to niemal niemożliwe...:/

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Looney Tunes to Klasyka przez duże "K", na której wychowywał się niejeden obecny 20-latek (młodsi wolą teraz to badziewie, co na Jetix leci ;p). Postaci, mające po kilkadziesiat lat nadal są dobrze rozpoznawane i kojarzone przez kolejne pokolenia amatorów animacji.

Z całej tej zgrai najbardziej chyba lubię Kojota i kota Sylwestra - postaci w gruncie rzeczy tragiczne, ponieważ pomimo wsego wytrwałego i podziwu godnego zawzięcia w dążeniu do celu (zjedzenie Strusia/Tweetiego) nigdy nie udaje im się go osiągnąć ;p Fajny jest też kaczor Duffy, który powodu u mnie skojarzenia, że jego zachowania są w pewnym sensie wzorowane na ówczesnym stereotypie Murzyna (chociażby to, że na zdjęciach zwykle ma liczna rodzinę ;p). Natomiast nie znosze królika Bugsa, który swoim cwaniactwem przywodzi mi na myśl naszych mało wyrafinowanych polityków ;p

Przy okazji chciałbym zwrócić uwagę na aspekt techniczny Zwariowanych Melodii. Dla mnie niesamowite jest zgranie muzyki z tym, co się dzieje na ekranie (często ruchy bohaterów idą w takt z danym utworem - gromny szacun dla kompozytora i montażystów!). Tutaj utwory to nie tło, a wręcz integralna częsc tego, co się dzieje na ekranie!

Warto równiez docenić bogactwo animacji i starannie namalowane tła. Obecnie w mało której kreskówce (właściwie chyba w żadnej) nie ma tak dokładnych teł - wszystko jest uproszczone i przerysowane. Rozumiem - postęp - i wcale go nie krytykuję! Po prostu doceniam to, ile pracy kosztowało kiedyś przygotowanie tła dla kilkusekundowej sceny (bo teraz jednak jest to zapewnie nieporównywalnie krótsze).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ach... LT to ogromna część mojego dzieciństwa. Pamiętam, jak wyczekiwałem na Diabelski Młyn na Canal+ - około 20:00 cała rodzinka siadała przed telewizorem i rozkoszowała się oglądaniem, jak Kojot usiłuje schwytać Pędziwiatra. Od zawsze podobał mi się Elmer Fudd (W KOŃCU DOŁWĘ TEGO KŁÓLIKA!), Duffy z tym jego seplenieniem oraz Sylwester - z tego samego powodu.

BTW - IT'S RABBIT SEASON!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Warto równiez docenić bogactwo animacji i starannie namalowane tła. Obecnie w mało której kreskówce (właściwie chyba w żadnej) nie ma tak dokładnych teł - wszystko jest uproszczone i przerysowane. Rozumiem - postęp - i wcale go nie krytykuję! Po prostu doceniam to, ile pracy kosztowało kiedyś przygotowanie tła dla kilkusekundowej sceny (bo teraz jednak jest to zapewnie nieporównywalnie krótsze).

To ja tak nieco na marginesie, a nieco na temat. Zawsze w kreskówkach wkurzała mnie jedna rzecz - statyczne 'tekstury na postaciach'. O co mi chodzi? A o to, że przykładowo w Chowderze ubrania postaci nie są w zasadzie animowane tylko są wypełnione nieruchomą teksturą. Postać się porusza, a tekstura koszuli w zasadzie nie ulega zmianie, a jedynie po prostu przesuwa się ukazywany jej kawałek. Nie tylko zresztą Chowder cierpi na ten problem. W wynika to po prostu z chęci uproszczenia sobie roboty - porządne rozrysowanie koszuli we wzorek to pewnie sporo pracy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kreskówki Warner Bros. składają się, jak w większości moich przedmówców, na niezapomniane chwile dzieciństwa. Pamiętam, że bardzo często latałem do wypożyczalni kaset video po kolejne taśmy z przygodami całej tej "Warnerowej" ferajny - pożyczałem zarówno "składanki" jak i kasety sygnowane "portretem" poszczególnych bohaterów. Zdecydowanie do moich ulubionych kreacji zaliczam niestrudzonego, pomysłowego i ambitnego kojota oraz wiecznie wkurzonego, rudego kurdupla Yosemite Sam'a. Zresztą co by nie mówić - cała ekipa prezentuje się wyśmienicie, każda z postaci ma swój niepowtarzalny humor, część z nich tworzy nierozerwalne pary: Sylwester i Tweety, Kojot i Struś Pędziwiatr czy Elmer Fudd/Yosemite Sam i Królik Bugs.

Nie mam swojego ulubionego epizodu, jednak w pamięć zapadło mi kilka historyjek: jak Kaczor Duffy, wraz z Porky'm wylądował na jakiejś planecie, na której całkiem przypadkiem pojawił taki mały, czarny facet w rzymskim hełmie :) albo jak Yosemite Sam miał odziedziczyć wielką fortunę wraz z olbrzymim dworem. Bugs miał byś wykonawcą dokumentu i stać na straży poprawnego i grzecznego zachowania Sam'a - jakikolwiek przejaw złośliwości czy frustracji tego ostatniego miał być skrupulatnie notowany i obciążany kosztami pieniężnymi :)

Cholerka - mogłoby to znowu polecieć w TV, ubaw po pachy gwarantowany :)

BTW: kojarzycie może taką gierkę: "Sheeep, Dog & Wolf?" (poprawna kolejności zwierzątek w tytule zawsze sprawiała mi trudność). Generalnie jest to platformowo-logiczna zręcznościówka. Kierujemy Kojotem a w każdej z misji mamy podwędzić z pastwiska konkretną liczbę owieczek :) Cała zabawa polega na wyprowadzeniu w pole, w iście "kojotowym stylu (czyt. śmiesznie absurdalnym), psa-wartownika. Żeby było jeszcze śmieszniej - Kaczor Duffy, wraz ze swym charakterystycznym seplenieniem, jest naszym mentorem w tutorial'u.

http://www.gry-online.pl/S016.asp?ID=1380

:biggrin:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klasyk panie i panowie, Klasyk przez duże K. Radzę to zapamiętać ;P bo zaraz obok Toma i Jerry'ego jest to jedna najlepszych kreskówek jakie kiedykolwiek dane mi było oglądać. Fajna, miła dla oka kreska, świetny humor, ciekawe gagi (pionierzy w wielu przypadkach) oraz cała plejada postaci począwszy od my personal favourite Królika Buggsa przez Kaczora Duffey'ego, Elmera, Diabła Tasmańskiego (ten to miał wejście) kończąc na Speedy Gonzalezie. Pewnie wielu pominąłem, ale część zapomniałem jak się nazywali np. ten narwany kowboj z czerwonymi wąsami... Yosemite czy jak? ;P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To była prawdziwa bajka mojego dzieciństwa... Do dziś pamiętam, że wstawałem o 7 rano żeby obejrzeć Canal plus. A jak raz dostałem furii, że C+ zakodowało tego dnia odcinek ;)

I gdzie tam dzisiejszym "bajkom" serwowanych na rozmaitych programach do klasyki :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W święta miałem okazję usiąść w siostrzenicą żony i pooglądać sobie nieco Loony Toons. I trzeba przyznać, że po długiej przerwie trzymają się świetnie. Gdy przeżywałem dziecięcy okres przesiadywania przed Cartoon Network, to w pewnym momencie miałem wrażenie, że widziałem już wszystkie i lekko mi się znudziły. Ale teraz odcinki znów robią wrażenie. Zwłaszcza, że teraz zauważa się też nieco więcej smaczków i dowcipów kierowanych też do starszych widzów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z niejaka duma moge powiedziec, ze znam kazdy odcinek na pamiec :0 ZM wryly mi sie ostro w pamiec i na pewno predko z niej nie znikna. Drzewiej podzial byl prosty - Duffy, Bugs, Porky, Elmer lecieli glownie na CN, a Kojot, Strus, Sylwester, Tweety i Leghorn (czy jak tam ten kogut sie zwal) na Diabelskim Mlynie w Canal+. Szkoda, ze CN zaprzestal emisji na rzecz jakiegos nowomodnego crapu. ZM maja niesmiertelny humor (no, moze sceneria troche sie zestarzala - wszak kto dzisiaj uzywa telefonu z obrotowa tarcza numeryczna?), ktory trafia do kazdego. Dobre czasy, dobre czasy...

Jest sezon na kaczki!

Na kroliki!

Na kaczki!

NA KROLIKI!

Na kroliki.

Eee, dawaj to. Jest sezon na kaczki.

*bang*

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...